Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tak jest dziś, dawniej bowiem wymagano ich więcej. Jeszcze wcześniej zaś cuda w ogóle nie były potrzebne. Wystarczyły: vox populi i decyzja biskupa. Od starożytnej tradycji Kościoła już tylko krok do Biblii. W Ewangelii św. Łukasza, w przypowieści o Łazarzu i bogaczu, ten drugi – kiedy zobaczył, gdzie znalazł się po śmierci – powiedział do Abrahama: „»Proszę cię więc, ojcze, poślij [Łazarza] do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki«. Lecz Abraham odparł: »Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają«. Tamten odrzekł: »Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą«. Odpowiedział mu: »Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą«”.
Tak się też stało – i tak się dzieje po dziś dzień. Wielu, a wśród nich i nam, wciąż trudno uwierzyć, że człowiek sprzed dwóch tysięcy lat nadal żyje, choć przecież umarł. Do tego cudu próbujemy na różne sposoby przekonywać siebie i innych. Wspominamy pusty grób, świadków-apostołów, objawienia, wizje i inne nadzwyczajne przeżycia, łącznie z tzw. cudami eucharystycznymi – jakbyśmy nie pamiętali, że z tą kwestią już ktoś się zmierzył, i to na samym początku jej zaistnienia. Jezus „rzekł do Tomasza: »Unieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce, podnieś też swoją rękę i włóż w mój bok. I przestań być niedowiarkiem, a bądź wierzącym«. Tomasz wyznał Mu w odpowiedzi: »Pan mój i Bóg mój!«. Jezus zaś rzekł do niego: »Wierzysz, ponieważ mnie ujrzałeś? Szczęśliwi ci, którzy nie zobaczyli, a uwierzyli«”.
To słowa Jezusa do tych, którzy Go „nie zobaczyli” i póki co nie chcą zobaczyć, gdyż bardziej polegają na Bogu, któremu uwierzyli, niż na sobie i swoich przeżyciach, doświadczeniu. Dla nich, jak mówi Franciszek, Bóg nie „jest tylko psychologicznym schronieniem, gdzie można znaleźć pewność w trudnych chwilach”. Zresztą dla wielu wiara w Boga nie jest koniecznym warunkiem „życia po życiu”. Ateista – opierając się choćby tylko na naukach matematyczno-przyrodniczych, ale i na poszanowaniu marzeń przekraczających czasoprzestrzeń, nie popadając wcale w śmieszność – może z wierzącymi wierzyć w życie, które „zmienia się, ale się nie kończy”.
Z naszego punktu widzenia czynnikiem sprawiającym, że „istnieje raczej coś niż nic”, jest Ktoś, kto temu „coś” wciąż dostarcza istnienia – ponieważ owo „coś”, czyli cała rzeczywistość, jest Jego szczęściem. Dlatego nie boimy się przyszłości, jakakolwiek ona będzie. Nie zamartwiamy się też przeszłością, gdyż życie jest wciąż przed nami. A „dokona tego w stosownym czasie błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących, jedyny który jest nieśmiertelny i zamieszkuje niedostępną światłość, którego żaden człowiek nie widział ani widzieć nie może, Jemu cześć i panowanie na wieki. Amen”. ©