Prosta historia

Operowe superwidowiska rządzą się swoimi prawami. Ma być kolorowo, efektownie, trochę elitarnie - a jednocześnie swojsko, z bigosem i piwem w plastikowych kubkach w antraktach.

17.06.2008

Czyta się kilka minut

Opera Wrocławska już po raz dziewiętnasty zaprosiła wrocławian na monumentalną realizację operową. Zespół od dekady z powodzeniem adaptuje miejskie przestrzenie, pokazując repertuar lżejszego kalibru ("Aidę" i "Traviatę" Verdiego, "Jezioro łabędzie" Czajkowskiego), jak i utwory bardziej wymagające ("Pierścień Nibelunga" Wagnera). Tym razem Ewa Michnik wspólnie z reżyserem Michałem Znanieckim przygotowała na wyspie Piasek "Otella" Verdiego.

Kłopot w tym, że przedostatnia partytura włoskiego mistrza, prawykonana w 1887 roku, jest operą na wskroś kameralną, która nie daje się łatwo wciągnąć w machinę widowiska. Owszem, otwierająca dzieło scena zmagania się z morską nawałnicą floty wojsk Otella świetnie nadaje się do pokazania gry świateł, strzelających armat, biegających po trzypiętrowej konstrukcji żołnierzy i panikującego na kładce między wyspami tłumu. Podobny potencjał ma dopisana przez kompozytora w trzecim akcie baletowa interpolacja (zwykle pomijana). Jednak zarówno pierwsze minuty przedstawienia, jak i pochód weneckiej delegacji wypadły dość skromnie, a ruch sceniczny ograniczony został do sztampowych figur.

Pozostałe aliści fragmenty to już dramat rozgrywany między trzema postaciami - Otellem, Desdemoną i Jagonem, w tak obudowanej scenograficznie inscenizacji niezwykle trudny do pokazania. Paradoksalnie, najpiękniej wypadł akt ostatni - białe flagi zasłoniły zardzewiałą twierdzę Maura, a akcja została przeniesiona do sypialni Desdemony. Zasługa w tym znakomitej Ewy Czermak, operującej ciepłą a szklistą barwą, nieskazitelnie intonującej, z lekkością osiągającej wysokie dźwięki, doskonale przy tym odnajdującej się w trudnej akustycznie sytuacji. Desdemona wrocławskiej śpiewaczki absolutnie wypełniła olbrzymią przestrzeń, wzbudzała współczucie liryczną "Pieśnią o wierzbie", tworząc z jednej z najbardziej przejmujących w literaturze scen umierania przesiąkniętą bólem, tęsknotą i rezygnacją elegię.

Niestety nie dorównywał jej koreański tenor Seung-Jin Choi w tytułowej roli. Miał poważne kłopoty z utrzymaniem czystości, nieustannie forsował wysoki rejestr, a jego przerysowana gra aktorska wzbudzała uśmiech politowania. Kreacja Jagona może nie zachwyciła wielopoziomową interpretacją, ale pozwoliła we względnym komforcie wysłuchać słynnego Credo. Bogusław Szynalski z właściwą sobie pewnością, może nawet rutyną, poruszał się w ciekawej muzycznie partii. Wyjątkowo dobrze brzmiała ponadto sprawnie nagłośniona orkiestra, choć w ferworze inscenizacyjnej krzątaniny chór zbyt często gubił tempo.

Zaangażowanie Michała Znanieckiego, specjalisty od superwidowisk, dobrego reżyserskiego rzemieślnika (który jednakowoż zbyt często ostatnio konstruuje eklektyczne estetycznie przedstawienia), było rozsądnym posunięciem. Nie silił się on na uwypuklenie głębi szekspirowskiej opowieści, nie reinterpretował dramatu, nie uwspółcześniał wymowy dzieła. Raczej pokazał prostą historię, z jednoznacznymi bohaterami, ładnie opakowaną, miejscami wprawdzie dramaturgicznie nużącą, ale wpisującą się w konwencję przedstawień plenerowych. Zapewnił wielotysięcznej publiczności poczucie obcowania ze sztuką piękną, choć odartą z artystycznej sublimacji, muzyką wyrafinowaną, ale okaleczoną nagłośnieniową ingerencją.

Gdyby jednak pomysł na teatr operowy Ewy Michnik ograniczał się tylko do masowych przedstawień - wyrażałbym głośno sprzeciw. Na scenie wrocławskiej panuje na szczęście równowaga i obok kuszących blichtrem superprodukcji sporo jest dzieł bardziej wymagających. I nawet jeśli tylko kilkanaście procent widzów plenerowego "Otella" odwiedzi w przyszłości gmach teatru - gra jest warta świeczki.

Giuseppe Verdi "Otello", dyr.: E. Michnik, reż. i scen.: M. Znaniecki, kostiumy: I. Binarsch, Opera Wrocławska, Wyspa Piaskowa, premiera: 14 czerwca 2008 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2008