Proroctwo

Przywykliśmy już, że Liturgia przed Bożym Narodzeniem odnosi do Jana Chrzciciela fragment proroctwa Izajasza: „Głos wołającego na pustyni: »Przygotujcie drogę Panu. Dla Niego prostujcie ścieżki«” (Iz 40, 3).

14.12.2014

Czyta się kilka minut

Czyni to zresztą w ślad za przekazem biblijnym: wszyscy ewangeliści opisują Jezusowego Poprzednika za pomocą tego wersetu; w wersji św. Jana sam Chrzciciel – zapytany o to, kim jest – odnosi go do siebie (por. Mk 1, 3; Mt 3, 3; Łk 3, 4; J 1, 23).

Warto się jednak choćby na moment na tej oczywistości „złapać”. Izajaszowe proroctwo jest bowiem częścią większej całości – a mianowicie tzw. „Księgi Pociechy Izraela” (Iz 40-55). Jej autorem jest tzw. „Deutero-Izajasz”, działający wśród Żydów przesiedlonych (po zdobyciu Jerozolimy w r. 597) do Babilonu. Swoim współbraciom, którzy spędzili w niewoli już ponad pół wieku, zapowiada wyzwolenie i „Nowe Wyjście” – powrót na Syjon i odbudowę świątyni. Obiecuje im, że Pan sam – jak dobry Pasterz – stanie na ich czele i poprowadzi ich łagodnie do domu.

Nie ma cienia wątpliwości, iż proroctwo Izajasza się spełniło! Na trzecim pokoleniu wygnańców. W r. 538 król perski Cyrus, po podboju Babilonu, zwrócił Żydom wolność i pozwolił im wrócić do własnej ziemi. Rok później, w Jerozolimie, położyli już fundamenty pod nową świątynię.

A jednak...

Wszystkie cztery Ewangelie chcą powiedzieć, że właściwym spełnieniem Izajaszowego proroctwa jest dopiero moment nadejścia Chrystusa; i że Bożym głosem proklamującym nadejście wolności nie był głos Cyrusa, lecz jest nim dopiero głos Jana Chrzciciela. Najwyraźniej są w ludzkim doświadczeniu niewola i dramat większe niż uprowadzenie w kajdanach na wygnanie do obcej krainy. Mówiąc bez owijania w bawełnę, tą niewolą i dramatem jest grzech. Dlatego też Jan proponuje każdemu z przychodzących doń pobratymców (i każdemu z nas), by się zanurzył w Jordanie, „wyznając przy tym swoje grzechy” (por. Mk 1, 5). Wszyscy wiemy, jak to jest trudne – wypowiedzieć swój grzech! Wolimy się z nim schować – zatrzymać go w tajemnicy, nie zdając sobie sprawy z tego, iż tak długo, jak długo nie potrafimy i nie chcemy o nim mówić – to on w istocie rzeczy trzyma nas w niewoli i panuje nad nami. Walka o to, by nazwać swój grzech, jest – w swojej istocie – początkiem walki o wolność. To nie ja sam walczę. Walczy we mnie – ze mną, i przeciw mnie – Duch Święty, który „przekonuje mnie o grzechu” (por. J 16, 8).

Jan nie miałby jednak odwagi prowokować ludzi do wyznania grzechu, gdyby nie miał pewności, że w tłumie nad Jordanem stoi już Ten, który ma moc zgładzić ludzki grzech. Także i Kościół nie miałby odwagi mówić o grzechu, gdyby nie miał pewności zbawienia dokonanego w Jezusie Chrystusie.

I ja też nie miałbym takiej odwagi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2014