Precyzowanie biskupów

Ks. Józef Kloch, były rzecznik Episkopatu: Nigdy nie wygłaszałem swoich własnych przekonań – nie taka jest rola rzecznika.

09.08.2015

Czyta się kilka minut

Ks. Józef Kloch / Fot. Archiwum Prywatne
Ks. Józef Kloch / Fot. Archiwum Prywatne

ARTUR SPORNIAK: Który moment w ciągu 12 lat pracy rzecznika Episkopatu był najtrudniejszy?

KS. JÓZEF KLOCH: Chrztem bojowym była dla mnie praca Kościelnej Komisji Historycznej (2006-07) i problem naukowego badania zasobów IPN dotyczących inwigilacji i represjonowania Kościoła w okresie PRL. Miałem zresztą osobistą satysfakcję – wówczas dziennikarze dostrzegli, że się nie chowam, nie unikam odpowiedzi, tylko jestem do ich dyspozycji.

Z osobnej nominacji byłem rzecznikiem tejże Komisji, a miała ona świetnego szefa – prof. Wojciecha Łączkowskiego. Pamiętam, że w związku z jednym z oświadczeń Komisji zapytałem, czy jest sens publikować je tak późno (była godzina 20) – przecież nikt z dziennikarzy już go nie przeczyta. Odpowiedział: „Dzisiaj znaleźliśmy te materiały w IPN i dzisiaj to ogłosimy”. Okazało się, że jednak ktoś czytał – informacja o naszym oświadczeniu ukazała się w „Panoramie” o 22. Wówczas Kościół instytucjonalny jako jedyna instytucja w Polsce pokazał, że stać go na to, by powołać specjalną komisję do zbadania archiwów IPN i znaczenia określeń organów bezpieczeństwa PRL „tajni współpracownicy”, „kontakty operacyjne”, „kontakt informacyjny”, „agent wywiadu” w odniesieniu do osób duchownych.

Drugi trudny okres to ostatnie trzy lata, czyli czas przygotowywania w Kościele w Polsce „Wytycznych dotyczących ochrony dzieci i młodzieży przed nadużyciami seksualnymi”. I znowu: Kościół katolicki jest jedyną instytucją, która szuka systemowego rozwiązania, choć w obu przypadkach nie jest podmiotem, który miałby największy udział w tych problemach.

Czy z perspektywy czasu sądzi Ksiądz, że dobrze się stało, iż z powodu oskarżeń o współpracę z SB abp Stanisław Wielgus zrezygnował z ingresu do archikatedry warszawskiej? 

Pamiętam, że akurat gościłem w studiu programu TVP „Między ziemią a niebem”. Patrzyłem na ekran telewizyjny i na to, co się działo w archikatedrze warszawskiej, jak na film – byłem zupełnie zaskoczony. Profesjonalny rzecznik prasowy nie jest od oceniania historii, lecz od informowania o wydarzeniach.

Jak trudno było tłumaczyć „lapsusy językowe” (to określenie Księdza) abp. Józefa Michalika, który mówił m.in.: „Dziecko szuka miłości, lgnie, zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”? Zostało to odebrane jako przerzucanie winy za pedofilię na dziecko.

W przypadku ochrony dzieci i młodzieży pojawiło się wiele kwestii, które były bardzo trudne. Zadaniem i rolą rzecznika prasowego jest nade wszystko szybkie reagowanie na wydarzenia. Ta wypowiedź spowodowała duży odzew, moim zadaniem było zrobienie wszystkiego, by sytuację wyjaśnić i rozwiązać. W sytuacjach kryzysowych zawsze najważniejsza jest szybkość działania, profesjonalizm i współpraca z mediami.

Ciekawi mnie jednak, jak wyglądała „od kuchni” praca rzecznika Episkopatu w takich przypadkach.

Funkcja rzecznika to praca zbiorowa. Zawsze mogłem liczyć na pomoc przewodniczącego (miałem ich trzech) i sekretarza generalnego (miałem ich czterech) oraz na moich współpracowników z biura prasowego i innych konsultantów. To byli wysokiej klasy specjaliści od wizerunku i komunikacji, prawnicy, ludzie mediów. Byli do dyspozycji zawsze – za co im jestem niezmiernie wdzięczny. Często konsultowałem się także z nuncjuszem (w trakcie mojej pracy było ich dwóch). Poza tym współpracowałem z Katolicką Agencją Informacyjną. A przed kamerą i mikrofonem – owszem – musiałem sobie już sam dawać radę.

Gdy w innej wypowiedzi abp Michalik mówił o rozwodach, feministkach i „ideologii gender” jako o przyczynach pedofilii, Ksiądz przetłumaczył to na „faktory” zwiększające ryzyko. Rozumiem, że trzeba było osłabić słowo „przyczyna”?

Problematyka pedofilii nie jest prosta. Język, którym posługują się specjaliści, jest dla mnie ważny i zawsze proszę ich o konsultację. Tak było w tym wypadku. W tym, co mówimy, można pomylić nawet przyczyny ze skutkami, a język mówiony różni się od języka pisanego. Zadaniem rzecznika jest wyjaśniać, czyli zamieniać wypowiedzi na precyzję języka pisanego. Pomyłki, przejęzyczenia, niedokładności nie są niczym zaskakującym w języku mówionym. Dlatego np. zawsze proszę o autoryzację wywiadów – tego również.

W marcu 2014 r. zorganizował Ksiądz warsztaty medialne dla biskupów. Czy po tym szkoleniu dostrzega Ksiądz zmiany?

Mówiliśmy m.in. o roli mediów społecznościowych. W efekcie tego szkolenia, po pierwsze kilku biskupów założyło konto na Twitterze, np. prymas Polski oraz arcybiskup wrocławski Józef Kupny. Po drugie, ważne było uświadomienie biskupom, że ograniczenie ich wypowiedzi – czasem kilkunastominutowej – do 20 sekund nie jest manipulacją, lecz dostosowaniem do stylu funkcjonowania mediów. Pokazaliśmy to na przykładzie „Informacji dnia” Telewizji Trwam, gdzie najkrótsza wypowiedź trwała 9 sekund, a najdłuższa 15 sekund. Czy to była manipulacja? Nie, to wybranie najważniejszego fragmentu wypowiedzi. I trzecia poruszona wówczas kwestia: rozwiązywanie sytuacji kryzysowych co do metodologii nie różni się zarówno w instytucjach kościelnych, jak i świeckich. Panują takie same zasady. Mam nadzieję, że te warsztaty będą kontynuowane, bo zmiana przyzwyczajeń nie dzieje się „za dotknięciem czarodziejskiej różdżki” – wymaga pracy i czasu.

Znam biskupów z młodszego pokolenia, którzy z własnej inicjatywy biorą udział w szkoleniach, w jaki sposób mówić do kamery. Chodzi o zrozumienie stylu komunikacji ze współczesnym człowiekiem i wykorzystanie do tego nowoczesnych mediów. Rozumieli to doskonale śp. abp Józef Życiński, bp Tadeusz Pieronek czy abp Tadeusz Gocłowski – oni mówili tzw. „setkami” – czyli trzy proste zdania z jasnym komunikatem i ciekawe porównanie.

Czy zdarzały się pytania, na które Ksiądz nie odpowiedział?

Były media, do których nie chodziłem na wywiady. Poza tym, gdy widziałem, że pytania nie są skierowane do mnie, pomagałem skierować je do właściwego adresata, np. przekazując kontakty do odpowiednich specjalistów. Jeśli np. pytania dotyczą gorącego dziś tematu rodziny, to znacznie lepszym rozmówcą ode mnie jest ks. Przemysław Drąg, który zajmuje się duszpasterstwem rodzin.

Podczas spotkania Rady Stałej Episkopatu w maju na Jasnej Górze „na dywanik” zostali wezwani prowincjałowie dominikanów i południowej prowincji jezuitów w sprawie krytycznych wobec biskupów wypowiedzi ojców Pawła Gużyńskiego OP i Krzysztofa Mądla SJ. Biskupi mieli domagać się zakazu występowania w mediach dla obu zakonników – czy to prawda?

Nie umiem powiedzieć – nie było mnie na tym spotkaniu. Proszę mi pokazać instytucję, która nie chciałaby zachować pewnej informacji dla siebie i nie ma różnego rodzaju informacji poufnej. Nie ma takiej. Zawsze będzie istniało napięcie pomiędzy mediami, które chcą dowiedzieć się jak najwięcej, najlepiej wszystkiego, a instytucjami, które nie wszystko będą chciały ujawniać i które mają do tego prawo, bo np. informacje dotyczą poufnych rozmów.

Prowincjałom udało się jednak przekonać biskupów, że zakaz wypowiadania się nie byłby dobrym pomysłem. 

Abstrahując od zebrania na Jasnej Górze, na którym nie byłem, chciałem wspomnieć o dorocznych warsztatach, na których stu rzeczników kościelnych instytucji oraz rzecznik ogólnopolskiej świeckiej instytucji i specjalista PR tłumaczyli ojcu Gużyńskiemu pewne zasady działania we wspólnotach. Nie wiem, czy to do końca zrozumiał, ale oni wcale nie zamierzali uciszać ojca Gużyńskiego, lecz dyskutować o roli duchownego w mediach.

Czy w trudnej pracy rzecznika spotykały Księdza reprymendy ze strony biskupów?

Praca była rzeczywiście trudna, bo jak tu mówić w imieniu wszystkich? Szybko przekonałem się, że przede wszystkim konsultuję swoje wypowiedzi z prezydium Episkopatu w osobie sekretarza Episkopatu, bo to był mój bezpośredni przełożony. On z kolei konsultował sprawy z innymi członkami prezydium, jeśli to było konieczne. Nigdy nie wygłaszałem swoich własnych przekonań – nie taka jest rola rzecznika prasowego.To, że przez 12 lat udało mi się nie wejść na żadną „minę”, dowodzi harmonijnej współpracy głównie z prezydium Episkopatu, ale i z dziennikarzami.
Uwagi oczywiście się zdarzały – zgłaszane przez biskupów spoza prezydium. Chętnie ich wysłuchiwałem. Nie było jednak spraw stawianych na ostrzu noża. Zawsze wyznacznikiem dla mnie było zdanie sekretarza generalnego, w ważniejszych sprawach ustalane z przewodniczącym.

Sztuką jest też powiedzieć więcej, niż się powiedziało. Komunikat informujący o wycofaniu się wszystkich biskupów z komitetu marszu protestacyjnego zorganizowanego przez opozycję 13 grudnia 2014 r. Ksiądz zakończył uwagą: „Nie zaprzeczam, że nuncjusz apostolski w Polsce miał swój udział w rezultacie końcowym sprawy”.

Proszę być pewnym, że jeśli coś dotyczyło nuncjusza, zawsze z nim konsultowałem. Zresztą kontakty z nuncjaturą to była dla mnie świetna szkoła dyplomacji. Dziś, ucząc na UKSW przyszłych dziennikarzy czy rzeczników, mówię: jeśli zbyt szybko uwierzysz w siebie i przestaniesz pytać, szybko wejdziesz na jakąś „minę”.

Zacytowana uwaga jednak miała taki sens: trzeba było aż interwencji nuncjusza, żeby biskupi odnaleźli swoje miejsce w przestrzeni publicznej.

Ale to przecież nie jest nic nowego. Nuncjatura wypowiadała się nie raz w latach poprzednich pod adresem Radia Maryja, w sprawie popierania przez nie jednej jedynej partii. Nuncjusz m.in. ma pieczę nad tym, by prawo Kościoła powszechnego było przestrzegane w Kościele lokalnym.

Biskupi kilkakrotnie w różnych okolicznościach dawali do zrozumienia, że za głosowanie za in vitro może grozić ekskomunika. Tymczasem Ksiądz jeszcze 9 kwietnia, czyli przed dyskusją w Sejmie i Senacie, zapowiedział, że „posłowie głosujący za in vitro nie zostaną ekskomunikowani”. To wymagało odwagi…

Moje wypowiedzi ustalałem zawsze przynajmniej z sekretarzem generalnym, jeśli nie z przewodniczącym Konferencji. Tę, którą pan wspomina – również. Rzecznik nie wygłasza własnych opinii.

Najważniejsze wyzwania stojące przed Kościołem w Polsce?

Na pewno styl komunikacji. Po pierwsze język, prosty i jasny. Po drugie, ciągłe uczenie się nowych narzędzi komunikacji, które dają nam bezpośredni dostęp do współczesnego człowieka, jak media społecznościowe (Facebook, Twitter). Po trzecie, współpraca z dziennikarzami, bo oni mogą pomagać w przesłaniu Ewangelii do milionów odbiorców. Wspólnota kościelna ma dużo do zrobienia w zakresie umiejętnego przekazywania zrozumiałych myśli. Księdza na ambonie nic nie ogranicza – zejdzie z ambony, gdy skończy. Może to zrobić po 7 albo po 25 minutach. Dobrze więc, że w wielu seminariach są już zajęcia związane z edukacją medialną i elementami PR, czyli dobrego komunikowania.

Czy kobieta mogłaby być rzecznikiem polskiego Episkopatu?

Warunkiem są kompetencje. Przykładem były episkopaty Niemiec czy Turcji.

Dlaczego podczas zebrań Episkopatu my, dziennikarze, musimy przebywać w ciasnym holu i źle oświetlonym pomieszczeniu w piwnicy?

Budynek Episkopatu został wybudowany 30 lat temu w czasach PRL, kiedy nikt jeszcze nie myślał, że media będą przychodzić na konferencje prasowe. A sala, o której pan mówi, ma być przebudowana.

Co było najmilsze w ciągu tych 12 lat?

Konferencje o misjach oraz zorganizowanie szeregu spotkań ks. prof. Michała Hellera z dziennikarzami przed wręczeniem mu Nagrody Templetona. ©℗

JÓZEF KLOCH (ur. 1959) jest duchownym diecezji tarnowskiej, doktorem filozofii i doktorem habilitowanym teologii. W latach 2003–2015 był rzecznikiem Konferencji Episkopatu Polski. Jest adiunktem w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa WT UKSW w Warszawie. W kategorii „rzecznik prasowy” otrzymał nagrodę branży public relations PRoton 2015.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2015