Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Opisanie
Jesteśmy teraz z moim mężem w roku 1954. Mówię o "Dzienniku" Jana Józefa Szczepańskiego. Nie znaliśmy go wtedy i odkrywamy jego młodość ze wzruszeniem, z podziwem, często z zaskoczeniem. Nie znam pamiętników, esejów czy powieści, gdzie tak precyzyjnie byłby opisany "najlepszy" z ustrojów. Nie jego wielkie zbrodnie i przewiny, ale jego upiorna codzienność, składająca się ze średnich i całkiem małych absurdów.
Wczoraj wieczorem myślałam, jakby to było, gdyby nie było Jałty i jej następstw. No cóż, nie poznalibyśmy prawdziwej twarzy socjalizmu. Moglibyśmy również o 45 lat wcześniej zacząć się żreć i zagryzać o władzę na własnym terenie. Jedno niemiłe i drugie też obrzydliwe.
Prawidłowość
Czy państwo zauważyli taką prawidłowość: ktoś przyzwyczaił się do jakiegoś produktu - może to być krem pod oczy, puder, sos, napój gazowany, sałatka jarzynowa itp. - więc ktoś się przyzwyczaił i nawet wreszcie polubił, i niemal w tej samej chwili dowiaduje się, że ów produkt został wycofany i niemalże słyszy głos producenta: a figę, koteczku! Już nie będziesz więcej przyłaził i nudził wciąż o to samo, bo nasi ankieterzy, lobbyści, specjaliści od opakowań i specjaliści od reklamy też muszą zarabiać, a nasz nowy produkt jest tylko trochę droższy od poprzedniego, więc na pewno się do niego przyzwyczaisz, a nawet polubisz. Wtedy powiemy ci: a figę koteczku,
i jak wyżej.
Oczywiście słowa figa i koteczek są słowami zastępczymi, a prawdziwe brzmią dużo bardziej dosadnie.