Pozorne Sprzeczności Ludowców

Polskie Stronnictwo Ludowe przypomina kameleona. Niby zielone, ale gdy trzeba, gotowe jest przybrać inny odcień. Potrafi też zawsze stanąć u boku silniejszego. Dziś, jak pokazują sondaże, silniejsza jest prawica. Nietrudno więc zgadnąć, w którą stronę zmierza PSL.

15.02.2004

Czyta się kilka minut

Właśnie zakończyły się zjazdy struktur wojewódzkich partii Jarosława Kalinowskiego. Teraz cała uwaga skoncentruje się na rywalizacji jej dotychczasowego szefa z wicemarszałkiem Sejmu Januszem Wojciechowskim, który w grudniu ogłosił, że chce kierować Stronnictwem. Zwycięzcę poznamy na kwietniowym kongresie. Niezależnie, kto nim zostanie, jedno wydaje się pewne: PSL chce zbierać plony po prawej stronie politycznego ogródka. Lewica - to ziemia wyjałowiona, trzeba ją porzucić. Przynajmniej na razie.

Politycy PSL głośno mówią o swoich planach. Biorą się one z żalu o ostatnią koalicję z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, a zwłaszcza o sposób, w jaki premier Leszek Miller ją zakończył. To nie wszystko. Ludowcy obserwują nastroje społeczne, a one mówią: partia Millera w przyszłym parlamencie będzie w opozycji. Prawdopodobna koalicja Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości już dziś zapowiada się na burzliwą, zwłaszcza, że nie wiadomo, czy uda się jej stworzyć rząd większościowy. To szansa dla partii Kalinowskiego, a może już Wojciechowskiego. Ten ostatni w rozmowie z “Tygodnikiem Powszechnym" tak mówi o stosunku do innych formacji: - PSL nie ma ani wiecznych przyjaciół, ani nieprzejednanych wrogów.

Taka logika pozwala mu deklarować gotowość do współpracy zarówno z Samoobroną, jak i z PO. Najpierw jednak Wojciechowski musi pokonać obecnego prezesa PSL. To nie musi być trudne.

Kac po SLD

Dotychczasowe kierownictwo PSL znajduje się pod stałą krytyką partyjnej opozycji. Kalinowskiego oskarża się nie tylko o fiasko koalicji z SLD, zwalczanie prawicy czy o liberalne poglądy, ale przede wszystkim o spadek notowań ludowców. Sypią się też gromy za brak gospodarności, gdyż PSL straciło miliony złotych subwencji z państwowego budżetu. Prawo zabrania partiom politycznym prowadzić działalność gospodarczą, jeśli chcą otrzymywać dotację z kasy państwowej. PSL tymczasem starało się obejść zapisy i powołano Fundację Rozwoju, która przejęła nieruchomości partii, by następnie je spieniężyć. Czasem odbywało się to ku rozpaczy struktur regionalnych, które zostały zmuszone do opuszczenia dotychczasowych siedzib. PKW odrzuciła sprawozdania finansowe PSL. Funkcję sekretarza utracił pomysłodawca operacji Jan Bury, stanowiskami zapłacili też wiceprezesi - Eugeniusz Kłopotek i Janusz Dobrosz (który zresztą niedawno odnalazł się w LPR). Ale partyjna opozycja zapowiada, że sprawa musi być wyjaśniona do końca na kongresie.

Jarosław Kalinowski podobno coraz bardziej liczy się z przegraną. W ubiegłą sobotę Wojciechowski olbrzymią przewagą głósów został wybrany na szefa łódzkiego PSL.

- Traktuję tojako dobry prognostyk - powiedział mediom po zwycięstwie.

Na jego stronę przechodzą kolejni politycy PSL. Także działacze Związku Młodzieży Wiejskiej, organizacji liczącej ponoć 48 tys. członków, nieoficjalnie mówią o poparciu Wojciechowskiego. Mimo to obecny prezes nie traci dobrego samopoczucia: z dumą prezentuje propozycje PSL pod tytułem “Nowa Polska". - Nie do końca akceptuję te pomysły - mówi Wojciechowski o programie konkurenta. - Idą one w kierunku rozwiązań zbyt liberalnych ekonomicznie.

Ważni ludowi działacze, jak Zdzisław Podkański, szef lubelskiego PSL, czy Stanisław Kalemba z Wielkopolski, nie tylko byli przeciwnikami integracji z UE, ale też zwolennikami współpracy z Samoobroną, a zwłaszcza z LPR. Obaj deklarują poparcie dla Wojciechowskiego. Czy podziały wewnątrzpartyjne mogą doprowadzić do rozłamu i upadku partii? Sympatie Podkańskiego Wojciechowski tłumaczy różnorodnością partii:

- Inne jest PSL na Lubelszczyźnie, inne w Małopolsce. Podkański trafia do ludzi na wschodzie - tam liczą się patriotyzm i sztandary.

Partia Romana Giertycha wyciągnęła już dwóch polityków z PSL - wspomnianego Dobrosza i Bogdana Pęka. Teraz czeka na wynik kongresu ludowców. Jeśli wygra Wojciechowski i frakcja narodowa się wzmocni, będzie współpraca. Jeśli nie, LPR deklaruje gotowość do przeciągnięcia kilku polityków z PSL i grę na rozbicie tej partii. Najchętniej narodowcy przejęliby imperium Podkańskiego na Lubelszczyźnie.

Sam Wojciechowski mówi, że ceni narodowe wartości, ale jako przyszły przewodniczący chciałby łączyć różne nurty stronnictwa. Pytany, czy PSL powinna wiązać się partiami populistycznymi, odpowiada: - W polityce jest forma i treść. My zgadzamy się z LPR i Samoobroną w ocenie III RP, ale mamy więcej do powiedzenia, jeśli idzie o receptę na naprawę państwa.

Partner niemal idealny

Oceniając ostatnią koalicję z SLD Wojciechowski mówi: - To my byliśmy w tym układzie bardziej lewicowi.

Jak to możliwe, że formacja, która w koalicji z partią lewicową czuła się od niej jeszcze bardziej lewicowa, teraz deklaruje chęć współpracy z prawicą? Taki zwrot nie powinien właściwie dziwić. W 1989 r. Zjednoczone Stronnictwo Ludowe - dotąd uległy sojusznik PZPR - wyczuło ducha czasu i dogadało się z “Solidarnością", co umożliwiło powstanie rządu Tadeusza Mazowieckiego. Zaraz potem zmieniło nazwę na PSL. Tradycję wzięło od Wincentego Witosa, a majątek z czasów PRL. Jacek Kuroń wspominał, że jeszcze w trakcie rozmów wokół powstania rządu w Sejmie kontraktowym podszedł do niego Waldemar Pawlak, który “w wyświechtanym garniturze i dygocąc cały" mówił: “Jak wy tak możecie, przecież to jest zdrada wszystkiego, porozumiewacie się z najgorszym aparatem".

Ten sam Pawlak jeszcze w 1992 r. przystąpił do budowy rządu opartego na koalicji z partiami postsolidarnościowymi - misja się nie powiodła. Rok później był znów premierem, ale rządu opartego na koalicji z postkomunistami. Choć stracił to stanowisko i w kolejnych latach fotel szefa rządu obsadzał SLD, ludowcy z rozrzewnieniem wspominają tamte czasy. Druga koalicja zawarta po wyborach w 2001 r. nie była już tak przyjemna. SLD-UP do samodzielnych rządów brakło naprawdę niewiele. Chcąc nie chcąc, trzeba było się dogadać z ludowcami. Ale SLD miał także cichą umowę z Samoobroną, by w niektórych głosowaniach móc ignorować zdanie koalicjanta.

Dziś w szeregach PSL mówi się o współpracy z prawicą. Spory dotyczą jedynie tego, z którą częścią polskiej prawicy się dogadywać. Jedni wskazują LPR i PiS (jak Janusz Wojciechowski), inni wolą mówić tylko o PiS (jak Kalinowski), nie wyklucza się współpracy z Platformą Obywatelską.

Jarosław Kaczyński jest otwarty na porozumienie z ludowcami. Niestety pytani przez nas politycy PiS - partii potępiającej wszystko, co wywodzi się z PRL - nie chcieli odpowiedzieć, czy nie przeszkadza im rodowód ludowców i dwukrotna ich koalicja z postkomunistami.

Podobno dowodem skrętu PSL na prawo było niedawne głosowanie na prezesa telewizji publicznej. Marian Pilot - uchodzący za człowieka PSL w radzie nadzorczej TVP - poparł Jana Dworaka, członka PO. Oficjalnie politycy PSL odżegnują się od takich spekulacji: - Nie sterujemy telewizją za pomocą żadnego pilota - powiedział nam Wojciechowski.

Polityczny slalom PSL możliwy jest z czterech powodów. Pierwszy wymienił Wojciechowski: zdolność do rozmów niemal z każdym. Drugi polega na całkowitym pomieszaniu pojęć w polskiej polityce. Prawica i lewica niekoniecznie znaczą to, co znaczyć powinny. Po trzecie, jak zauważa socjolog prof. Henryk Domański, układ sił politycznych w Polsce umożliwia PSL odgrywanie roli języczka u wagi.

- Mamy dwa główne bloki, z których żaden nie jest wystarczająco silny, żeby rządzić samodzielnie. W tej sytuacji potrzebny jest ktoś trzeci. Partia mniejsza, ale wiarygodna i - przy pewnych kompromisach - nadająca się do zawiązania sojuszu. PSL spełnia te warunki - ocenia prof. Domański.

Po czwarte wreszcie, PSL ma najwyraźniej przyzwolenie swojego elektoratu na takie zachowanie. To partia klasowa. Wyborcom zatem wszystko jedno, z kim PSL realizuje interesy rolników. Rolników interesują konkretne rozwiązania spraw - szczególnie tych dotyczących wsi. Ludowcy są w stanie zaszantażować każdego, by pokazać rolnikom, że dbają o ich interesy. Tak było w przypadku ustawy biopaliwowej, którą forsowali ze wszystkich sił.

- PSL było i jest obrotowe. Przywódcy tej partii wcale tego nie ukrywają, wręcz zrobili z tej cechy cnotę - mówi politolog prof. Jan Kofman.

Politycy innych partii mówią, że negocjacje z PSL są w gruncie rzeczy najłatwiejsze - w grę nie wchodzą żadne ideologiczne niuanse, a cena - liczona w stanowiskach - znana jest z góry.

Wojciechowski uważa tę opiinę za krzywdzącą, ale, jak sam mówi, już nie wie, jak z nią walczyć.

Jednak obrotowość ma swoje granice. W przypadku PSL narzuca je paradoksalnie ta sama klasowość formacji.

- Każda próba nawiązania sojuszu z inną siłą polityczną może wśród rolników wywołać obawy o rozmycie “agrarnego" profilu partii, a to pociągnie za sobą zmniejszenie skuteczności działania na rzecz interesów wsi. Sojusz z PO jest pod tym względem niebezpieczeństwem największym z możliwych - mówi prof. Domańśki.

Dlatego liderzy PSL o współpracy z partią Donalda Tuska wspominają najrzadziej. Ale zostawiają sobie otwartą furtkę: - Gdybym powiedział, że współpraca z PO jest wykluczona, byłaby to za daleko idąca deklaracja - mówi Janusz Wojciechowski. - Na pewno nie stworzylibyśmy koalicji z samą PO, ale w szerszym gronie już tak.

Basta chłopskiej potędze

Czy jednak partia klasowa to nie anachronizm we współczesnej Europie? Socjalistyczny premier Hiszpani w latach 1983-96 Felipe Gonzalez, zapytany, jakie są osiągnięcia jego rządów, powiedział: “Udały nam się trzy rzeczy: nie dopuściliśmy do rozliczeń za wojnę domową. Weszliśmy do Unii Europejskiej. I przestała istnieć w Hiszpanii partia chłopska. Z 22 proc. ludzi zatrudnionych w rolnictwie, teraz jest ok. 7 proc.".

Czy taki sam los czeka polskie partie chłopskie? Dotychczas PSL przeciwne było jakimkolwiek reformom zmuszającym rolników do konfrontacji z wolnym rynkiem.

- Liderzy partii chłopskich - uważa prof. Wiktor Osiatyński - są z definicji za zacofaniem polskiego rolnictwa i by na polskiej wsi mieszkało jak najwięcej biednych chłopów. To przecież ich wyborcy.

Czy integracja europejska coś zmieni?

Prof. Henryk Domański: - Partie chłopskie powinny tracić na znaczeniu. Wejście do Unii zmniejszy liczbę rolników w społeczeństwie. Kategoria ta liczy około 14 proc. ogółu dorosłych Polaków. W końcu lat 80. było ich około 28 proc. Ten spadek jest związany z urynkowieniem gospodarki, a więc będzie postępował nadal. Integracja UE wprowadzi nas jeszcze silniej w orbitę modernizacji i wymusi dalsze zmniejszenie udziału rolników. W Anglii jest ich 2,5 proc., w Holandii 3 proc. W Europie wyprzedza nas tylko Grecja, która ma 19 proc. rolników.

Ostrożniejszy w ocenach jest prof. Kofman: - Nie jest jeszcze jasne, w jakim stopniu i w jakim tempie ruch ludowy w Polsce będzie odwzorowywał ewolucję partii ludowych na zachodzie Europy. Owszem, po wejściu do Unii ulegnie przyspieszeniu modernizacja rolnictwa i zwiększy się migracja ludności wiejskiej. Tyle, że będzie to trwało dziesięciolecia, a to ze względu na wysoki odsetek ludzi żyjących na wsi i dużą liczbę osób utrzymujących się z przestarzałego rolnictwa. Zmiany mentalności społeczeństwa zachodzą w różnych grupach społecznych i zawodowych w różnym tempie. Więcej, nie wydaje się słuszne mechaniczne wiązanie tempa tych zmian z tempem zachodzących na wsi i przekształceń o charakterze strukturalnym. Ale - dopowiada prof. Kofman - im szybsza modernizacja kraju i zmiany mentalności społeczeństwa, tym mniejsza będzie rola tradycyjnych partii chłopskich.

- Rzeczywiście w Polsce jest coraz mniej rolników - przyznaje Wojciechowski. - I tego nie zmienimy. Natomiast jest wielu chłopów, czyli tych, którzy mają wiejskie korzenie. Sam nie jestem rolnikiem, ale jestem chłopem - wychowałem się na wsi i pozostaję wierny tej tradycji.

Wojciechowskiemu marzy się partia taka, jak centroprawicowa austriacka Partia Ludowa. Sam mówi o PSL jako partii centrowej. To marzenie jest jednak sprzeczne z deklarowanymi sympatiami.

- Współpraca z LPR zbliżyłaby ludowców do modelu zachowawczej partii drobnomieszczańskiej. Tymczasem właśnie opcja na Platformę mogłaby zainicjować ewolucję PSL w kierunku partii centrowo-konserwatywnej. Pod warunkiem, że do głosu doszłyby w niej interesy właścicieli wielkich gospodarstw, czyli tworząca się klasa farmerów - mówi prof. Domański.

Przemiany społeczne wywołane transformacją gospodarczą i integracją z UE nie muszą oznaczać kresu partii chłopskich, ale mogą je zmusić do pewnej ewolucji. Wszak gdy zsumuje się poparcie Samoobrony i PSL, widać, że ich elektorat wykracza znacznie poza chłopskich wyborców. To może podpowiadać kierunek przemian tych partii.

- Elektorat PSL rekrutuje się też wśród robotników niewykwalifikowanych - mówi prof. Domański. - O ile obecne poparcie dla PSL wynosi średnio rzecz biorąc 7-8 proc., a wśród rolników 20 proc., to wśród niewykwalifikowanych robotników przemysłowych jest wyższe od średniej i dochodzi do 11-12 proc.

Perwersja niewskazana

Jeśli PSL zdecyduje się na przekształcenie w kierunku partii ludowej w znaczeniu zachodnioeuropejskim, czeka je długa droga. O ile w ostatnich wyborach samorządowych w radach gmin do 20 tys. mieszkańców udało mu się uzyskać 12 proc. poparcia, to w gminach powyżej 20 tys. mieszkańców już tylko 3,5 proc, zaś w miastach na prawach powiatu uzyskało raptem 0,24 proc.

To pokazuje, że PSL musi szukać zwolenników także poza elektoratem chłopskim. Potencjalne głosy ludowcy mogą zdobyć wśród tych, którzy czują odrazę do prawicy, ale są rozczarowani rządami SLD. Z tym, że na razie zgarnia je Samoobrona.

Obecnie partia Millera to - jak przekonuje Wojciechowski - raczej Sojusz Liberalno-Demokratyczny. Dlatego dziś SLD nie jest naszym partnerem - mówi.

Co się jednak stanie, gdy polityczne wiatry znów się odwrócą?

Prof. Domański podkreśla PRL-owski rodowód obu partii i związki między ich strukturami na szczeblu lokalnym. Prof. Kofman dodaje: - Jeśli dotychczasowe nawyki PSL się nie zmienią, a zakładam, że jest to mało prawdopodobne, to można sobie bez trudu wyobrazić jakąś kolejną woltę Stronnictwa...

Jeden tylko zakręt polityczny może skończyć się dla ludowców wywrotką - zwrot ku Samoobronie. Partia ta od kilku lat konsekwentnie odbiera PSL wyborców, a zdarza się, że i działaczy. Dziś cieszy się dwukrotnie większym poparciem od partii Kalinowskiego i nie ukrywa ambicji wypchnięcia PSL ze sceny politycznej.

Obaj pytani przez nas eksperci przestrzegają PSL przed współpracą z partią Andrzeja Leppera. - Nie wchodzi się w koalicję

z najbliższym rywalem - mówi prof. Domański. - Liderzy PSL straciliby wiarygodność i pole manewru do zawierania sojuszy z innymi partiami.

Prof. Kofman: - Porozumienie z Samoobroną, która wcale nie ukrywa apetytu na wchłonięcie Stronnictwa, a jeszcze bardziej jego elektoratu, byłoby dla PSL rodzajem niewątpliwej perwersji i mogłoby się skończyć nader nieprzyjemnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2004