Powtórka z Rwandy?

Gdy Alexandre Ferdinand Nguendet, prezes Tymczasowej Rady Narodowej Republiki Środkowoafrykańskiej, deklarował niedawno, że „anarchia się skończyła”, nie mówił prawdy. Jest przeciwnie: wojna domowa w RŚA właśnie zaczyna się na dobre.

10.02.2014

Czyta się kilka minut

Nie wiadomo, czy Alexandre Ferdinand Nguendet świadomie kłamał, prezentował myślenie życzeniowe, czy też tylko się pomylił. W każdym razie anarchia w sercu Afryki wcale się nie skończyła i nieprędko się skończy. Zresztą w Republice Środkowoafrykańskiej – jednym z najbiedniejszych krajów świata – historia niepodległości to jedno pasmo anarchii, przeplatającej się z najbardziej wynaturzoną dyktaturą.

KOMPROMITACJA „BŁĘKITNYCH HEŁMÓW”

Dziś różnica polega na tym, że w kraju obecne są wojska pokojowe ONZ, działające pod szyldem MISCA (Międzynarodowa Misja Wspierająca w Środkowej Afryce). Tyle że powołany pod koniec zeszłego roku kontyngent już się skompromitował, współpracując z jedną ze stron wojny domowej – oddziałami rebeliantów Seleka, którzy rok temu przejęli władzę w kraju. Obecnie czadyjskie „błękitne hełmy” konwojują uciekających zbrodniarzy i nie przeszkadzają im w łupieniu osad, które mają nieszczęście stać na drodze ich odwrotu. Jak choćby polskie misje katolickie.

Czy „błękitne hełmy” z Czadu robią to tylko dlatego, że z ludźmi z Seleka łączy ich wspólnota wyznania (jedni i drudzy to muzułmanie)? Czy może dlatego, że w szeregach Seleka walczą czadyjscy najemnicy? Zresztą, czy to ważne? Istotne, że polityczna poprawność nie pozwala nikomu wypowiedzieć głośno prostej prawdy: że na misje pokojowe nie powinno się wysyłać żołnierzy, którzy nie potrafią odpowiednio zachowywać się nawet we własnym kraju; żołnierzy z krajów, którym do cywilizowanych standardów daleko. Równie dobrze za rok może się okazać, że to do Czadu, po jakimś kolejnym tamtejszym przewrocie, wyślą pod flagą ONZ żołnierzy z Republiki Środkowoafrykańskiej...

NADZIEJA WE FRANCJI

Jakąś nadzieję dają natomiast Francuzi. Ale francuskich komandosów jest tam tylko 1600 – za mało, żeby zapewnić bezpieczeństwo nie tylko mieszkańcom kraju, ale nawet w stolicy, gdzie z kolei bojówki chrześcijańskie mszczą się na muzułmańskich sąsiadach za masakry, których przez długie miesiące muzułmanie dokonywali na chrześcijanach. Oczywiście, ofiary zemsty są przypadkowe i nie muszą mieć nic wspólnego ze zdarzeniami, których dotyczy zemsta.

W przeszłości Francuzi narobili w tym kraju wiele złego. Najpierw go skolonizowali i bywało, że zachowywali się tam obrzydliwie. Potem na dodatek zdekolonizowali go w taki sposób, że – tu kolejna politycznie niepoprawna konstatacja – nie wiadomo już, która decyzja była gorsza w skutkach dla lokalnej ludności.

Ukoronowaniem tragicznej historii wolnego już kraju było wieloletnie panowanie (w latach 1966-79) „cesarza” Jeana-Bedela Bokassy. Jego rządy przewyższały okrucieństwem wszystkie doświadczenia kolonialne i zrujnowały gospodarkę. „Cesarzowi”, który zafundował sobie koronację za parędziesiąt milionów dolarów, zarzucano nawet kanibalizm.

ANTYBALAKA

Obecna sytuacja to kolejna odsłona typowej środkowoafrykańskiej historii. Trwa ona od 2012 r., kiedy to luźno skonfederowane grupy z północy kraju, złączone szyldem Seleka, zaczęły wojnę o obalenie prezydenta Bozizé. Gdy w pierwszej połowie 2013 r. osiągnęły swój cel, następnym było jak najszybsze złupienie kraju i ludności uznawanej za nie swoją.

Tak się składa, że Seleka to przeważnie muzułmanie, zaś ludność uznawana przez nich za wrogą to przeważnie chrześcijanie. Ci ostatni utworzyli oddziały samoobrony, nazwane „Antybalaka”. Deklaracja z Ndżameny (stolica sąsiedniego Czadu), powołująca do życia Tymczasową Radę Narodową, niewiele pomogła i wzajemne walki – a właściwie wzajemne mordowanie cywilów kojarzonych z przeciwnikiem, np. poprzez wyznanie – trwały nadal.

Teraz interwencja sił międzynarodowych, głównie francuskich, powoli uspakaja stolicę, jednak nie chroni wiosek znajdujących się na trasie wycofujących się oddziałów Seleki. Zresztą miejscowe wojsko, niegdyś wygnane przez Selekę, prezentuje zachowanie zbliżone do wycofujących się rebeliantów. Tylko dobór ofiar odbywa się według innego klucza.

NA DWA POKOLENIA

Co dalej? Nawet jeśli ustanie przemoc między zwaśnionymi grupami, możliwość utworzenia stabilnego rządu, który nie byłby kolejną dyktaturą, jest niewielka. A kraj jest w ruinie. Gospodarka właściwie nie istnieje, instytucje państwowe również. Dodatkowo wschód kraju, położony między granicami z Demokratyczną Republiką Konga i dwoma Sudanami, do dziś narażony jest na ataki Armii Bożego Oporu (LRA) – organizacji kierowanej przez Josepha Kony’ego, jednego z najstraszniejszych ludzi na kontynencie. Właściwie nie ma on nic wspólnego z konfliktem środkowoafrykańskim. Po prostu geograficznie jest mu tam wygodnie. Wszak gościny w przygranicznym Darfurze udzielali mu Sudańczycy.

Jedyna nadzieja w wojskach międzynarodowych. Pod warunkiem, że będzie to misja bojowa, a nie „stabilizacyjna”, i że uczestniczący w niej żołnierze będą profesjonalistami, niezaangażowanymi w ten konflikt. I że – warunek ostatni – zostaną tam na dłużej. Najlepiej na dwa pokolenia, co może dać czas na wykształcenie miejscowej elity. Ale czy to możliwe?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2014