Potwór z...

W naszym chrześcijańsko - europejskim ludzkim kosmosie seksualizm płynie podziemną rzeką - zadziwiające, że wyciągamy z tego faktu tak mizerne i tchórzliwe wnioski. A przecież jesteśmy tu blisko piwnicy Josefa Fritzla... - pisze Krystian Lupa

06.05.2008

Czyta się kilka minut

Hans Bellmer, „Lalka”, 1932/1945. Centrum Pompidou, Paryż / AKG / East News /
Hans Bellmer, „Lalka”, 1932/1945. Centrum Pompidou, Paryż / AKG / East News /

12:02 2008-05-03

Ludzie chętnie czytają takie historie i długo zajmują się takimi sprawami. "Jak można?", "ja tak nie mógłbym!" - jakoś tak się kanalizuje refleksja i nie idzie dalej... Przynajmniej jawnie. Bo potajemnie, w undergroundzie psychiki trwają nadal potajemne przypasowania. "Nie umiem przestać o tym myśleć" - mówi stara kobieta, która całe życie przeżyła w dyscyplinie obowiązku i "nic z życia nie miała". No i co ona tam myśli... Ciągle dręczy ją ten temat i ciągle bez rezultatów, bez morału, który pozwoliłby zakończyć, zamknąć, zwinąć dręczący motyw i zająć się czymś innym. Może myśl "ja bym tak nie mogła" nie jest właściwym narzędziem, może dopiero próba identyfikacji, jakakolwiek by ona była. Bo chyba do tego potajemnie zmierza takie mętne rozmyślanie. "Potwór jest we mnie"...

10:48 2008-05-04

Jak każdy sobie z tym radzi? Kogo trzeba obciążyć? I to w Austrii, w takim uporządkowanym kraju! Gdzie nikt nie poczuwa się do winy za cokolwiek, gdzie wszyscy bez wyjątku są absolutnie w porządku. Gdzie ludzie są poważni i tacy grzeczni. Gdzie pielęgnuje się świętą, przez religię i państwo zagwarantowaną nietykalność osoby i jej mienia, gdzie kultywuje się rodzinę jako pewnik i pojęcie pierwotne obowiązującej etyki.

11:52 2008-05-04

Andrzej Rzepliński, kryminolog: "Nie starcza mi wyobraźni, co mogło siedzieć w głowie tego mężczyzny"...

Z dzieciństwa pamiętam osobliwe tortury, jakie zadawała mi popularna książka dla dzieci z rysunkami Wilhelma Buscha. Busch - to było prawie jak Biblia, na powojennym Śląsku można ją było znaleźć prawie w każdym domu... Nie wiem skąd, może z poniemieckich bibliotek... Dziwna książka, przeważały moralizatorskie humoreski - stałymi elementami były przestępstwo (często dzieci) i surowa kara, której prymitywna zmysłowość wydawała się żywcem wzięta ze średniowiecznych obrazów tortur... One też przecież miały ludzkim dzieciom wpajać lęk przed grzechem i podtrzymywać w wierze. Zmysłowość i sugestywna siła kary przerastała niepomiernie jakiekolwiek "nagrody", zresztą nie przypominam sobie nagród w książce Buscha.

Pamiętam swoje ciągłe powroty do tej okrutnej księgi... Pamiętam seanse nad nią w gronie rówieśników, jakieś zamglenia, zapaści - bezrefleksyjne medytacje, tym bardziej obrabowane ze słów, że nie mieliśmy dostępu do tekstów pod obrazkami, tajemniczych dwuwierszy wybijanych groźnym, niewymazywalnym gotykiem. Obrazki budziły niepokój, ale u kolegów obserwowałem jakąś mściwą fascynację, kiedy po odwróceniu kolejnej stronicy przystępowali do stacji kary - metodycznie mnożącej szczegóły i bezlitosnej. Podniecali się tymi szczegółami - byli z tymi, którzy dręczą i biją, a nie z bitymi i dręczonymi. Nie mogłem się z tym pogodzić, a przecież, kiedy zostawałem sam, wpuszczałem się jak pod hipnozą w mętne fantazje, biegałem po ogrodzie z kijem, którym dokonywałem jakichś bliżej nieokreślonych, ale za to masowych egzekucji. Dziwne to były moralne (czy amoralne) seanse - to, co wpłynęło w głowę z obrazków Buscha, nie pozwalało na żadną etyczną analizę, a tym bardziej syntezę, jedynie wszczynało jakiś pęd ku katharsis. Nie było ono jednak jasne i jednające, ale mroczne i wypełnione energią agresji - spełniające się w symbolu zadośćuczynienia jako zemsty.

Przeczytaj o sprawie Josefa Fritzla po zapadnięciu wyroku >

20:46 2008-05-04

"Teutońska kindersztuba", maniakalnie stawiająca na porządek jako wartość najwyższą, skoligaconą z najwyższymi ideami, jak Bóg, Rodzina, Ojczyzna, a ujęta potężnym imperatywem z granitowymi (żelaznymi) ścianami - PORZĄDNY CZŁOWIEK - dogmatyzuje winę jako coś zamkniętego, bezwzględnego i niedającego zezwolenia na jakąkolwiek wątpliwość czy dyskusję. Nie ma mowy o próbie zrozumienia winowajcy czy relatywizacji samej winy. Bez tego rygoru na samym początku etycznego procesu nie byłoby owego żelaznego porządku.

To oczywiste, że dziecko, kształtujące się (pączkujące) indywiduum, musi podjąć doświadczenie etycznej redukcji swojego "ja" i moralno-społecznego porządku. Jakie pojawiają się tu kryteria i wartości? To ważne... Ale mam wrażenie (a takie straszliwe przypadki tylko je potęgują), że przesądza w tym procesie to, jakie pozaracjonalne, emocjonalne, zmysłowe konteksty zostają w nim uruchomione. Jak atakują nasze kształtujące się "ja" - owe wyobrażenia, przykłady, którymi wszelkiej maści wychowawcy popierają wpajaną normę? Jaka jest składnia użytego do edukacji moralitetu?

Zakaz z archetypowym horrorem (zaczerpniętym z rejonu pierwotnych lęków) w razie przekroczenia - to podstawowa figura germańskiej kindersztuby. Ten pierwotny schemat tkwiący w rejonie zbiorowej nieświadomości bardzo szczególnie spaja się z retoryką etyki katolickiej (Thomas Bernhard mówi o trującej odmianie austriackiego katolicyzmu...). Centralne miejsce zajmuje tu zaciśnięta w grożącą pięść, bogata w zmysłowe szczegóły hipnotyzujące wyobraźnię tortura kary. W ten sposób cały przewód etyczny związany z daną normą usztywnia się, nie pozwala na indywidualną refleksję - na podważenie w rejonie winy, na relatywizację w poznaniu winowajcy i ewentualnej z nim identyfikacji, na doświadczenie dialektyczne, na wprowadzenie własnego kontrargumentu, który rozpoczyna własną, o wiele za długą i zbyt skomplikowaną na potrzeby owego żelaznego ordnungu podróż etyczną przez dany motyw.

"Nie ja" staje się sloganem obywatela Państwa Nietykalnych. Horror przykładu stoi na straży i nie zezwala na anarchię. Strach nie pozwala również na asymilację winy - na (choćby tylko potencjalne) wypróbowanie jej w sobie. Strach czyni z przekroczenia (winy, grzechu) coś obcego, czego w sobie nie rozpoznaję i co pozwala mi wziąć udział w mściwym finale moralnego katharsis. Taka kindersztuba nie pozwala zatem na dojrzewanie ludzkiego dziecka, na etyczną refleksyjną samodzielność, lecz zatrzymuje jednostkę w stadium infantylnym, oficjalnie posłuszną, a podziemnie permanentnie i bezrozwojowo grzeszącą. Jednym słowem Jungowska relacja z cieniem zostaje obramowana murem moralnego horroru i zahibernowana w tym stadium. Będą to chętni widzowie spektakularnych kar... A puszka Pandory, którą noszą w sobie i napełniają kolejnymi nierozpoznanymi samodzielnie epizodami życia - stanie się w sytuacji zwichniętego porządku na zewnątrz (przykład II wojny światowej) materią nieobliczalnych możliwości.

21:53 2008-05-04

Na podobną - utrzymującą jednostkę w infantylnym stadium - pasywność etyczną skazuje traktowana potocznie (w dobie zrutynizowanej religijności) katolicka praktyka spowiedzi. Wyznawanie drugiemu człowiekowi swojego grzechu (przekroczenia) i otrzymanie od niego "odpuszczenia" jest przecież potraktowaniem spowiadającego się "grzesznika" - permanentnego i niepoprawnego "recydywisty przekraczania" - jako dziecka.

Przeczytaj o sprawie Josefa Fritzla po zapadnięciu wyroku >

Nie trzeba wielkiego wysiłku wyobraźni, a jedynie przekornej przewrotności, żeby zobaczyć podobieństwo tych modeli. Grzech (przekroczenie) zostaje właściwie nierozpakowany, pakiet-puszka, który nie wiadomo skąd się wziął - przekazany kapłanowi, a za jego pośrednictwem Bogu. Poszczególne "ja" jest właściwie nieupoważnione do samowolnego otworzenia tego pakietu. Grzech staje się niebezpiecznym ładunkiem, a nie "częścią mnie" - droga samodzielnej konfrontacji jest zbyt niebezpieczna dla ludzkiego dziecięcia, może być nawet postrzegana jako dalsze pokuszenie szatana. Idzie za tym myśl druga, może jeszcze bardziej brzemienna... Zatem również i sama etyczna norma nie jest osobistą własnością indywiduum, nie jest również własnością wychowawcy czy nauczyciela - nie jest częścią jego pasji, jego marzeń, jego życiowych i duchowych dążeń, nie jest materią duchowej przemiany - ale pakietem, którego niepowołanym nie wolno rozpakować. Od kogo ten pakiet? Myśl, że od Boga, może przez chwilę uspokajać, ale niemożność rozpakowania czyni również i tę myśl niepewną i podejrzaną. Cały proces etyczny jest farszem - nie "ja" - a "ja" staje się mętnym, nierozpoznawalnym strumieniem, który płynie gdzieś obok. Mam dziwny przymus wyobraźni, przemożną intuicję, że cały ten niewytłumaczalny dla innych horror Josefa Fritzla był dla niego takim pakietem, który kiedyś będzie trzeba oddać spowiednikowi, ale na razie się termin tego oddania odwleka...

22:15 2008-05-04

Rejon seksualizmu jest w tym infantylnym melanżu kulturowo-religijnym horrorem szczególnym. To głowa diabła między nogami ludzkiej istoty... Nie chcę się tu wdawać w rozważania na temat rozmiarów wyparcia seksualnej natury człowieka przez etykę chrześcijańską (katolicką), a raczej skoncentrować się na permanentnym omijaniu tego wyparcia przez ukształtowaną w chrześcijańskich zakazowo-nakazowych normach dziecięcą, niepodejmującą własnego etycznego doświadczenia ludzką jednostkę.

Łatwo zrozumieć lęk etyczny skupiony na rejonie seksualności - jest to bowiem wiecznie odnawiająca się dziura, przez którą odbywa się wyciekanie nieznanych i nieświadomych treści z naczynia porządku. Dziura anarchii - więc dla ordnungowego moralisty szczególnie zajadły wróg. Twarz diabła między nogami... Pozostaje pytanie, czy seksualizm ludzki jest energią i pratreścią o wiele głębszych i obszerniejszych determinacji rozwoju gatunku i celu ludzkiej duszy, czy też sublimacyjnie kojarzy się z tymi najbardziej tajemniczymi energiami i treściami właśnie na skutek kulturowo-religijnego wyparcia... Niemniej w naszym chrześcijańsko-europejskim ludzkim kosmosie seksualizm płynie podziemną rzeką - zadziwiające, że wyciągamy z tego faktu tak mizerne i tchórzliwe wnioski.

Przeczytaj o sprawie Josefa Fritzla po zapadnięciu wyroku >

W naszym świecie przeciętna (posłuszna moralnemu nakazowi) jednostka przyzwyczajona jest spełniać podszepty swojego seksualizmu potajemnie (nawet przed sobą samym - niejako wewnątrz owego nierozpakowanego pakietu, który się kiedyś odda spowiednikowi), w nurcie podziemnym. Mężczyźni w swoim gronie, kobiety w swoim folgują sobie trochę, w plotkach i żartach kultywują tę podziemną tajemnicę seksualną, czynią z niej temat szczególnie intensywnego mitu. Ileż się mówi o tym podziemnym seksualizmie! To dwie trzecie ludzkich intymnych rozmów. To zafiksowany i utrwalony inny podchrześcijański i podkulturowy świat - dzieje się permanentnie jako niereformowalny grzech, pod szczęściem rodzinnym - jako pornograficzna komedia, jako sprośny żart jest nawet ważną cząstką indywidualnego instynktu życia, osobistego powabu, tego czegoś dość niezdarnie nazwanego sex appealem...

Jeszcze jedna rzecz jest tu bliska piwnicy Josefa Fritzla! Ten podziemny seksualny nurt człowieka zgnębionego etycznym terrorem i kindersztubą kształtującego środowiska - kojarzy się właśnie z owym dzikim wyobrażeniem kary, bicia... Mętnego i ciemnego katharsis w stronę zła... Czym "ja" pragnie instynktownie i prymitywnie oddzielić się od bycia wewnątrz w karanym i bitym. Mamy w sobie głowę Josefa Fritzla, a przynajmniej to, co ma Josef Fritzl w głowie. Od tego trzeba zacząć...

Krystian Lupa w swojej twórczości teatralnej wielokrotnie sięgał po teksty demaskujące zło, okrucieństwo i hipokryzję tkwiące w austriackiej mentalności: sztuki i powieści Thomasa Bernharda, Wernera Schwaba, Hermanna Brocha i Roberta Musila. Wkrótce rozpoczyna pracę nad spektaklem zatytułowanym roboczo "W stronę Jelinek".

Zwykły Austriak z sąsiedztwa

Typowy obywatel. Głowa rodziny (oficjalnie: siedmioro dzieci). Biznesmen z klasy średniej (właściciel nieruchomości, na wynajmie których zarabiał). "Kochający dziadziuś", choć czasem autorytarny w traktowaniu bliskich - tak widzieli go sąsiedzi z austriackiego Amstetten.

Dziś sąsiadom "nie mieści się w głowie", że 73-letni Josef Fritzl mógł w piwnicy - przebudowanej na mieszkanie, z zamkiem szyfrowym - przetrzymywać przez 24 lata córkę Elisabeth, i że wmówił wszystkim, włącznie z rodziną, iż uciekła ona z domu - podczas gdy była obok, gwałcona przez ojca. Owocem kazirodztwa stało się siedmioro dzieci. Jedno zmarło, troje w niemowlęctwie zostało adoptowanych przez Fritzla i żonę (przekonał ją, że to dzieci Elisabeth, podrzucane przez rozwiązłą córkę). Pozostała trójka (19, 17 i 5 lat) przebywała z matką w piwnicy aż do 27 kwietnia.

Tego dnia ujawniła się tajemnica Fritzla. Przypadkiem: gdy 19-letnia Kerstin zachorowała, Elisabeth przekonała ojca, by zawiózł chorą do szpitala. Historia, którą opowiedział, wydała się lekarzom podejrzana i zawiadomili policjantów, a ci znaleźli prywatne więzienie. Fritzl się przyznał. Jest oskarżony o pozbawienie wolności, gwałt, kazirodztwo i zabójstwo przez zaniechanie. Elisabeth i dzieci są w szpitalu. Czy kiedyś będą samodzielnie żyć, tego lekarze nie potrafią określić.

Policja ogłosiła, że "sprawa jest wyjaśniona". Ale pytań przybywa.

Jak to możliwe, że nikt nic nie podejrzewał? Czy nikt nic nie zauważył, gdy - jak dziś wiadomo - Fritzl zaczął molestować 12-letnią Elisabeth i czynił to przez sześć lat, zanim zamknął ją w piwnicy?

Padają i inne pytania. Sprawa Fritzla, choć najdrastyczniejsza, nie jest jedyna w Austrii. Poruszenie wywołało uprowadzenie Nataschy Kampusch w 1998 r.: dziewczynka spędziła 8 lat w piwnicy porywacza, nim udało jej się uciec. Inna ofiara, 24-letnia upośledzona dziewczyna, była przez 9 lat więziona w trumnie przez adopcyjnych rodziców z Wiednia. W zeszłym roku krajem wstrząsnęła historia z Linzu: prawniczka więziła trzy córki przez 7 lat w ciemnym pomieszczeniu. Dziewczynki wymyśliły swój język, bawiły się z oswojonymi myszami. Urzędnicy - mimo sygnałów, że dzieci nie chodzą do szkoły - nie odwiedzili matki w domu.

"Kazirodztwo i przemoc w rodzinie wcale nie występują rzadko - mówił dziennikowi "NZZ" prof. Michael Stone z USA, zajmujący się seryjnymi mordercami i kanibalami. - Ale przypadek Fritzla jest głębszy. To człowiek o zaburzonej seksualności, któremu chodzi o władzę i kontrolę. To jego motywy. Traktuje córkę jak seksualną niewolnicę. Tworzy własne królestwo, prywatny świat. Fritzl jest królem swej piwnicy".

Wojciech Pięciak

Przeczytaj o sprawie Josefa Fritzla po zapadnięciu wyroku >

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2008