GOLGOTA PICNIC W STRUPIESZAŁYM ŚWIECIE

Czy „wierzący” to „okaz chroniony”? Czy mieszka w rezerwacie chroniącym przed spotkaniem ze światem? Przecież Chrystus nawoływał do takiego spotkania.

07.07.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Marcin Rutkiewicz / REPORTER
/ Fot. Marcin Rutkiewicz / REPORTER

To już Kościół boi się każdego dotknięcia? W dwóch ubiegłych stuleciach artyści dość swobodnie poczynali sobie z Bogiem. Czy myśl ateisty: „Boga nie ma”, jest obrazą uczuć religijnych? Czy rozpaczliwe albo zuchwałe zdanie mistyka Mickiewicza: „powiem, żeś nie Bogiem jest, ale carem” – jest obrazą uczuć religijnych? Gdyby tak powiedział dziś jakiś poeta, performer czy filmowiec – a jakiś arcybiskup by to napiętnował z ambony, z pewnością byłyby protesty i żądanie spalenia książki czy niedopuszczenia do spektaklu. To najprostsza droga do skostnienia, do śmierci religii jako ruchu, procesu duchowego.

Dysputa Iwana z Aloszą w „Braciach Karamazow” Dostojewskiego o grzechu Boga, wczesne filmy Bergmana, bluźnierstwa Buñuela, nawet zdanie Nietzschego: „Bóg umarł” – wszystko to są gesty, ruchy duchowe mobilizujące odbiorcę do traktowania swojej wiary jako duchowej aktywności, do czynnego i głębokiego podejmowania i pokonywania dylematów – do traktowania wiary jako narzędzia konfrontowania się ze światem, z sobą samym.

Tymczasem w pejzażu dzisiejszego (przynajmniej polskiego) katolicyzmu – wszystko to strupieszało. Katolicyzm jawi się jako wrogość do wszelkiego ruchu, który natychmiast postrzegany jest jako obcość. To główna postrzegana dziś aktywność wierzących. Pozostała jakaś nienawistna przynależność – i nagle człowiek już nie ma tego wszystkiego w sobie – Bóg skrystalizował się gdzieś poza tobą, gdzieś na zewnątrz w GROMADZIE NIENAWIDZĄCYCH, I WRZESZCZY, I RZUCA PRZEKLEŃSTWA. TO JAKAŚ AGONIA PRZECIEŻ – stokroć bardziej namacalna niż zdanie Nietzschego z „Zaratustry”.

Rodrigo García w „Golgota Picnic” wpisuje się w akty ruchu religijnego, to tekst niepokojący, dający do myślenia. „Golgota Picnic” jest dotkliwym (wizyjnym) obrazem tego, co jest. To my sami jesteśmy tym światem, gromadnie jesteśmy obiektami i mieszkańcami obrazu „Golgota Picnic”. Również ci – protestujący – są modelami tego obrazu, dlaczego nie protestują przeciw sobie?

Pozwólmy wybrzmieć całej naiwności tego pytania. Jeśli nie chcemy oglądać religijnej wizji kogoś, kto daje nam ją żarliwie, z całą swoją natrętną chorobliwością wizjonera, to nie rozumiemy i nie chcemy rozumieć, kim byli prorocy... No tak!... Ale przecież proroków mordowano, wieszano na krzyżach. To było kiedyś, a teraz już tylko nieruchomość, musimy trwać w nieruchomości, bo cokolwiek zrobimy z własnej intuicji, z własnego poczucia, z własnego niepokoju – BĘDZIE ZŁE? MYŚLENIE JEST ZŁE? BÓG NIE CHCE, ŻEBYŚ MYŚLAŁ!...

Co to jest „obraza uczuć religijnych”? Czy „wierzący” to „okaz chroniony”? Pod ochronę bierzemy słabość, ginący gatunek. Rezerwat chroni przed spotkaniem ze światem. A przecież Chrystus nawoływał do spotkania ze światem, do zadawania pytań i do słuchania pytań, do szacunku dla poszukujących, choćby tkwili w samym środku piekła.

Co to jest „obraza uczuć religijnych”? Jak można w dzisiejszym świecie szermować takim narzędziem i jeszcze wpisywać go do konstytucji? To narzędzie atawistyczne, utrzymujące wierzących w stanie dzieciństwa: nie wolno im, jak dzieciom, mówić pewnych rzeczy, a oni – jak dzieci – reagują automatycznym oburzeniem, kiedy mówi im się cokolwiek nowego, cokolwiek skłaniającego do myślenia. Czy nie lepiej zastąpić to w obecnym świecie nakazem POSZANOWANIA DRUGIEGO CZŁOWIEKA W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ? Wtedy nasi rodzimi katolicy mieliby dużo do nadrobienia.

Tymczasem oni szukają okazji, żeby być obrażani w swoich uczuciach religijnych, bo to daje im jakiś asumpt do aktywności. Jak się wydaje – jedynej. Nikt nie dokonuje bluźnierczej agresji, nikt nie wdziera się z symbolami Antychrysta do kościołów. To oni ściągają pod teatr, którego do tej pory nie znali, żeby być obrażeni.

Dlaczego, skąd ta pasja – wyrażona tak dziwaczną figurą? Być może powodem jest nasza wewnętrzna pustka, za to w stanie obrażenia stajemy się święci? Kiedy nic w tobie nie ma, musisz poszukać sobie wroga, aby być kimś. Nienawiść stanie się wtedy rdzeniem twojego jestestwa. Musisz wyjść na poszukiwanie Antychrysta, kiedy już nie ma w tobie Boga, kiedy nie masz w sobie żadnego innego ruchu. Bo to, co ci proponuje Rodrigo García, jest – jak by nie było – próbą poszukiwania Boga, tego Boga, którego nie masz, który znowu stał się kimś obcym. Wolisz jednak poszukującego zamknąć za kratkami, albo spalić jako Antychrysta.


KRYSTIAN LUPA jest reżyserem teatralnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2014