Poturczeni

Elity trzeba wymienić, o premierze nie da się napisać biografii, kraj nasz powinien być jak Turcja – powiedział ostatnio prezes.

10.06.2014

Czyta się kilka minut

Rozejrzawszy się pobieżnie widać, że z tych trzech postulatów lidera opozycji pomysł na wymianę elit jest akurat wdrażany. Prototypowym rozwiązaniem jest obecność w polityce i życiu publicznym prof. Krystyny Pawłowicz oraz kilku akademików z szerokiego świata techniki, w tym prof. Jacka Rońdy.

Słowem, nie ma co narzekać, owszem, nie jest jeszcze tak dobrze, jak by się prezesowi marzyło, ale idzie ku dobremu.

Niemożność pisania z kolei jest na pewno bliska co drugiemu osobnikowi parającemu się przelewaniem na papier myśli skrzydlatych. Otóż byle powód jest dobry, by nie pisać, zwłaszcza o Tusku. Każdy to wie. Mucha leci – ciekawe, pióro się samo odkłada, bo baba z brodą tańcuje, a gdy prototypowa elita językiem dna złuszcza naskórek dobrego wychowania – człowiek drze pustą kartkę i, zamiast pisać, przygląda się temu jak, nie przymierzając, królikom w okresie walki o dzietność. Słowem: niemożność twórcza jest zjawiskiem normalnym w świecie pełnym rozproszeń.

A jednak o środowisku ludzi piśmiennych skupionych wokół prezesa tego akurat powiedzieć się nie da. Mianowicie, że nie lubią pisać czy że cierpią na niedomogę albo że się dekoncentrują. Bardzo lubią, są skoncentrowani, a jeżeli cierpią, to na nadmożność. Pretensje prezesa, że nie ma on co czytać, zwłaszcza o Tusku, winny być skierowane do nich. Tyle tu rzec wypada, że prezes winien jednak biczować i przymuszać do pisania o Tusku ludzi, którym płaci, w sensie dosłownym i w przenośni. Chyba że, a byłaby to sytuacja z pogranicza perwersji, prezes nie chce utworu o premierze, w którym każda fraza jest przewidywalna i skonstruowana na modłę rozważań jego samego. Że chciałby on czegoś niespodziewanego, napisanego przez kogoś spoza twórców bardzo lubiących pisać i spoza jego elit. Jest to wysokie zaiste zawieszenie tak zwanej poprzeczki oczekiwań.

Poturczenie Polski wydaje się w tym wszystkim pomysłem najsroższym. Warto się na chwilę zatrzymać i zastanowić nad etiologią tego zamysłu. Wszyscy pamiętamy węgierski etap u prezesa. Akurat Tusk, po swych marzeniach irlandzkich, wstrzymał się z podobnymi parabolami, czując, że przyszłość, zwłaszcza w krajach nierządzonych przez niego, jest słabo przewidywalna. Prezes idzie jednak w ten sposób obrazowania. Węgry, postawione ongiś za cel i metę walki o sprawy polskie, są dziś, jak wiemy, nie do użycia. Oczywiście z powodu romansu ich silnego przywódcy – samca beta z samcem alfa ze Wschodu. To skojarzenie, zwłaszcza jeżeli idzie o jakość i estetykę takiego romansu, nie jest dziś dobrym pomysłem ani na autoreklamę, ani na opisanie aspiracji. Pomijam rzecz jasna fakt, że Węgry są krajem smalcu wieprzowego, a tłuszcz ten nie jest modny nawet wśród tzw. pisowskiej hipsterki. Modna jest oliwa. Węgry jako ideał zniknęły z horyzontu, choćby przez skojarzenie, że moglibyśmy być teraz jako ta skwarka jedzona przez Putina. Trzeba było zatem otworzyć atlas i poszukać kraju do naśladowania nowego. Rzecz – popatrzmy – nie jest łatwa.

Otóż Europa roi się od państw członkowskich Unii i jest to, niestety, fakt ograniczający fantazje naśladownicze u prezesa. Można rzec, że Kaczyński nie wskaże nam dziś żadnego państwa Unii godnego polecenia, bowiem lęka się Korwina-Mikkego, ale i bez nadmiernych interpretacji wiemy, że Unia to nie jest projekt przez prezesa lubiany. Odpadają jako cele do wskazania Norwegia czy Szwajcaria – z różnych powodów. W Skandynawii ludziom za wiele wolno i panuje tam niemoralne rozochocenie, w Szwajcarii zaś obowiązuje tajemnica bankowa, a to wystarczy za całe zło. Gdy pominąć małe kraje peryferii, zostaje do wskazania Turcja. Nawiasem, aspirująca do Unii od półwiecza, a nieprzyjmowana między innymi z powodu nader tam swobodnego stosunku do praw człowieka. To dla prezesa nie jest specjalnie ważne. Ważne, że kraj ów trzymany jest stosunkowo sprawnie za mordę.

I tu warto przypomnieć, że z okazji rocznicy dwudziestopięciolecia naszej wolności wysłuchaliśmy na jej temat niejednej opinii, głównie – jak wolność tę ograniczyć. Wskazanie Turcji jest ich twórczym rozwinięciem, wymyślonym zapewne w szpitalu, w którym prezes przetrzymał ostatni tydzień, ale się z niego w końcu wyrwał. Na wolność.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2014