Posłanie Karola Levittoux

Chciał zrobić powstanie, znieść pańszczyznę, odbudować Polskę. 175 lat temu młody konspirator odebrał sobie życie, żeby nie zdradzić kolegów.

12.08.2016

Czyta się kilka minut

„Śmierć Karola Levittoux” – reprodukcja zaginionego obrazu Antoniego Kozakiewicza / Fot. Domena publiczna
„Śmierć Karola Levittoux” – reprodukcja zaginionego obrazu Antoniego Kozakiewicza / Fot. Domena publiczna

Zbrodniczy spisek w gimnazjalnej klasie
Zagraża państwu, w jego spokój godzi!
Inspiratorów wkrótce wykryć da się.
Wciąż nieposłuszni Polaczkowie młodzi!
Ten Levittoux był hersztem, jak się zdaje.
Przez niego w dusze sączy się trucizna.
Śledztwo prowadźcie zgodnie ze zwyczajem
W mig się przyzna, prędko się przyzna.



Tak kilka dekad temu napisał o nim poeta Jerzy Czech. Wiersz trafił do szerszej publiczności, gdy sięgnął po niego Przemysław Gintrowski, bard epoki późnego PRL-u, i włączył do swego albumu pt. „Kamienie”.

Karol Levittoux, XIX-wieczny spiskowiec, w chwili śmierci miał 21 lat. Osadzony w rosyjskim więzieniu i poddany okrutnemu śledztwu, bał się, że nie wytrzyma tortur i zdradzi kolegów. Postanowił popełnić samobójstwo. Podpalił się, zginął w męczarniach. Był rok 1841.

Gdyby chciał nam o sobie opowiedzieć, mogłoby to wyglądać tak.

1.

Pierwszy spisek zawiązałem w Łukowie, w mojej szkole pijarów.

Był rok 1839. Czasy okropne. Z zemsty za powstanie listopadowe car zniósł resztki autonomii, zostaliśmy prowincją Rosji. Namiestnikiem był Iwan Paskiewicz. Ten, który szczycił się, że stłumił powstanie. Nastała rusyfikacja, cenzura, represje. Za najmniejszy bunt – więzienie. Mówiło się: „noc paskiewiczowska”.

Ale nie wszyscy się z tym godzili. Tylu młodych rwało się do konspiracji. Nie chciałem być gorszy. Związek Patriotyczny – tak nazywało się nasze tajne sprzysiężenie, które założyłem w Łukowie, a potem w Chełmie.

Cel mieliśmy wzniosły: zrobić powstanie, odbudować Polskę. A także znieść pańszczyznę i uwłaszczyć chłopów.

Tak, byłem demokratą i republikaninem. Pewnie po ojcu. Tata był zapatrzony w rewolucję francuską i Napoleona. Brzydziłem się wyzyskiem, który panował na wsi. Jeździłem po prowincji, uświadamiałem chłopów. Wiedziałem, że bez nich powstania nie wygramy.

Stawialiśmy na samokształcenie, kolportowałem nielegalną literaturę. Na nasze tajne zebrania przychodził też nauczyciel, nazywał się Jan Thierbach. Zaufaliśmy mu. To on nas wydał.

2.

Skąd się wziąłem? Trzeba się cofnąć do roku 1812: cesarz Napoleon idzie na Moskwę, a z nim Pierre-Maturin Levittoux Desnouettes z Bretanii, sierżant, lat 29. Koniec znacie: mróz, klęska. Odwrót armii, która miała raz na zawsze skończyć z Imperium Rosyjskim, zamienił się w koszmar.

Pierre’a powaliła choroba, zatrzymał się w zaścianku na Podlasiu, u rodziny Życzyńskich. Mieli trzy córki, jednej było Maria. To moja matka. Tata już tu został. Ja urodziłem się w 1820 r. Będę miał jeszcze kilkoro młodszego rodzeństwa.

Ojciec z czasem zaczął czuć się Polakiem, choć po polsku nigdy dobrze nie nauczył się mówić. Lubił opowiadać o cesarzu. Gdy miałem 10 lat, wybuchło powstanie. Imponowali mi młodzi spiskowcy, którzy w tamtą listopadową noc krzyczeli na ulicach Warszawy: „Chodźcie z nami!”, choć ludzie zatrzaskiwali okiennice.

Rosjanie nie byli głupi: wiedzieli, że najbardziej krewka jest młodzież. Dlatego, jak tylko powstanie upadło, wzięli się za szkoły. Car pisał do Paskiewicza: „Ponieważ edukacja była zła i jej to zwłaszcza przypisać należy skłonność młodzieży do byłego buntu, należy na tę dziedzinę zwrócić największą baczność”. Z gimnazjum w Łukowie za popieranie powstania usunęli pijarów. Zostawili tylko ojca Tytusa, uczył nas religii i moralności.

Po gimnazjum rodzice wysłali mnie na dalsze nauki do Krakowa. Tam zetknąłem się z emisariuszami ze Stowarzyszenia Ludu Polskiego. Założył je Szymon Konarski. Pewnie pamiętacie z podręczników jego portret, jak siedzi w więzieniu skuty kajdanami. Potem robiłem Kursy Prawnicze w Warszawie. Wspaniałe czasy: poznałem Norwida, byliśmy rówieśnikami. Założyłem Związek Patriotyczny. Najpierw w Łukowie, potem w Chełmie. Miałem 19 lat, byłem odważny i radykalny. Za ten zapał nazywano mnie „Konarszczykiem”.

Ale Paskiewicz miał tajną policję i donosicieli. Takich jak Thierbach. Szybko nas wyłapali. Z samego Łukowa zgarnęli dwustu ludzi.

3.

Drogi panie Levittoux,
Prawdę wyznać chciej.
Gdy wspólników podasz tu,
Sercu będzie lżej!
Milczysz, panie Levittoux,
Nie unikniesz kar,
Młodzież wiodłeś ty ku złu,
Smuci się nasz car.



Znałem tę śpiewkę śledczych: car taki dobry, a my niewdzięczni. Że zamiast się uczyć i pracować, konspiracja i awantury nam w głowie. Że te wszystkie ograniczenia to dla dobra Polaków. Jakiego dobra? Stary chwyt, słyszeliście to pewnie nie raz.

4.

Mury kazamat dostatecznie grube,
Żeby krzyk każdy wytłumić dokładnie.
Błogosławiony, kto przejdzie tę próbę,
A kto się złamie, przekleństwo nań spadnie!
Logika dziejów nakłada kajdany,
Sprawiedliwości zgrzytają zasuwy.
I ciągle jedna myśl tłucze o ściany:
Nic nie mówić, nie mówić, nie mówić!


Przywieźli mnie do Cytadeli w styczniu 1841 r. Padał śnieg. Pawilon X miał ponurą sławę. Dostałem celę nr 21: siedem metrów na sześć, drewniana prycza. Zamiast siennika – barłóg ze słomy. Na okopconej ścianie kaganek, żebyśmy mieli trochę światła.

Wiedziałem jedno: nie wolno mi nikogo zdradzić.

5.

Wszakże, panie Levittoux,
Nie działałeś sam,
Gdy cię pozbawimy snu,
Wszystko powiesz nam.
Miejże rozum, Levittoux,
Próżny jest twój trud.
Żadnej strawy nie dać mu,
By go złamał głód!


Śledztwo nadzorował książę Golicyn, adiutant Paskiewicza. Nie był naiwny: wiedział, że taki młokos jak ja nie działał sam. Liczył, że jak mnie przycisną, wydam innych. A oprawcy z Pawilonu X znali swój fach: nocne przesłuchania, głodzenie, bicie. Imiona, nazwiska, pseudonimy, adresy... tylko to ich interesowało. A ja milczałem.

6.

Na przesłuchaniu wziął czterysta pałek,
Konieczny był tu bezpośredni przymus.
Śledztwo da skutek, jeśli jest wytrwałe,
Bez końca przecie nie może się trzymać!
Zwinięty w szmatę leży sztandar ciała,
Szarpie go w strzępy ptaszysko dwugłowe.
Krwią pokreślona pleców karta biała,
Na niej napis: nie powiem, nie powiem!


Pałek było dwa tysiące, po czterysta co drugi dzień. Taki mieli sposób. Nie chcieli, żeby więzień za szybko umarł, bo martwy nic nie powie. Bili drewnianymi pałkami. Rany nie chciały się goić, ropiały. Z bólu odchodziłem od zmysłów. Byłem tak wyniszczony, że byście mnie nie poznali. Ale się trzymałem.

W kwietniu gruchnęła wieść, że żeni się carewicz i ogłosili amnestię. Może mnie też wypuszczą? Miałem nadzieję. Zwolnili 13 łukowskich spiskowców. Ja zostałem za kratami.

7.

W końcu z ciebie, Levittoux,
Tryśnie zeznań zdrój,
Zaznasz knuta dzień po dniu –
Pęknie upór twój.
Chciałeś uciec, Levittoux!
Coś ci słabo szło.
Krzycz do ostatniego tchu,
Nas nie wzruszy to.


Przyjaciele nie zapomnieli. W paczce dostałem książkę, w grzbiecie zaszyty był pilnik i plan ucieczki. Miałem przepiłować kraty.

Ale strażnicy zrobili rewizję i wszystko znaleźli. Na śledztwie znowu mnie męczyli. Chcieli się dowiedzieć, kto chciał mi pomóc w ucieczce.

Przecież nie mogłem nikogo wydać i żyć z piętnem zdrajcy.

8.

Ponad siennikiem migoce kaganek.
Mniej boli ogień niźli ran płomienie.
Dziś sobie takie rozścielę posłanie,
Co moją celę w jeden krzyk zamieni.
Skąpo tu światła Moskale mi dali,
Ale wystarczy, żeby spłonął człowiek.
Patrzcie, jak długo ten więzień się pali,
Co nic już nie powie, nie powie!


7 lipca 1841: mój ostatni dzień. Od rana wiedziałem, że to dziś. Wszystko zaplanowałem. Więźniowi z naprzeciwka powiedziałem, żeby nie kładł się spać co najmniej do jedenastej. Chciałem mieć świadka.

Kiedy strażnicy popili i wszystko ucichło, podłożyłem ogień pod siennik. Słoma tliła się całą wieczność, nim buchnął ogień. Umierałem długo. Moją śmierć opisał potem Norwid w liście do Krasińskiego.

Zwęglone zwłoki strażnicy wlekli korytarzem, moja głowa uderzała o kamienne schody. Dozorca, jak zobaczył, że nie żyję, ucieszył się: „Skończył ze sobą, buntownik przeklęty”.

9.

Zwęglone resztki wymieciono rano.
Ból szybko wsiąka w kamień cytadeli.
Po incydencie tym rozkaz wydano,
By więźniom światła nie dawać do celi.


Zarządzenia były dwa. Po pierwsze, matce nie chcieli wydać ciała. Pochowali mnie cichaczem na stoku Cytadeli. Grobu nigdy nie odnaleziono. Po drugie: więźniom pozabierali świece. Odtąd po zmroku siedzieli w ciemnościach.

Okazało się potem, że Komisja Śledcza już w maju zakończyła dochodzenie – zwątpili, że coś ze mnie wyciągną. Miałem być zesłany na Sybir. Wyrok musiał jeszcze podpisać namiestnik. Ale zwlekał. Mnie nikt o niczym nie poinformował. A ja targnąłem się na życie.

Moja rodzina miała pecha do Rosjan. Prawie sto lat po mojej śmierci Sowieci wzięli do niewoli mojego stryjecznego wnuka Henryka Juliana. Był wojskowym lekarzem. NKWD zabiło go w kwietniu 1940 r.

10.

Mówili potem, że byłem młody, że miałem przed sobą całe życie. Ale nie ja pierwszy i nie ostatni. Czasem myślę, że gdyby nie tacy jak ja, Polska nigdy by nie wróciła na mapę. Choć wielu z nas tego nie doczekało.

Mówią, że została po mnie legenda. Po stanie wojennym śpiewał o mnie Gintrowski. Ci, co go słuchali, powiadali, że mój przykład dodawał im odwagi. Że choć żyłem 140 lat wcześniej, patrzyli na mnie jak na kogoś bliskiego.

Podobno historia lubi się powtarzać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2016