Porozumienia praskie

W Czechach trudno o abstrakcyjne debaty na temat granic swobody wypowiedzi. Tamtejszy Trybunał Konstytucyjny właśnie radykalnie ograniczył prawo sprzedawania pornografii. Reakcja: niemal martwa cisza. O czym tu debatować, skoro werdykt jest całkiem rozumny?.

14.03.2006

Czyta się kilka minut

Trybunał ogłosił werdykt w sprawie procesu, jaki praski sprzedawca gazet Slavomil Blaha wytoczył lokalnym władzom. Poszło o mandat (2 tys. koron, czyli ok. 300 zł), który w 2001 r. wlepiła mu straż miejska za to, że na ulicznym straganie sprzedawał obok gazet i magazynów także pisma porno. Strażnicy przypomnieli mu, że w 2000 r. władze centralnej dzielnicy Praga I do regulaminu targowego wprowadziły zakaz sprzedaży pornografii na straganach. Blaha odmówił zapłacenia i decyzję zaskarżył do sądu, twierdząc, że komunalny zakaz jest pogwałceniem wolności handlu.

Po pięciu latach wędrówki przez kolejne stopnie wymiaru sprawiedliwości spór rozstrzygnął Trybunał Konstytucyjny - na korzyść władz Pragi I. "Jesteśmy zdania, że sprzedaż każdego rodzaju towarów w dowolnym miejscu nie jest możliwa" - mówił w uzasadnieniu sędzia Jiři Mucha. Lokalne władze mają prawo i obowiązek "kultywować przestrzeń publiczną w szerokim znaczeniu tego słowa". Sędzia podkreślił, że to prawo i obowiązek jest szczególnie zalecane w odniesieniu do centrów miast, gdzie pornograficzne wystawy szpecą zabytkową przestrzeń. Jak w centrum Pragi.

Werdykt - który jest de facto rodzajem łagodnej cenzury obyczajowej - został przyjęty przez opinię publiczną niemal obojętnie, a komentarze w prasie są raczej pozytywne. Publicysta prawicowych "Lidovych Novin" potraktował wyrok jako element ogólnej walki o porządek w miastach, sprawę zakazu pornografii stawiając na jednym poziomie z kwestią psich kup na chodnikach. Lewicowe "Pravo" przypomniało inny problem: natrętne wciskanie przechodniom ulotek reklamowych, które potem zaściełają chodniki. Nikt też nie próbował poddawać w wątpliwość wyroku Trybunału za pomocą kwestionowania definicji pornografii. Prasa rzetelnie go skomentowała, po czym na drugi dzień - zapomniała. Ponieważ nie ma tu ekstremistów, którzy przy okazji restrykcji wobec przemysłu porno chcieliby przemycić jakąś poważniejszą formę cenzury, działania tego typu nie wywołują przesadnych reakcji obronnych. Przeważa pogląd podobny do tego, który wyraził Trybunał - pornografii zakazać się nie da, ale chwalić też się nie ma czym. Czesi, przez cudzoziemców postrzegani jako obyczajowo wyzwoleni, nie kryją zażenowania mnogością sex-shopów czy agencji towarzyskich w centrum tłumnie odwiedzanej przez turystów stolicy. I elity, i zwykli ludzie nie postrzegają tego jednak jako dowodu na panującą w kraju wolność, ale raczej element wschodnioeuropejskiego, gangsterskiego sznytu. Dowodem afera z Harrym Potterem: jeśli wierzyć czeskiej prasie, kilka lat temu w Pradze planowane były zdjęcia do kolejnej części cyklu. Producenci jednak zrezygnowali, bo film jest przeznaczony dla dzieci, a samo słowo "Prague" Brytyjczykom i Amerykanom kojarzy się nie tyle z magią, co ze sztuczkami, na które dzieci jeszcze mają czas. "Nasza stolica jest odbierana w świecie jak jeden wielki burdel pełen alkoholu i marihuany" - narzekali komentatorzy.

Ta atmosfera pozwala w duchu koncyliacyjnym rozwiązywać ewidentne nadużycia. W latach 90. po zaledwie kilku artykułach, bez wielkiego nacisku pewna agencja reklamowa sama zdjęła billboardy, na których stary Jan Paweł II patrzył na damskie nogi opięte reklamowanymi pończochami. "Niby taka reklama nikomu nie przeszkadza, ale to nieelegancko żartować ze starszego człowieka" - przyznali szefowie agencji.

Z drugiej strony stonowane są też protesty środowisk konserwatywnych. W końcówce lat 90. tygodnik "Reflex" opublikował rysunkową historyjkę, w której Jezus ubrany w cierniową koronę i majtki w serduszka odbywał homoseksualny stosunek z nielubianym przez prasę politykiem. W reakcji rzecznik Episkopatu napisał chłodny, ale grzeczny list do "Reflexu", w którym prosił, by na przyszłość brać pod uwagę wrażliwość osób, dla których Jezus jest postacią ważną i świętą. Jak to się ma do najnowszego skandalu z nawet nie opublikowaną okładką polskiej "Machiny"?

W podobnej atmosferze rozgrywała się kwestia handlu pismami pornograficznymi. Kiedy pan Blaha szukał sprawiedliwości w sądach, władze jego dzielnicy złagodziły zakaz sprzedaży pornografii z 2000 r. Nowy regulamin targowisk już na tę sprzedaż pozwala, ale pod warunkiem, że krzykliwe okładki są zasłonięte, by na ich oglądanie nie narażać dzieci. A sędzia Trybunału Konstytucyjnego Jiři Mucha uzasadniając werdykt podkreślał, że dotyczy on tylko straganów - tu samorządy mają prawo wprowadzać ograniczenia, nie wolno im natomiast ograniczać działalności księgarń i sklepów z gazetami, bo tam wystawy ani nie psują zabytkowych widoków, ani nie sposób wpaść na nie przypadkowo, jak na uliczny stragan. Jak ktoś już wchodzi do sklepu, musi się liczyć z tym, że nie wszystko mu się w środku spodoba...

TOMASZ MAĆKOWIAK jest zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Forum".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2006