Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szybki rzut oka w tabele Głównego Urzędu Statystycznego przypomina, że jeszcze w 1994 r. średnia pensja w Polsce wynosiła 5,3 mln zł. Z kolei ceny rosły w tym czasie o ponad 30 proc. w skali roku. To i tak było dużym sukcesem, bo jeszcze na przełomie lat 80. i 90. inflacja sięgała kilkuset procent.
– Absolutnie szalone czasy. Doskonale pamiętam, jak utarg ze sklepu musiałem pakować w worki, by następnie zawieźć to wszystko do banku – wspomina Jerzy Gidelski, przedsiębiorca, który z przymrużeniem oka mówi o sobie jako o pierwszym „prywaciarzu” we Wrocławiu. Nie bez przyczyny, bo już w latach 80., po powrocie z emigracji w USA, rozkręcił we Wrocławiu pierwsze prywatne stoisko z ubraniami w DT Centrum. Gigantyczna ilość gotówki w obrocie była jednak dla niego nie lada problemem. Bez maszynki do liczenia pieniędzy wszystko trzeba było robić ręcznie. – Zdarzało się, że woziłem te pieniądze do domu, by dopiero wieczorem usiąść, przeliczyć je i ułożyć w wielki stos – mówi Jerzy Gidelski. A gdy budował dom, to znów zabierał worek pieniędzy, by kupić deski w tartaku.
- Przeczytaj dodatek „Tygodnika”: XX LAT Z NOWYM ZŁOTYM
Nic dziwnego. Oto kilka przykładów cen sprzed denominacji: kilogram pomarańczy na bazarze – 15 tys. zł, mleko – 6 tys. zł, najtańszy samochód, czyli „malucha”, w 1994 r. można było kupić za 60 mln zł, ale już za cinquecento trzeba było zapłacić prawie 100 mln zł!\
Te szalone czasy skończyły się 1 stycznia 1995 r., gdy Narodowy Bank Polski przeprowadził denominację. Polacy musieli wówczas nauczyć się dzielić wszystko przez 10 tys. lub inaczej mówiąc: „obcinać cztery zera”. Na rynek wróciły zapomniane już grosze. Na nowych banknotach znalazł się podpis ówczesnej szefowej NBP, Hanny Gronkiewicz-Waltz. W sumie na rynek trafiło ponad 550 mln sztuk nowych banknotów. Wszystkie wydrukowane w Wielkiej Brytanii.
Wrocławski przedsiębiorca wspomina, że klientom przez dłuższy czas towarzyszyła niepewność. Bali się, chociaż sprzedawcy po denominacji mieli obowiązek podawać ceny według starych i nowych wartości. Nic jednak dziwnego. Jak przypomina prof. Marian Noga, ekonomista, wiele osób miało przecież w pamięci denominację z 1950 r., która doprowadziła do tego, że stracili swoje oszczędności.
W tym przypadku było jednak inaczej. A sama denominacja była konieczna i została zorganizowana już po wprowadzeniu w życie planu Balcerowicza. Wszystko po to, by złoty odzyskał siłę nabywczą. ©
Autor jest dziennikarzem portalu Money.pl.
POLSKA OD LAT 90.
- ŚREDNIA PENSJA w 1990 r. wynosiła 1 mln zł; w 1994 r. – 5,3 mln zł; w 1995 r. (po denominacji) – 702 zł; w 2014 r. – 3783 zł.
- BEZROBOCIE w 1995 r. wahało się w okolicach 16 proc.; w 2014 r. – ok. 12 proc.
- INFLACJA w 1990 r. przekroczyła 680 proc. Obecnie notujemy rekord deflacji: 1,6 proc.