Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ostatnia decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która po długim i burzliwym posiedzeniu postanowiła nie podnosić stóp procentowych, każe postawić pytanie: czy w Polsce działa jeszcze niezależny bank centralny, mający wpływ na podaż pieniądza?
Utrzymanie stóp na poziomie 6,75 proc. – niezmienionym od września tego roku, kiedy Rada dokonała ostatniej korekty i podniosła stopę referencyjną o 0,25 punktu procentowego – z ulgą przyjęły na pewno tysiące kredytobiorców. Zwłaszcza tych, którzy dwa lata temu uwierzyli opowieściom Adama Glapińskiego, fantazjującego o zagrażającej nam rzekomo deflacji, podczas gdy wszystkie znaki na makroekonomicznym niebie zapowiadały nadejście ostrej inflacji.
NBP nie podnosi stóp, bo nie chce stłamsić resztek popytu w polskiej gospodarce, która w przyszłym roku ma zwolnić tempo wzrostu PKB z tegorocznych 4 do 0,7 proc. Głosu banku centralnego od dawna nie słuchają jednak banki komercyjne, które w międzyczasie wywindowały sobie wskaźnik WIBOR (główny punkt odniesienia dla oprocentowania kredytów) ponad 1 punkt procentowy powyżej stopy referencyjnej NBP. W ten oto sposób kredytobiorcy płacą coraz więcej, a inflacja i tak rośnie, pozbawiając wartości pensji, emerytur i oszczędności blisko 60 proc. Polaków, którzy nie mają żadnego kredytu. ©℗