Polityka milczenia

O krzyżu przed Pałacem prezydenckim, o tym, czy Polska jest państwem wyznaniowym, o kondycji Kościoła, instrumentalizowanego przez polityków, a także o perspektywach polskiego zapateryzmu dyskutują Aleksander Kwaśniewski, bp Tadeusz Pieronek i Andrzej Zoll. Rozmawiali ks. Adam Boniecki i Piotr Mucharski

10.08.2010

Czyta się kilka minut

Od lewej: Andrzej Zoll, bp Tadeusz Pieronek, Piotr Mucharski, ks. Adam Boniecki i Aleksander Kwaśniewski, Warszawa, 6 sierpnia 2010 r. / fot. Wojciech Gadomski /
Od lewej: Andrzej Zoll, bp Tadeusz Pieronek, Piotr Mucharski, ks. Adam Boniecki i Aleksander Kwaśniewski, Warszawa, 6 sierpnia 2010 r. / fot. Wojciech Gadomski /

Ks. Adam Boniecki, Piotr Mucharski: Obecność symboli religijnych w miejscach publicznych. Finansowanie budowy Świątyni Opatrzności Bożej. Nauczanie religii w szkołach i działalność Komisji Majątkowej. Przekonanie, że rząd ulega presji Kościoła - jak choćby w kwestii in vitro. Oczekiwanie od Kościoła, żeby zdecydowanie wkroczył w spór o krzyż przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie... W związku z tym ostatnim sporem poprzednie tematy powracają ze zdwojoną siłą. W konkordacie jest zapis, że państwo i Kościół są niezależne i autonomiczne, lecz z woli Kościoła nie ma tam mowy o ich rozdziale.

Zaprosiliśmy Panów do rozmowy, ponieważ jesteście autorami regulacji prawnych, dotyczących stosunków państwo-Kościół w Polsce. Zacznijmy od kwestii najbardziej aktualnej: czy spór o krzyż jest problemem Kościoła czy państwa?

Aleksander Kwaśniewski: Krzyż przed Pałacem Prezydenckim jest przede wszystkim problemem Kościoła. Ponieważ elementem gry politycznej stał się najważniejszy symbol chrześcijaństwa, hierarchowie nie mogą uchylać się od odpowiedzialności ani cedować jej wyłącznie na prezydenta Komorowskiego - nawet jeśli oznacza to konieczność zabrania głosu w sposób bardziej niż dotąd zdecydowany. Na Krakowskim Przedmieściu nie chodzi o religię czy obronę prześladowanej wiary, tylko o politykę, co - niestety - widać w negatywnym stosunku części duchownych do nowego prezydenta. Nie pojmuję tego, bo przecież to przykładny, praktykujący katolik.

A ponieważ znalazł się po niewłaściwej stronie sceny politycznej, przedstawia się go jak forpocztę sił zła.

Skąd się to bierze?

Aleksander Kwaśniewski: Moim zdaniem awantura na Krakowskim Przedmieściu nie powinna przysłaniać nam spraw ogólniejszych. Walka o krzyż, czy raczej, jak trafnie to ujął

bp Tadeusz Pieronek, mówiąc o protestujących, że "krzyżem walczą z krzyżem", jest bulwersującym, ale jednak incydentem. Znacznie poważniejszym zagrożeniem dla polskiego Kościoła jest to, że traci autorytet społeczny - dzieli, a nie łączy Polaków.

Nie spodziewałem się, że przyznanie się do ateizmu będzie w Polsce bardziej komfortową opcją niż wyznanie wiary. Jako ateista nie muszę wnikać w meandry konfliktów między biskupami i tłumaczyć się z niezrozumiałych decyzji, na co narażeni są - bezradni często - obywatele wyznający wiarę katolicką. I proszę mi wierzyć: mówię to bez cienia satysfakcji.

Polityka lewicy nie cieszy taka diagnoza?

Aleksander Kwaśniewski: Uwierzcie: nie cieszy! Wielu moich kolegów z lewicy do dziś nie może mi wybaczyć, że jako polityk dbałem o to, by Kościół w Polsce zachował swoją siłę. Owszem, tak było. Robiłem to z przekonaniem, że nie ma w Polsce innej struktury i autorytetu, która mogłaby organizować społeczeństwo w kwestiach moralnych.

Dzisiaj jednak lewicowa ofensywa, szykowana - jak słyszę - przez Grzegorza Napieralskiego, a dotycząca rewizji stosunków państwo-Kościół, może się okazać momentem przełomowym. I bardzo trudnym egzaminem dla Kościoła. Nie wiem, w jakim stopniu będzie ona politycznie skuteczna, ale nie trzeba być wielkim specjalistą od nastrojów społeczeństwa, by wiedzieć, że wielu - więcej niż kiedykolwiek po 1989 r. - Polaków na nią oczekuje. I proszę o wybaczenie wszystkich podejrzewających mnie o nieżyczliwość wobec katolicyzmu, że to powiem, ale nie mogę inaczej: to nie jest wina jakiegoś spisku lewicy. To wyłącznie wina samego Kościoła.

Jedna uwaga w związku z krzyżem: metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz zadeklarował, że będzie gwarantem godnego upamiętnienia ofiar katastrofy w Smoleńsku. Tyle że ta deklaracja przeszła bez echa.

Bp Tadeusz Pieronek: Zgoda, krzyż pod Pałacem jest sprawą Kościoła. Ale nie komentowałbym tak ostro milczenia hierarchii, rozumiem bowiem powody tej wstrzemięźliwości. Przyniesiony przez harcerzy, był szlachetnym gestem ze strony ludzi, którzy chcieli wyrazić pamięć i troskę o ofiary spod Smoleńska. W pewnym momencie stał się jednak przedmiotem zainteresowania polityków PiS, którzy dostrzegli możliwość wykorzystania go do celów politycznych. Nic więc dziwnego, że nie chcieliśmy angażować się w tak żenującą awanturę.

Nie mówmy, że każdy krzyż i w każdej sytuacji wymaga wytaczania najcięższych armat przez Kościół.

Aleksander Kwaśniewski: Nie przekonuje mnie ta argumentacja. Akurat w tej sytuacji zabranie głosu było konieczne. Chcę wierzyć, że Kościół jest dobrze zorganizowaną instytucją, a jego głos jest nadal istotnym punktem odniesienia w polskiej przestrzeni publicznej.

Bp Tadeusz Pieronek Krzyż nie był inicjatywą Kościoła, tylko osób prywatnych, działających z odruchu serca. Wchodząc w taką dyskusję, biskupi mieszaliby się w politykę. A przecież wciąż i zewsząd słychać - słuszne - głosy, by tego nie robili.

Aleksander Kwaśniewski: Czy jednak nie wchodząc w ten spór, można go uniknąć? Milczenie też jest gestem politycznym. Krzyż użyty w celu politycznym jest sprawą Kościoła - choćby nie wiem, jak bardzo tego nie chciał.  Zapewne nie Kościół o tym zdecydował, ale został przez politycznych graczy skazany na zajęcie zdecydowanego stanowiska. I nie ma - niestety - możliwości umycia rąk. Chyba że za cenę wiarygodności.

"Krzyż musi łączyć, musi być znakiem miłości, ofiary, poświęcenia, znakiem zbawienia i drogą do zmartwychwstania. Każde inne, instrumentalne użycie krzyża byłoby jego znieważaniem" - to słowa arcybiskupa Nycza.

Aleksander Kwaśniewski: Świetnie, dlaczego jednak ten głos pojawił się już po incydencie? Co stało na przeszkodzie, by zająć takie stanowisko wcześniej i - być może - zapobiec gorszącej awanturze?

Andrzej Zoll: Bliskie jest mi to, co mówi Pan Prezydent. Tyle że kilka szczegółów domaga się doprecyzowania. Harcerze działali w dobrej wierze i można o nich powiedzieć, że są członkami Kościoła tak samo jak biskupi. Jednak ich gest został wykorzystany przez polityków. Moim zdaniem hierarchia była zobowiązana do obrony krzyża przed tymi, którzy go później użyli. Bo przecież został wykorzystany niezgodnie z intencją harcerzy i religijnym znaczeniem, o które Kościół powinien dbać.

Bardzo podobało mi się wystąpienie abp. Nycza, tyle tylko, że jest ono spóźnione co najmniej o dwa tygodnie.

***

Bp Tadeusz Pieronek: Nie ma powodu ukrywać, że ostatnie miesiące przyniosły eskalację działań, które nie powinny mieć miejsca. Tragedia pod Smoleńskiem uwolniła w Kościele energię, która - później - rozlała się podczas wyborów. Myślę tu o agitacji prowadzonej przez księży. Znam przypadek, że parafianka wstała w trakcie Mszy i poprosiła księdza, by ten zaczął głosić ewangelię, a nie propagandę partyjną. Takich zdarzeń było więcej.

Andrzej Zoll: Jestem bardzo ostrożny, jeśli chodzi o używanie słowa "Kościół" i myślenie ogólnikami. Media słusznie wskazywały przypadki agitacji księży, ale nie zapominajmy też o zdarzeniach innych. W niedzielę 4 lipca byłem na Mszy w Świątnikach Górnych pod Krakowem. Ksiądz zaapelował, żebyśmy modlili się za obu kandydatów. Pewnie takich kościołów w Polsce było wiele, ale komuż by się chciało nimi zainteresować? I któż policzy proporcje?

Wrażenie jest takie, że głos proboszczów i hierarchów słyszalnych w tej kampanii mógł dotyczyć tylko PiS. Bo jeśli nie byli za PiS, to zgodnie z poglądem, że Kościół nie jest od politycznej agitacji, milczeli albo jedynie zachęcali do wzięcia udziału w wyborach. Czyli: nic ciekawego dla mediów. I nic ciekawego dla tych, którzy spaprali kampanię Komorowskiego.

Aleksander Kwaśniewski: Uważam, że zachowanie duchownych katolickich po katastrofie smoleńskiej było bardzo złe. Wypowiedzi biskupów nie budowały porozumienia. Nie jest prawdą, że to państwo wciągnęło na siłę Kościół w politykę. Kościół wszedł w nią sam, i zapłaci za to wysoką cenę.

Zostało mi z minionych miesięcy kilka obrazów, tak przykrych, że muszę się nimi - wybaczcie - podzielić. Arcybiskup Michalik, który podczas uroczystości pogrzebowych w Warszawie zwyczajnie podburzał ludzi. Potem procesja biskupów z Bazyliki Mariackiej na Wawel - ze wszystkich hierarchów jedynie prymas Józef Kowalczyk pozdrowił Donalda Tuska i Lecha Wałęsę (o sobie już nawet nie wspomnę), pozostali kłaniali się wyłącznie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Bardzo cenię abp. Henryka Muszyńskiego, ale kiedy mówił nad trumną z ciałem Lecha Kaczyńskiego: "wziąłeś Polskę zniewoloną, a zostawiłeś wolną", miałem poczucie, że gdyby okoliczności były inne, powinienem był wstać i opuścić tę spolityzowaną - przez hierarchów i nie tylko - ceremonię.

Moim zdaniem to sposób obecności Kościoła w życiu publicznym powoduje, że ważną częścią polskiej polityki staje się zapateryzm. Kościół jednocześnie słabnie i sam buduje silną - przeciw sobie - opozycję. Na własne życzenie.

Dzisiaj, silniej niż kiedykolwiek wcześniej, pojawia się zarzut, że jesteśmy państwem wyznaniowym. Dla sporej części młodego pokolenia to wręcz oczywistość.

Aleksander Kwaśniewski: Z całą mocą odrzucam ten zarzut. To bzdura, która nie znajduje pokrycia w faktach. Kościół jest silny, ale nie jest elementem państwa wyznaniowego i nie zmierza w tym kierunku. To populistyczne fikcje. Koledzy z lewicy mnie zlinczują, ale wyznam, że bardziej obawiam się osłabienia Kościoła niż jego potęgi.

Andrzej Zoll: To nie państwo kościelne nam zagraża, tylko złe postawy i zachowania osób ustożsamianych z Kościołem. I to, że przywódca moralny zmienia się w przywódcę politycznego. Oczywiście nieudolnie i budząc słuszne zgorszenie tych, którzy są mu bliscy. Oraz tych, którzy posądzają go o najgorsze. Tak czy siak - jest to działanie na szkodę instytucji.

***

Przy okazji sporu o krzyż mówimy o słabości Kościoła, ale dlaczego nie mówimy o słabości państwa? Dlaczego państwo ogląda się w takim momencie na Kościół, licząc, że wszystko załatwi? Właśnie w ten sposób przyznaje się do braku samodzielności.

Aleksander Kwaśniewski: Mamy zapisaną w konstytucji autonomię Kościołów i niezależność państwa, a jednocześnie uznajemy, że Kościół katolicki jest w Polsce instytucją szczególną. Jestem wdzięczny hierarchom za wsparcie modernizacji kraju. Była to pomoc nie do przecenienia. Ale słabość, o której mówię, jest dla mnie dzisiaj uderzająca - w tej chwili Kościół polski pozbawiony jest przywództwa, traci siłę i trwoni autorytet.

Mitem jest przekonanie o słabości polskiego państwa i sile Kościoła, to stereotyp najchętniej używany przez PiS, żeby uzasadnić krytykę wszystkiego, co się w kraju dzieje, i pokazać, gdzie należy szukać przywódcy. Polskie państwo jest wystarczająco silne, co udowodniło po 10 kwietnia.

Nie można się tylko bać egzekwowania prawa. Komorowski musi uwierzyć, że ma za sobą potęgę głosów elektoratu - 9 mln obywateli.

I co? W powszechnym przekonaniu politycznym obliczem Kościoła jest PiS. Niech PiS będzie partią wspieraną głosami przez - mniejszą czy większą, to bez znaczenia - część katolików. Byle ci pozostali nie czuli się jak polityczni heretycy idący na wojnę z Chrystusem.

Bp Tadeusz Pieronek: Kościół znalazł sobie przywódcę, ale w niewłaściwym miejscu, bo wśród polityków. W efekcie utrwala się właśnie przekonanie, że jesteśmy aliantem jednej partii - PiS.

Słuchałem ostatnio rozmowy o tym, który z kandydatów na prezydenta jest najlepszy. "Najlepszy był Kaczyński, najgorszy będzie Komorowski" - słyszę od młodego księdza. Pytam, skąd to wie, skoro Komorowski nawet nie zaczął rządzić. Na co słyszę odpowiedź, że to sprawa najjaśniejsza pod słońcem. Wiadomo już, kto jest dobry, kto zły. Nie wiem tylko, czy księża i wierni różnią się czymś od pozostałych Polaków. Umysły wielu ludzi, niezależnie od wyznania, opętane są ideą przywódcy, który zbawi kraj.

Zatem jestem przekonany, że to nie jest tylko kwestia spolityzowanego katolicyzmu. Ten podział idzie - niestety - przez całą polską społeczność. I nie sam podział jest zły, tylko jego nieprzekraczalne granice czy raczej fronty. Bardzo dogodna sytuacja dla polityków. Okropna dla Polski.

Myśląc o krzyżu na Krakowskim Przedmieściu, trudno uniknąć pewnej analogii. W 1997 r. zawieszono krzyż w sali sejmowej. Dziś taka sytuacja wydaje się nie do pomyślenia, wówczas cały parlament się zgodził.

Andrzej Zoll: Uważa się, że miarą tolerancji jest stosunek większości do mniejszości. Moim zdaniem również mniejszość powinna tolerować zachowania i zwyczaje większości. Krzyż w Sejmie czy w placówce edukacyjnej jest dobrą szkołą tolerancji. Nie powinien rzucać się w oczy czy prowokować, jak na Krakowskim Przedmieściu, ale też powinniśmy pamiętać, że dla wielu ludzi jest ważny.

Ważny? Oglądając obrady Sejmu nie ma się wrażenia, żeby był ważny dla kogokolwiek.

Aleksander Kwaśniewski: Czuję się wywołany do tablicy pytaniem o 1997 r. Uznaliśmy wówczas, że posłowie katoliccy mają prawo do takiej manifestacji swojej religijności, z prostej przyczyny: krzyż w sali sejmowej był nie tylko wyrazem przekonań religijnych, ale też próbą odreagowania traumy PRL-u.

Teraz, gdy minęło wiele lat, stoimy raczej w przededniu rewolucji antykrzyżowej. I jej autorami nie będą ludzie zaangażowani w PRL.

Dla młodych ludzi kontekst patriotyczny tego symbolu nie ma żadnego znaczenia. Pozostaje przekaz religijny - wykorzystywany w niepojęty sposób. Deprecjonujący jego sakralny charakter.

Andrzej Zoll: Byłoby bardzo zdrowe, gdyby te dwie funkcje krzyża przestały być w Polsce ze sobą tożsame. Przecież na tym polega cały problem z krzyżem przed Pałacem - skrzywdzona przez "ciemne siły" polskość ma swój znak ofiarny: swoje nadrzędne godło i nietykalną świętość zarazem. Czymkolwiek to jest - z katolicyzmem ma niewiele wspólnego.

Aleksander Kwaśniewski: Pewnie znowu się narażę kolegom z lewicy, ale - wysłuchawszy Pana Profesora - nie wykluczam, że będę zmuszony do działań w obronie krzyża.

Bp Tadeusz Pieronek: Nie będzie nic złego w tym, że krzyż pozostanie wyłącznie elementem religijności. Natomiast zupełnie nie zgadzam się z pesymistycznymi zapowiedziami dotyczącymi Kościoła. Przetrwa, tak jak przetrwał dziesiątki lat ateizacji.

***

Na pewno nie pomogą mu w tym skandale i niejasności. Przykład Komisji Majątkowej i zaniżania wycen gruntów przejmowanych jako rekompensata, wydaje się tu szczególnie bulwersujący. Nic dziwnego, że słysząc o sposobie, w jaki zwracane jest mienie kościelne, społeczeństwo nabiera podejrzeń wobec intencji Kościoła.

Bp Tadeusz Pieronek: Ale procent niejasności w pracach Komisji jest naprawdę niewielki! Zasada nie została przez nikogo podważona: bezprawnie zajęte mienie powinno zostać zwrócone właścicielom.

Jeśli pojawiają się wątpliwości w rodzaju tych, o których pisze prasa, to trzeba je wyjaśniać. Jako osoba, która przez wiele lat zasiadała w tej Komisji, chcę powiedzieć, że przeważająca część umów zawierana była uczciwie. Malwersantami powinna zająć się prokuratura. A i tak obowiązuje przecież przedawnienie jej decyzji...

Andrzej Zoll: Tu się różnimy, bo problem rzeczywiście istnieje. Punktu wyjścia nikt nie kwestionuje. Natomiast decyzje podejmowane arbitralnie przez Komisję powinny podlegać kontroli, a tak się nie dzieje. Komisja Majątkowa pracuje bez nadzoru, bo w ustawie, która powołała ją do życia, nie ma zapisów o organach kontrolnych. A przecież od 1997 r. w porządek państwa polskiego wpisana jest dwuinstancyjność. To zaś oznacza, że ustawa o trybie prac Komisji Majątkowej jest niezgodna z konstytucją. Nie może być tak, że istnieje ciało, od którego decyzji nie ma odwołania.

Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie w duchu, o którym mówię: oznaczałoby to, że wszystkie decyzje Komisji mogą zostać zaskarżone. Każdy, kogo jej decyzje dotyczą, mógłby w ciągu 60 dni zgłosić wniosek o ich rewizję.

Aleksander Kwaśniewski: Jeśli mam rozstrzygać: czy większym problemem Kościoła są nadużycia w Komisji Majątkowej, czy sytuacja mojej żony, która jako praktykująca katoliczka nie może przyjmować komunii ze względu na brak ślubu kościelnego, to wybieram bez wahania tę drugą możliwość. Nie grunty są problemem, tylko stosunek Kościoła do wiernych.

Nie jestem od tego specjalistą, więc nie potrafię doradzić ludziom, którzy są katolikami i nie rozumieją, czemu instytucja każe im postępować wbrew nakazom sumienia. Komunia dla mojej żony - zakaz... Nie pojmuję! Nie pojmują tego również katolicy, których o to pytam.

I to są powody, dla których Grzegorz Napieralski chce zerwać konkordat?

Aleksander Kwaśniewski: Moim zdaniem jest na to zbyt rozsądny. Problemem Kościoła dzisiaj nie są antyklerykałowie. Problemem Kościoła jest dzisiaj sam Kościół. Zastanawiam się, jaki autorytet ze strony kościelnej mógłby pomóc w rozwiązaniu konfliktu na Krakowskim Przedmieściu? Do kogo miałby zadzwonić Komorowski z prośbą o pomoc? Prawda jest okrutna: nie ma takiej postaci.

To jest kwestia kryzysu przywództwa. Już nie ma Jana Pawła II,

do którego autorytetu można się było odwołać. I czekać, co zdecyduje.

Bp Tadeusz Pieronek: Żyjemy w kraju pluralistycznym, nasze ustawodawstwo nie ma charakteru wyznaniowego. Oprócz kompromisu gwarantowanego przez konkordat musi pojawić się inny, może ważniejszy, którego, mam wrażenie, polski Kościół nie rozumie. Stąd próby narzucania politykom poglądów przez duchownych. Władza świecka nie ma obowiązku stawiania norm moralnych, a katolik powinien trzymać się przede wszystkim swojego sumienia ukształtowanego przez wiarę.

Brzmi to rewolucyjnie, ale w praktyce wygląda na niemożliwe do przeprowadzenia. Dla większości hierarchów nie sposób oddzielić bycia katolikiem od pełnionych funkcji społecznych, np. w parlamencie.

Andrzej Zoll: Takie dylematy mogą się pojawiać, ale ich wyjaśnienie można znaleźć w encyklice "Evangelium Vitae". W punkcie 73. Jan Paweł II napisał, jak powinien zachować się polityk katolicki w sytuacji, kiedy nie może przeforsować swojego stanowiska. Odpowiedź brzmi krótko: poprzeć mniejsze zło. Ale nie mam wrażenia, by było to w polskim Kościele rozpowszechnione przekonanie.

Co do konkordatu i konstytucji regulującej stosunki państwo--Kościół, to jestem przeciwny zmianom. Artykuł 25. konstytucji jasno mówi: "Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym". To optymalny zapis i nie ma potrzeby dyskutowania go po raz kolejny, bo efektem mogą być jedynie kazuistyczne rozwiązania, które i tak nie zadowolą wszystkich. Nie sądzę też, by protestujący na Krakowskim Przedmieściu szczególnie przejmowali się konstytucją.

Skoro uznają Panowie, że przyczyną rosnącej słabości polskiego Kościoła są wewnętrzne kłopoty, zapytajmy na koniec: jak Kościół w Polsce ma sobie pomóc?

Andrzej Zoll: Wchodząc w spór polityczny, hierarcha staje się przywódcą politycznym i tak też zaczynają postrzegać go wierni. Biskup powinien być autorytetem moralnym - aż tyle. To dużo więcej niż bycie specem od krzyżyków na listach wyborczych.

Aleksander Kwaśniewski: Mam poczucie, że polski Kościół na własne życzenie wypisuje się z rzeczowej debaty na temat przyszłości kraju. Mamy coraz mniej małżeństw, rodzi się coraz mniej dzieci, czekają nas w nadchodzących dekadach poważne kłopoty demograficzne. Liderzy Kościoła, którzy jako pierwsi podejmą rzeczową debatę w tych kwestiach, przejdą do historii Polski. Jeśli stanowisko będzie nadal partyjne i nieprzejednane, nie będzie żadnego dialogu.

Bp Tadeusz Pieronek: Kościół może sobie pomóc choćby przez zrozumienie, że jego rola polega nie na zapędzaniu do świątyni, tylko na nauczaniu, które wierni z całego serca przyjmą. Trzeba też cały czas mówić o roli mediów, które mogą bardzo pomóc, ale też bardzo zaszkodzić. Moim zdaniem Kościół osłabiany jest przez Radio Maryja, rozgłośnię agresywną i fundamentalistyczną. Pamiętam spotkanie w episkopacie, w którym wzięli udział religioznawcy. Prosiliśmy ich o wyjaśnienie fenomenu tej rozgłośni. Powstał problem, jak rozróżnić radykalizm ewangeliczny od fundamentalizmu religijnego. Granica jest cienka, ale wyraźna.

Którędy przebiega?

Bp Tadeusz Pieronek: Ten pierwszy nie umacnia się przez atak, drugi nie może żyć bez wrogów.

Aleksander Kwaśniewski (ur. 1954 r.) był w latach 1995-2005 Prezydentem RP. Do 1989 r. członek PZPR, minister ds. młodzieży w rządzie Zbigniewa Messnera i uczestnik obrad Okrągłego Stołu po stronie rządowej, później współzałożyciel i lider SdRP i SLD, w latach 1993-95 przewodniczący Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego.

Bp Tadeusz Pieronek (ur. 1934 r.) jest prawnikiem. W latach 1993-98 był sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski, w latach 1998-2010 przewodniczącym Kościelnej Komisji Konkordatowej. Rektor Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie w latach 1998-2004.

Prof. Andrzej Zoll (ur. 1942 r.) jest prawnikiem, specjalistą w zakresie prawa karnego i współautorem reformy kodeksu karnego z 1997 r. Pełnił funkcję przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej (1991-93), sędzią (od 1989 r.) i prezesem (w latach 1993-97) Trybunału Konstytucyjnego oraz Rzecznikiem Praw Obywatelskich (2000-06).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
ANDRZEJ STANISŁAW ZOLL (ur. 1942 r.) – profesor nauk prawnych, specjalista w dziedzinie prawa karnego. Od początku kariery naukowej związany z Wydziałem Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieloletni kierownik Katedry Prawa Karnego, autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2010