Podróż

Tomas Tranströmer: WIERSZE I PROZA 1954–2004

15.05.2012

Czyta się kilka minut

Zaledwie kilka miesięcy po decyzji Akademii Szwedzkiej o przyznaniu literackiej nagrody Nobla Tomasowi Tranströmerowi otrzymujemy pięćsetstronicowy tom zawierający przekład kanonu dzieł 81-letniego dziś szwedzkiego poety: wszystkie jego książki poetyckie od „17 wierszy” (1954) oraz prozę autobiograficzną „Wspomnienia mnie widzą” (1993).

W tej niedokończonej autobiografii – jej pisanie przerwała Tranströmerowi w 1990 roku choroba, wylew, po którym pozostał prawostronny paraliż i niemal całkowita utrata mowy – w części dotyczącej nauki w sztokholmskim gimnazjum znajdziemy zabawną anegdotę. Oto Bo Grandien, przyszły szkolny przyjaciel Tomasa, usłyszał o nim po raz pierwszy przechodząc koło grupy uczniów, niezadowolonych ze sposobu, w jaki oceniono ich wypracowania. Jeden z nich sarknął: „No chyba wszyscy nie mogą pisać TAK SZYBKO jak Tranio”. „Dla mnie – pisze melancholijnie Tranströmer – ta opowieść jest w jakimś sensie pocieszająca. Teraz, znany z kulejącej produktywności, wtedy najwyraźniej byłem sławny jako szybkopis, ktoś, kto grzeszy zbyt wielką produktywnością, stachanowiec słów”.

Stachanowcem (a więc przodownikiem pracy przekraczającym normy produkcyjne) Tranströmera rzeczywiście trudno nazwać. Kolejne książki poetyckie publikował co kilka lat, najczęściej zawierały one zaledwie kilkanaście utworów, choć bywały wśród nich dłuższe poematy. Pierwszy nowy tom po chorobie, „Gondola żałobna”, ukazał się w 1996 roku, a najnowszy, „Wielka zagadka” (2004), zawiera głównie formy najkrótsze – haiku.

Oszczędność słowa i powściągliwość w publikowaniu nasuwa skojarzenia z Wisławą Szymborską, poetką skądinąd zupełnie od Tranströmera różną. Tak się zresztą złożyło, że przypadek złączył losy obojga, i to w sposób, który niekoniecznie musiał prowadzić ku przyjaźni. Kandydaturę Tranströmera do Nobla rozważano od początku lat 90., a w 1996 roku był uważany za faworyta. Akademia, jak to bywa, zaskoczyła wszystkich, wybierając Szymborską – i przez kolejnych 14 lat pomijała poetów. Aż do roku ubiegłego, kiedy Tranströmer odebrał wreszcie nagrodę jako pierwszy pisarz szwedzki od czasów podwójnego Nobla dla Eyvinda Johnsona i Harry’ego Martinsona (1974).

Podczas podróży do Sztokholmu w grudniu 1996 roku Szymborska odwiedziła Tranströmera. Mniej więcej wtedy chyba Joanna Helander wykonała piękne zdjęcie, przedstawiające uśmiechniętego jak niemal zawsze poetę i jego żonę Monikę, która od czasu choroby służy mu za pośrednika w kontaktach ze światem. Tamta wizyta była początkiem serdecznej, pełnej wzajemnego uznania relacji między obojgiem poetów. Niemałe zasługi miał w tym także Leonard Neuger, historyk literatury przebywający od lat 80. w Szwecji, który stał się pośrednikiem między obiema literaturami i propagatorem poezji Tranströmera w Polsce.

On też jest jednym z dwojga, obok Magdaleny Wasilewskiej-Chmury, tłumaczy „Wierszy i prozy”. Wiersze Tranströmera tłumaczyli także inni, m.in. Zygmunt Łanowski i Michał Sprusiński, kilka jego utworów spolszczył za pośrednictwem angielskiego Czesław Miłosz i umieścił w „Wypisach z ksiąg użytecznych” – jednak decyzja, by ograniczyć się do dwójki współautorów, była, jak sądzę, słuszna i sprawiła, że ta prezentacja jest jednorodna i spójna, choć oczywiście nie mogę się wypowiadać na temat wierności przekładów.

Krążę tutaj cały czas wokół samej książki, ale czynię to z premedytacją. Poezja Tranströmera, oszczędna i kontemplacyjna, uderzająca siłą obrazów i metafor, mocno związana z naturą, z krajobrazem i światłem północy i północnego morza, nie nadaje się po prostu do tego, by ją zbyć kilkunastoma banalnymi zdaniami. Za wiele w niej tajemnic (włącznie z przejmującą zapowiedzią przyszłej choroby...), tropów muzycznych („Schubertiana”!) i malarskich (Turner), niepokojących onirycznych wizji, metafizycznych pytań. Dla czytelnika to będzie długa podróż, pełna postojów i powrotów do miejsc już poznanych. Bardzo do niej zachęcam! (Wydawnictwo a5, Kraków 2012, ss. 480. Biblioteka Poetycka pod redakcją Ryszarda Krynickiego, tom 73.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2012