Pochwała gipsowej figurki

Jakie wizerunki błogosławionego Jana Pawła II znajdą się teraz w polskich kościołach? Jaki aspekt jego świętości zostanie uchwycony? Wobec takich pytań drugorzędna staje się kwestia artystycznej jakości tych dzieł.

10.05.2011

Czyta się kilka minut

Liczba pomników i popiersi Jana Pawła II idzie w setki - wystarczy przejechać się po Polsce. Opinia krytyków sztuki o większości z nich jest co najmniej ostrożna, ale wierni niewiele sobie z tego robią. Niektóre z pomników pochodzą z masowej produkcji, która z pewnością ulegnie przyspieszeniu: po beatyfikacji figury Jana Pawła II staną w ołtarzach, a jego portrety - tam, gdzie ich jeszcze nie ma - zawisną na ścianach kościołów. Konflikt z krytykami sztuki i konserwatorami zabytków wydaje się nieunikniony.

Religijna funkcja kiczu

Heinrich Böll w "Dzienniku irlandzkim" opisuje wrażenia z dwóch kościołów w Dublinie: katedry św. Patryka i jakiegoś kościoła parafialnego. Jak pisze, katedra, udekorowana chorągwiami i marmurowymi pomnikami, była czysta, zimna i pusta. Ten drugi kościół był zaś pełen ludzi, kiczu i gipsowych figur świętych. Böll nie kryje niesmaku z powodu nagromadzonej "szmiry", ale przyznaje, że gniew na jej fabrykantów "słabnie wobec tych, którzy modlą się przed ich wyrobami: im barwniejsze, tym lepiej, im bardziej szmirowate, tym lepiej; możliwie odrobione »jak żywe«". Forma sztuki sakralnej odpowiada właściwej jej pobożności i sposobowi modlitwy. "Zapewne w księdze zapisane jest oddzielnie - zauważa Böll - kto modli się tutaj przed szmirą, a kto we Włoszech przed freskami Fra Angelica?". Pisząc o kościele pełnym kiczu, autor stwierdza: "tutaj zażywa się religii do syta". Trudno nie zapytać, jaka religijność karmi się freskami Fra Angelica.

W obronie religijnego kiczu staje też francuski filozof Jean-Luc Marion. Wprowadza on pojęcie sztuki kenotycznej (kenoza - uniżenie), której cechą charakterystyczną jest "zubażanie spektaklu ofiarowywanego spojrzeniu przez dzieło". Innymi słowy, sztuka kenotyczna, poprzez zredukowanie funkcji estetycznej, lepiej spełnia funkcje dewocyjne i kultyczne. Przykładem takiej sztuki jest choćby ­XIX-wieczna estetyka sulpicjańska: upiększane i idealizowane ciało świętych przedstawiano na oleodrukach i gipsowych figurkach, oddalając się od prawdziwej cielesności.

Marion mówi, że nie należy tego dyskwalifikować, gdyż nie skupiając na samej sobie, wytwarzając określone kanony wyobrażeń, sztuka ta przenosi cześć z obrazu czy figury bezpośrednio na osobę przedstawioną. André Frossard, filozof i autor "Rozmów z Janem Pawłem II", zauważa, że przed Madonną Rafaela słyszy się często okrzyk "To Rafael!", a w masowo i bezimiennie produkowanej Madonnie "sulpicjańskiej" widzi się tylko Madonnę. Niejednokrotnie wielkie dzieła sztuki sakralnej uświetniają jedynie swych twórców.

Portret zmarłego czy wizerunek świętego?

Choć może się to wydać zaskakujące, kicz religijny w swej istocie zbliża się do ikony. Przypomnijmy, że w teologii wschodniej piękno tej ostatniej zdefiniowane jest zupełnie inaczej niż w przypadku zachodniego obrazu religijnego: nie jest to piękno oparte na kategoriach estetycznych, ale wewnętrzne, obiektywne. I nie ma nic wspólnego z fizycznym podobieństwem.

Dobrze to widać w prawosławnej koncepcji obrazu Chrystusa, Maryi czy świętych. Ikona Chrystusa nigdy nie miała pokazać tego, jak wyglądała Jego twarz w ziemskim życiu, ale była inspirowana Świętym Obliczem uczynionym ręką samego Boga (acheiropoietos). Począwszy od renesansu, religijna sztuka zachodnia stanie się coraz bardziej sztuką "prezentującą", zaczerpniętą z ludzkiego modelu, w której zacznie królować "portret na żywo". A przecież istnieje zasadnicza różnica między portretem a ikoną. Portret przedstawia realność, "codzienność" przedstawianej osoby, co wcale nie prowadzi do ukazania istoty świętości, a tym samym nadprzyrodzonej obecności, która jest właściwa ikonie. Prawdziwe, utrzymane w ikonicznej teologii obrazy Chrystusa i świętych nie są więc portretami. Portrety - choć czynione "na żywo" - paradoksalnie uśmiercają osobę portretowaną.

Skrajnym przeciwieństwem ikony jest fotografia. "Obraz Chrystusa i obrazy świętych nie są fotografiami. Ich istota polega na wyprowadzeniu poza to, co daje się stwierdzić w sposób czysto materialny" - pisze Joseph Ratzinger w "Duchu liturgii". Nieporozumieniem jest więc wieszanie w kościołach fotografii świętych, jak to się czasami zdarza w przypadku św. Faustyny czy bł. ks. Popiełuszki. Nie należy tego także robić w odniesieniu do postaci bł. Jana Pawła II.

Podobnie jak to jest w przypadku ikony Chrystusa, zadaniem obrazu świętego nie jest przedstawienie historycznego wizerunku osoby żyjącej w danej epoce. Winno się to dokonać za pośrednictwem "realizmu symbolicznego", który nie jest ani czystym realizmem, ani też czystym symbolizmem. Przedstawiając rzeczywistość historyczną, ikona musi prowadzić do unaocznienia innej rzeczywistości - duchowej i eschatologicznej. Innymi słowy ikona, obraz czy figura świętego winny ukazywać nie tylko historyczność postaci, ale przede wszystkim jej świętość.

Ikona wschodnia dokonuje tego za pośrednictwem kolorów i symboli umieszczanych na malunku, które sygnalizują świętość przedstawionej osoby. W Kościele zachodnim odpowiednikiem ikony świętego będą obrazy kanonizacyjne czy beatyfikacyjne. Szczególne znaczenie mają tu atrybuty świętych, które symbolizują ich charyzmat. Na obrazie kanonizacyjnym św. brata Alberta mamy chleb w jego rękach, na obrazie beatyfikacyjnym ks. Popiełuszki - czerwony ornat, w przypadku bł. Karoliny Kózki - lilie i róże.

Sztuka na usługach wiary

Wróćmy do pomników Jana Pawła II. Duży procent z nich to - jak stwierdził historyk sztuki Kazimierz Ożóg w wywiadzie dla Wirtualnej Polski - "koszmarny sen rzeźbiarza na kacu". Wiele nie spełnia podstawowych kryteriów artystycznych. Zresztą artyści są tu coraz mniej potrzebni: jeden projekt można przecież odlewać w nieskończoność. Ładne czy brzydkie, zaspokajają potrzeby społeczno-religijne Polaków. Przykłady sobie darujmy, bo przecież chodzi o dobre intencje, choć nie zawsze najlepiej zrealizowane.

"Jan Paweł II nie potrzebuje kolejnych pomników - powiedział niedawno prymas Józef Kowalczyk. - Niech pomnikami będą nasze konkretne działania. Łatwo jest o pomniki z brązu, z kamienia, ale Jan Paweł II tego nie pragnął. Pamiętam, z jaką niechęcią odsłaniał swój pomnik w Wadowicach. Nam nie trzeba takich pomników: potrzeba nam pomników konkretnego życia i to jest zadanie dla nas wszystkich". To prawda. Tym bardziej że po beatyfikacji Jan Paweł II jest już nie tylko wybitną postacią historyczną, ale przede wszystkim świętym.

Nie da się jednak zupełnie obyć bez materialnych odniesień do nowego i jakże popularnego błogosławionego. Tyle że pomniki powinny ustąpić miejsca figurom, a portrety fotograficzne - świętym wizerunkom, które mają już zupełnie inny cel niż pomniki i portrety. Co stanie się ich istotną treścią? Jaki aspekt świętości Jana Pawła II zostanie w nich uchwycony? Trzeba będzie wyjść poza dylemat, czy ma to być papież młody i sprężysty, czy przygarbiony staruszek. Jego fizyczność będzie istotna o tyle, o ile stanie się punktem wyjścia do powiedzenia czegoś o jego świętości. Nie może tu być mowy o dowolności artystyczno-teologicznej. Obrazy świętych instalowane w przestrzeni sakralnej mają charakter ściśle kultyczny, w związku z czym powinny w sposób poprawny wyrażać wiarę Kościoła.

Ta poprawność oczywiście nie wyklucza kiczu. W odniesieniu do obrazu religijnego może on funkcjonować w dwóch płaszczyznach: artystycznej i teologicznej. Jest bowiem uproszczeniem estetycznym i - niestety - banalizacją na płaszczyźnie ściśle religijnej. Inwazja kiczu religijnego, jaką obserwujemy w przestrzeni sakralnej, pokazuje istniejącą wśród wiernych potrzebę uproszczenia i przybliżenia często odległej i nie do końca zrozumiałej sfery liturgiczno-teologicznej oraz przeniesienia przedmiotu wiary w bardziej swojską przestrzeń pobożności ludowej i indywidualnej. Dewocja, rozumiana jako pobożność rozwijająca się obok liturgii, wytwarza także ikonograficzną wersję wiary, w tym własną, ikonograficzną wersję świętości. W odbiorze wielu wiernych freski Fra Angelico nie są wystarczającym "pokarmem" dla pobożnej duszy, która o wiele lepiej i gorliwiej modlić się będzie przed gipsową figurką bł. Jana Pawła II.

***

Sztuka sakralna ma służyć wierze i pobożności - artyzm pozostaje na jej usługach. Paradoksem jest więc to, że artystyczna bylejakość niejednokrotnie służy pobożności. Oczywiście, istotnym problemem pozostaje "jakość" tej pobożności i poprawność jej przedmiotu. Nie naprawi się jej jednak wyrzucając kicz z kościołów i zastępując go sztuką wysoką.

Po drugie: trzeba umiejętnie rozróżnić, co pomnik, co figura, co portret, co obraz kultowy, co obrazek dewocyjny. Nawet gdy wszystkie te formy będą mówić o tym samym błogosławionym, każda z nich będzie mówiła inaczej. Niektóre z tych form będą właściwe do wykorzystania w przestrzeni publicznej, inne w sakralnej, a inne w zaciszu domowym. Jedne mają przypominać postać historyczną, inne uczyć wiary, jeszcze inne pomóc we wzniesieniu duszy do nieba. W tym ostatnim kicz wcale nie musi przeszkadzać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolog i publicysta, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, znawca kultury popularnej. Doktor habilitowany teologii, profesor Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor m.in. książek „Copyright na Jezusa. Język, znak, rytuał między wiarą a niewiarą” oraz "… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2011