Po co nam Mazurski Park Narodowy?

Przeciętnemu Polakowi Kraina Wielkich Jezior Mazurskich kojarzy się zczystą wodą idziewiczym lasem. To obraz piękny, ale nieprawdziwy.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

Podpisz apel w sprawie powołania Mazurskiego Parku Narodowego... >>

Współczesne Mazury to nie tylko piękny pejzaż, ale również fatalna architektura, która od 20 lat bez przeszkód rozkwita w polodowcowym krajobrazie - okolice Mikołajek, Mrągowa czy Węgorzewa zapełnione są bezstylowymi domami i hotelami, jakich pełno w każdym kącie kraju; to zabudowane brzegi jezior; brak spójnej wizji rozwoju, godzącej ochronę przyrody z interesami miejscowych; brak infrastruktury, która zmniejszyłaby wpływ turystów na środowisko; brak pomysłu na rodzaj turystyki, jaką powinniśmy preferować w tym regionie; to w końcu pojawiające się co jakiś czas pomysły modernizacyjne w rodzaju prostowania krętych dróg i wycinania przydrożnych drzew. Szerokie drogi mają przyciągnąć mitycznych inwestorów, którzy rozwiążą dotkliwe problemy bezrobocia, rzekomego zapóźnienia cywilizacyjnego, braku perspektyw poza sezonem turystycznym.

Kłopot w tym, że na całym świecie owo "zapóźnienie", rozumiane jako przywiązanie do lokalnej tradycji, szacunek dla krajobrazu i przyrody, zyskuje coraz większą - również gospodarczo - rangę. Odpowiednio wykorzystane, przynosi lokalnym społecznościom zysk, w postaci turystów zwabionych mitem miejsca, które zdołało zachować swoją odrębność.

Pomysłem na zachowanie tej specyfiki, trwonionej beztrosko zarówno w czasach PRL-u, jak i po 1989 roku, jest powołanie w najcenniejszej części Mazur, dziś objętej statutem parku krajobrazowego, parku narodowego.

Ta idea od wielu lat budzi opór środowisk lokalnych, przekonanych, że park narodowy oznacza cywilizacyjny regres, zakaz wstępu do lasu i upadek turystyki. W Giżycku, Mikołajkach, Piszu, Pieckach, Rucianem-Nidzie dominuje pogląd, że park narodowy to rozrywka dla bogatych, utopijny pomysł marzycieli, ekologicznych oszołomów i "warszawki", która chce wypoczywać w spokoju, a lokalnych mieszkańców skazać na wegetację i życie w skansenie. Znikną rybacy i tartaki. Gdzieś w tle, dodajmy, pobrzmiewa niechęć do "obcych", którzy przyjeżdżają z gotowymi ustawami w teczce, urządzając przestrzeń bez zwracania uwagi na potrzeby miejscowych społeczności.

Ten prosty podział nie wytrzymuje jednak zderzenia z rzeczywistością: samowole budowlane czy architektoniczne buble są w równej mierze dziełem warszawiaków, jak tutejszych.

Nie jest też prawdą, że park narodowy oznacza automatycznie wegetację i wzrost bezrobocia. Owszem, zmienia strukturę zatrudnienia, ale jej nie likwiduje, czego dowodem jest Białowieża, gdzie rozszerzenie granic parku spowodowało ograniczenie gospodarki leśnej, ale jednocześnie stworzyło nowe miejsca pracy w usługach hotelarskich, gastronomicznych i turystyce. Przykłady BPN i Wigierskiego Parku Narodowego pokazują jeszcze inną prawidłowość, na Mazurach dotychczas nieobecną: po 20 latach funkcjonowania parku objęte ochroną tereny wokół Wigier odzyskują powoli tradycyjny kształt architektoniczny. Białowieża jest bodaj jedyną obok Chochołowa żywą wsią, w której mieszkańcy zrozumieli, że silny związek z lokalną tradycją budowlaną nie jest oznaką zacofania, tylko dowodem zaradności życiowej i sposobem na przyciągnięcie turystów.

Jako człowiek, który większość życia spędził na Mazurach, mam prawo podejrzewać, że poza oficjalnie wyrażanymi powodami niezgody istnieją również inne, o których mówi się niechętnie. Mazury są miejscem, gdzie wiele spraw dzieje się na granicy legalności, lub daleko za nią. Gospodarka rybacka nadal prowadzona bywa metodą rabunkową, a nad jeziorami zalega zmowa, która brak ryb każe tłumaczyć żarłocznością kormoranów; modernizacja Mazur, jak wskazują od lat lokalne stowarzyszenia, przybiera byle jakie formy i nie ma wśród lokalnych polityków woli, by ów stan prowizorki rozwiązać; brakuje poczucia, że odziedziczony w spadku po przedwojennych mieszkańcach krajobraz kulturowy wart jest szczególnej ochrony. Ba, dla części miejscowych Puszcza Piska to nic innego jak nieco większy las przemysłowy.

Ów opór wydaje się niezrozumiały, jeśli zdamy sobie sprawę, że ostatnie 20 lat przyniosło Mazurom wymierne zyski związane z rozwojem turystyki. Mazurski Park Narodowy może je zwiększyć, tworząc ofertę dla turystów, na północnym wschodzie kraju poszukujących czegoś więcej niż wypożyczalni quadów i skuterów wodnych.

Debata wokół MPN trwa już 60 lat. Dwie okoliczności sprzyjają, by doprowadzić ją wreszcie do końca. Po pierwsze: bardzo wysoka pozycja Wielkich Jezior Mazurskich w międzynarodowym rankingu "Siedmiu cudów natury" sprawiła, że znalazły się w centrum zainteresowania mediów. Po drugie: minister środowiska prof. Maciej Nowicki jako pierwszy od 20 lat zaproponował przełamanie impasu w negocjacjach z samorządami lokalnymi, oferując wart 150 mln zł kontrakt dla białowieskich gmin, które mają wejść w skład poszerzonego Białowieskiego Parku Narodowego. Podobny kontrakt, połączony z rzetelnym rachunkiem rzeczywistych zysków i strat oraz rekompensatą za te ostatnie, konieczny jest w przypadku Mazur. Powołanie parku narodowego zmieni życie rybaków i leśników. Opór miejscowej społeczności uda się przełamać jedynie w przypadku gwarancji, że nie będzie to zmiana na gorsze.

Przygotowany we współpracy ze Stowarzyszeniem Ochrony Krajobrazu "Sadyba" blok tekstów z najnowszego numeru "TP" ma rozpocząć ogólnopolską dyskusję na temat przyszłości Mazur. Lokalną debatę inicjuje wspólnie z nami olsztyński oddział "Gazety Wyborczej". Lista nazwisk, jakie zebraliśmy pod apelem do premiera i ministra środowiska, pokazuje, że przyszłość tego regionu skupia na sobie uwagę całego kraju.

W najnowszym "Tygodniku Powszechnym":

Rozpoczynamy ogólnopolską dyskusję na temat powołania Mazurskiego Parku Narodowego i ochrony jednego z najpiękniejszych polskich pejzaży.

Nasz apel do premiera i ministra ochrony środowiska podpisało 37 znanych postaci życia publicznego, które ze szczególną uwagą przypatrują się Mazurom, m.in. Wisława Szymborska, Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Wiesław Myśliwski, Grzegorz Turnau, Małgorzata Kalicińska, Kazimierz Orłoś, Piotr Kraśko:

- Podpisujemy się pod tym listem przekonani, że ochrona jednego z najpiękniejszych miejsc w kraju wymaga wspólnego działania. Apelujemy do rządu o podjęcie negocjacji z lokalną społecznością i opracowania zasad, które doprowadzą do powołania Mazurskiego Parku Narodowego, jednocześnie zapewniając warunki rozwoju mieszkańcom terenów włączonych w teren parku.

Byłoby ironią, gdyby region pretendujący do miana jednego z 7 naturalnych cudów świata pozostawał przez kolejne dziesięciolecia bez ochrony należnej wspólnemu - polskiemu, europejskiemu i światowemu dziedzictwu przyrodniczemu - apelują sygnatariusze.

Krzysztof Worobiec, mieszkaniec Puszczy Piskiej i prezes Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego "Sadyba", szkicuje obraz współczesnych Mazur, udowadniając konieczność jak najszybszego powołania parku. - Paradoksem jest, że ludzie, zachwyceni mazurskim krajobrazem, kupują jego kawałek, budują otoczone wysokimi płotami domy, w konsekwencji niszcząc widok, który ich samych zachwycił! Chęć posiadania swojego domu, w stosunkowo niewielkiej odległości od Warszawy, moda na Mazury, spowodowały, że podaż nieruchomości spada, za to ich ceny rosną. To przyciąga inwestorów i "biznesmenów" chcących zarobić na tym dużą "kasę". Chęć posiadania atrakcyjnych działek - zwłaszcza nad jeziorami, powoduje zamianę gruntów rolnych na budowlane, co wiąże się z dewastacją coraz to nowych fragmentów krajobrazu. Niszczona jest roślinność nadbrzeżna, bo inwestorzy zasypują gruzami podmokłe brzegi i dna jezior… by powiększyć swoje działki. Tak dzieje się nad jeziorami Roś, Śniardwy czy Nidzkim - wylicza Worobiec.

Mazurom przypatrują się również polscy ekonomiści. - Nie wierzę, że Mazury przyciągną turystów wielkim aqua-parkiem i potężnymi hotelami. Ten wariant jest nierealistyczny, bo takich miejsc rozrywki w Europie są tysiące - twierdzi prof. Tomasz Żylicz z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista od ekonomii ekologii. - Szansą dla Mazur są przyroda, kameralność i cisza. Z tak rozumianą wyjątkowością na naszym kontynencie konkurować mogą nieliczne miejsca.

Najważniejsze fragmenty planowanego parku:

Dorzecze Krutyni - 100 km jednego z najpiękniejszych szlaków kajakowych Europy. Naturalna, nieuregulowana rzeka meandruje wśród polodowcowych wzniesień i lasów Puszczy Piskiej. Szlak prowadzi przez 17 jezior, zróżnicowane krajobrazy, mija też cenne kulturowo fragmenty Mazur, m.in. Wojnowo z klasztorem starowierów. Na trasie gnieżdżą się m.in. derkacz, zimorodek, puchacz, orzeł bielik, rybołów, wodniczka.

Łuknajno - położony na północ od Śniardw rezerwat ornitologiczny, jeden z najcenniejszych w kraju, w 1978 r. uznany przez UNESCO za rezerwat biosfery. Występuje w nim ok. 180 gatunków ptaków, z czego blisko 100 gniazduje. Nad Łuknajnem zobaczyć można m.in. bielika, kanie, błotniaka stawowego, remiza, rybitwę czarną, wąsatkę, rożeńca i płaskonosa.

Królewska Sosna - ponad 200-letni fragment starodrzewu sosnowego Puszczy Piskiej.

Warnołty - zarastająca odnoga Śniardw, teren żerowania m.in. łabędzia niemego, kani czarnej i rudej, bielika.

Projekt MPN nie obejmuje natomiast Śniardw, w teren parku włączając jedynie wyspy Czarci Ostrów i Pajęczą.

W krainie bielika i kani

Planowany od wielu lat teren Mazurskiego Parku Narodowego ma nieregularny kształt i obejmuje głównie najżyźniejsze, północne fragmenty Puszczy Piskiej. Od zachodu zamykają go jeziora Babięta Wielkie i Małe oraz Stromek, od północnego wschodu Łuknajno, od południowego wschodu Jezioro Nidzkie, w centralnej części zawiera się między Mikołajkami a Wojnowem. Na terenach tych gniazdują ptaki wpisane do czerwonej księgi gatunków zagrożonych i ginących, m.in. bielik (po lewej na górze), tracz (po lewej w środku), rybołów, orlik krzykliwy, cietrzew, bocian czarny, puchacz, świstoń, chełmiatka, występujący nad rzekami górskimi i wyżynnymi pluszcz czy skrajnie nieliczna w Europie wodniczka. Duże drapieżniki reprezentowane są przez wilka (po lewej na dole) - ryś został niemal doszczętnie wytępiony, naukowcy szacują, że w tej chwili w Puszczy Piskiej żyją co najwyżej trzy osobniki tego gatunku.

Powołanie parku narodowego dałoby więc szansę na reintrodukcję tego szlachetnego zwierzęcia. W Puszczy Piskiej i jej okolicach żyją też m.in. łosie, wydry, borsuki, gronostaje, trzmielojady, błotniaki zbożowe, dudki, kobuzy, krzyżodzioby świerkowe.

To także niespotykany świat roślinny, m.in. relikty polodowcowe, kilkanaście rzadkich gatunków storczyków, rosiczki, lasy łęgowe. Naturalnych lasów pozostało na terenie północnej Puszczy Piskiej niewiele, jednak leśnicy, licząc się z możliwością powołania parku, gdzieniegdzie odstąpili od wyrębu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009