Zarzynanie lasu

Ryszard Kosior, leśnik: Myśliwi nie przynoszą Mazurom żadnego zysku. Wolałbym, żeby zamiast nich porządki w części Puszczy Piskiej robiły wilki, orły i rysie. / rozmawiał Michał Olszewski

18.08.2009

Czyta się kilka minut

Mazury: wilki /fot. Waldemar Bzura /
Mazury: wilki /fot. Waldemar Bzura /

Podpisz apel o utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego >>

Michał Olszewski: Wśród mazurskich leśników był Pan czarną owcą - jako jedyny oficjalnie apelował Pan o utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego.

Ryszard Kosior: Jest nas znacznie więcej, wielu moich kolegów, nawet na wysokich stanowiskach, przyznawało mi rację, ale po cichu. Lubię leśników, to wspaniały zawód, jest wśród nas wielu ludzi z pasją i powołaniem, ale trzeba znać trochę strukturę Lasów Państwowych, żeby zrozumieć strach przed ujawnianiem nazwisk. To instytucja ściśle zhierarchizowana, o niemal wojskowym drylu. Najmniejszy akt nieposłuszeństwa może skutkować zwolnieniem z pracy, bo leśnicy, w przeciwieństwie do innych zawodów, nie mają umów o pracę na czas nieokreślony, tylko otrzymują akty powołania. W razie kłopotów człowieka zwalnia się od ręki.

Jak więc ocenia Pan obecny stan Puszczy Piskiej? Lokalne samorządy twierdzą, że jest wspaniały, a obecne formy ochrony - Mazurski Park Krajobrazowy, Leśny Kompleks Promocyjny "Lasy Mazurskie" i rezerwaty - w zupełności wystarczą.

To mit, nieprawdziwy i szkodliwy mit, podtrzymywany przez kilka wpływowych grup nacisku. Pracuję w leśnictwie 45 lat, Puszczę Piską znam jak własną kieszeń, o takich jak ja mówi się "stary gajus". Jako stary gajus podsuwam do porównania następujące liczby: podzielona między olsztyńską i białostocką dyrekcję lasów państwowych puszcza, rzekomo objęta ochroną, daje w tej chwili rocznie około 500 tys. kubików grubizny rocznie. Przed powstaniem Leśnego Kompleksu Promocyjnego uzyskiwaliśmy 300 tys. kubików. Co oznacza, że z terenu chronionego pozyskujemy prawie dwa razy więcej drzewa niż kiedyś. Jak to możliwe, że rada naukowo-społeczna LKP milczy? Co ciekawe, za wzmożonym wyrębem nie idą dodatkowe pieniądze. W słynnym nadleśnictwie Spychowo, w którym byłem nadleśniczym przez 5 lat, ciąłem 60 tys. kubików rocznie, uzyskując dzięki temu 10-12 mln zł rocznie. Mój następca tnie o połowę więcej, a przychód osiąga ten sam. W innych nadleśnictwach jest podobnie, mimo rzekomych superstruktur ochronnych. To zarzynanie lasu. Leśny Kompleks Promocyjny, w którym pokładałem wielkie nadzieje, upatrując w nim ratunek dla puszczy, okazał się zasłoną dymną i fikcją. Żeby nie było nieporozumień: ja również uważam, że całej Puszczy ochroną objąć się nie da, nikt tego zresztą nie proponuje. Chodzi o 9 leśnictw. Tam, gdzie dominują jednowiekowe plantacje sosny, jak w nadleśnictwie Pisz, obecna gospodarka leśna powinna być prowadzona nadal. Tamtejsze monokultury zostały zatwierdzone jeszcze przez towarzyszy z komitetu powiatowego, są potrzebne gospodarce.

Czegoś tu nie rozumiem: z jednej strony drzewa jest coraz więcej, z drugiej strony w regionie padają zakłady drzewne. Jak to możliwe?

To bardzo interesujące, że bankrutują, chociaż park narodowy jeszcze nie powstał. Kłopot dotyczy całego kraju - przegrywamy konkurencję z prywatnymi lasami, drzewem białoruskim, syberyjskim czy litewskim. Zakłady drzewne naciskają na leśników, by ci wyprzedawali drzewo za bezcen. Naszą porażką jest to, że nadal sprzedajemy w świat surowe drzewo, zamiast przetwarzać je na miejscu.

W jakim stopniu argument, że las daje zarobek mieszkańcom Mazur, jest prawdziwy?

Na pewno pozwala niektórym dorobić, choćby dzięki zbieraniu owoców runa leśnego. Moim zdaniem zasadne byłoby zresztą wprowadzenie symbolicznej opłaty za zbieranie jagód czy grzybów i obarczenie podatkiem przedsiębiorstw skupujących runo. Są niewątpliwie firmy, które na lesie robią świetny interes, choćby wspomniane właśnie przedsiębiorstwa czy firma Las, zajmująca się skupem dziczyzny. Irytuje mnie jednak argument, że takim darem dla miejscowej ludności jest możliwość polowań. Miejscowi nic z tego nie mają, a Lasy Państwowe straciły kontrolę nad gospodarką łowiecką. Koła łowieckie płacą za dzierżawę swoich rewirów śmieszne kwoty, jeszcze niedawno było to 5 zł za hektar rocznie. Leśnicy zostali odsunięci od wpływu na myśliwych, ale ponoszą koszty utrzymywania rewirów hodowlanych. Na ochronę lasu przed zwierzyną Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie wydaje rocznie 6 mln zł, a myśliwi nie dokładają nic. Słyszę czasem, że za piękne poroże jelenia dewizowy myśliwy płaci nawet 3 tysiące euro. Pytanie tylko, do kogo trafiają zyski? Leśniczowie do spraw łowieckich to wąska, uprzywilejowana grupa. Współczesne polowania to domena ludzi bardzo bogatych, a nie biedaków. Zupełnie na marginesie dodam, że wspaniałych poroży jest w lasach Puszczy Piskiej coraz mniej - myśliwi nie prowadzą wcale planowej, mądrej gospodarki, jak przedstawiają to w mediach.

Kto poluje w Lasach Puszczy Piskiej?

O, na całych Mazurach jest jeszcze dużo pozostałości PRL-owskich rewirów dla władzy. Myślistwo jednoczy bardzo różne grupy. Na Mazury przyjeżdżają wysocy rangą wojskowi i policjanci, parlamentarzyści. Lubią tu postrzelać i Oleksy, i Rosati, i dawny minister środowiska Stanisław Żelichowski. Zostały jeszcze nawet obwody po generale Kiszczaku i nie ma jakoś politycznej woli, by je zlikwidować. Od leśnictwa do polityki zawsze było blisko. Jak słyszę starostę piskiego, który mówi, że myśliwi robią porządek w lasach, to się we mnie gotuje. Wolałbym, żeby porządki w części Puszczy Piskiej robiły wilki, orły i rysie.

Według Pana z Puszczy Piskiej, która częściowo powróci do stanu naturalnego, da się żyć?

Pozaprodukcyjne funkcje lasu powinny być przyszłością tego regionu. Mamy w Puszczy piękne grądy, dąbrowy, rzadkie gatunki zwierząt i roślin. Mamy polodowcowy kraj­obraz, ślady pięknej architektury, unikalny w skali kontynentu system jezior. To miejsce powinno stać się mekką ekoturystów, którzy przyjadą podglądać ptaki czy dziką przyrodę, również po sezonie. Takie rozwiązanie pozwala również na dodatkowe zyski w okresie dekoniunktury na drewno. Puszcza Piska jest też szansą dla młodego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, jako wspaniały teren badawczy.

Podobno za swoje poglądy zapłacił Pan wysoką cenę.

Tak, i trudno mi o tym mówić bez emocji. Taka sytuacja nie spotkała mnie nawet za komuny, choć w 1980 roku wydrukowałem bardzo krytyczny tekst o gospodarce leśnej. Mój ówczesny szef tylko wzruszył ramionami i powiedział, że trudno się ze mną nie zgodzić. A wiosną tego roku napisałem podobny tekst, o potrzebie powołania Mazurskiego Parku Narodowego i złych praktykach leśnych na Mazurach. Tekst nie był nagłaśniany, przeczytało go trochę osób w internecie, wysłałem też list do prezydenta Kaczyńskiego. Moi przełożeni się wściekli. Jan Karetko, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie, zabronił mi występowania i reprezentowania RDLP oraz Leśnego Kompleksu Promocyjnego, który współtworzyłem. Odebrano mi też tytuł pełnomocnika do spraw LKP. Po tym wszystkim nie mogłem pracować jako leśnik, odszedłem na emeryturę i wyniosłem się ze swoich ukochanych Mazur. Po 45 latach pracy nie dostałem nawet słowa podziękowania. Ale nie przestanę walczyć o ten park. Leśnicy muszą usiąść przy okrągłym stole z rybakami, rolnikami, lokalną władzą i ministrem środowiska, z niecierpliwością wyglądam takiego spotkania. Ten park naprawdę może pomóc regionowi.

Ryszard Kosior (ur. 1945) - leśnik, społecznik, członek rady Mazurskiego Parku Krajobrazowego, w przeszłości m.in. prezes warmińsko-mazurskiego Polskiego Klubu Ekologicznego, przedstawiciel leśników w olsztyńskim regionie NSZZ "Solidarność".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2009