Plotyn

Wyjaśnienie wstępne: kiedym miał zastanowić się nad tym, kogo z wielkich dwudziestowiecznych trzeba włączyć na zakończenie tej galerii, wybór zdał się oczywisty: powinien to być Ludwig Wittgenstein, którego obecność w filozofii wieku była i pewnie jest tak znaczna. Potem jednak uprzytomniłem sobie, że mimo moich lektur zarówno tego filozofa, jak i kilku dobrych, naprawdę dobrych o nim rozpraw, nie wiem nadal, o co mu właściwie chodzi (to jest moje własne, nie zaś Wittgensteina kalectwo umysłowe)...

24.04.2006

Czyta się kilka minut

Myślałem przez chwilę, że zastąpię go kimś innym z wybitnych umysłów XX wieku, na przykład Russellem czy Popperem. Potem jednak zawstydziłem się: jakże to, będzie w moich gadkach obecny Popper, a nie będzie Plotyna, jednego z najtrwalszych filarów filozoficznej kultury europejskiej? Postanowiłem więc, wszelkiej chronologii urągając - ale chronologia prawie się nie liczy w tych wykładzikach - cofnąć się do III wieku i zakończyć tę serię wielkim twórcą neoplatonizmu.

Okoliczność, że go tam nie było wcześniej, nie jest jednak całkiem przypadkowa. Chodzi o to, że pomysły metafizyczne Plotyna weszły w różnych wersjach do teologii i filozofii chrześcijańskiej; tam je głównie śledzimy, w tamtych, zwykle przemienionych formach zadajemy im pytania. Sam zaś Plotyn, z jego licznymi niejasnościami, sprzecznościami i wieloznacznościami, mało zadaje nam pytań, które byłyby nadal w myśleniu naszym żywotne, a odnosiły się do tego, co dla niego swoiste, nieprzerobione jeszcze przez myśl chrześcijańską. Wydaje się po prostu, że mało myślimy o jego sprawach, mało one nas dotykają. Tyle na wstępie próśb o wyrozumiałość Czytelnika.

***

Skąd nam wiadomo, na jakiej podstawie twierdzimy, że wszystko, co nas otacza, wszelka rzeczywistość fizyczna czy duchowa, wszystko ma źródło w jednym, tylko jednym bycie (jeśli to właściwe słowo), od którego wszystko zależy, a który nie zależy od niczego?

Szperając po nadzwyczaj zawiłych tekstach Plotyna, znajdujemy, jak nam się wydaje, dwie całkiem różne odpowiedzi na to pytanie fundamentalne.

Jedna odpowiedź jest wsparta na spekulacji metafizycznej. Jest po prostu oczywiste, że skoro w świecie widać wielość i rozmaitość, to jej źródłem musi być coś, w czym nie ma wielości, a więc Jedno. Jest to przymus myśli, quasi-logiczna konieczność: rdzeń bytu jest jeden.

Rdzeń ów albo źródło opatrujemy licznymi nazwami, z których żadna w rzecz samą nie trafia. Mówimy "Jedno", mówimy "Bóg", mówimy "Byt" albo "Dobro", naprawdę jednak nie ma dlań imienia. Nie można orzekać sensownie o "Jednym", ono wymyka się słowu. Nie ma żadnych własności; możemy mówić, czym nie jest, ale nie czym jest, nie jest bowiem czymś; nawet że "jest" po prostu czy że "istnieje", nie można o nim prawdziwie powiedzieć (jest to forma czasownikowa, oznaczająca teraźniejszość, a "Jedno" czasu nie zna). Nawet "Jedno" nie jest słowem właściwym, bo rozumiemy je przez kontrast z wielością, przez odniesienie do czegoś innego, a "Jedno" nie jest do niczego odniesione. Nie możemy spojrzeć w twarz Boga. Musimy wszakże, na przekór nieporadności naszej, o Nim mówić, bo gdybyśmy o Nim milczeli, nie moglibyśmy sensownie mówić o niczym, o czymkolwiek, co się z Jednego poczęło, a więc o czymkolwiek w ogóle.

Ale jest drugie źródło znajomości Boga. Jest doświadczenie zjednoczenia z Jego niepojętą otchłanią, a więc to, co później zwano doświadczeniem mistycznym. Plotyn miał sam to doświadczenie przeżyć kilkakrotnie i wiedział, że nie ma nic doskonalszego ani lepszego. Spotkanie takie nie jest przypadkowym zdarzeniem. Wymaga przygotowania duchowego i wysiłku. Dusza musi odwrócić się od wszystkiego, co cielesne, i żywić wielkie, prawdziwe pragnienie "Jednego", bycia z "Jednym" czy wręcz bycia "Jednym". Porfiriusz, uczeń Plotyna i redaktor jego pism, zaczyna biografię filozofa od sławnego zdania, iż Plotyn wstydził się jakby, że jest w ciele. Samo bycie w ciele może nie być złem, ale ciało i jego namiętności przyciągają duszę ku sobie i znieprawiają ją, trzeba więc czynić, co można, by się od niego oderwać, porzucić wszystko, co fizyczne. Gdy to się udaje, porzucamy też czas, niepotrzebna nam pamięć ani wyczekiwanie.

To zjednoczenie z Bogiem nie jest bynajmniej podróżą w obcą jakąś krainę; jest, przeciwnie, powrotem duszy do domu. Jedno jest bowiem wiecznością. Nie znaczy to, że trwa nieskończenie, ale że nie trwa w ogóle: jest nieobecnością czasu, nie ma w nim tego, co przeszłe, i tego, co przyszłe, jest tylko wieczne, nieruchome "teraz". Czas jest jak gdyby degradacją wieczności, wiecznością schorzałą, chociaż musiał się zjawić w procesie tworzenia, gdy dusze się zrodziły. To my sami jesteśmy twórcami czasu.

Wydaje się, że Jedno jest od nas, ludzi, nieskończenie odległe. W rzeczywistości Ono jest wszechobecne, chociaż jest Jednym właśnie, chociaż nie ma części; dlatego możemy, choć to niełatwe, zbliżyć się do niego, a nawet doznać niewysłowionego z nim zespolenia. To zespolenie nie da się słowem przekazać, ale ci, co je przeżyli, wiedzą, o czym mówią, o czym Plotyn mówi.

Jedno jest także Dobrem i dawcą wszelkiego dobra, jest też twórcą wszystkiego. Że jest twórcą, nie znaczy to, że potrzebowało czy pragnęło tego, co tworzy, to by bowiem zakładało, że cierpi brak jakiś. Ale nie ma potrzeb, nie czuje niczego, po prostu "przelało się" czy też wylało poza siebie swój nadmiar (co to znaczy, jak ów nadmiar rozumieć, tego się nie dowiemy); gdy wyłania z siebie inne światy, nic Mu nie ubywa.

W sumie, chociaż o Jednym nic nie możemy orzekać, okazuje się przecież, że niejedno o Jednym wiemy: że jest wiecznością, że jest Dobre, że jest wszechobecne, że jest źródłem wszystkiego, co jest.

Jedno nie jest wszelako inną nazwą dla Boga tak pojętego, jak go pojmuje religia, w szczególności tradycja chrześcijańska. Jedno nie ma świadomości samego siebie, inaczej bowiem musiałoby doznać rozdwojenia na siebie jako podmiot i siebie jako przedmiot. Z tegoż powodu Jedno, choć jest twórcą wszystkiego, nie ma o niczym wiedzy. Chociaż jest dobrem samym, nie ma woli ani intencji skierowanej ku czemuś innemu. Jego twórczość nie jest natchniona wolą tworzenia, motywem jakimś, zamiarem czy planem. Wyłania z siebie Umysł, ale ta emanacja jest procesem koniecznym, jakby naturalnym, nie sterowanym żadną potrzebą. Widać, jak bardzo jest to odległe od obrazu Boga chrześcijan, Boga-osoby. Jedno nie jest osobą w żadnym sensie, nie można go utożsamiać z Bogiem Biblii.

Jedno tworzy Umysł, pierwszy twór emanacji. Umysł, świat idei, zawiera w sobie wielość, choć nie żyje w czasie. Zna on Jedno, ale zna także samego siebie i to, co sam tworzy, czyli dusze. Dusze wyłaniają się z Umysłu i chociaż łączą się z ciałami, a więc z tym, co ruchome i czasowi podległe, mają przecież jakiś udział, jakiś związek z nieskończonością Jednego. W odróżnieniu od Umysłu są one częścią świata. Świat, przez Umysł stworzony, jest wieczny w sensie "wiecznotrwały", nie mający początku ani końca w czasie. Cały proces emanacji, wyłaniania się niższych form rzeczywistości z wyższych, nie odbywa się w czasie. Jest to jakby logiczne, nie czasowe następstwo.

Proces tworzenia jak ma ów logiczny początek, tak musi mieć logiczny koniec. Kolejne fazy są stopniami słabnącego dobra. Jest więc konieczne, by była też ostatnia, końcowa faza, gdzie nie ma już nic z dobra. Ta ostatnia faza to materia, która jest źródłem zła. Materia nie jest tym samym, co ukształtowane, z duszami ludzkimi czy zwierzęcymi zespolone kształty albo ich zbiór. W ciałach obecne jest zarówno dobro, jak i zło. Materia jest to czysta bierność, nieobecność twórczości czy dobra, byt, o którym w ścisłym sensie nie można nawet powiedzieć, że istnieje, nicość właściwie; jest ona naszemu poznaniu równie niedostępna, jak najwyższe Dobro.

Chociaż Plotyn mówi o złem i materię ma za źródło zła, wyraźnie powiada, że pojęcie zła jest czysto negatywne, zło nie jest realnością jakąś, ale czystym brakiem, nieobecnością bytu. Plotyn jest nieustępliwie przeciwny doktrynie gnostyków, którzy wierzyli, że cały świat fizyczny jest dziełem złego boga, wroga dobrego boga. Wedle gnostyków, skoro cały świat materialny jest tworem zła, nasze jedyne i właściwe zadanie polega na tym, by się od świata cielesnego uwolnić. Inaczej Plotyn. Chociaż chce, byśmy się uwolnili od ciążenia ku materii i cielesnych pokus, nie potępia świata. Niektóre jego wyrażenia mogą wprawdzie wykazywać jakieś podobieństwo do mitologii gnostyków, nie powiada jednak, że świat rzeczy od zła pochodzi ani że istnieje bóg zła. Owszem, żyjemy w świecie, który upadł w procesie emanacji i nie mógł nie upaść, bo to proces nieuchronny, którego materia jest nieuchronnym zakończeniem, upadłością zupełną, ale proces, którego źródłem jest "Dobro", dobro pełne bez żadnej przymieszki zła, czyli braku, Dobro niezwyciężone. Bóg jest powołaniem człowieka.

***

Chociaż Plotyn nie znał oczywiście żadnych wierzeń chrześcijańskich - Boga osobowego, wcielenia, odkupienia, zbawienia przez Chrystusa, Trójcy - a sam uważał się tylko za tłumacza i komentatora Platona, odnajdujemy jego myśl w różnych nurtach chrześcijaństwa: idea teologii negatywnej (o Bogu wiemy tylko, czym nie jest, nie zaś, kim jest), pojęcie zła jako czystej negacji, wiara w Twórcę, który jest dobrem samym, pojęcie wieczności przeciwstawione wiecznemu czasowi. W dziejach metafizyki europejskiej są to tematy trwałe. Trwała jest także platońska wiara, iż w akcie poznania to, co poznaje, i to, co jest poznawane, muszą być jakoś spokrewnione, że spaja je trudna do opisania więź, albo że niepodobna opisać czegoś, co jest nam całkowicie obce.

Nie wiemy jednak naprawdę, mimo uporczywych wysiłków Plotyna, co to właściwie znaczy być, skoro słowo "jest" nie orzeka o Jednym, gdyż słowo to odniesione jest do czasu, ale nie orzeka też o rzeczach, które są cząstkami świata, te bowiem nie mogą być ze sobą tożsame, są bezustannie w niewoli przemijania. Czy w ogólności pytanie "co to znaczy być?" ma sens, czy wolno takie pytanie zadawać z nadzieją, że jest na nie odpowiedź?

Inne pytanie, które nam Plotyn podpowiada, jest takie: jeśli rzeczywiście mamy powody niepodważalne, by twierdzić, że jest jedno źródło wszystkiego, co jest, czy wystarcza to nam, by utrzymywać ponadto, że owo Jedno jest Dobrem?

Jeśli zaś wolno nam twierdzić, że Jedno jest Dobrem, to jednak wedle Plotyna nie wiemy naprawdę, na czym to dobro polega, a zważywszy, że nie jest to osoba boska, musimy odrzucić przypuszczenie, że Jedno powoduje się miłością do ludzi, do stworzeń swoich. Czym więc właściwie jest to, co nas do niego przyciąga?

Oto pytania Plotyna, oto rdzeń europejskiej metafizyki.

To już ostatni z trzeciej serii telewizyjnych wykładów prof. Kołakowskiego. Cykl, którego pomysłodawcą i reżyserem jest Jerzy Markuszewski, wyprodukowany został na zlecenie 2 Programu TVP S. A. przez firmę Euromedia TV.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2006