Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uznając wagę dylematu, nie uważam, że wybrano drogę właściwą. Publikacja naruszająca prawo do tajemnicy lekarskiej i przysługujące chórzystom prawo do dyskrecji byłaby uzasadniona tylko wtedy, gdyby wszystkie inne środki zawiodły.
Zgadzam się z dziennikarzem “Gazety", który w rozmowie z ks. Arkadiuszem Nowakiem (“GW" z 18 lutego) twierdzi, że nie można wymagać od gazety, by sama, dyskretnie ostrzegła osoby zagrożone. Sądzę jednak, że media, podejmując działanie przeciw złu, muszą to czynić tak, by ograniczyć do minimum uboczne złe skutki tego działania, w tym przypadku relatywizowania “świętej zasady" tajemnicy lekarskiej.
Dlatego sądzę, że “Gazeta" powinna zacząć od zawiadomienia prokuratury o istniejącym zagrożeniu i żądać, by ta poinformowała zainteresowanych (prokuratura z pewnością posiada spis wszystkich członków chóru) i zaleciła im przeprowadzenie testu, co skądinąd powinien robić każdy, kto ma przypadkowe kontakty seksualne. Należało też uprzedzić prokuraturę, że w przypadku nie podjęcia przez nią działań, w imię wyższej konieczności, rzecz zostanie publicznie ujawniona.
Dopiero wtedy, gdyby prokuratura nie zareagowała, można by mówić o stanie wyższej konieczności.