Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy ostemplują paszport, trzeba przejść tych sto metrów. Minąć szlaban i kolczatki, podejść do ludzi za barierkami. Na poboczu drogi krajowej nr 84, obok polsko-ukraińskiego przejścia granicznego Krościenko–-Smolnica, jest takie miejsce, w którym nie ma zła.
Obiektywnie nie jest to miejsce przyjemne: huczy generator, nie ma gdzie usiąść, czuć spaliny z zawracających samochodów. W głąb Polski, wzdłuż drogi, sznur zaparkowanych aut – to ludzie, którzy przyjechali tu po bliskich i znajomych z Ukrainy, z Polski, Czech, a nawet z Hiszpanii. Co jakiś czas włączają silniki. Widać wtedy, jak reflektory rozświetlają na chwilę las wokół, niczym ostatnie niewypalone żarówki w długim łańcuchu.
ATAK NA UKRAINĘ | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>
A jednak wszyscy w Krościenku – policjanci, wolontariusze, kilku dziennikarzy, taksówkarze – jakby się umówili: tutaj i od teraz nie będzie mandatów, podtykania mikrofonów pod usta zmęczonym ludziom, żadnego naciągania pasażerów.
Przez pierwsze sto metrów Polski nikt się nie spieszy. Idą Ukrainki i ich dzieci. Czasem starsi mężczyźni. Policjanci i strażacy pomagają ciągnąć ciężkie walizki i użyczają swoje telefony, aby ci, co są już w polskiej sieci, mogli zadzwonić do bliskich w Polsce (w końcu nie mają jeszcze polskiej karty). W małym namiocie jest miejsce dla zmęczonych. I kawa – mocna, z cukrem. W tym pierwszym miejscu, w którym nie czuć zbliżającego się zła, puszczają emocje, lecz ciało pamięta o zmęczeniu.
ARTYKUŁ UKAŻE SIĘ W TP 10/2022, KTÓRY DO KIOSKÓW I APLIKACJI TRAFI W ŚRODĘ 2 MARCA
Na poboczu się czeka. Ta trójka polskich świadków Jehowy czeka na swoich współwyznawców – zbory zakazano w Rosji już jakiś czas temu, kto wie, co przyjdzie do głowy Putinowi, jeśli zajmie część Ukrainy?
Te dwie siostry zakonne z niedalekiej Komańczy czekają na swoje koleżanki ze zgromadzenia, które w ostatniej chwili wyjechały z oblężonego przez Rosjan Chersonia. Już przekroczyły granicę, ale coś je zatrzymało w ostatnim budynku. Długo nie pisały, gdy stały w kolejce do przejścia, na mrozie szybciej wyczerpują się baterie w telefonach. Już za kwadrans je zobaczą, uścisną.
Ten młody ojciec czeka na żonę i rocznego syna. Wyjechał z Ukrainy 10 lutego, by zacząć pracę w Szczecinie. To było dwa tygodnie temu, ale już jakby w innej rzeczywistości. Wczoraj żona wyszła z domu i właściwie od razu stanęła w kolejce do przejścia: wieś, w której dotąd mieszkali, jest kilka kilometrów od polskiej granicy. To się stało, gdy Putin postawił swoje siły atomowe w stan „specjalnego alertu”. „Ten idiota” lub „ten chuj” – młody ojciec też uznaje te dwa słowa za zamienniki nazwiska rosyjskiego prezydenta. Teraz staje na palcach, wygląda zza auta, chce już dostrzec żonę.
Ten chłopak z Maroka mieszkał w Kijowie dwa i pół roku. Studiował, pracował, bawił się i kochał – ma już tam więcej przyjaciół niż kiedyś w Tangerze. Do Polski trafił wczoraj. Mówi, że był moment, kiedy tą samą ulicą jechał rosyjski czołg. Chciał wsiąść we Lwowie do pociągu do Polski, ale nie było już miejsc. Taksówką przyjechał w Bieszczady. Stoją teraz i jeden wyjaśnia drugiemu po angielsku: „Polska to religijny kraj, wiesz, tu często mówią »I care about« – »przejmuję, martwię się czymś«”. Jutro będą w Warszawie, skąd odlecą do domów.
Ta kobieta, samotna, tylko z jedną walizką na kółkach, powtarza wciąż „Praha, Praha, ktoś do Prahy?”.
Jest środek nocy, z niedzieli na poniedziałek, tunelowe światła reflektorów odbijają się w śniegu, jak w scenie z filmu „Underground”, gdy w podziemnym tunelu, gdzieś pod całą Europą, krzyżowały się drogi uchodźców, żołnierzy. W Krościenku, może pierwszym miejscu, w którym nie czuć strachu, absurdalne prośby i pytania nabierają sensu.
Przez pierwszych pięć dni od początku nowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę opuściło ją 422 tys. ludzi i wszystkich – podobnie jak kiedyś Syryjczyków – należy już uznawać za uchodźców. Unia Europejska poszła krok dalej: zapowiada, że przez trzy najbliższe lata każdy uchodzący z Ukrainy będzie zwolniony z obowiązku procedury azylowej, a formalności zostaną ograniczone do minimum.
Co najmniej 100 tys. obywateli Ukrainy różnych wyznań i narodowości przekracza codziennie granicę Polski. Wielu z nich zostanie tutaj na stałe.
Tekst ukończono 28 lutego w południe