Pieniądze i mózgi

Dzieci z uboższych rodzin wolniej się rozwijają i słabiej wypadają w testach. Musimy zrozumieć podłoże tego zjawiska, by móc mu przeciwdziałać.

26.09.2022

Czyta się kilka minut

Każdego dnia stajemy przed podobnymi dylematami: musimy rozstrzygać między tym, co przyjemne, a tym, co przyniesie korzyść. / CHESNOT / GETTY IMAGES
Każdego dnia stajemy przed podobnymi dylematami: musimy rozstrzygać między tym, co przyjemne, a tym, co przyniesie korzyść. / CHESNOT / GETTY IMAGES

Dzieci miały wybór. Mogły wziąć pół funta od razu albo poczekać tydzień, by dostać 10 funtów. Jeśli wolały poczekać, słyszały kolejną propozycję: czy czekałyby, gdyby mogły od razu dostać jednego funta? A dwa, pięć, osiem? Badacze manipulowali także czasem oczekiwania – czy dzieci czekałyby na dodatkowe pięć funtów przez miesiąc? Albo aż do świąt?

Na podstawie odpowiedzi udzielanych przez ponad 150 dzieci w wieku od 4 do 12 lat Richard Tunney określał liczbowo, jak silna jest ich preferencja, by otrzymywać nagrody niezwłocznie, zamiast czekać na wyższe stawki. Z doniesień opublikowanych w maju w „Scientific Reports” wynika, że dzieciaki podejmowały zróżnicowane decyzje – niektóre zgadzały się czekać na wyższe nagrody, inne nie. Te młodsze na ogół były mniej skłonne to robić. Okazało się, że był jeszcze jeden czynnik, na podstawie którego można było ze znacznym prawdopodobieństwem przewidzieć decyzję dziecka – środowisko, w którym się wychowało. Dzieci z uboższych rodzin częściej zgadzały się na natychmiastowe, mniejsze kwoty.

Oczywiście to średnie wyniki dla grupy, więc nie wystarczy przeanalizować odpowiedzi dziecka, by wskazać, z jakiego środowiska pochodzi; ani odwrotnie – nie można na podstawie samej wiedzy o środowisku określić, czy konkretne dziecko będzie miało ochotę czekać przez tydzień na kilka dodatkowych funtów czy nie. Ale widoczna jest wyraźna tendencja. A choć na co dzień nikt nie oferuje nam tak po prostu pieniędzy – ani teraz, ani w przyszłości – to jednak w naszym życiu dokonujemy wielu analogicznych wyborów, które łącznie wpływają na naszą przyszłość.

Nie tak prędko

Pomyślmy o sytuacji, gdy stajemy przed regałem ze słodyczami. Wrzucając do koszyka cukierki, zapewniamy sobie natychmiastową przyjemność, ale jeśli taki wybór stanie się nawykiem, to nie utrzymamy zdrowej diety. Podobnie gdy uczymy się do egzaminu – nie dostaniemy nic przyjemnego teraz, ale w dłuższej perspektywie na pewno okaże się to bardziej satysfakcjonujące niż przeglądanie Facebooka przez kolejną godzinę. Znaczna część tego, co w kulturze zachodniej uchodzi za sukces, jest konsekwencją powstrzymywania się od tego, na co ma się ochotę, na rzecz tego, co przyniesie korzyść. Dlatego jeżeli zbyt łatwo ulegasz impulsom, twoje szanse na sukces maleją.

Pierwszy eksperyment, który zasugerował tę zależność, przeprowadził w latach 70. Walter Mischel z Uniwersytetu Stanforda – był to słynny test słodkiej pianki. Posadzone przy stoliku dzieci mogły zjeść od razu jedną piankę Marshmallow albo poczekać na powrót eksperymentatora – i dostać drugą.

Mischela początkowo interesowało to, w jakim wieku rozwija się u dzieci „zdolność do odraczania gratyfikacji” i jakimi metodami dzieci będą się wspomagać, by oprzeć się pokusie (czego efektem ubocznym są urocze filmiki, łatwe do znalezienia w internecie), ale później naukowcy śledzili także przez lata losy badanych dzieci. Okazało się, że te, które czekały na drugą porcję słodyczy, później radziły sobie lepiej w relacjach z rówieśnikami, zdobyły lepsze wykształcenie i były zdrowsze od swoich kolegów i koleżanek, które zjadły piankę natychmiast. Wyglądało na to, że zdolność do odraczania gratyfikacji jest czynnikiem silnie związanym z możliwością osiągnięcia sukcesu, a impulsywność, przejawiająca się natychmiastowym skonsumowaniem pianki, nie sprzyja wytężonej pracy i utrudnia osiągnięcie daleko­siężnego celu.

Wyniki były więc spektakularne. Nic dziwnego, że wielu innych badaczy zaczęło je weryfikować na różne sposoby. Kilka lat temu Tyler Watts i współpracownicy postanowili przeprowadzić ponowne badanie tego typu, ale wzięły w nim udział tylko dzieci matek, które nie ukończyły szkoły wyższej. Przy okazji badacze sprawdzili, jakie czynniki najczęściej współwystępują z dobrą zdolnością do odraczania gratyfikacji. Jednym z nich okazał się status majątkowy rodzin – częściej na drugą piankę czekały te dzieci, które pochodziły z zamożniejszych rodzin.

Wynik ten wydaje się współgrać z ustaleniami Richarda Tunneya, który proponował dzieciom kilka funtów. Środowisko – a zwłaszcza zamożność rodziny – ma mieć wpływ na to, jakie skłonności rozwijają się u dzieci – a one z kolei mogą wpływać na ich życiowy sukces. Ale nie rozstrzyga to jeszcze dyskusji na temat biologicznego podłoża tych różnic.

Byle do żniw

Osoby zmagające się z kłopotami finansowymi wypadają gorzej w testach poznawczych nie ze względu na to, jakie są, ale ze względu na sytuację, w której się znajdują – przekonywała w „Science” prawie dekadę temu Anandi Mani i jej współpracownicy. To stwierdzenie oparli na wynikach badań, w których skupiali się na przejściowych kłopotach finansowych, a nie na skutkach długotrwałej biedy czy dorastaniu w warunkach niedostatku.

Osoby biorące udział w badaniu deklarowały, czy ich sytuacja finansowa jest w porządku czy może borykają się z kłopotami. Potem przedstawiano im hipotetyczny problem finansowy, a na koniec rozwiązywały testy sprawności poznawczej. Okazało się, że aktualny status finansowy miał znaczenie i różnicował uczestników – nie było to bardzo widoczne, kiedy w przedstawionym im zadaniu w grę wchodziły niewielkie stawki, ale kiedy wzrastały, to różnice były istotne. Osoby zmagające się problemami finansowymi w realnym życiu zaczynały znacząco słabiej wypadać w testach – jakby przypomnienie o dużych wydatkach uniemożliwiało im skoncentrowanie się na czymkolwiek innym.

Później, aby upewnić się, że zjawisko występuje także bez manipulacji eksperymentalnych, przyjrzano się hodowcom trzciny cukrowej z ponad 50 wsi w Indiach. Przed zbiorami wielu z nich zaciąga pożyczki w celu pokrycia bieżących wydatków, natomiast po udanych zbiorach, kiedy dostają zastrzyk nowych środków, nie mają powodów do zmartwień o finanse. W tych dwóch sytuacjach na przestrzeni czasu badani rozwiązywali te same testy. Jeden z nich miał mierzyć ich inteligencję płynną, a więc umiejętność logicznego myślenia i rozwiązywania problemów w nieznanych sytuacjach, niezależne od nabytej wiedzy; drugi – zdolności hamowania odruchowych reakcji na określone bodźce. W obu tych testach uczestnicy wypadali gorzej, kiedy ich sytuacja finansowa ulegała pogorszeniu.

Badacze wykluczyli, by na wynik miał wpływ stres, sposób odżywiania, niepokój czy fizyczne zmęczenie. Przekonują natomiast, że pogorszenie się zdolności poznawczych w czasie gorszego prosperowania ma swoje źródło w dużym obciążeniu uwagi obecną sytuacją. Kwestia zdobycia funduszy zaprząta myśli, więc testy wskazują na spadek ich zdolności poznawczych. Wnioski płynące z takich obserwacji są pesymistyczne – wydaje się bowiem, że trudna sytuacja, poza byciem problemem samym w sobie, utrudnia wydostanie się z kłopotów.

Na tych samych falach

Problemy dorosłych zamartwiających się o stan konta nie są jednak identyczne z problemami, przed którymi stają dzieci pochodzące z mniej zamożnych rodzin. A te, jak wynika z wielu badań, nie tylko gorzej wypadają w teście słodkiej pianki, ale także zdobywają słabsze oceny i słabiej radzą sobie w testach poznawczych. Z czego wynikają te różnice?

Wielu zespołom badawczym udało się dowieść, że dzieci pochodzące z rodzin o niskim statusie socjoekonomicznym (którego główną składową jest poziom dochodów) różnią się pod kątem budowy i funkcjonowania niektórych struktur mózgu od dzieci wywodzących się z zamożniejszego środowiska.

Próby wykazania związku pomiędzy zasobnością portfela rodziców a aktywnością mózgu ich potomków podjęła się m.in. Sonya Troller-Renfree wraz z zespołem. W eksperymencie sprawdzono aktywność mózgu (techniką EEG, pozwalającą mierzyć tzw. fale mózgowe) tysiąca dzieci z mało zamożnych rodzin, przy czym część z tych rodzin otrzymała od badaczy pokaźne wsparcie finansowe (333 dolary miesięcznie), podczas gdy druga jedynie symboliczną zapłatę (20 dolarów).

W swoim raporcie, opublikowanym na początku roku w „PNAS”, badacze przeanalizowali wyniki uzyskane po 12 miesiącach eksperymentu. Pomiędzy grupami wystąpiły niewielkie, ale istotne różnice. U dzieci, których matki otrzymały większe wsparcie, zauważono wzorzec aktywności mózgu, który łączony jest z lepszymi zdolnościami językowymi, poznawczymi i społeczno-emocjonalnymi w późniejszym okresie dzieciństwa oraz w okresie dorastania. Ten sam wzorzec nie pojawił się w grupie, która otrzymała mniejsze wsparcie.

Jeżeli zaś chodzi o różnice anatomiczne pomiędzy osobami o różnych statusach socjoekonomicznych, to najwięcej badań wskazuje na rozbieżności w wielkości powierzchni kory mózgowej. Różnice w szczególności dotyczą okolic bruzdy Sylwiusza (oddzielającej płat czołowy i ciemieniowy od płata skroniowego) i obszarów przedczołowych. Te struktury związane są z opanowywaniem kluczowych zdolności, które mogą mieć znaczący wpływ na wyniki w nauce: zdolności językowych, czytania czy tzw. funkcji wykonawczych, jak np. hamowania impulsywnych reakcji.

Pojawiają się też doniesienia, które wiążą status socjoekonomiczny m.in. z powierzchnią kory wyspy, przedniego i tylnego zakrętu obręczy oraz bieguna skroniowego – obszarami związanymi z regulacją emocji, przetwarzaniem i zapamiętywaniem informacji wzrokowych.

Skomplikowane związki

Porównanie fal mózgowych dzieci z biednych rodzin po przeprowadzeniu interwencji finansowej wydaje się sugerować, że różnice w funkcjonowaniu mózgu w dużej mierze wynikają właśnie z zasobności portfela rodziców. Badanie to nie rozstrzyga jednak o przyczynach różnic anatomicznych. Budowa mózgu może być podatna na długotrwałe oddziaływanie pewnych czynników społeczno-ekonomicznych i zachowywać wobec nich plastyczność, ale równie dobrze może być znacznie bardziej uzależniona od genów.

Doniesienia opublikowane w maju tego roku w „Science Advances” rzucają na tę kwestię nowe światło. Zespół ­Hyeokmoona Kweona operował na zbiorze danych ponad 20 tys. osób. Poza informacją o ich statusie socjoekonomicznym korzystano także z bazy danych genetycznych oraz ze skanów mózgu.

Naukowcy doszli do wniosku, że w niektórych obszarach objętość istoty szarej (ciał komórek nerwowych) jest zdeterminowana genetycznie dużo bardziej niż w pozostałych. Związek ten ma być najsilniejszy w korze przedczołowej i wyspie (odpowiedzialnych m.in. za kontrolę poznawczą). Mniej uzależnione od biologicznej instrukcji zapisanej w genach wydają się natomiast móżdżek czy boczny płat skroniowy (uczestniczące w koordynacji ruchowej, nabywaniu nowych umiejętności motorycznych czy przetwarzaniu i rozumieniu języka). Dla kształtowania się struktur mózgowych w tych obszarach większe znaczenie mogą mieć zatem czynniki środowiskowe, co czyniłoby je bardziej podatnymi na interwencje z zewnątrz.

Autorzy badania zaznaczają jednak, że nawet to, co wydaje się genetycznie zdeterminowane, nie musi znajdować się poza naszą kontrolą – czasem zrozumienie mechanizmu pozwala na zrekompensowanie niepożądanych efektów. W ten sposób jesteśmy w stanie działać choćby w przypadku wykrycia u dziecka fenyloketonurii, rzadkiej choroby genetycznej, która może prowadzić do poważnych zaburzeń rozwojowych. Chociaż medycyna nie jest w stanie wyeliminować tej choroby – wymagałoby to „cofnięcia” mutacji genetycznej, czego dziś nie jesteśmy w stanie zrobić – to dzięki szybkiej diagnozie i odpowiednio dobranej diecie możemy sprawić, że dziecko z fenyloketonurią będzie rozwijać się prawidłowo.

Rzecz jasna, w przypadku inteligencji czy edukacji mamy do czynienia ze zjawiskami znacznie bardziej złożonymi niż mutacja jednego genu – przeciwdziałanie skutkom naszych skłonności genetycznych będzie też więc odpowiednio bardziej skomplikowane. Niewątpliwie jeszcze przez długi czas będą trwały spory o to, w jakim stopniu środowisko życia może kształtować i modyfikować to, co zakodowane jest w każdej komórce naszego ciała. Ale gra jest warta świeczki – zidentyfikowanie przyczyn występowania różnic pozwoliłoby na stworzenie najbardziej skutecznego planu wyrównywania szans. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 40/2022