Mechanizmy cnoty

Gdy znajdujemy się w typowych warunkach, a nie w nieoczekiwanych okolicznościach, działamy w trybie automatycznym, wykorzystując dostępne schematy wiedzy, sądy i przekonania. Nawyki odgrywają przy tym wielką rolę

06.10.2016

Czyta się kilka minut

Francisco Bayeu y Subias, Providence Presiding Over The Virtues And Faculties Of Man

Kognitywiści wciąż na nowo podejmują metafizyczny problem wolej woli człowieka. Można odnieść wrażenie, że jest ona kolejnym bastionem, który broni się przed oblężeniem ze strony odkryć neuronaukowców i wyników dociekań naturalistycznie zorientowanych filozofów. Skrajni obrońcy wolnej woli powołują się na wyjątkowość natury ludzkiej, w której istotne miejsce zajmuje zdolność do dokonywania świadomych wyborów i potoczne doświadczenie wolności decyzji. Z kolei ich przeciwnicy, traktujący wolną wolę jako relikt, taki jak stoicka pneuma, cieplik czy eter, chętnie odwołują się do deterministycznych interpretacji teorii fizycznych, czy rezultatów neuronauki, wskazujących na przedświadome mózgowe determinanty ludzkich zachowań. Istnieją oczywiście próby kompromisowe, w których proponuje się połączenie ludzkiej woli i zdeterminowanych procesów, wskazując nawet konieczność tych ostatnich dla możliwości stwierdzenia faktycznego sprawstwa określonego czynu przez podmiot.

Być może temperaturę dyskusji obniżyłoby zwrócenie większej uwagi na trzy kwestie. Po pierwsze, automatyczna strona natury ludzkiej nie musi być wcale stroną mroczną; właśnie ona może być odpowiedzialna za wypracowanie nawyków, które stanowią bramę do kształtowania się cnót. Po drugie, trzeba pamiętać, że gdy przedstawiciele nauk kognitywnych piszą o wolnej woli, dokonują wówczas de facto filozoficznej interpretacji wyników swojej dyscypliny. A wyniki te wskazują, że nasze zachowania są rezultatem złożonej gry między niższymi zautomatyzowanymi procesami umysłowymi i wyższymi procesami kontrolnymi. Być może więc, to trzecia kwestia, owocną strategią dla filozofii okazać się może operacjonizacja wolnej woli jako samokontroli. Owocność strategii przejawia się m.in. w tym, że kategoria samokontroli – podobnie jak wolna wola – bliska jest dyskusjom na temat natury moralności.

Homo angustus

W kognitywistyce umysł traktowany jest najczęściej jako system przetwarzający informacje analogicznie do komputera. Jego rozmaite struktury kodują bodźce docierające z zewnętrznego świata za pośrednictwem zmysłów, a następnie na różne sposoby manipulują uzyskanymi informacjami. Wyodrębnianie poszczególnych działań umysłu i ich eksperymentalne badanie okazuje się możliwe w szczególności dzięki temu, że procesy umysłowe przebiegają w czasie. W każdym momencie ludzki umysł dosłownie bombardowany jest zalewem informacji, których jednoczesne przetwarzanie przekracza obliczeniowe możliwości naszego wewnętrznego komputera. Konkretna sytuacja, w której znajduje się jednostka wymaga rozsądnego gospodarowania ludzkimi skąpymi zasobami poznawczymi.

Kognitywiści przyjmują więc założenie o ekonomii przebiegu procesów poznawczych. Mówi o tym zaproponowana w latach 90. przez Susan Fiske i Shelley Taylor metafora człowieka jako skąpca poznawczego (cognitive miser). Oznacza ona, że umysł broni się przed przeciążeniem nadmiarem danych, a także zachowuje część zasobów „na zapas”, dokonując nieustannej selekcji informacji ze względu na przyjęte cele. Kluczową rolę odgrywa w tym mechanizm uwagi. Po dekadach sporów na temat umiejscowienia uwagi w strukturze poznawczej (czy informacje są selekcjonowane jeszcze przed rozpoznaniem znaczenia bodźca czy raczej gdy informacja jest już zinterpretowana?), współcześnie sądzi się, że mechanizm ten jest bardzo plastyczny i adaptuje organizm do bieżących warunków poprzez selekcję informacji na różnych poziomach ich przetwarzania. Co więcej psychologia poznawcza odeszła od potocznego pojmowania uwagi jako jednolitego mechanizmu, wyróżniając niezależne, ale wchodzące ze sobą w interakcje systemy – np. uwagę wykonawczą, która należy do mechanizmów ludzkiej samokontroli.

Ważną strategią sprzyjającą poznawczej ekonomii jest uczenie się. Znajdując się wielokrotnie w podobnych sytuacjach, umysł tworzy i utrwala w pamięci programy poznawcze, które później zwrotnie wpływają na przetwarzanie kolejnych danych. Pamięć podobnie jak uwaga – nie jest monolitem, nie przypomina tylko magazynu wiedzy. Zapamiętywanie i przywoływanie informacji wykorzystuje pamięć roboczą. Ta ostatnia przypomina zdaniem niektórych badaczy sprawujący kontrolę nad innymi procesami poznawczymi procesor naszego umysłu. Gdy znajdujemy się w typowych warunkach, a nie w nieoczekiwanych okolicznościach, skąpiec poznawczy pracuje w trybie automatycznym, wykorzystując dostępne schematy wiedzy, sądy i przekonania.

Maszyneria ta niekiedy podatna jest na błędy. Łatwiej wydobyć nam informację o tragicznej katastrofie lotniczej, która pochłonęła wiele ofiar i przez długi czas była tematem pierwszych stron gazet, niż o mniej medialnym, ale, niestety, należącym do codzienności, wypadku samochodowym, w efekcie czego błędnie przeszacowujemy ryzyko katastrofy lotniczej, zaniżając ryzyko drogowej kraksy. Pomimo błędów poznawczych, skrupulatnie badanych przez wiele lat m.in. przez Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego, w toku ewolucji umysłu automatyzacja okazała się zwycięską strategią, umożliwiającą sprawne działanie w świecie bogatym w bodźce.

O wolnej woli inaczej: między automatyzacją a kontrolą

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: stojąc na baczność zarzucamy na siebie specjalny płaszcz z rozcięciami z tyłu, które umożliwiają stojącej za nami osobie włożenie ramion do rękawów. Od osoby tej jesteśmy przedzieleni parawanem (również w nim znajdują się odpowiednie wycięcia). Stoimy przed lustrem i widzimy samych siebie poruszających rękami skrytymi pod płaszczem. Ręce te nie są jednak nasze – należą do osoby chowającej się za parawanem. Możliwe są dwa warianty: po prostu obserwujemy ruchy ramion albo przed nastąpieniem każdego ruchu słyszymy w słuchawkach jego opis. Eksperyment taki przeprowadził rzeczywiście zespół Daniela Wegnera. Osoby badane składały szczegółowe raporty na temat odczuć towarzyszących sytuacji eksperymentalnej. Okazało się, że w drugim wariancie uczestnicy badania mieli wrażenie kontroli nad ruchami de facto cudzych rąk. W pierwszym wariancie wrażenie takie nie występowało wcale albo było słabsze.

Daniel Wegner interpretuje wyniki tego eksperymentu w kategoriach iluzoryczności świadomego sprawstwa. Pomijając realistyczność całej sytuacji, możemy zauważyć, że raporty osób badanych układają się w serię. Na jednym jego krańcu mamy przeświadczenie o byciu sprawcą działań, na drugim przekonanie, że ruchy ramion wykonywane są „poza nami”. Mamy do czynienia z kontinuum, bowiem przeświadczenie o tym, że działania „są nasze” nie funkcjonuje na zasadzie wszystko–albo–nic, ale jest stopniowalne.

Opisany wyżej eksperyment uczy nas również, że nie trzeba odwoływać się do procesów mózgowych poprzedzających świadomą intencję, aby wykazać, że nasze sprawstwo bywa iluzoryczne. Innego przykładu tej prawidłowości dostarczają badanie przeprowadzone pod koniec lat 70. przez Lauren Alloy i Lyn Abramson. Do udziału zrekrutowano dwie grupy – pierwsza składała się z osób depresyjnych, a druga niedepresyjnych. Zadaniem osób badanych było naciskanie przycisku zgodnie ze swoją wolą oraz obserwacja rozbłysków kolorowego światełka. W każdej próbie możliwa była jedna z kilku sytuacji: po pierwsze, mogło zdarzyć się, że osoba nacisnęła przycisk i kolorowa lampka rozświetliła się; po drugie, nie nacisnęła przycisku, ale lampka mimo tego się rozświetliła; po trzecie, uczestnik nacisnął przycisk i lampka nie rozświetliła się. Po kilku seriach złożonych z wielu prób badacze poprosili uczestników o ocenę swojego wpływu na rozbłysk światełka.

W warunku, gdy rozbłysk lampki rzeczywiście zależał od wciśnięcia przycisku, osoby badane – zarówno depresyjne, jak i niedepresyjne – trafnie oceniały własny wpływ na zdarzenie jako wysoki. W drugim warunku, gdy w rzeczywistości wciśnięcie guzika i rozbłysk lampki nie były powiązane, osoby depresyjne oceniały swój wpływ na zdarzenie trafnie jako żaden lub niewielki, osoby niedepresyjne zdecydowanie przeszacowywały swój wpływ. Badaczki określiły zaobserwowane zjawisko mianem „iluzji kontroli”.

Wyniki Wegnera oraz Lauren Alloy i Lyn Abramson nie stanowią jednak ostatecznego dowodu, że kontrola nad własnym zachowaniem jest fikcją. Rozważmy następujący przykład. Niewprawny kierowca musi świadomie kontrolować jednocześnie sytuację na drodze oraz wiele mechanizmów: układ kierowniczy, skrzynię biegów, sprzęgło itd. To bardzo kosztowne, jednak nabywanie wprawy odciąża systemy poznawcze – jazda wprawnego kierowcy jest bardziej płynna i bezpieczna, ze względu na automatyzację obsługi samochodu. Pomiędzy mistrzem szosy – obsługującym intuicyjnie wszystkie mechanizmy, a na dodatek zwracającym podczas jazdy uwagę na nawigację satelitarną, zmieniającym płyty w odtwarzaczu i angażującym się w rozmowę z pasażerami – a świeżo upieczonym kierowcą istnieje kontinuum możliwych relacji automatyzmu i kontroli. Dotyczy to każdej umiejętności, gdy w wyniku treningu nabywamy wprawę, przesuwając się z jednego krańca serii ku drugiemu.

Co do zasady, nabywanie wprawy (mówiąc bardziej fachowo wiedzy proceduralnej) prowadzi do automatyzacji, zmniejszając konieczność świadomej kontroli nawet nad bardzo skomplikowanymi czynnościami. W ten sposób uwolnione zostają zasoby poznawcze. Nie oznacza to jednak całkowitej eliminacji kontroli nad własnym zachowaniem. Zaoszczędzone zasoby mogą zostać przeznaczone albo do jednoczesnego wykonania innej czynności (jak w powyższym przykładzie), albo do monitorowania sytuacji. W ostatnim wypadku, w razie zajścia nieprzewidywanych zdarzeń jesteśmy zdolni do korekty zachowania, utrzymując obrany przez nas uprzednio cel.

Automatyzm nie powinien być więc przeciwstawiany intencjonalności i celowości zachowania – w wielu wypadkach stanowi on wręcz narzędzie, pozwalające skutecznie osiągać postawione świadomie cele. Ta ostatnia zdolność wiąże się z samokontrolą, która – powołując się na psychologiczną definicję Adama Chuderskiego – polega na tym, że „(…) człowiek potrafi wbrew sygnałom płynącym z otoczenia i narzucającym się schematom działania zmieniać przebieg swoich procesów poznawczych i zachowania dla realizacji celów, które bez udziału samokontroli nie zostałyby osiągnięte”. Co ciekawe, poprzez położenie definicja ta łudząco przypomina niektóre filozoficzne definicje wolnej woli. Przykładowo Łukasz Kurek pisze, że „wolna wola jest to zdolność podmiotu do samodzielnego wyboru oraz realizacji założonych przez siebie celów”. Skoro nauki kognitywne z powodzeniem łączą automatyzację i celowość zachowania, jest to wskazówka, że również filozoficzne podejście do wolnej woli powinno dopuszczać taką możliwość.

Samokontrola i nawyki

Wśród psychologów poznawczych toczy się spór o to, jakie kognitywne mechanizmy konstytuują samokontrolę, przejawiającą się w różnych kontekstach i zachowaniach. Należy do nich wspomniana wcześniej uwaga wykonawcza, jednak mówi się również o elementarnych funkcjach wykonawczych, których liczbę szacuje się rozmaicie w zależności od przyjętego modelu teoretycznego.

Jedną z takich funkcji jest hamowanie, które polega na przerwaniu zachodzącego aktualnie procesu poznawczego. Co do zasady, automatyczne procesy poznawcze mają balistyczną naturę, co oznacza, że raz uruchomione dążą aż do końca przebiegu. Mechanizm hamowania pozwala natomiast zatrzymać proces. Wyobrazić można to sobie znów na przykładzie drogowym – wprawny kierowca działa w trybie automatycznym, lecz nagłe pojawienie się na drodze pieszego prowadzi do natychmiastowego wciśnięcia hamulca. W praktyce badawczej wykorzystuje się różne paradygmaty eksperymentalne, np. prosząc osoby badane by reagowały na kolor czcionki, jaką napisane zostało prezentowane słowo, a zarazem starały się ignorować treść słowa – która jest nazwą koloru. Z hamowaniem w warunku konfliktowym mamy do czynienia np. wtedy, gdy słowo „czerwony” napisano zielonym atramentem. Aby poprawnie wykonać zadanie, należy zahamować zautomatyzowany proces kierowania się znaczeniem.

Ludzie różnią się od siebie pod względem efektywności wykonywania zadań tego typu, co oznacza, że funkcja wykonawcza, jaką jest hamowanie poznawcze różni się sprawnością. Podobnie, przejawiająca się w różnych życiowych sytuacjach samokontrola – rozumiana jako cecha podmiotowa, czy też ogólna wewnątrzsterowność – także zróżnicowana jest indywidualnie. Badacze starają się obecnie rozstrzygnąć charakter związków między nimi. Od dekad wiadomo jednak że kontrola wewnętrznych impulsów, przejawiająca się np. w zdolności do odraczania nagrody odgrywa ważną rolę w życiu społecznym.

Świadczą o tym jedne z najsłynniejszych badań w historii psychologii. W latach 60. Walter Mischel prowadził w przedszkolu Bing Nursery School przy Uniwersytecie Stanforda badania z udziałem czterolatków. Każde dziecko stawało przed wyborem: mogło albo zjeść od razu słodką piankę cukrową, albo poczekać na powrót uczonego (który po przedstawieniu alternatywy wychodził z pokoju) i dostać dwie pianki. Część dzieci od razu zjadała piankę, część starała się zahamować impuls, ale ostatecznie nie wytrzymywała, znalazły się jednak dzieci, którym udało się wytrzymać. Te ostatnie dostawały podwojoną nagrodę.

Eksperyment ten przekształcił się nieplanowo w badanie podłużne – Mischel oraz jego współpracownicy po latach wrócili do badanych, już jako dorosłych. Okazało się, że osoby które powstrzymały się od zjedzenia pianki lepiej radziły sobie w edukacji (zmienną był wynik egzaminu SAT), charakteryzowały się lepszym zdrowiem i szczęśliwszym życiem osobistym. Korzystając ze złożonej baterii metod podobne wyniki osiągnął zespół Terrie Moffitt. W badaniu podłużnym, trwającym od 1972 do 2005 r. próba liczyła ok. tys. osób (początkowo 1037 dzieci, z których zostały 972 osoby dorosłe). W różnych punktach czasowych badacze mierzyli samokontrolę, a także monitorowali sytuację życiową uczestników. Co do zasady wyniki Mischela zostały zreplikowane, a dodatkowo zwrócono uwagę np. na dodatnią korelację niskiej samokontroli i popełnianiem przestępstw oraz dodatnią korelację wysokiej samokontroli i wysokiego statusu socjoekonomicznego.

Wyjaśniając te wyniki, badacze stwierdzili, że kontrola impulsów, przekłada się na zdolność do samokontroli, a ta z kolei – obok inteligencji – jest predyktorem sukcesu życiowego. Lepsza kontrola impulsów prowadzi bowiem nie tylko do zdolności odraczania gratyfikacji w mało ważnych sytuacjach podobnych do testu pianki, ale także sprzyja wytyczaniu długofalowych celów i konsekwentnej ich realizacji. Ważną rolę odgrywają przy tym nawyki, które wykorzystując procesy automatyzacji, tworzą stabilne programy adaptatywnych zachowań. Po raz kolejny widać więc, że automatyzm oraz samokontrola są komplementarne.

Od słodkiej pianki do cnoty

Badania nad samokontrolą mają znaczenie nie tylko w kontekście wspominanej wcześniej dyskusji na temat wolnej woli, ale dotykają również kwestii biopsychologicznych podstaw moralności. Mimo kontrowersji co do szczegółowych mechanizmów, uważa się współcześnie, że choć ludzka moralność jest specyficzna, to nadbudowuje się na zdolnościach społecznych współdzielonych z innymi naczelnymi, starych filogenetycznie emocjach moralnych i kontroli impulsów. Na związek moralności z samokontrolą (i konstytuującymi ją funkcjami wykonawczymi) uwagę zwracają m.in.: William D. Casebeer oraz Patricia S. Churchland. Ich zdaniem zachowania, które etykietujemy jako moralnie relewantne są rezultatem: „(1) sygnałów pochodzących z wielu modalności, (2) wiązanych z właściwie inicjowanymi funkcjami wykonawczymi, które (3) mają bogate powiązania ze strukturami mózgowymi odpowiedzialnymi za afekt i dążenie (4) i które opierają się na warunkowanych wspomnieniach (5) i wglądzie w umysły innych osób, tak aby (6) myśleć i zachowywać się w sposób umożliwiający działania, w najlepszy osiągalny sposób”.

Autorzy ci zauważają, że współczesne osiągniecia neuronauki i psychologii może być wykorzystywany przy selekcji adekwatnego (w sensie empirycznym) stanowiska etyki normatywnej. Jak wiadomo, do głównych teorii etyki normatywnej należą: deontologia reprezentowana przez Immanuela Kanta, której normą jest postępowanie w zgodzie z uniwersalnym imperatywem kategorycznym; kojarzony z Benthamem i Millem utylitaryzm, którego kluczowa norma głosi maksymalizację przyjemności i minimalizację cierpienia; oraz arystotelesowska etyka cnót, która rozwinięta została przez myślicieli średniowiecznych; zgodnie z tą ostatnią słuszne działanie zależy od wyrobienia przez jednostkę odpowiednich cech (np. sprawiedliwości czy wytrwałości).

Deontologia zakłada podążanie za „czystym rozumem”. Choć Casebeer i Churchland przyznają, że trudno zrekonstruować to pojęcie na gruncie nauk kognitywnych, twierdzą że stanowisko Kanta jest nierealistyczne ze względu na silny emocjonalny komponent decyzji moralnych („czysty rozum” byłby tego przeciwieństwem) oraz ludzką skłonność do kierowania się przewidywanymi konsekwencjami zachowań. Elementy te uwzględniane są przez utylitaryzm. Zdaje się on bardziej realistyczny psychologicznie niż deontologia, jednak autorzy wskazują, że ludzie nie zawsze stosują się do reguły maksymalizacji szczęścia. Co za tym idzie, ich zdaniem „psychologia moralności człowieka i innych zwierząt społecznych, jak szympansy, pawiany, kruki i wilki, jest w większej mierze do pogodzenia z założeniami teorii cnót niż z pozostałymi teoriami”. Teoria cnót operuje bowiem bogatą psychologią emocji, kładzie nacisk nie tylko na wiedzę propozycjonalną („wiedza że”), ale również proceduralną („wiedza jak”) i otwarta jest na doskonalenie się człowieka, na drodze społecznego treningu moralnego.

Cechy te wskazują na związki między samokontrolą a pojęciem cnoty. Choć indywidulną samokontrolę w dużej mierze określa się przez uwarunkowania genetyczne oraz wczesnodziecięce, możliwe jest jej wzmacnianie, przynajmniej do pewnego stopnia. Co ciekawe, najbardziej skuteczne treningi – by użyć określenia Roya Baumeistera – „siły woli” polegają na kształtowaniu i podtrzymywaniu codziennych nawyków, takich jak np. utrzymywanie poprawnej postawy . W tym sensie droga do cnoty wiedzie przez nawyki i automatyzmy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr hab. psychologii, dr filozofii, afiliowany w Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych UJ; kierownik Mathematical Cognition and Learning Lab UJ. Badacz poznania matematycznego, czyli tego jak ludzki umysł radzi… więcej