Patelnia (1)

09.08.2021

Czyta się kilka minut

Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /
Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /

Miasto bez centrum wykształca w lecie tymczasowe, mimowolne centrum w okolicach Pałacu Kultury. Samo­zwańcze i bezkształtne, emanuje ono magnetyczną aurą, charakterystyczną dla miejsc od dawna skierowanych do remontu, ale niemogących się go nigdy doczekać. Dawne struktury już nie działają, zaś nowe nie mogą się wciąż wyroić – to zawieszenie tworzy optymalne środowisko dla ludzi, spraw i rzeczy zbyt dziwnych, by mogły ucieleśnić się gdzie indziej. Atmosfera jest egalitarna i nieporządna; tętni nieprzerwanie bałaganem i inercją. Nie ma tu selekcji, dress code’u ani godzin otwarcia. To przepływ, rzeka. Od rana do wieczora płyną ludzie. Czasem ledwie ciurkają, w innych znów porach – walą w gromkich falach, wezbraniach, powodziach. Jest tu zarazem przyjemnie i nieprzyjemnie, a przede wszystkim nieprzewidywalnie. Zaułki, zakamarki, bujna tegoroczna roślinność, wezbrane kwiatami łączki sprzyjają outdoorowym drzemkom, pieszczotom, pobiciom i defekacjom. Swobodną atmosferę potęgują dyskobolki i kariatydy, same rozgogolone, nieme i obłędnie silne. Mogłyby interweniować, ale cały czas muszą trzymać rękami Pałac.

Można tu zanurzyć się w rzadką obecnie jakość „wszyscy”. Błądzą tu turyści, przejezdni, gromadzą się pracow­nicy Pyszne.pl; stacjonują małolaty w kosmicznych styli­zacjach i błędni załoganci z twarzami jak obite jabłka. Różni outcaści, fanatycy polityczni, zawsze też jacyś kombinatorzy, aferzyści, jednostki szukające zwady, wściekłości i wrzasku. Różni błędni obrońcy życia. Tu jednak nie trzeba go specjalnie bronić. Życie tu żyje z rozpędu albo przeciwnie – z bezwładu. Krąży między dworcem, metrem a centrum, zbierając się w dziwnej, niewydarzonej niecce Patelni i tworząc tam zawiesistą sadzawkę.

Antycypacja remontu, który może zamienić to miejsce w elegancką pustynię, jeszcze chyba tylko wzmaga jej istnienie, nasyca je szczególną zaciekłością. Choć wzmo­żenie jest naturalnym stanem Patelni. Muzyka jest tu zawsze zbyt fałszywa i głośna, a zapach też nie bierze jeńców. Miazmaty z przejścia podziemnego łączą nutę kadzidła ze spalonym serem kanapek Oscar w niepowtarzalny, mdlący fetorek. Jest to kompletne nemezis po­bliskich Złotych Tarasów. To Złote Chaosy, choć złote są tu przeważnie tylko dwa albo trzy, o które nagabuje ktoś na każdym kroku. Miejsce wszelkich ustawek, randek tinderowców i zamieszek obyczajowych; bójek i agitacji politycznych. Salon sprzedaży niedrogich sukien, ścierek i szali jedwabnych, rejon działania karteli drożdżówko­wych i nielegalny handel ośmiornicami pluszowymi na baterie. Trudno powiedzieć, co to za organ Warszawy. Na pewno jakiś kluczowy; świadczy o tym niesamowite pulsowanie, tętnienie, bezustanne przelewanie się strumieni ludzi we wszystkie strony! Wydaje się, że jest to kilka rzeczy naraz: pokątne serce, nerki i kloaka.

Panuje tu smutek, wściekłość, wolność i szaleństwo. Akurat wyszło słońce. Jest dopiero koło piątej, więc tutejsi załoganci – prawowici obywatele Patelni, trochę obsługa, a trochę jej zespół aktorski, wstępnie się zbierają, chodzą, naradzają lub po prostu się patrzą. Wyróżniają ich w tłumie ogorzałe twarze, niekorzystne stylizacje, różne kontuzje, utykania, asymetrie kończyn, ale też niespieszne tempo poruszania się. Stacjonarność. Ponieważ tak niewiele mają, bardzo szybko wchodzą w posiadanie czegokolwiek prostą metodą patrzenia. Tyle rzeczy można objąć własnością tylko poprzez ich zauważenie. Wszystko, co znieruchomieje na chwilę, każdy, kto na chwilę przystanie, już zaraz znajduje właścicieli, dzierżawców, stróżów, petentów... Tak wiele tu jest o gapieniu się – o wyglądaniu i byciu oglądanym. Myślę tu o żebrakach prezentujących przechodniom kolekcje swych chorób i ran. Ale i młodych, co zwęszywszy panującą tu aurę oglądactwa, przychodzą za­prezentować się w swoich najśmielszych stylizacjach, spowici w sieci rybackie i folie bąbelkowe, podczas gdy z tęczowych włosów wystają im uszy i rogi. O dziew­czynach, co wystają tu w parach. Mają pieczołowicie zatuszowane niedoskonałości i wytuszowane rzęsy; przyszły tu dziś wyglądać drogo, jednak przez to właśnie staranie wyglądają niedrogo. W kłębach i-coosowych dymów spod ciężkich rzęs cały czas monitorują sytuację. Wyczekują. Niepoderwane na czas przez nikogo gasną i flaczeją, a wreszcie zaczynają działać sobie na nerwy, obwiniać jedna drugą, znacząco unosić brwi i rozchodzą się na zawsze skłócone.

Tyle tu mgnień, tyle historii, nie sposób nadążyć. Gęsta tkanka mikrozdarzeń cały czas plecie się i pruje, cały czas coś w niej przepada. Naprzeciw wejść do metra już szykuje się do występu jakiś dziadek. W kra­ciastej torbie na kółkach przywiózł charczący głośnik, w ręce ma mikrofon z efektem „sprzed lat”. Sprawia on, że jego głos zdaje się dobiegać zza wielu warstw czasu i przestrzeni, słaby i odrealniony. Również repertuarem, który odtwarza, posiłkując się zeszytem w kratkę, przywołuje kwiaty z tamtych lat. Biełyje rozy i czerwone maki spod Monte Cassino. Asystuje mu z ociąganiem młoda, roz­goryczona, stojąca w asekuracyjnej odległości dziewczyna, chyba wnuczka. Gdy piosenka dobiega końca, podchodzi i smartfonem zmienia podkład, po czym usuwa się w cień z wyniosłością hostessy i, mocno patrząc w ekran, czeka na koniec piosenki. Tak młoda, ale już tak smutna smutkiem bankrutującego impresaria, menedżera kompletnie nieopłacalnego ka­baretu. Bo występ jest zbyt skromny nawet na pośmie­wisko, hit internetu. Wszędzie przechadzają się lekko policjanci-eleganci w swoich wytwornych furażerkach. Ci stróże porządku w tym epicentrum nieporządku są jak zabłąkani aktorzy z jakiejś innej sztuki i zdają się o tym wiedzieć, nadrabiać miną i godnością. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2021