Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W liturgii tydzień ten został otwarty Psalmem 23 – jednym z najpopularniejszych tekstów biblijnych w ogóle: „Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie, pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę”.
W pierwszej chwili tekst ten, odczytywany dziś, wydaje się nie na miejscu. Trudno się wyśpiewuje strofy o zielonych pastwiskach i orzeźwiających wodach podczas pandemii. Psalmiczna sielanka może wręcz zrodzić w słuchaczu odruch zniecierpliwienia, lub po prostu wzruszenie ramionami: „Co to ma wspólnego z życiem?”. Odpoczynek? Powiedzcie to lekarzom albo pielęgniarkom dyżurującym w szpitalach po dwie doby bez przerwy.
Ale nasz psalm nie został wcale napisany jako kołysanka w idyllicznym czasie; przeciwnie, powstał jako modlitwa ufności w chwili ciężkiej próby. Opisana jest ona w drugiej strofie, która pokazuje owce przechodzące przez cienistą dolinę śmierci; jeśli nie wpadają one w przerażenie i popłoch, to tylko dlatego, że czują się bezpieczne – chronione „kijem i laską” ich pasterza.
Zresztą scenerią psalmu jest Ziemia Święta, w której o „zielone pastwiska” zgoła nie jest najłatwiej – codziennością jest raczej pustynia niż obfitość zieleni. A woda? Orzeźwiająca i dająca odpoczynek – jest najcenniejszym i najbardziej chronionym dobrem tamtego świata po dzień dzisiejszy. Pasterz (Pan), którego wychwala Psalmista, jest dobrym pasterzem właśnie dlatego, że w tak trudnych realiach potrafi odnaleźć pożywienie i napój – że (jak bywało wielokrotnie w doświadczeniu Izraela) potrafi zastawić stół na pustyni. Owszem, na oczach naszych wrogów, którzy – w Jego obecności – nie potrafią nas dosięgnąć ani nam zaszkodzić.
Właśnie tego psalmu potrzebujemy. Potrzebujemy ufności w łaskę (a dosłownie: w miłosierdzie; hebr. Hesed) Pana. Ta łaska/miłosierdzie – zauważmy jeszcze to – sięga naszej duszy (niektóre przekłady tłumaczą: „istoty”), „orzeźwia moją duszę”.
W tym sformułowaniu kryje się niewątpliwie ważna antropologia – właściwe rozumienie człowieka i miary jego problemów. Człowiek „cierpi na duszy”. Cierpi specyficznie. Epidemia nie generuje w nim tylko osłabienia gorączką i kaszlem. Za nimi przychodzi pytanie: „dlaczego?” albo „dlaczego ja?”, potem dramatyczne pytanie o sens, ból samotności izolacji, niezrozumienia… Bez „orzeźwienia duszy” człowiek pewnie nie dozna ulgi. Pasterz – Pan – to wie. Bez przyjęcia Jego perspektywy nasza wyobraźnia miłosierdzia może się okazać mało przenikliwa. ©