Pan premier i duchy

Były minister i przyszły ambasador pełnomocny Tomasz A. miał piękny sen...

22.04.2013

Czyta się kilka minut

Śnił o Madrycie. Widział siebie, siedzącego na tarasie szykownej rezydencji. Słomkowy kapelusz chronił głowę przed porannym, ale już cieplutkim słońcem. Na stoliku w kryształowej szklance kefir grodziski – wyjątkowo na miejscu po wczorajszym raucie. Na kolanach książka Roberta Makłowicza.

– Eee... – pomyślał we śnie przyszły ambasador. – Nie będę czytał. W końcu kucharza mam nie od rzeczy.

Zamiast książki otworzył kalendarz, który jak co dzień był pusty.

Tomasz A. w tym śnie był bardzo szczęśliwym człowiekiem.

– Dryń, dryń, dryń – paskudny dźwięk przerwał piękne marzenie. Tomasz A. chciał biec pod prysznic, a potem ruszyć na kursy przygotowawcze dla przyszłych ambasadorów do MSZ. Akurat mieli przerabiać zachowanie przy stole. A. był podminowany, przez głowę przemknęła mu nawet myśl o wagarach. Ale nie, postanowił być twardy. Rzucił okiem na zegarek:

– Co jest, kurnia, 3.30? Aha, „dryń, dryń, dryń” dochodzi z telefonu – wydedukował przyszły dyplomata. Na ekranie pulsowały trzy wielkie, czerwone litery: PDT. Tomasz A. zamarł:

– Dzień dobry wieczór, znaczy: cześć Donald! – starał się mówić spokojnie.

– Tomuś, nie piernicz... Właśnie widziałem ducha! – wydukał łamiącym się głosem Premier Donald Tusk.

„Nigdy nie pił...”– pomyślał Tomasz A. i głośno rzekł do słuchawki – Wiesz, ja jestem członkiem Krajowej Rady Katolików Świeckich. Zaufaj mi, to niemożliwe.

– Tomuś, nie piernicz! Widziałem ducha!

„Cholera...”– pomyślał Tomasz A. – „Zostawić go na chwilę. No jak dziecko...”

– A co ty tak milczysz, Tomuś? – zainteresował się PDT. – Wiesz, ja się coraz częściej zastanawiam, czy nasza ojczyzna potrzebuje milczących ambasadorów...

– E... nie, wcale nie milczę – zmitygował się przyszły ambasador. – To jaki był ten duch?

– Korpulentny, uśmiechnięty, wyglądał na niespełna 61-letniego mężczyznę, który niedawno zgolił wąsy.

– No, duchy z tego rodzaju są wyjątkowo wredne. A mówił co?

– No... mówił, że jest Duchem Jedności Platformy.

– Aha...

– Co „aha”?

– Durnowato się nazywa.

– Właśnie. I że ja go podobno zamordowałem. Może i tak, ale wiesz, kurczę, nie pamiętam.

– Nie no, co ty! Ty nikogo nie zamordowałeś! Duch, a kłamca!

– Sądzisz? No może i racja. W każdym razie koszmar.

Tomasz A. zamyślił się, ale głos z słuchawki przywołał go do porządku:

– Tomuś!!

– Jestem, jestem! Co tam jeszcze nakłamał?

– Że daliśmy się lekko rozegrać w sprawie rury.

– Jakiej rury?

– Błagam cię, skąd ja mam wiedzieć? I jeszcze, że jak tak dalej pójdzie – cedził PDT – to wszyscy skończymy tak jak w Elblągu!

– Gdzie? – zainteresował się A., a w słuchawce usłyszał gniewne sapanie:

– Ty już, kurde, nawet gazet nie czytasz? Tomek, wiesz, ja się poważnie zastanawiam, czy naszej ojczyźnie potrzebni są ambasadorowie, którzy gazet nie... – tu głos PDT się załamał. – Referendum nam tam zrobili, odwołali naszego prezydenta, cała Platforma poszła w...

– Rany..., dlaczego?

– Że niby byliśmy niekompetentni, aroganccy i utraciliśmy zaufanie wyborców. Na Śląsku też bęcki! Piecha, doktorek z PiS-u, wygrał wybory, Tomuś...

Tomasz A. miał wrażenie, że usłyszał chlipanie.

– Eee tam! – powiedział twardo i pogodnie.

– Ale co „eee tam”? – w głosie PDT pojawił się cień nadziei, Tomasz A. usłyszał to bezbłędnie:

– W Elblągu i na Śląsku mieszkają same gupki!

– Głupki, mówisz?

– Gupki, nie głupki.

– No może masz rację... – Tomasz A. znał PDT, więc zobaczył oczyma wyobraźni delikatny uśmiech na zmęczonej twarzy byłego pryncypała.

– Mam rację, wiem, co mówię – ciągnął Tomasz A. – Donald, połóż się teraz wygodnie, wyciągnij się. Za chwilę przyśni ci się Pałac.

– Pałac? Ale taki z żyrandolem?

– Z wielkim żyrandolem. Stoisz pod tym żyrandolem, otoczony grupą wypróbowanych przyjaciół.

– Tak...

– Pawełek, Igorek...

– Grzesio?

– Nie, Grzesio nie mógł przyjść. I ty z wiernymi druhami wypędzasz duchy z Pałacu. Szczególnie tego wrednego, co zgolił wąsy.

– I nie ma duchów?

– Nie ma, nie ma w ogóle.

– Piękny sen...

– Tak będzie...

– Ale ty, Tomciu, też będziesz wtedy koło mnie, tak?

– Śpij już, śpij, Donaldzie – wyszeptał Tomasz A. Poczuł ulgę, gdy po drugiej stronie usłyszał równy, głęboki oddech.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17-18/2013