Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Śnił o Madrycie. Widział siebie, siedzącego na tarasie szykownej rezydencji. Słomkowy kapelusz chronił głowę przed porannym, ale już cieplutkim słońcem. Na stoliku w kryształowej szklance kefir grodziski – wyjątkowo na miejscu po wczorajszym raucie. Na kolanach książka Roberta Makłowicza.
– Eee... – pomyślał we śnie przyszły ambasador. – Nie będę czytał. W końcu kucharza mam nie od rzeczy.
Zamiast książki otworzył kalendarz, który jak co dzień był pusty.
Tomasz A. w tym śnie był bardzo szczęśliwym człowiekiem.
– Dryń, dryń, dryń – paskudny dźwięk przerwał piękne marzenie. Tomasz A. chciał biec pod prysznic, a potem ruszyć na kursy przygotowawcze dla przyszłych ambasadorów do MSZ. Akurat mieli przerabiać zachowanie przy stole. A. był podminowany, przez głowę przemknęła mu nawet myśl o wagarach. Ale nie, postanowił być twardy. Rzucił okiem na zegarek:
– Co jest, kurnia, 3.30? Aha, „dryń, dryń, dryń” dochodzi z telefonu – wydedukował przyszły dyplomata. Na ekranie pulsowały trzy wielkie, czerwone litery: PDT. Tomasz A. zamarł:
– Dzień dobry wieczór, znaczy: cześć Donald! – starał się mówić spokojnie.
– Tomuś, nie piernicz... Właśnie widziałem ducha! – wydukał łamiącym się głosem Premier Donald Tusk.
„Nigdy nie pił...”– pomyślał Tomasz A. i głośno rzekł do słuchawki – Wiesz, ja jestem członkiem Krajowej Rady Katolików Świeckich. Zaufaj mi, to niemożliwe.
– Tomuś, nie piernicz! Widziałem ducha!
„Cholera...”– pomyślał Tomasz A. – „Zostawić go na chwilę. No jak dziecko...”
– A co ty tak milczysz, Tomuś? – zainteresował się PDT. – Wiesz, ja się coraz częściej zastanawiam, czy nasza ojczyzna potrzebuje milczących ambasadorów...
– E... nie, wcale nie milczę – zmitygował się przyszły ambasador. – To jaki był ten duch?
– Korpulentny, uśmiechnięty, wyglądał na niespełna 61-letniego mężczyznę, który niedawno zgolił wąsy.
– No, duchy z tego rodzaju są wyjątkowo wredne. A mówił co?
– No... mówił, że jest Duchem Jedności Platformy.
– Aha...
– Co „aha”?
– Durnowato się nazywa.
– Właśnie. I że ja go podobno zamordowałem. Może i tak, ale wiesz, kurczę, nie pamiętam.
– Nie no, co ty! Ty nikogo nie zamordowałeś! Duch, a kłamca!
– Sądzisz? No może i racja. W każdym razie koszmar.
Tomasz A. zamyślił się, ale głos z słuchawki przywołał go do porządku:
– Tomuś!!
– Jestem, jestem! Co tam jeszcze nakłamał?
– Że daliśmy się lekko rozegrać w sprawie rury.
– Jakiej rury?
– Błagam cię, skąd ja mam wiedzieć? I jeszcze, że jak tak dalej pójdzie – cedził PDT – to wszyscy skończymy tak jak w Elblągu!
– Gdzie? – zainteresował się A., a w słuchawce usłyszał gniewne sapanie:
– Ty już, kurde, nawet gazet nie czytasz? Tomek, wiesz, ja się poważnie zastanawiam, czy naszej ojczyźnie potrzebni są ambasadorowie, którzy gazet nie... – tu głos PDT się załamał. – Referendum nam tam zrobili, odwołali naszego prezydenta, cała Platforma poszła w...
– Rany..., dlaczego?
– Że niby byliśmy niekompetentni, aroganccy i utraciliśmy zaufanie wyborców. Na Śląsku też bęcki! Piecha, doktorek z PiS-u, wygrał wybory, Tomuś...
Tomasz A. miał wrażenie, że usłyszał chlipanie.
– Eee tam! – powiedział twardo i pogodnie.
– Ale co „eee tam”? – w głosie PDT pojawił się cień nadziei, Tomasz A. usłyszał to bezbłędnie:
– W Elblągu i na Śląsku mieszkają same gupki!
– Głupki, mówisz?
– Gupki, nie głupki.
– No może masz rację... – Tomasz A. znał PDT, więc zobaczył oczyma wyobraźni delikatny uśmiech na zmęczonej twarzy byłego pryncypała.
– Mam rację, wiem, co mówię – ciągnął Tomasz A. – Donald, połóż się teraz wygodnie, wyciągnij się. Za chwilę przyśni ci się Pałac.
– Pałac? Ale taki z żyrandolem?
– Z wielkim żyrandolem. Stoisz pod tym żyrandolem, otoczony grupą wypróbowanych przyjaciół.
– Tak...
– Pawełek, Igorek...
– Grzesio?
– Nie, Grzesio nie mógł przyjść. I ty z wiernymi druhami wypędzasz duchy z Pałacu. Szczególnie tego wrednego, co zgolił wąsy.
– I nie ma duchów?
– Nie ma, nie ma w ogóle.
– Piękny sen...
– Tak będzie...
– Ale ty, Tomciu, też będziesz wtedy koło mnie, tak?
– Śpij już, śpij, Donaldzie – wyszeptał Tomasz A. Poczuł ulgę, gdy po drugiej stronie usłyszał równy, głęboki oddech.