Ostrożnie z bilansami

Benedykt XVI zdołał się wymknąć schematom, w które usiłowała go wtłoczyć prasa. Papież nie jest wyrocznią, nie jest nieomylny, poza sytuacjami niezwykle rzadkimi - oświadczył dziewięćdziesiątego ósmego dnia pontyfikatu.

07.08.2005

Czyta się kilka minut

Od lat dziennikarze kreślą biografię Josepha Ratzingera na kształt sinusoidy: otwarty teolog, burzyciel schematów i orędownik reform przepoczwarza się w hamulcowego zmian i konserwatywnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Nic zatem dziwnego, że tuż po konklawe krytycy kardynała uderzyli na alarm. Rychło jednak skonstatowali, że nowy Papież potrafi być otwarty i serdeczny, dlatego też publicystyczna sinusoida od razu poszła w górę. Adam Szostkiewicz konkludował: “Niemiecki owczarek okazał się łagodnym spanielem". Ten kwiecisty język obnaża dziennikarską bezradność, bo i kard. Ratzingera, i Benedykta XVI po stu pierwszych dniach pontyfikatu - trudno zaszufladkować.

Niechętni ostrzegali przed pontyfikatem bezbarwnym, skoncentrowanym na administrowaniu Kościołem, dlatego też nie budzącym nadziei na przełom. Inni dostrzegali w tym nie wadę, lecz zaletę: rządy Josepha Ratzingera pozwolą usprawnić zarządzanie Kurią Rzymską oraz uporządkować teologiczne spory. Tymczasem po niespełna miesiącu Papież zaskoczył niekonwencjonalną decyzją: w 24. rocznicę zamachu na Jana Pawła II ogłosił, że proces beatyfikacyjny jego poprzednika może rozpocząć się natychmiast. Zarazem jednak Benedykt zdaje się przykładać dużą wagę do klarowności procedur: przewodniczyć zamierza wyłącznie kanonizacjom, a beatyfikacje - których liczba ma się zmniejszyć - powierzy delegatom. Być może nie będzie też, m.in. ze względu na wiek i stan zdrowia Papieża, częstych pielgrzymek zagranicznych.

Gdyby pokusić się o - ryzykowne ze względu na fakt, że od konklawe minęło zaledwie ponad trzy miesiące - porównanie Benedykta XVI do poprzednika, można stwierdzić, że Jan Paweł II utkwił w pamięci wiernych jako papież bezpośredni w kontaktach i skłonny do znaczących gestów. Jego następca jawi się natomiast jako człowiek przede wszystkim słowa. Jego homilie i wystąpienia imponują precyzją i logiką wywodu. Nawet gdy improwizuje przemówienie, jak podczas wizyty w biurach Sekretariatu Stanu, potrafi zelektryzować słuchaczy: “Nie pracujemy dla prestiżu, nie pracujemy dla - by tak rzec - powiększenia firmy czy czegoś podobnego. Pracujemy rzeczywiście po to, aby otworzyć dla Chrystusa drogi świata" - powiedział Benedykt XVI. Może właśnie jego słowa przyciągają na audiencje generalne i niedzielne rozważania przed modlitwą “Anioł Pański" po kilkadziesiąt tysięcy wiernych, choć sam przedkłada nad publiczne wystąpienia - pracę w zaciszu gabinetu?

A może jest tak, że Kościół po prostu cieszy się z nowego Papieża. Wspólnota nie pozostała osierocona: ma pasterza, który przewodniczy wiernym w modlitwie. Już sama jego obecność jest z perspektywy wiary wartością nie do przecenienia. W tym sensie absurdalnie brzmią zarzuty Zbigniewa Mikołejki, który stwierdził w “Życiu Warszawy": “Papież pojechał właśnie na wakacje, ale właściwie jest na wakacjach przez całe te sto dni". Oceny Papieża nie można ograniczać do katalogu spektakularnych wydarzeń, które trafią na czołówki gazet. Zresztą podczas minionych stu dni wydarzyło się w Watykanie wcale niemało.

***

W orędziu na zakończenie Mszy św., którą Papież odprawił nazajutrz po konklawe, pojawiło się pięć głównych punktów: kolegialność, kontynuowanie linii Soboru Watykańskiego II, refleksja nad Eucharystią, dialog ze światem współczesnym, szczególnie z młodzieżą, oraz dążenie do jedności chrześcijan. Papież był świadomy, że w oczach świata uchodzi za sceptycznie nastawionego do ekumenizmu. Pewnie dlatego tak mocno podkreślił, że za główne wyzwanie uważa “nieustanną pracę, bez szczędzenia sił dla przywrócenia pełnej i widzialnej jedności wszystkich uczniów Chrystusa". I dodał, że tu nie wystarczy wyłącznie dobra wola, ale potrzeba “konkretnych czynów, które dotarłyby do wnętrza dusz i poruszyły sumienia".

Jak na razie można wskazać dwa wielkie cele wyznaczone jeszcze przez Jana Pawła II, których realizacji jego następca nadał nowy impuls: pojednanie z prawosławiem, zwieńczone być może papieską wizytą w Moskwie, oraz nawiązanie kontaktów dyplomatycznych z Pekinem. Ten drugi krok pozwoliłby zlikwidować i tak od dawna płynne rozgraniczenie między podporządkowanym władzom Patriotycznym Stowarzyszeniem Katolików Chińskich i represjonowanym przez komunistów, a wiernym Rzymowi tzw. Kościołem katakumbowym. Przed mikrofonami Radia Watykańskiego na ogół ostrożny w deklaracjach sekretarz ds. relacji Watykanu z państwami, abp Giovanni Lajolo, oświadczył, że “nawiązanie przez Stolicę Apostolską stosunków dyplomatycznych z Chinami jest kwestią czasu".

Przełom w kontaktach z prawosławiem ma przynieść planowana na jesień nowa runda katolicko-prawosławnego dialogu na forum światowym, zerwanego przed pięcioma laty w atmosferze skandalu. Przypomnijmy, że pod koniec maja kierujący Papieską Radą Popierania Jedności Chrześcijan kard. Walter Kasper wystąpił w Bari z inicjatywą rewolucyjną: zaproponował zwołanie - po upływie niemalże milenium - wspólnego synodu łacińsko-prawosławnego. Miesiąc później poleciał do Moskwy, aby wzmocnić nadwątlone kontakty z tamtejszym Patriarchatem. Sam Aleksy II ciepło wypowiada się o nowym biskupie Rzymu jako obrońcy “tradycyjnych wartości chrześcijańskich". Od kilku tygodni zza watykańskich kulis słychać spekulacje, że Benedykt XVI spełni wielkie marzenie poprzednika i odwiedzi Moskwę. To może być o tyle łatwiejsze, że przed Janem Pawłem II stała dodatkowa przeszkoda: historyczna niechęć do Polaków.

Główną trudność w rozmowach z rosyjską Cerkwią stanowią dążenia Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego do uzyskania statusu patriarchatu oraz zapowiedziane przenosiny siedziby ze Lwowa do Kijowa. Podczas wizyty w Moskwie kard. Kasper poszedł na pierwszy kompromis: obiecał, że na terytorium Rosji nie powstaną greckokatolickie struktury kościelne. Zasadnicze pytanie brzmi jednak, gdzie leżą granice ugody. Grekokatolicy na Ukrainie przetrwali lata okrutnych prześladowań, włącznie ze skasowaniem ich Kościoła na tzw. Pseudosynodzie Lwowskim w 1946 r. - i tym samym zasłużyli sobie na szczególną opiekę Rzymu. Benedykt XVI będzie musiał zatem wyważyć między ekumenicznym imperatywem i troską o katolików obrządku wschodniego.

Skoro o ekumenizmie mowa: wielkim zaskoczeniem była treść pozdrowienia przez Papieża Synodu Kościołów reformowanych we Francji. W dokumencie sygnowanym przez Benedykta - jak przypomnieli komentatorzy, autora deklaracji “Dominus Iesus" (2000) - nie napisano o “wspólnocie", lecz o “Kościele" protestanckim. Zarazem jednak myliłby się ten, kto by twierdził, że Joseph Ratzinger przestał pełnić straż nad depozytem wiary. Wystarczy wspomnieć jego skuteczny apel o bojkot włoskiego referendum w sprawie sztucznego zapłodnienia.

***

W najbliższych miesiącach Papieża czeka kilka ważnych wydarzeń. Już za kilkanaście dni Benedykt poleci do Kolonii na XX Światowe Dni Młodzieży. Tę inauguracyjną pielgrzymkę traktuje bardzo serio (ponoć na wakacjach w Les Combes długo szlifował przygotowane przemówienia). Po pierwsze, czeka go spotkanie z prawie milionem w większości młodych chrześcijan, czyli poważna próba duszpasterska. Po drugie, odwiedzi Niemcy, a Joseph Ratzinger wie dobrze, jak trudno być prorokiem we własnym kraju. Społeczeństwo niemieckie masowo odchodzi od Kościoła. Tymczasem, jak można wywnioskować z wypowiedzi kardynałów, niejeden z elektorów liczył na to, że nowy Papież osłabi tempo laicyzacji Zachodu. Podczas niedawnego spotkania z duchowieństwem diecezji Aosty, w kościele parafialnym w alpejskim Introd, Benedykt przyznał z żalem, że “ludzie zdają się nas nie potrzebować". Szczerze dodał, że nie dysponuje receptą, jak “szybko wyjść z tunelu".

Sporo o nowym Papieżu powie również jego pierwsza encyklika, która - jak zapowiada Joaquín Navarro-Valls - ukaże się już wkrótce. Poza tym warto obserwować październikowy Synod Biskupów. Trzytygodniowe obrady będą dobrą szkołą kolegialnego zarządzania Kościołem, zaś hasło Synodu - “Eucharystia źródłem i szczytem życia oraz misji Kościoła" - tylko z pozoru brzmi mało kontrowersyjnie. Mowa będzie bowiem m.in. o nadużyciach soborowych reform liturgii, a w dokumentach roboczych znalazło się np. budzące dyskusje w amerykańskim Kościele stwierdzenie, że “grzechem jest udzielanie politycznego poparcia kandydatowi, który otwarcie opowiada się za aborcją".

Zapewne jeszcze przed końcem roku można się także spodziewać pierwszych zmian na watykańskich urzędach. Tuż po konklawe Benedykt XVI postanowił pozostawić dotychczasowych szefów dykasterii donec aliter provideatur, czyli dopóki nie zapadnie inna decyzja. Konieczna okazała się tylko jedna nominacja: prefektem Kongregacji Nauki Wiary został William J. Levada, arcybiskup Portland, a następnie San Francisco. Jak zauważył Józef Majewski, nowy prefekt pracował w “liberalnym, postmodernistycznym środowisku, gdzie nauczanie Kościoła, szczególnie moralne, w wielu punktach bywa kwestionowane". Dlatego jego kandydatura dobrze wpisała się w zapowiadaną przez Benedykta walkę z “dyktaturą relatywizmu". Na ów problem zwracał uwagę także Joseph Ratzinger - młody wykładowca, arcybiskup Monachium, a w końcu watykański prefekt. Może zatem jego biografię należałoby rysować nie jako sinusoidę, lecz prostą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2005