Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy poddanie Bagdadu wojskom amerykańskim było kwestią godzin, w rosyjskiej telewizji nieoczekiwanie pojawił się były premier Jewgienij Primakow i wygłosił oświadczenie w sprawie misji, z jaką na polecenie prezydenta Putina udał się tuż przed rozpoczęciem ataku USA na Irak. Dziwna opowieść, ujawniana w jeszcze dziwniejszym momencie, zawierała kilka kuriozalnych elementów: oto, według Jewgienija Maksimowicza, prezydent wyrwał go w środku nocy i niemal w biegu wsadził do rządowego samolotu, czekającego na moskiewskim lotnisku - i nakazał skłonić Saddama Husajna do opuszczenia Iraku, w celu zapobieżenia nadchodzącej wojnie... Wybór prezydenckiego wysłannika nie był przypadkowy: Primakow od młodości związany był z misją „pokojową” (rzecz jasna) KGB na Bliskim i Środkowym Wschodzie, znał osobiście Husajna i był jedną z najważniejszych osób „zakładających” siatkę wywiadu (jeszcze) ZSRR w Iraku. Podczas spotkania, do którego doszło tuż przed rozpoczęciem operacji „Iracka wolność”, stary druh Saddam miał dobrodusznie poklepać Primakowa po plecach i łagodnie odrzucić rosyjską propozycję. Po rozmowie samolot rządowy natychmiast wzbił się w powietrze, a jego pasażer zawiózł do Moskwy wyłącznie wiadomość o fiasku misji...
Tymczasem po rozpoczęciu w Iraku działań militarnych, w rosyjskich mediach zaczęły pojawiać się coraz to nowe rewelacje na temat walki służb specjalnych Rosji i USA o tajne archiwa Saddama (zapomniano o niedawnych ustaleniach w ramach koalicji antyterrorystycznej, w myśl których „sojusznicy” mieli dzielić się informacjami wywiadowczymi). Wyścig rozgrywał się nie tylko w sferze działalności Jamesa Bonda, ale także w dziedzinie propagandy: przez wiele dni rosyjska telewizja próbowała wyprzedzić doniesienia o znalezieniu w Iraku broni biologicznej i chemicznej produkcji rosyjskiej, zapewniając „na zapas”, że Moskwa nie ma z tym nic wspólnego i podejrzewając Amerykanów o chęć fałszowania dowodów (rosyjskiej) winy. Pokrętnie próbowano też wyjaśnić obecność rosyjskich specjalistów wojskowych, którzy pomagali zakłócać naprowadzanie amerykańskich rakiet na cele w Bagdadzie. Do serii „opowieści niesamowitych” rosyjskiego epizodu tej wojny można też zaliczyć irracjonalną wyprawę rosyjskich dyplomatów, którzy cichcem próbowali wydostać się z Bagdadu i trafili pod ostrzał. Nie wiadomo, co wieźli do Damaszku - oprócz koszul na zmianę.
Wśród rozlicznych głosów o losach irackich archiwów oraz ich właściciela, które pojawiają się teraz na rosyjskich stronach internetowych, uporczywie powtarzana jest wersja, że Moskwa trzyma w rękawie „asa pik”, a w stosownym momencie Jewgienij Maksimowicz Primakow ponownie pojawi się przed kamerami, aby drżącym głosem oznajmić, iż nie mógł zostawić przyjaciela Saddama w potrzebie... Być może o prawdziwych celach i rezultatach misji Primakowa nie będzie nam dane dowiedzieć się nigdy. Ale jedno jest pewne: w swojej grze o „partnerstwo” ze Stanami Zjednoczonymi, Rosja ponownie okazała się „partnerem” mało wiarygodnym.