Osmalone gody

W tekstach kultury polskiej wesela kończą się zwykle ciężkim kacem, więc i tym razem przeznaczenie musiało się dopełnić. Pytanie, czy dzisiaj kaca poczują ci, którzy najbardziej go mieć powinni.

11.10.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Wesele” / MATERIAŁY PRASOWE KINO ŚWIAT
Kadr z filmu „Wesele” / MATERIAŁY PRASOWE KINO ŚWIAT

Już w pierwszych scenach mamy czołowe zderzenie. Tuż przed ślubem ciężarna narzeczona odtwarza sobie filmik z położniczym USG, podczas gdy za ścianą jej sędziwy dziadek ogląda w telewizji drastyczne archiwalia z Holokaustu. Dalej będzie jeszcze bardziej na ostro: współczesna ślubna homilia o „nienarodzonych” i „tęczowej zarazie” przechodzi w antysemicką retorykę z przedwojennej ambony, kościelna ceremonia przenika się z żydowskimi zaślubinami, które rozpamiętuje zakochany ongiś w Żydówce senior rodu, wideo z wesela przeplata się ze zdjęciami nowej metody gazowania świń (ojciec panny młodej jest właścicielem zakładów mięsnych), a przaśne rytuały weselne przywołują wspomnienia nie tak znowu dawnych rytuałów przemocy.

Za sprawą dziadkowej demencji, mieszającej ze sobą różne plany czasowe, przebiega w nowym filmie Wojciecha Smarzowskiego proces odpominania zbiorowej amnezji. Jak zwykle odbywa się to za pomocą siekiery, osinowego kołka oraz młotka – najważniejsze, że trafiają one celnie w rozmaite czułe punkty głęboko poukrywane w zbiorowym polskim ciele.

Ma się wrażenie, jakby twórca „Domu złego” zmapował i prześwietlił ów chory organizm wyłącznie pod kątem rozmaitych dziedzicznych przypadłości. Bohaterami nowego „Wesela” są bowiem w większości „świniopolacy”, by posłużyć się alegorią Arta Spiegelmana z komiksu „Maus”, ogrywaną w filmie bez oglądania się na dobry smak. Ich nowym reprezentantem jest prowincjonalny przedsiębiorca Rysiek (Robert Więckiewicz), który z pompą wydaje córkę za mąż i równocześnie próbuje się odkuć w interesach. Z Niemcami w roli inwestorów i Rosjanami jako dostarczycielami nowej technologii uboju oraz z Ukraińcami i Azjatami jako tanią siłą roboczą.

W ciągu weselnej nocy ożywają wszelkie możliwe upiory: chorobliwa chciwość i swojskie krętactwo, genetyczny antysemityzm i pospolite kibolstwo, „niewinne” rasistowskie wierszyki recytowane przez dzieciaki i wytatuowane na plecach swastyki. A do tego wódeczka lana szczodrą ręką i świeża kaszanka w darze dla księdza. No i na dokładkę sejf pełen brudnych pieniędzy schowany pod portretem JP II. Ulało się zatem sporo jadowitego gniewu – na tę brzydką, acz zadowoloną z siebie twarz Polaka pogrążonego w chronicznej niepamięci.

Ktoś powie, że wiele z tego już było w poprzednim „Weselu” z 2004 r. Szybko jednak okazuje się, że nowy obraz Smarzowskiego nie jest wcale poprawinowym sequelem, mimo fabularnych zbieżności i podobnych, grubo ciosanych postaci. Całość nie ogranicza się do prezentacji rodzimego buractwa i nie zostaje przykryta discopolowym kiczem. Niby wszystko kręci się wokół weseliska, zabieganego gospodarza i perypetii jego gości, ale historia co i raz zanurza się w Historii, a medium pomiędzy nimi stanowi wspomniany dziadek (w tej roli dziewięćdziesięcioletni Ryszard Ronczewski, zmarły na covid w trakcie zdjęć). To za jego sprawą ożywa na ekranie polsko-żydowska historia miłosna tudzież przeszłość rodziny Wilków, rozpięta między dwoma totalitaryzmami. I naznaczona pewną kłopotliwą tajemnicą.

Stąd coraz płynniejsze stają się przejścia między wojennym wczoraj a weselnym dziś. Dziadek, niczym bohater filmu „Ojciec” grany przez Anthony’ego Hopkinsa, wnosi na ekran swoją dezorientację w przestrzeni i czasie. W jego głowie dawny sztetl i dzisiejsze miasteczko przy wschodniej ścianie Polski stają się jednym. Postacie z przeszłości, niczym zjawy w dramacie Wyspiańskiego, mieszają się z żywymi weselnikami. Niemieccy kontrahenci zaczynają przypominać hitlerowców, naoczny świadek (jakże nieprzypadkowy w tej roli Krzysztof Kowalewski) relacjonuje wojenne wydarzenia, sam zaś dziadek, oglądający zamążpójście wnuczki w paradnym mundurze, raz po raz przemienia się w dawnego chłopca (Mateusz Więcławek).

Lecz co tak naprawdę wydarzyło się latem 1941 r. i jaką rolę odegrał w tym młody Wilk? Dlaczego dzisiejszym godom towarzyszą okrzyki pogromowe i w końcu – uwaga, spoiler – płonąca stodoła?

Smarzowski nakręcił film o osmaleniu Zagładą (określenie Irit Amiel), o polskim weselu na żydowskim cmentarzu i o melinie w pożydowskim domu. Ciągle jesteśmy niegotowi na takie kino. Dla większości społeczeństwa to kalanie mitu niewinności i polskiej ofiary, postępowe elity zaś chętniej podniecają się bezpardonowymi rozrachunkami Radu Judego czy Ulricha Seidla, widząc u polskiego reżysera jedynie prowokację à la Patryk Vega.

„Wesele” przez swój bezpośredni i dosadny przekaz bywa więc nazywane publicystyką – wtedy, gdy rekonstruuje lincz na Żydach i gdy kreuje zohydzoną wizję obecnej Polski jako jednej wielkiej groteskowej chlewni. Albo kiedy w tle słychać trzykrotnie żydowską aranżację „Roty” autorstwa Mikołaja Trzaski – na skrzypce, klarnet i wreszcie w wykonaniu zespołowym. Bo nawet wtedy obce są Smarzowskiemu pięknoduchowskie ucieczki w kojącą nostalgię.

W „brudnym” smartfonowym formacie rejestruje co lepsze momenty z polskich godów, dworując sobie z obyczajów, wtop i fałszywych życzeń, tymczasem w retrospekcjach, stylizowanych chwilami na czarno-biały kronikarski zapis, odtwarza krok po kroku wymazany z pamięci koszmar. Tu nie chodzi o nieświeży bigos. Tym razem trzeba skonfrontować się na zimno z całą dramaturgią pogromu, ze szczególnym uwzględnieniem wcześniejszych i późniejszych sąsiedzkich relacji. W ten sposób wczoraj łączy się z dziś nie tylko w dziadkowej głowie.

„Wesele” sprzedawane jest jako dzieło wyklęte, za chwilę może nawet zakazane w Polsce, co z daleka pachnie marketingową strategią. Smarzowski zrobił jednak wiele, by tropiciele tzw. pedagogiki wstydu przeżyli podczas seansu swój mokry sen. Odpominanie odbywa się tutaj bowiem gestem tak zamaszystym, że łatwo przewidzieć skalę i temperaturę zarzutów, zwłaszcza tych z prawej strony, a przez to zdyskredytować ten ważny film.

Wszak widz dostał do rąk gotowy pakiet tożsamościowy, z odkłamywaniem oficjalnej historii, z walką o prawa zwierząt hodowlanych, z napiętnowaniem antysemityzmu, klerykalizmu i maczyzmu w różnych odcieniach. Na dodatek jedyna nadzieja tego kraju to młode, ambitne kobiety, czego przykładem harda panna młoda zagrana przez Michalinę Łabacz, która marzy o wyjeździe z Polski i staje się w finale ojcowskim sumieniem. Nic, tylko krzyknąć „hańba!”.

Kiedy patrzy się na filmografię tego reżysera, na wyniki frekwencyjne jego filmów i na to, jak od lat egzorcyzmuje tematy wstydliwe („Pod Mocnym Aniołem”), niewygodne („Drogówka”), społecznie wyparte („Kler”) czy historycznie nieprzerobione („Róża”, „Wołyń”), widać żelazną konsekwencję. Można krytykować przegięty styl i polemizować z nad­ekspresywną retoryką, która czasem okazywała się przeciwskuteczna. Nikt jednak dzisiaj w polskiej kulturze (bo przecież nie tylko w kinie) nie wykonuje tak wielkiej i tak ryzykownej pracy u podstaw.©

WESELE – reż. Wojciech Smarzowski. Prod. Polska 2021. Dystryb. Kino Świat.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021