Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wbrew przepowiedniom prezydent Zełenski nie dostał honorowego Oscara. Ukrainę potraktowano raczej symbolicznie: chwilą ciszy, paroma znaczkami w klapach i nieśmiałymi hasłami. Tegoroczna gala toczyła się w zupełnie innym świecie.
Miało być jak najbardziej inkluzywnie, choć równocześnie, w celu ratowania słabnącej oglądalności, wyłączono z bezpośredniej transmisji osiem kategorii, również tę z polską „Sukienką” Tadeusza Łysiaka. Odgłosy dalekiej wojny zostały zagłuszone przez kanonady sztucznego śmiechu, a konwencja spektaklu sprawiła, że nawet niekontrolowane emocje wyglądały niczym wyreżyserowane happeningi.
Choć czasem niespodziewanie wkraczało na scenę realne. Na przykład, kiedy poruszająca się na wózku Liza Minelli z trudem panowała nad trzęsącym się ciałem albo kiedy w języku migowym fetowano zwycięski tytuł „CODA” (najlepszy film, scenariusz adoptowany i drugoplanowa rola Troya Kotsura). Ta mała niezależna produkcja, która opowiada o słyszącej córce głuchych rodziców, rozdartej między wokalną pasją a lojalnością wobec bliskich, okazała się filmem, na który jest dzisiaj szczególne zapotrzebowanie.
Głusi: niewysłuchana mniejszość. Reportaże, wywiady, analizy. Jako pierwsi w Polsce konsekwentnie od pięciu lat piszemy o prawach osób głuchych.
Nie monumentalna i zarazem immersyjna „Diuna” (sześć Oscarów, głównie „technicznych”), nie „Psie pazury”, czyli przewrotny western o ukrytych pragnieniach i trującej męskości (nagroda za reżyserię dla Jane Campion), ani nawet amerykański do szpiku „King Richard: Zwycięska rodzina” o ojcu słynnych tenisistek. Wygrało proste kino na ludzką miarę, raczej do śmiechu i do płaczu niż do kontemplacji czy dyskusji.
Piotr Tarczyński: „Diuna” to jeden z najlepszych filmów science fiction ostatnich lat, imponujące wprowadzenie do sagi, która zachwyciła miliony.
Prawem uśrednionego gustu przegrali więc najlepsi. Jak choćby Olivia Colman czy Benedict Cumberbatch, nie wspominając o całkowitym pominięciu animowanego dokumentu „Przeżyć”, który opowiada o traumie uchodźctwa. Ale przystrojone w poprawne politycznie listki figowe Hollywood miało przede wszystkim dobrze się zabawić i, na przekór wojnom, pandemiom, branżowym kryzysom, samo siebie celebrować. Przecież po to właśnie wymyślono Oscary.