Opłatek jest kruchy

Jeden z najpiękniejszych polskich symboli, w wolnym kraju stał się do tego stopnia powszechny, że zaczyna wywoływać wątpliwości. Bo kiedy rozszerzył się nie tylko poza dom rodzinny, ale w ogóle daleko poza prywatność, utrwalając się jako zwyczaj sięgający nawet oficjalnych dziedzin życia, nieuchronne staje się pytanie: czy pozostaje jeszcze tym samym co wówczas, gdy wyciągamy rękę z nim do najbliższych, szukając ich czasem nawet na drugim końcu świata, żeby go w porę przesłać w kopercie - albo przemycić, jak wtedy, gdy najbliżsi cierpieli w więzieniach i obozach?.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

Czy ma jeszcze swoją symbolikę "opłatek" oficjeli, przemieszanych ze sobą tak gruntownie, że wspólnego klucza dla nich trudno czasem nawet się domyślić? Nie dziwię się głosom wzywającym pod tym względem do pewnej powściągliwości. W tym roku doprawdy nie chciałabym chyba oglądać "opłatka" sejmowego, a w niejednym gmachu władzy lepiej może, by się nie odbył...

Można oczywiście spojrzeć na to zupełnie inaczej: powiedzieć sobie, że tak jak sam symbol, kruchy jest także znak, który ten symbol z sobą niesie i nie trzeba się po nim spodziewać za wiele. Ludzie przeżyją jedną lepszą chwilę, w której, dotąd sobie obcy, a nawet podzieleni, poczują się jakoś lepiej, choćby tego nie nazwali ani nie potrafili przedłużyć. Czy to nie jest jednak wartość?

Ale obawa pozostaje. Żeby tego właśnie symbolu nie zmarnować, odbierając mu do reszty jego prawdziwość, która przecież stanowi o całej jego sile w kruchości zawartej. Nad polską wigilią i w tym roku skrzyżuje się gest niezliczonych rąk wyciągniętych do siebie z białymi okruchami - a ten gest nie będzie miał prawa nie znaczyć tego, czym jest i czym powinien pozostać: pojednania. Jak uwierzyć, że to opłatkowe pojednanie pozostaje niezmiennie prawdą, kiedy równocześnie całe nasze życie społeczne osaczają zewsząd, bez żadnej przerwy, świadectwa czegoś zupełnie przeciwnego: podziałów nie do zasypania, wrogości wzajemnej, dyskryminacji, nieubłaganych sądów jednych nad drugimi, ba, potępień w imię najświętszych nawet wartości, samym sobie przyznawanych... Wystarczy poczytać, wystarczy posłuchać, popatrzeć, i jeszcze raz przypomnieć, że jeśli coś się tu zmienia, to nie na lepsze. Nadchodzi czas świąteczny i nawet felieton powinien być powściągliwy, więc na razie darujmy sobie najświeższe przykłady. Kiedyś jednak trzeba chyba zdecydować się na zarysowanie mapy naszych najsmutniejszych pęknięć, podziałów, okopów usypywanych w poprzek światów, zdawałoby się, bliskich sobie ideowo, ba, rodzinnych nieomal. I spojrzeć na taką mapę, zamiast odwracać głowę.

Nasze piękne zwyczaje pozostają i nikt nie chciałby z nich rezygnować. Ale kruchość opłatka jest zagrożeniem realnym: zetlały, może rozsypać się w ręce wyciągniętej w symbolicznym geście. Szkoda by było, prawda?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003