Opium dla ludów

W tej sprawie Afganistan jest światowym supermocarstwem: w rekordowym 2007 r. wyprodukowano tu 8200 ton opium. Stanowi to 93 proc. światowego rynku produkcji opiatów, niezbędnych do wytwarzania heroiny.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Uprawa maku koło wsi Markhanai we wschodnim Afganistanie; maj 2002 r. / Fot. Jeremy T. Lock / USAF /
Uprawa maku koło wsi Markhanai we wschodnim Afganistanie; maj 2002 r. / Fot. Jeremy T. Lock / USAF /

Na progu ósmego roku misji stabilizacji i odbudowy, prowadzonej pod egidą USA i NATO, i na progu pierwszych - marcowych - żniw makowych, Biuro ds. Narkotyków i Przestępczości ONZ wydało raport poświęcony produkcji opium w Afganistanie. Raport solidny, bo oparty na badaniach terenowych prowadzonych w 469 wioskach w całym kraju. Raport poczytny, bo cytowany przez wszystkie agencje, komentowany przez Departament Stanu USA albo dowództwo sił międzynarodowych ISAF.

Wnioski są niejednoznaczne: Afganistan, który w statystykach rozwojowych zajmuje ostatnią pozycję, w produkcji opium - surowca do wytwarzania heroiny - jest światowym supermocarstwem. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku znów padnie produkcyjny rekord.

Ponadto Afganistan jest już największym na świecie producentem konopi (z których otrzymuje się marihuanę i haszysz), a obszar upraw rośnie skokowo: 30 tys. hektarów w 2005 r. i 70 tys. hektarów w 2007 r. Na obszarach, gdzie zbiory odbywają się dwa razy do roku, często stosuje się makowo-konopny płodozmian.

Talibowie i mak

Dlaczego więc wnioski ONZ są niejednoznaczne? Bo za pozorami stabilności rynku (ilustrowanego wielkością produkcji opium), kryje się dynamiczny obraz: ogólny obszar upraw maku minimalnie się zmniejszył, a na północy i wschodzie kraju w znacznym stopniu udało się zlikwidować lub ograniczyć ich zasięg. Do wolnych od maku należy m.in. prowincja Paktika, zajmowana przez polski kontyngent.

Zarazem jednak obserwuje się ekspansję upraw maku na południe i zachód kraju - tam koncentruje się 78 proc. wszystkich upraw, przy dominującej pozycji prowincji Helmand i błyskawicznie rozwijającej produkcję prowincji Nimruz.

Obraz ten ujawnia dość oczywisty związek między poziomem bezpieczeństwa a produkcją narkotyków: relatywnie wysoki poziom bezpieczeństwa na północy i w centrum kraju zwiększa skuteczność działań antynarkotykowych (od egzekwowania zakazu upraw po programy pomocy finansowej dla rolników i akcje propagandowe). Oczywiste jest także, że pogorszenie sytuacji prowadzić będzie do ponownego powrotu do opium.

Niestabilność i uprawa narkotyków wzajemnie się stymulują: dowodzący ISAF amerykański generał Dan McNeill uważa, że minimum 40 proc. funduszy, jakimi talibowie dysponują przy prowadzeniu akcji zbrojnych, pochodzi właśnie z narkotyków (od 10 proc. "podatku" pobieranego za ochronę pól po zaangażowanie w produkcję i przemyt). Wedle raportu ONZ, 100 proc. wsi w Helmandzie, 92 proc. w Uruzganie czy 73 proc. w Kandaharze rozwija uprawy maku, a "ściągalność" talibskiego podatku wynosi 100 proc.

Liczby i ludzie

W minionych dwóch-trzech dekadach, z kumulacją w ostatnich latach, narkotyki mocno wrosły w Afganistan - w społeczeństwo, gospodarkę, kulturę i politykę. Bezlitosne liczby mówią, że całość zbiorów maku z 2007 r. warta była 4 miliardy dolarów, czyli stanowiła ponad połowę wartości całego PKB Afganistanu.

Wartość tych pieniędzy odczuwa się od samych dołów narkotykowej piramidy: zależnie od pory roku i miejsca, kilogram surowego opium kosztował od 50 do 146 dolarów, co pozwalało z jednego hektara uzyskać 4-5 tys. dolarów (z możliwością, o ile pozwala klimat i systemy nawadniające, zbiorów dwa razy do roku). Dla porównania, nowoczesna produkcja granatów (owoców) w Helmandzie pozwalała zarobić rocznie 400 dolarów z hektara w ciągu roku.

Zimne kalkulacje ONZ i Banku Światowego przyznają, że narkotyki są głównym źródłem dochodu w Afganistanie, z groźbą "holenderskiej choroby" gospodarki [pojęcie "choroba holenderska" wprowadził w 1977 r. tygodnik "Economist", opisując skutki odkrycia w latach 60. dużych złóż gazu w Holandii; możliwość zwiększenia produkcji na eksport jednego cennego surowca skutkowała regresem innych sfer gospodarki - red.].

Narkotyki są też podstawą tradycyjnego systemu "bankowego" (tzw. hawali). Na obszarach narkotykowych rozwijany jest nieformalny system kredytów (w tym na zakup ziemi przez biednych rolników i rozbudowę sieci irygacyjnej) oraz dystrybucji nasion, niemający odpowiednika i konkurenta w legalnych bankach i instytucjach.

Jednocześnie narkodolary gwarantują dochód nie tylko rolnikom i pośrednikom, ale też rzeszom pracowników sezonowych. Wedle różnych szacunków 350 tys. rodzin afgańskich (14 proc. społeczeństwa) utrzymuje się bezpośrednio z produkcji i handlu narkotykami. W południowych prowincjach dotyczy to ponad połowy rodzin (w Helmandzie 93 proc., w Uruzganie 66 proc., w Zabulu 46 proc.). Warto też dodać, że rośnie również liczba Afgańczyków uzależnionych od opiatów: szacuje się, że to 1,3 mln ludzi w 34-milionowym kraju.

Problem na lata

Narkotyki to fundamentalne wyzwanie dla państwa afgańskiego. Chodzi nie "tylko" o przestępczość i zdrowie społeczeństwa (i o konsumentów za granicą). Budowa porządku prawnego i instytucji, które by go egzekwowały, ma minimalne szanse powodzenia wobec wpływów mafii narkotykowych. Korupcja - w policji, sądach i administracji lokalnej - paraliżuje nie tylko walkę z narkotykami (np. niszczenie upraw), ale funkcjonowanie państwa. Wprawdzie w ostatnich latach ograniczono liczbę mafii, ale za cenę ich konsolidacji. Mnożą się oskarżenia, że cieszą się one ochroną władz (zwłaszcza w MSW).

Tymczasem państwo nie ma możliwości wydzielenia funduszy mogących zagrozić mafiom; nie ma też równie fundamentalnej ideologii i bezwględności w jej realizacji, jak talibowie przed 2001 r. Dopełnieniem mizerii rządu w walce z narkotykami jest fakt, że kontroluje tylko 30 proc. kraju; prezydenta Hamida Karzaja nazywa się "merem Kabulu".

Rząd, społeczność międzynarodowa i ISAF przerzucają się odpowiedzialnością za rozwój produkcji narkotyków i podsuwają sobie radykalne metody likwidacji problemu ("spryskać pola herbicydami"; "wykupywać opium od rolników" itp.). Ale prostych rozwiązań nie ma. Narkotyki zbyt głęboko weszły w Afganistan. Sukcesy są możliwe - co pokazuje ograniczenie bądź eliminacja upraw na znacznych obszarach - jednak nie ma gwarancji, że efekty będą trwałe. Ostatnie lata pokazały elastyczność i dynamikę rynku narkotykowego, a metody skuteczne na północy zawodzą dziś na południu.

Walka z narkotykami wymaga wieloletniej strategii. Niegdyś udało się w Pakistanie, Indiach czy Tajlandii, więc kiedyś powinno udać się również w Afganistanie. Kiedyś.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008