Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na progu ósmego roku misji stabilizacji i odbudowy, prowadzonej pod egidą USA i NATO, i na progu pierwszych - marcowych - żniw makowych, Biuro ds. Narkotyków i Przestępczości ONZ wydało raport poświęcony produkcji opium w Afganistanie. Raport solidny, bo oparty na badaniach terenowych prowadzonych w 469 wioskach w całym kraju. Raport poczytny, bo cytowany przez wszystkie agencje, komentowany przez Departament Stanu USA albo dowództwo sił międzynarodowych ISAF.
Wnioski są niejednoznaczne: Afganistan, który w statystykach rozwojowych zajmuje ostatnią pozycję, w produkcji opium - surowca do wytwarzania heroiny - jest światowym supermocarstwem. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku znów padnie produkcyjny rekord.
Ponadto Afganistan jest już największym na świecie producentem konopi (z których otrzymuje się marihuanę i haszysz), a obszar upraw rośnie skokowo: 30 tys. hektarów w 2005 r. i 70 tys. hektarów w 2007 r. Na obszarach, gdzie zbiory odbywają się dwa razy do roku, często stosuje się makowo-konopny płodozmian.
Talibowie i mak
Dlaczego więc wnioski ONZ są niejednoznaczne? Bo za pozorami stabilności rynku (ilustrowanego wielkością produkcji opium), kryje się dynamiczny obraz: ogólny obszar upraw maku minimalnie się zmniejszył, a na północy i wschodzie kraju w znacznym stopniu udało się zlikwidować lub ograniczyć ich zasięg. Do wolnych od maku należy m.in. prowincja Paktika, zajmowana przez polski kontyngent.
Zarazem jednak obserwuje się ekspansję upraw maku na południe i zachód kraju - tam koncentruje się 78 proc. wszystkich upraw, przy dominującej pozycji prowincji Helmand i błyskawicznie rozwijającej produkcję prowincji Nimruz.
Obraz ten ujawnia dość oczywisty związek między poziomem bezpieczeństwa a produkcją narkotyków: relatywnie wysoki poziom bezpieczeństwa na północy i w centrum kraju zwiększa skuteczność działań antynarkotykowych (od egzekwowania zakazu upraw po programy pomocy finansowej dla rolników i akcje propagandowe). Oczywiste jest także, że pogorszenie sytuacji prowadzić będzie do ponownego powrotu do opium.
Niestabilność i uprawa narkotyków wzajemnie się stymulują: dowodzący ISAF amerykański generał Dan McNeill uważa, że minimum 40 proc. funduszy, jakimi talibowie dysponują przy prowadzeniu akcji zbrojnych, pochodzi właśnie z narkotyków (od 10 proc. "podatku" pobieranego za ochronę pól po zaangażowanie w produkcję i przemyt). Wedle raportu ONZ, 100 proc. wsi w Helmandzie, 92 proc. w Uruzganie czy 73 proc. w Kandaharze rozwija uprawy maku, a "ściągalność" talibskiego podatku wynosi 100 proc.
Liczby i ludzie
W minionych dwóch-trzech dekadach, z kumulacją w ostatnich latach, narkotyki mocno wrosły w Afganistan - w społeczeństwo, gospodarkę, kulturę i politykę. Bezlitosne liczby mówią, że całość zbiorów maku z 2007 r. warta była 4 miliardy dolarów, czyli stanowiła ponad połowę wartości całego PKB Afganistanu.
Wartość tych pieniędzy odczuwa się od samych dołów narkotykowej piramidy: zależnie od pory roku i miejsca, kilogram surowego opium kosztował od 50 do 146 dolarów, co pozwalało z jednego hektara uzyskać 4-5 tys. dolarów (z możliwością, o ile pozwala klimat i systemy nawadniające, zbiorów dwa razy do roku). Dla porównania, nowoczesna produkcja granatów (owoców) w Helmandzie pozwalała zarobić rocznie 400 dolarów z hektara w ciągu roku.
Zimne kalkulacje ONZ i Banku Światowego przyznają, że narkotyki są głównym źródłem dochodu w Afganistanie, z groźbą "holenderskiej choroby" gospodarki [pojęcie "choroba holenderska" wprowadził w 1977 r. tygodnik "Economist", opisując skutki odkrycia w latach 60. dużych złóż gazu w Holandii; możliwość zwiększenia produkcji na eksport jednego cennego surowca skutkowała regresem innych sfer gospodarki - red.].
Narkotyki są też podstawą tradycyjnego systemu "bankowego" (tzw. hawali). Na obszarach narkotykowych rozwijany jest nieformalny system kredytów (w tym na zakup ziemi przez biednych rolników i rozbudowę sieci irygacyjnej) oraz dystrybucji nasion, niemający odpowiednika i konkurenta w legalnych bankach i instytucjach.
Jednocześnie narkodolary gwarantują dochód nie tylko rolnikom i pośrednikom, ale też rzeszom pracowników sezonowych. Wedle różnych szacunków 350 tys. rodzin afgańskich (14 proc. społeczeństwa) utrzymuje się bezpośrednio z produkcji i handlu narkotykami. W południowych prowincjach dotyczy to ponad połowy rodzin (w Helmandzie 93 proc., w Uruzganie 66 proc., w Zabulu 46 proc.). Warto też dodać, że rośnie również liczba Afgańczyków uzależnionych od opiatów: szacuje się, że to 1,3 mln ludzi w 34-milionowym kraju.
Problem na lata
Narkotyki to fundamentalne wyzwanie dla państwa afgańskiego. Chodzi nie "tylko" o przestępczość i zdrowie społeczeństwa (i o konsumentów za granicą). Budowa porządku prawnego i instytucji, które by go egzekwowały, ma minimalne szanse powodzenia wobec wpływów mafii narkotykowych. Korupcja - w policji, sądach i administracji lokalnej - paraliżuje nie tylko walkę z narkotykami (np. niszczenie upraw), ale funkcjonowanie państwa. Wprawdzie w ostatnich latach ograniczono liczbę mafii, ale za cenę ich konsolidacji. Mnożą się oskarżenia, że cieszą się one ochroną władz (zwłaszcza w MSW).
Tymczasem państwo nie ma możliwości wydzielenia funduszy mogących zagrozić mafiom; nie ma też równie fundamentalnej ideologii i bezwględności w jej realizacji, jak talibowie przed 2001 r. Dopełnieniem mizerii rządu w walce z narkotykami jest fakt, że kontroluje tylko 30 proc. kraju; prezydenta Hamida Karzaja nazywa się "merem Kabulu".
Rząd, społeczność międzynarodowa i ISAF przerzucają się odpowiedzialnością za rozwój produkcji narkotyków i podsuwają sobie radykalne metody likwidacji problemu ("spryskać pola herbicydami"; "wykupywać opium od rolników" itp.). Ale prostych rozwiązań nie ma. Narkotyki zbyt głęboko weszły w Afganistan. Sukcesy są możliwe - co pokazuje ograniczenie bądź eliminacja upraw na znacznych obszarach - jednak nie ma gwarancji, że efekty będą trwałe. Ostatnie lata pokazały elastyczność i dynamikę rynku narkotykowego, a metody skuteczne na północy zawodzą dziś na południu.
Walka z narkotykami wymaga wieloletniej strategii. Niegdyś udało się w Pakistanie, Indiach czy Tajlandii, więc kiedyś powinno udać się również w Afganistanie. Kiedyś.