Okrutna czułość

To właśnie piękno, niebywała atrakcyjność wizualna prac Miriam Cahn budzi największy niepokój.

10.02.2020

Czyta się kilka minut

Kochanie, lata 2008–18 i Myślący żołnierz, 2000 r. / Dzięki uprzejmości artystki oraz Galerie Jocelyn Wolff (Paryż) i Meyer Riegger (Berlin/Karlsruhe) / DANIEL CHROBAK / MATERIAŁY PRASOWE MSN
Kochanie, lata 2008–18 i Myślący żołnierz, 2000 r. / Dzięki uprzejmości artystki oraz Galerie Jocelyn Wolff (Paryż) i Meyer Riegger (Berlin/Karlsruhe) / DANIEL CHROBAK / MATERIAŁY PRASOWE MSN

Jest jedną z najważniejszych malarek drugiej połowy XX i początku XXI wieku. „Ja, istota ludzka” to pierwsza w Polsce monograficzna wystawa szwajcarskiej artystki Miriam Cahn. W warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej znalazło się na wystawie blisko 200 dzieł z ostatnich 40 lat (najstarsze z 1980 r.): obrazy, prace na papierze, rzeźby, a także niepokazywane dotąd szkicowniki.

Urodziła się w 1949 r. w Bazylei. Z tym miastem też na długo się związała. W latach 70. stała się częścią tamtejszego środowiska młodych artystów, zainteresowanych nowymi mediami oraz performance’em. Tworzyła wielkoformatowe prace w miejscach publicznych. Potem zaczęła wykorzystywać ogromne kalki, które pokrywała rysunkami. Szkic podniosła do rangi ukończonego dzieła. Po latach sięgnęła po ostre, czasami kontrastowe barwy, nakładane warstwami, zamazała kontury, wprowadziła nieostrości. Ta płynność, rozmazania, zacieki sprawiają, że jej prace od razu są rozpoznawalne.

Dość szybko jej twórczość została dostrzeżona. W 1984 r. reprezentowała Szwajcarię na 41. Biennale w Wenecji. Jednak dopiero niedawno, dzięki m.in. udziałowi w przygotowanych przez Adama Szymczyka documenta 14 w Kassel (2017), szerzej zaistniała w międzynarodowym obiegu.

Straszne piękno

W wielkiej sali siedziby muzeum nad Wisłą nie ma żadnych podziałów, ścian, przepierzeń. Pozostawiono gołe ściany. Prace wiszą bez opraw, niektóre wyglądają, jakby zostały tylko prowizorycznie zawieszone. Są na nich ludzie: kobiety, mężczyźni, dzieci. Sceny w pejzażu, pojedyncze postaci lub tylko ujęcia fragmentów ich ciał. Kwiaty i maszyny. Zwierzęta i fragmenty miejskich pejzaży.

Odnoszą się wprost do rzeczywistości politycznej i społecznej. Cahn określiła nawet swoją twórczość jako miejsce indywidualnego oporu. Uważnie obserwowała konflikty na Bałkanach czy wojny w Zatoce Perskiej. A w ostatnich latach ruch #MeToo oraz kryzys uchodźczy. Od 2015 r. tworzyła cykl „mare nostrum”, w którym przedstawiła nagich, uciekających, przestraszonych, a także tonących w Morzu Śródziemnym ludzi.

Wiele z tych prac wydaje się całkowicie neutralnych: jakieś portrety czy pejzaże. Podpowiedź dają tytuły. Zaciekawiają, budzą niepokój: „musieć oddychać”, „musieć się śmiać”, „musieć uciekać”, „musieć zabijać”. Głowa smutnego, młodego mężczyzny ze wzrokiem skierowanym na widza okazuje się być „myślącym żołnierzem” (2000). Obraz, na którym znalazły się jedynie wyciągnięte dłonie, to „ręce do góry!” (2018).

Niektóre prace swym wyglądem przypominają negatywy czarno-białych zdjęć, inne mienią się kolorami – artystka sięga m.in. po pastele, technikę zazwyczaj kojarzoną z XVIII stuleciem. Znalazły się na wystawie czaro-białe rysunki przedstawiające m.in. fragmenty miast, a na podłodze sali rozłożono rzeźby, które przypominają ścięte konary drzew. Są też akwarele o subtelnej kolorystyce. Dopiero po chwili można dostrzec, że strugi niebieskiej farby układają się w kształt grzyba po wybuchu bomby atomowej. To właśnie piękno, niebywała atrakcyjność wizualna prac Miriam Cahn budzi największy niepokój.

Kobieta artystka

„Ludzie traktują kobiety tak, jak gdyby nie były one zdolne do obrazowania (...) przemocy” – zauważyła Cahn przed kilkoma laty. I dodała: gdy „pracujesz z własnym ciałem jako kobieta-artystka (...) wówczas zmierzyć się musisz również z przemocą fizyczną”. W jej pracach pełno jest lęku, bólu, strachu, choć nie epatuje obrazami przemocy. Pokazuje ją przede wszystkim z perspektywy ofiary, jej doświadczenia.

Ale jest też pożądanie, namiętność, seksualność. Przedstawia pary wchodzące w intymne relacje, cielesność we wszystkich jej wymiarach, afirmację wstydliwych i spychanych w milczenie sfer kobiecego doświadczenia. Określała nawet swe dzieła mianem „prace owulacyjne” czy „prace menstruacyjne”. Cahn wkracza też w obszar męskiej cielesności i seksualności, jeszcze bardziej – okazuje się – stabuizowanej. Widzimy jej dłonie, jak starannie formują ręce, tułowie, genitalia, a następnie je niszczą. I zaczynają od nowa.

Jest także w Muzeum Sztuki Nowoczesnej obraz „musieć oddychać” (2018). To wąski pas płótna, na którym został przedstawiony mężczyzna. Całkowicie nagi. Jedną ręką obejmuje członka. Wygląda, jakby był opadły z sił, wycieńczony. Wszystko, sposób ujęcia, kształt obrazu, przywołuje inne dzieło, przechowywane w bazylejskim Kunstmuseum – „Chrystus w grobie” Holbeina. Obraz, przez który – jak mówił książę Myszkin, bohater Dostojewskiego – „niejeden może utracił wiarę!”. Jednak to być może przypadkowe powinowactwo dobrze ujmuje problem z twórczością Miriam Cahn. Narusza ona status quo, przyzwyczajenia, to czego oczekujemy, zwłaszcza od malarstwa z jego wielowiekową tradycją.

Własne, nie własne

Historyczka sztuki i kuratorka Natalia Sielewicz zauważyła, że Miriam Cahn tworzy ramę dla cudzych historii, pragnień i przeżyć. Jednocześnie nieustannie opowiada swoją historię oraz historię swojej rodziny. Mówi o swoim ciele, o jego przemianach, starzeniu. O własnych doświadczeniach, pragnieniach, przeżyciach. W prywatnym słowniku napisanym w 2014 r. pod hasłem „wojna” zanotowała: „To tkwi w mojej historii rodzinnej; mój ojciec i matka byli oboje uchodźcami. Dużo się u nas politykowało, wojna do tego po prostu należy. Dorastałam w cieniu zimnej wojny”. Z kolei pod hasłem „żydostwo” zapisała: „Utożsamiłam się z tą historią. Ma to również związek z nazwiskiem Cahn – gdybym nazywała się Müller, wszystko potoczyłoby się być może inaczej”.

Siłą jej twórczości jest właśnie podwójna perspektywa: indywidualne spojrzenie, ale też opowiadanie o uniwersalnych doświadczeniach. W jej pracach mogą się przejrzeć inni. Więcej, mogą odnaleźć własne doświadczenie. Często są dziś przywoływane słowa Olgi Tokarczuk z jej wykładu noblowskiego o potrzebie spontanicznej i bezinteresownej czułości, wykraczającej poza empatyczne współodczuwanie. Ta czułość musi się łączyć, jak podkreślała pisarka, „z głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu”. Miriam Cahn zapewne dodałaby: z bacznym przyglądaniem się rzeczywistości. Nie ma bowiem złudzeń – w los mniejszości jest wpisane doświadczanie przemocy.

W swych obrazach ucieka zazwyczaj od jednoznacznych powiązań z bardzo konkretnymi osobami czy wydarzeniami. A jednak jest praca szczególna, jak sama podkreśla, dla niej wyjątkowa. W 2013 r. z jednego z programów telewizyjnych zaczerpnęła sławne ujęcie Adolfa Eichmanna. I częściowo zamalowała kredkami. Powstał dziwny, odrealniony, upiorny portret. Do tego ujęcia potem wracała. Na wystawie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest wersja, w której zamalowywała na czerwono jedynie tło i usta nazisty. Patrzy na nas atrakcyjny, młody mężczyzna – bez informacji o tytule „Zamalować pięknego nazistę” (2018) nie domyślilibyśmy się, że patrzymy na jednego z największych zbrodniarzy ubiegłego wieku.

Ostatecznie jej twórczość jest, jak sama podkreśla, archeologią obrazów. Odnajdywaniem wizerunków i przywracaniem lub ujawnianiem ich znaczeń. Zanotowała: „Pamiętam, co mogę. Moja pamięć jest czasowa. Pamięć obrazów trzeba pielęgnować jak ogród. Nigdy nie wiesz, co z tego może wykiełkować!”. ©

 

Miriam Cahn, JA, ISTOTA LUDZKA, Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, kuratorka Marta Dziewańska

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2020