Sztuka w dziesiątkach odsłon

Tegoroczne dOCUMENTA przypominają, że sztuka ma różne oblicza. Jest w niej miejsce na polityczne zaangażowanie i na estetyczne gry. Zbyt często o tym zapominamy.

19.06.2012

Czyta się kilka minut

Goshka Macuga, „Of what is, that it is; of what is not, that it is not”, 2012 / fot. Piotr Kosiewski
Goshka Macuga, „Of what is, that it is; of what is not, that it is not”, 2012 / fot. Piotr Kosiewski

Powołane do życia w 1955 r., miały wypełnić lukę stworzoną przez rządy nazistów. To m.in. za sprawą odbywających się co pięć lat dOCUMENTA do Niemiec wracała sztuka współczesna. Od tego czasu wiele się zmieniło. Dziś to – obok weneckiego Biennale – najważniejsze wydarzenie artystycznego świata. Do Kassel ściągają tłumy. Poprzednią edycję obejrzało 750 tys. osób! Nie oznacza to, że ich organizatorzy czynią jakieś ustępstwa wobec publiczności. Wręcz przeciwnie. Nie szukają tego, co łatwe w odbiorze i niekontrowersyjne.

PUZZLE

Najnowsze, trzynaste już dOCUMENTA przygotowała amerykańska kuratorka, Carolyn Christov-Bakargiev. Zaproponowała wystawę pozbawioną jednej, wyrazistej tezy. Właściwie należałoby powiedzieć „wystawy”, bo prezentacje ponad 150 artystów z 55 krajów zostały rozrzucone po całym Kassel. Można je oglądać w muzealnych salach, w dawnych bunkrach, opuszczonych mieszkaniach i w przestrzeni XVIII-wiecznego parku. Są tu także dyskusje, performance, seminaria i pokazy filmowe. Sto dni, w trakcie których odbywają się dOCUMENTA, jest bardzo pracowicie zagospodarowane. Dodatkowo w tym roku odbywają się w Kabulu, Kairze oraz w kanadyjskim Banff, a poprzedziły je dyskusje, spotkania i wydanie kilkudziesięciu publikacji.

Tegoroczna edycja imprezy nie jest poświęcona ani sztuce zaangażowanej, ani twórczości uciekającej w bezpieczną przestrzeń sztuki i zazdrośnie broniącej swojej autonomii. To nie przeszkadza w znalezieniu w Kassel zarówno dzieł politycznie bezkompromisowych, jak i twórczości z upodobaniem oddającej się formalnym zabawom. Wystawa przypomina oczywistość: sztuka nie ma jednego oblicza. Może pełnić różne funkcje. Nie jest to jej wadą, lecz przeciwnie: daje jej wielką siłę.

Jednak widz może poczuć się trochę zagubiony. Na dOCUMENTA nie ma przewodniej nici, głównego wątku. Nie towarzyszą im radykalne kuratorskie deklaracje (do otwarcia imprezy nie ujawniono nawet listy wystawianych artystów). To raczej zbiór bardzo różnych propozycji, bywa, że ze sobą sprzecznych lub konkurencyjnych. Trzeba samemu szukać własnej opowieści o sztuce, zbudować ją z puzzli dostarczonych przez twórców wystawy.

MÓZG

Jest jednak fragment ekspozycji, który można uznać za swoistą manifestację. W rotundzie Fridericianum, budynku w centrum miasta zbudowanego na siedzibę jednego z pierwszych muzeów publicznych w Europie, a dziś głównej przestrzeni wystawienniczej dOCUMENTA, zgromadzono kilkadziesiąt dzieł. Są tu filmy wykonane przy pomocy telefonu komórkowego przez Ahmeda Basiony’ego, egipskiego artystę, który zginął od kuli snajpera 28 stycznia 2011 roku na placu Tahrir. Obok wiszą obrazy wielkiego włoskiego malarza Giorgia Morandiego, który – nie zważając na burzliwe wydarzenia I połowy XX w. – z uporem malował swoje dyskretne, delikatne martwe natury. Nieopodal, w jednej z gablot, możemy zobaczyć przedmioty, które służyły mu za modele.

W innej gablocie umieszczono niewielkie obiekty amerykańskiego awangardzisty Man Raya oraz przedmioty z monachijskiej łazienki... Hitlera. Zabrała je jako pamiątki wybitna fotografka, Amerykanka Lee Miller, która w 1945 r. trafiła do okupowanych Niemiec. Oglądamy tu też antyczne figurki i obiekty z bejruckiego Muzeum Narodowego, zniszczone podczas tamtejszej wojny. Te i inne przedmioty tworzą zaskakującą kolekcję. „Mózg”, bo tak zostało to miejsce nazwane, to wystawa w miniaturze, która zbiera różne tropy obecne na tegorocznych dOCUMENTA. A jednocześnie miniatura współczesnego świata artystycznego z jego najróżniejszymi fascynacjami, pasjami, obsesjami i dwuznacznościami.

Z kolei na ostatnim piętrze Fridericianum natykamy się na olbrzymi gobelin „Of what is, that it is; of what is not, that it is not” Goshki Macugi, Polki mieszkającej od lat w Londynie (druga część pracy jest prezentowana w Kabulu). Jest to portret zbiorowy uczestników ogrodowego bankietu zorganizowanego w stolicy Afganistanu. Byłoby to niemal sielskie przedstawienie, gdyby nie ruiny ogromnego pałacu w tle. One przypominają, gdzie się znajdujemy. Ten pozór spokoju trochę niepokoi: czy nie poddajemy się ułudzie uporania się z „afgańskim problemem”? Tworzymy piękne obrazy tamtejszej rzeczywistości. W sąsiednim pomieszczeniu znalazła się dwukanałowa instalacja Amerykanki Mariam Ghani. Na jednym ekranie widzimy kabulski pałac Darul Aman, w drugim wnętrza Fridericianum. Oba gmachy uległy zniszczeniu podczas działań wojennych. Pierwszy z nich nadal pozostaje ruiną. Drugi jest odbudowany. Dziś już niewiele osób pamięta, jak wyglądał po zakończeniu II wojny. Czy podobnie będzie w Afganistanie?

Do wojennych konfliktów, a także do kolonializmu odwołuje się francuski artysta o algierskich korzeniach, Kader Attia. Przygląda się funkcjonowaniu śladów wojny. W jednej części jego pracy, „The Repair”, oglądamy pamiątki wykonane z łusek. To niesamowite przedmioty: puszki, flakony, a nawet krucyfiksy. Niewielka fotografia młodej kobiety została oprawiona z ramę z naboi karabinu. Upiorny pragmatyzm, ale może też próba poradzenia sobie z traumatycznymi wspomnieniami. W drugiej części widzimy zdjęcia żołnierzy okrutnie okaleczonych podczas I wojny światowej oraz ich popiersia. Zniekształcone twarze niepokojąco przypominają afrykańskie rzeźby. Jakby rzeczywistość bezlitośnie naśladowała sztukę.

KATALOG JABŁEK

Ekspozycję rozrzucono po całym mieście. To bardzo świadomy gest. Decentralizacja wystawy ma podkreślać decentralizację samej sztuki. Dzisiaj szukamy jej w różnych miejscach, a współczesnym niekoniecznie okazuje się to, co właśnie teraz powstaje. W jednej z sal Fridericianum natrafiamy na rzeźby wybitnego hiszpańskiego rzeźbiarza Julia Gonzáleza z lat 30. ubiegłego wieku, pokazane po raz pierwszy na dOCUMENTA w... 1959 roku. Dzisiaj zostały wyeksponowane w ten sam sposób, co wówczas.

Są tu też małe odkrycia twórczości z ubiegłego wieku, zwłaszcza dla szerszej publiczności. Jedną z rewelacji dOCUMENTA są prace Szwedki Hannah Ryggen, która od lat 30 do 50. XX w. tworzyła polityczne gobeliny. Umiała znaleźć prosty, przekonujący sposób opowiadania o rządach nazistów w Niemczech, wojnie domowej w Hiszpanii czy inwazji włoskiej na Etiopię w 1935 roku. Emily Carr w swych obrazach z lat 20. i 30. XX w. odwoływała się do twórczości pierwotnych mieszkańców Kanady.

Innym odkryciem jest niezwykły zbiór prac Korbiniana Aignera, który przez lata stworzył katalog... różnych odmian jabłek. Pracowicie, z niezwykłą precyzją, wykonał setki małych akwareli. Tylko czy to jest twórczość artystyczna? „Nie jestem szczególnie zainteresowana definiowaniem tego, czym jest dzieło sztuki, a czym nie jest” – mówi Christov-Bakargiev (która zresztą osiągnęła już status niemal celebrytki) w rozmowie z „Architektur & Wohnen”. A następnie dodaje: „Sztuka ciągle się zmienia i w chwili, w której się ją definiuje, nie jest już tym, czym była”. I to rozumiem. Ważniejszy wydaje się kontekst, w jakim umieszczono prace bawarskiego księdza, ogrodnika-amatora. Obok znalazły się prace Amerykanina Marka Lombardiego, który w podobny sposób z uporem sporządzał katalogi politycznych wydarzeń, próbując dociec ich źródeł i znaczeń, często ukrytych. W sąsiedniej sali dochodzi do kolejnego spotkania: niewielkie prace na papierze, historię autobiograficzną „Leben? oder Theater? Ein Singspiel” Charlotte Salomon, niemieckiej Żydówki zamordowanej w Auschwitz, umieszczono obok intymnych rysunków urodzonej w Kairze Anny Boghiguian, która tworzy swoisty wizualno-literacki dziennik. Biografie całej tej czwórki są bardzo różne. Nie sposób ich ignorować, ale w tym przypadku istotne wydaje się zakasujące powinowactwo, podobny sposób uporządkowania świata, próby nadania mu ładu, ale też znalezienia sposobu wyrażania własnej ekspresji.

SZAFA GRAJĄCA

Chodząc po Kassel, wciąż trzeba być gotowym na zaskoczenia. Jednym z nich jest praca Susan Hiller „Die Gedanken sind Frei”. To... grające szafy, które można napotkać w różnych miejscach: a to w muzealnej sali, a to w dworcowej restauracji. Mieszkająca w Londynie artystka stworzyła antologię stu piosenek na sto dni dOCUMENTA. Wybrała te, które towarzyszyły ważnym wydarzeniom, bywały manifestem postaw, organizowały zbiorową wyobraźnię. Jest wśród nich „Only a Pawn in Their Game” Boba Dylana i „God Save the Queen” Sex Pistols. Piosenki śpiewane w warszawskim getcie i podczas arabskiej wiosny. Dziś sami możemy zdecydować, co dla nas ważne. Wystarczy wystukać odpowiedni numerek.

Z kolei na Hauptbahnhof, dawnym głównym dworcu miasta, można odnaleźć inną pracę, chyba najbardziej niezwykłą na całych dOCUMENTA. Idziemy do końca peronów. Panuje cisza. W tle widać wzgórza. Tylko z rzadka słuchać stukot pociągów. Nagle słyszymy delikatną, rwącą się muzykę. To instalacja Szkotki Susan Philipsz, wykorzystującej „Studie pro smyčcový orchestr” Pavela Haasa, utwór skomponowany w 1943 r. w obozie koncentracyjnym Theresienstadt, w którym został osadzony wraz z całą grupą czeskich kompozytorów żydowskiego pochodzenia (a w 1944 r. zamordowano go w Auschwitz). Philipsz przypomina jego i inne ofiary Holokaustu. To przecież z tego dworca w latach 1941-42 wywożono ostatnich Żydów z Kassel.

Nie jest to jedyny przypadek świetnego wykorzystywania miejsca, w którym jest prezentowana sztuka, wraz z całą jego historią, jawnymi i ukrytymi znaczeniami. Angielka Tacita Dean tajemniczymi widokami gór pokryła ściany dawnego biurowca. Powstało miejsce zagadkowe, niepokojące swym pięknem. W bunkrze z czasów wojny możemy wysłuchać manifestu Amana Mojadidiego, urodzonego na Florydzie, a mieszkającego m.in. w Kabulu i Dubaju. Wreszcie dOCUMENTA zaanektowały wielki barokowy park Karlsaue. Wielogodzinny spacer po nim to podróż w nieznane. Natykamy się na dziesiątki prac artystów. Jedne swobodnie umieszczono na wolnej przestrzeni, inne są w specjalnie zbudowanych pawilonach. Są tu wystawy, pokazy filmów, a nawet koncerty. Niektóre z pokazanych prac wydają się zbyt błahe czy nadmiernie efekciarskie, ale inne zasługują na szczególną uwagę. „Idee di pietra” Włocha Giuseppe Penonego, jednego z klasyków współczesnej sztuki, to ani rzeźba, ani drzewo; to dzieło sytuujące się pomiędzy kulturą a naturą. Albańczyk Anri Sala stworzył zaś tajemniczy zegar, wielki, trochę absurdalny, nagle wyrastający między drzewami. W szklarni stojącej na obrzeżu parku znalazły się rzeźby Gruzinki Thei Djordjadze, będące jedynie cieniami przedmiotów, jakimiś śladami, pozostałościami. Wszystkie z tych dzieł wpisują się w zastany ład. Inaczej postąpił francuski artysta Pierre Huyghe. Za jego sprawą fragment parku wygląda, jakby przeszedł przez niego kataklizm. Powyrywane z korzeniami drzewa i krzaki, zwały ziemi i rzeźba, uszkodzony akt kobiety. Jego praca zaburza porządek, ład stworzony przez oświeceniowych ogrodników.

***

Carolyn Christov-Bakargiev zwraca uwagę na słynny cykl grafik Goi „Okropności wojny”. I zaznacza: szukam obrazów, które zmieniają świat. To prawda, do jego czasu nikt w ten sposób nie przedstawił okrucieństwa konfliktu zbrojnego. Po dziele hiszpańskiego mistrza sztuka nie mogła się ograniczać jedynie do prezentowania szlachetnych militarnych batalii. Nie wiem, czy dzisiaj jest to możliwe. Na pewno bardzo trudne. Jednak na dOCUMENTA są widoki, które zdecydowanie zapisują się w pamięci.


WSPÓŁPRACA ROBERT ZAKRZEWSKI


dOCUMENTA (13), Kassel, dyrektor artystyczny Carolyn Christov-Bakargiev, impreza trwa do 16 września.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012