Ogród w Postoloprtach

Choć ludzie, którzy dokonali mordu na Niemcach, na pewno już nie żyją, śledczy Pavel Karas poświęcił dwa lata pracy na wyjaśnienie, co latem 1945 r. wydarzyło się w miasteczku w północno-zachodnich Czechach.

23.06.2009

Czyta się kilka minut

Być może w sadzie w Postoloprtach nadal rosną drzewa owocowe. Jednak chyba nie te, które owocowały w czerwcu 1945 r. Co to mogło być? Podobno pierwsze jabłka. Mają cierpki smak. A może czereśnie, nasycone słońcem? Chłopcy mieli 12-13 lat, pewnie nosili krótkie spodnie. Było ich pięciu. Pewnie byli głodni, warunki w zbiorczym obozie dla tzw. Niemców sudeckich, którzy mieli opuścić Czechosłowację, były trudne. Pewnie owoce z sąsiedniego sadu stanowiły pokusę. Ale Czesi złapali ich i wychłostali, na oczach ojców i innych więźniów.

Nie był to koniec. Miejscowy policjant Bohuslav Marek podobno przekonywał dowódcę czechosłowackich żołnierzy, że chłosta starczy. Kapitan Vojtěch Černý był innego zdania. Chłopców zabito strzałem w tył głowy. Niemieccy więźniowie musieli się przyglądać; dwoje oszalało.

W tym samym miasteczku i w ten sam sposób - strzałem w tył głowy - zamordowano jeszcze prawie 800 niemieckich cywilów (choć niektórzy historycy twierdzą, że ofiar mogło być nawet 2-3 tys.). Ich ciała potajemnie ekshumowano już w 1947 r. Masakra Niemców, choć nie jedyna w Czechosłowacji w tym dzikim czasie między wojną a pokojem, między okupacją a nową władzą, była na tyle szokująca, że miała pozostać tajemnicą. Zajmowała się nią co prawda ówczesna komisja parlamentarna, ale stwierdziła - powołując się na ustawę z 1946 r. - że działanie będące "sprawiedliwym rewanżem" za czyny "okupantów i kolaborantów" nie mogą być uznane za niezgodne z prawem.

Ale mordu nie dało się zatuszować i dziś masakrę z Postoloprtów wymienia się - obok pogromu Niemców w Ústí nad Łabą i tzw. brneńskiego marszu śmierci - za jedno z trzech wydarzeń z okresu wysiedleń, w których życie straciło najwięcej niemieckich cywilów.

Mordy w cieniu "transferu"

O wysiedleniu Niemców sudeckich z Czechosłowacji po II wojnie światowej pisano już wiele. Czechami co jakiś czas wstrząsają debaty o tzw. dekretach Beneša: aktach prawnych, na podstawie których wygnano Niemców. Jednak 64 lata temu, gdy wojna dobiegała końca, żadne dekrety nie były potrzebne, by dały o sobie znać ciemne instynkty w naturze człowieka.

Pamięć o niemieckiej okupacji, o wcześniejszej umowie z Monachium i wcieleniu Sudetów do Rzeszy, relacje więźniów wracających z obozów koncentracyjnych - to wszystko powodowało, że Niemcy mieszkający na czesko-niemieckim pograniczu nie mogli spać spokojnie. I to zarówno ci, którzy osiedlili się tam po 1938 r., jak i ci, którzy żyli tu od wieków. W oczekiwaniu na wielki "transfer" na zachód, gromadzono ich w obozach; panowały tam fatalne warunki. Dochodziło do licznych aktów przemocy - i nie zawsze była to zemsta ofiar nad katami. Do mordów dochodziło także, gdy np. jakiś Czech chciał się pozbyć świadków swej współpracy z okupantami. Wielokrotnie miały charakter samosądów czy linczu.

Ilu niemieckich cywilów zginęło? Po 1945 r. w Niemczech Zachodnich pojawiały się różne szacunki. Na wystawie zorganizowanej w 2006 r. przez Związek Wypędzonych (była ona formą promocji przyszłego Centrum przeciw Wypędzeniom) podano liczbę 238 tys. śmiertelnych ofiar wypędzenia Niemców. Tymczasem historycy niemieccy i czescy, którzy za czasów prezydentury Václava Havla prowadzili wspólne badania, doszli do wniosku, że zginęło od 15 do 30 tys. Niemców (choć niektórzy czescy historycy zaznaczali, że ofiar mogło być 40 tys.).

Nawet jeśli nadal są tak duże rozbieżności co do liczb, same fakty zostały już opisane w wielu książkach. Ich sprawców nigdy nie spotkała kara. Bo przecież Niemcy zasłużyli... Bo sami tak robili... A ci chłopcy w krótkich spodenkach pewnie byli w Hitlerjugend... Zapewne. Tylko co z tego? Publicysta Bohumil Doležal (kiedyś dysydent, sygnatariusz Karty 77) przypomniał niedawno, co jeden ze sprawców mordu w Postoloprtach stwierdził przed parlamentarną komisją: "Niemcy uczynili tyle zła, że już nigdy im za to nie odpłacimy, nawet gdybym przeprowadzał egzekucję każdego dnia... Jeśli narodowi niemieckiemu udało się pozbyć 25 milionów ludzi, to trudno, żebyśmy zachowywali się inaczej, o ile chcemy dotrzymać im kroku".

Doležal komentuje ironicznie: "Możemy się cieszyć z tego, w jak pięknej erze żyjemy! Już nie musimy dotrzymywać kroku zbrodniarzom z SS. Już mamy jasność: w zasadzie sposób, w jaki załatwiliśmy naszych niemieckich współobywateli, był właściwy; były wprawdzie »ekscesy«, które potępiamy (dziś już byśmy takich rzeczy nie robili, nie ma powodu tego robić), ale nie wolno przy tym zapominać, że odpowiedzialni za nie są przede wszystkim sami Niemcy. Od czasu premierostwa Václava Klausa, jego szefa MSZ Zieleńca i ich pomocników w mediach i wśród historyków, taka jest nasza doktryna państwowa. Każdej wiosny możemy w spokoju świętować - i tylko czasem w miejscu państwowych uroczystości ktoś potknie się o ludzką kość sterczącą z gliny. Nikomu to już za bardzo nie przeszkadza, jesteśmy z tym otrzaskani".

Śledczy zmienia zdanie

O zbrodniach dokonanych podczas wysiedleń - tych po dekretach Beneša, i tych wcześniejszych, tzw. dzikich - Czesi rzeczywiście mówić nie chcą. Temat wraca od czasu do czasu, ale nie było tu nigdy przełomu - jakim w Polsce była np. dyskusja o Jedwabnem (gdy chodzi o relacje z Żydami) czy dyskusje o wysiedleniu Niemców z Polski prowadzone w latach 90. W Czechach temat pogrążył niejednego polityka, który próbował go poruszyć w sposób odmienny od dominującej powszechnie interpretacji.

Czemu więc teraz mówi się znów o Postoloprtach? Oto po dwóch umorzonych już śledztwach (prowadzonych po 1989 r.), kolejny policyjny śledczy, Pavel Karas, przeczytał akta - i postanowił nie odkładać sprawy na półkę, nawet jeśli przeprowadzone dziś dochodzenie może jedynie służyć ustaleniu historycznej prawdy, bo ewentualni sprawcy na pewno już nie żyją.

Karas przesłuchał 37 świadków. Wśród nich Niemców, którzy egzekucje nie tylko widzieli, ale mieli w nich zginąć i cudem przeżyli. Ponieważ musiał odnaleźć tych ludzi, trwało to dwa lata. Ustalił, kto odpowiada za śmierć ośmiu z 763 zamordowanych: to Bohuslav Marek i Vojtěch Černý. Odpowiedzialności nie poniosą: Černý zmarł w 1991 r. w wieku 74 lat, Marek w 1969 r., w wieku 71 lat.

Karas przyznał, że gdy na początku przeczytał akta, nie wierzył, iż Czesi mogli się tak zachować. Ale świadkowie byli przekonujący i zmienił zdanie. Teraz dziennikarze szukają w archiwach nazwisk innych sprawców i - dobrze zachowanych - opisów ich czynów.

Miejsce pod pomnik

Czy są to dziś sprawy dla policji, skoro mordercy nie żyją? Czy raczej dla dziennikarzy, historyków, pisarzy? Czeski odpowiednik polskiego IPN-u, czyli Instytut Badań nad Reżimami Totalitarnymi (USTR), nie ma funkcji prokuratorskich. Jak mówi "Tygodnikowi" jego rzecznik Jiří Reichl, USTR nie będzie na razie zajmować się Postoloprtami na płaszczyźnie naukowej. - Priorytety badań są w tej chwili inne, nie jest planowany żaden projekt, który miałby systematycznie zajmować się wysiedleniami - mówi Reichl. - Chcę jednak dodać, że o wysiedleniu Niemców z Czechosłowacji jest już obszerna literatura. Opisano w niej szczegółowo także szereg ekscesów, których obywatele czechosłowaccy dopuścili się po wojnie na Niemcach. Także sprawę Postoloprtów.

W ustawie o powołaniu USTR czytamy: "Ci, którzy nie znają swej przeszłości, są skazani na jej powtarzanie". To dobre motto. Przed kilku laty ceniony czeski dramaturg i reżyser Miroslav Bambušek przygotował internetowy projekt www.perzekuce.cz (prześladowania), do którego włączył sztukę o mordzie w Postoloprtach. W tym roku pracę zaczęła komisja, która ma znaleźć miejsce, kształt i napis dla przyszłego pomnika; ma on przypominać, co się tu stało. To pozwoli pamiętać. Również o chłopcach, którzy w czerwcu 1945 r. chcieli najeść się owocami w pobliskim sadzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2009