O strajkowaniu

Z niechęcią – choć jest to zajęcie popularne i powabne – oddajemy się porównaniom dzisiejszej władzy do władzy sprzed roku 1989.

15.04.2019

Czyta się kilka minut

Owszem, czynimy tak czasem, ale rzec trzeba, że potem żałujemy i mamy zawsze z tego powodu kaca, który wynika z ogromnej łatwości w parabolizowaniu w tym guście. Dziś jednak pozwolimy sobie na pewne przywołania, które wydają nam się szczególnie celne.

Grubo przed, ale i w trakcie prehistorycznej fali strajków w 1980 r., zwanych sierpniowymi, strajkowanie było nie tyle aktem sprzeciwu pracowniczego, ile po prostu buntem wobec władzy i systemu. Słowo „strajk” było w zasadzie zabronione, czy też nie mogło być używane oficjalnie w kontekście innym niż historyczny. Można było mówić, owszem, o strajkach szkolnych z czasów rozbiorów. Albo o strajkach robotniczych – gdy czyniono wycieczki na temat zbrodni kapitalistów w upiornych czasach sanacji. Starsi muszą pamiętać, że za peerelu słowo „strajk” było objęte tak mocno przestrzeganym tabu, że używano go tylko prywatnie, w telewizji, radiu i w gazetach zaś stosowano zwrot „nieplanowane przerwy w pracy”. Każde strajkowanie, jako się rzekło, było przed 1980 rokiem czynem antypaństwowym, antypolskim, uderzało w strategiczne sojusze i bezpieczeństwo ojczyzny, ułatwiało knowania wrogim ośrodkom emigracyjnym. To dzięki strajkom podnosiły głowę ziomkostwa na czele z takimi ludźmi jak Hupka, Czaja i Hartmut Koschyk, co łacno powodowało podważanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej.

Słowem: strajk, a zwłaszcza udział w nim, był przestępstwem najcięższego gatunku, za które można było dostać dowolną karę. Dlatego też, zanim władza decydowała się na nazwanie „nieplanowanych przerw w pracy” strajkiem, trochę czasu upływało, bowiem Biuro Polityczne i propaganda wraz z esbecją musiały opracować metodologię, strategię i taktykę działania. Póki trwały „nieplanowane przerwy w pracy”, było w miarę bezpiecznie, gdy władza zaczynała używać słowa „strajk”, robiło się nieprzyjemnie.

Przez ostatnich wiele lat w Polsce strajk był strajkiem w znaczeniu światowym, to znaczy zwykłym i dosłownym. Pomiędzy strajkującymi a strategicznymi sojuszami, ziomkostwami, wrogimi ośrodkami nie znajdowano – bo nie szukano – żadnych związków. Za rządów PiS-u już tak nie jest, jest za to podobnie, a nawet dzieje się wszystko prędzej niż za Gierka czy Jaruzelskiego.

Wszystkie strajki, z którymi mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich lat, stawały się według władzy natychmiast ściśle polityczne. Lekarze, inwalidzi czy nauczyciele w chwili podjęcia decyzji o proteście socjalnym ani przez chwilę nie byli ludźmi walczącymi o te sprawy. Są wrogami w sensie nie tylko politycznym, ale dowolnie każdym, co znaczy, że można im zarzucić cokolwiek, w tym – jak słyszymy – że są komunistami, Żydami, złodziejami bądź oszustami. Wymienienie wszystkich obelg, którymi ludzie władzy w Polsce, bądź sami, bądź za pomocą swoich mediów, są w stanie obrzucić przeciwnika, choćby był zwykłym niepolitycznym człowiekiem, lecz niepokornym, nie jest możliwe. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2019