Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson ma coraz większe kłopoty. Lider opozycji sir Keir Starmer twierdzi, że na Downing Street złamano prawo, a i w ugrupowaniu premiera narastają gniew i niepokój. Sześciu posłów Partii Konserwatywnej publicznie wezwało go do podania się do dymisji, wielu innych zastanawia się nie „czy”, ale „kiedy” powinien odejść, a ich skrzynki mailowe są podobno zapchane przez listy od wściekłych wyborców. Powodem jest seria doniesień o organizowanych przez pracowników Downing Street spotkaniach towarzyskich w czasie lockdownów; ostatnio kolejne rewelacje pojawiają się niemal co dnia.
Siła rażenia tych informacji staje się jasna, gdy zestawi się daty imprez z obowiązującymi w tamtym czasie surowymi restrykcjami; np. mogły się wtedy spotkać na zewnątrz nie więcej niż dwie osoby, utrzymując dystans dwóch metrów. Restrykcje wpływały na kontakty między bliskimi krewnymi, nie pozwalały na spotkania w domach, ograniczały udział w pogrzebach. Nawet królowa Elżbieta II musiała siedzieć samotnie na pogrzebie swego męża księcia Filipa w kwietniu 2021 r. Tymczasem, jak się teraz okazuje, poprzedniego wieczoru na Downing Street odbyły się dwa przyjęcia – mimo żałoby narodowej i wbrew przepisom sanitarnym.
Boris Johnson twierdzi, że uczestniczył tylko w spotkaniu w maju 2020 r. (ponoć krótko i przez pomyłkę), ale trudno sądzić, że o pozostałych nie wiedział. Na razie premier przeprosił, przeproszono też oficjalnie królową, a partygate jest przedmiotem wewnętrznego dochodzenia. To wciąż za mało – Brytyjczycy są wściekli i widać to w sondażach. Dwie trzecie z nich chce odejścia premiera, który jest obecnie mniej popularny niż Theresa May w swym najgorszym okresie. Spadają też notowania torysów, a opozycyjna Partia Pracy ma teraz nad nimi 10 punktów procentowych przewagi.
Wiadomo za to, ile butelek alkoholu można upchać w sporej walizce – bo tak wnoszono go na imprezy przy Downing Street. Media spekulują, że mogło to być nawet 30 butelek wina. ©℗