O intelektualistach

Wszyscy głowią się nad tym, kim jest intelektualista. Wszyscy też domagają się od intelektualisty, żeby nie tylko wszystko wiedział, ale też wypowiadał się mądrze na każdy temat. O dzieciach narodzonych i nienarodzonych, służbach specjalnych i niespecjalnych, o myśliwcach, które nie dolatują do celu, nie mówiąc o tak błahych sprawach jak podatki, Unia Europejska czy stan krytyki literackiej w Polsce.

20.11.2006

Czyta się kilka minut

Opowiadał mi z goryczą wybitny intelektualista rumuński, że odkąd zaczął być rozpoznawany z powodu pełnienia jakiejś funkcji publicznej, nieustannie dzwonią do niego w sprawie powodzi, a jak nie ma powodzi, to w sprawie suszy. Tylko zimą ma spokój, chyba że przez Bukareszt przejdzie śnieżne tornado. Intelektualista w rozumieniu najprostszym to ktoś, kto ma na każdy temat coś niezmiernie ważnego do powiedzenia. Jeżeli człowiek zaproszony do studia telewizyjnego dopiero w trakcie przypinania mikrofonów pyta o temat rozmowy, niechybnie jest on intelektualistą.

By zdefiniować odpowiednio intelektualistę, musimy przyjrzeć się powikłanej relacji między mówieniem a myśleniem. Grecy powiadali, że człowiek to zwierzę, które posiada logos. Czym jest logos, uczeni spierają się od dawna; przyjmuje się zwykle, że logos to rozum, ale i mowa. Człowiek więc to nie tylko zwierzę, które mówi (to zbyt pośpieszna kwalifikacja człowieczeństwa), ale też zwierzę, które myśli. Oczywiście te dwie definicje nie są zbieżne. Wystarczy posłuchać telewizji, pójść na przyjęcie, poczytać niektóre gazety, by przekonać się, że zwierzęta, którym wydaje się, że myślą, tylko mówią. Wtedy człowiek z ulgą obcuje z prawdziwymi zwierzętami, których logos jest nieco dyskretniejszy, tylko boi się troszkę Wigilii.

Intelektualista byłoby to więc takie zwierzę, które nie tylko mówi, ale i myśli. Ale o czym myśli? Czy o tym na przykład, że musi pójść do dentysty albo zmienić opony na zimowe? Albo że kobieta, którą minął na ulicy, ma piękne uszy? Albo że liście na drzewach są brunatne? Skąd, to są rzeczy zbyt pospolite dla intelektualisty, który - jak mówili Grecy - nie po to ma intelekt, żeby się w sprawach życia codziennego gubić. O czym więc myśli intelektualista? Oczywiście o wszystkim: skąd zło, czy Kartezjusz miał, czy nie miał racji, na czym naprawdę polega konserwatyzm i dlaczego Janusz Krasiński jest wielkim polskim pisarzem. Intelektualista siedzi przy śniadaniu, obmyśliwa wszystkie najważniejsze sprawy i spokojnie czeka na telefon. Gdy jest przy drugim toście, telefon dzwoni i miły głos nie pyta wprawdzie, skąd zło na tym świecie, nie interesuje się też substancją rozciągłą, tylko pyta: dlaczego Janusz Krasiński jest wybitnym polskim pisarzem.

Znamy tę sytuację z doświadczenia. Gdy Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury dostaje pisarz z Maledywów, oczywiste jest, że wszyscy krytycy i intelektualiści powinni znać jego twórczość na wyrywki. Jak to, pytają zawiedzeni dziennikarze, nie zna Pan twórczości tego wielkiego pisarza (gdyby nie był wielki, to przecież nie dostałby Nobla)? To może Pan nie jest znawcą? To może Pan niesłusznie jest za znawcę uważany? Może Pan oszukuje?

Na boku zostawiam teraz kwestię, czy krytyk literacki lub ktokolwiek zajmujący się literaturą jest intelektualistą. Jest to kwestia niebezpieczna i lepiej jej nie ruszać. Interesuje mnie tylko, dlaczego od intelektualisty żąda się mówienia o wszystkim? Dlaczego nie wolno intelektualiście nie wiedzieć czegoś, choćby i ważnego? Dlaczego z intelektualisty robić zwierzę, które gada?

Pomijam już rzeczy tak trywialne jak parcie na szkło. Niewtajemniczonym należy wyjaśnić, że chodzi tu o prostą rzecz, jaką jest zgoda na mówienie czegokolwiek, byle było to pokazane w telewizji. Pomijam też rzeczy tak trywialne jak ciułanie grosików od wiersza i od słowa, bo zamazują one tylko istotę rzeczy, choć stanowią dla intelektualistów poważne uzasadnienie bycia intelektualistami. Pytam: dlaczego intelektualista musi wszystko wiedzieć? I dlaczego, jak już wie, musi o tym mówić?

Odpowiedzi jest kilka; jedna z nich wydaje mi się najważniejsza. Intelektualista stanowi dogodne alibi dla naszej niewiedzy. Nie musimy mieć żadnego poglądu ani trudzić swoich główek kłopotami tego świata, bo wystarczy jeden telefon do intelektualisty i wszystko stanie się jasne. Intelektualista to ktoś, kogo wynajmujemy, by zażegnał naszą ignorancję i uśpił sumienia. Spełnia on funkcję "telefonu do przyjaciela" ze znanego teleturnieju albo koła ratunkowego, choć już nie 50 na 50, bo to zbyt ryzykowna inwestycja.

Intelektualista nie istnieje więc sam dla siebie. Jest tworem fantomatycznym, wymyślonym dla potrzeb masowej ignorancji, która w pewnym momencie zawstydza się własną głupotą i woła o pomoc. Nie jest to wbrew pozorom znany nam z historii mechanizm, który kazał królom posyłać po błazna, gdy nie wiadomo było, o co chodzi. Podobieństwa są tylko pozorne. Błazen był projekcją władzy, która tylko pod osłoną śmiechu tolerowała krytykę samej siebie. Król znosił błazna do czasu; jak przebrała się miarka, posyłał go pod topór. Intelektualista współczesny jest błaznem tylko z jednego powodu: gdyż wierzy, że jego istnienie jest uzależnione od niego samego i że jego występy w mediach mają na celu demonstrację jego wspaniałego intelektu. Jest całkiem odwrotnie. Intelektualistą staje się dziś nie ten, kto ma naprawdę coś do powiedzenia, tylko ten, kto godzi się spełnić społeczne zapotrzebowanie. Innymi słowy ktoś, kto godzi się - świadomie lub nie - żeby jego nazwiskiem lub wizerunkiem wycierali sobie gębę ignoranci.

W związku z tym intelektualista musi wiedzieć wszystko. A że wszystkiego wiedzieć nie sposób, jesteśmy świadkami wielkiego udawania. Intelektualiści udają, że wszystko wiedzą, bo gdyby tak nie było, nikt by ich nie prosił o zdanie. Ludzkość udaje, że rozumie, o co chodzi intelektualistom, bo musi się czuć bezpieczna na wypadek, gdy ją inna ludzkość zapyta w kwestii zasadniczej. I tak to się wszystko kręci. Nie wiemy, o co chodzi w tym świecie, więc wołamy o pomoc zwierzęta posiadające logos, a że zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa, że logos jest w jego akurat posiadaniu, no to kłopot z głowy. Jedni wiedzą to, drudzy wiedzą tamto, ale nikt nie wie wszystkiego, choć mało kto się do tego przyznaje, bo wstyd. Intelektualista zastępuje dziś w mitycznej swojej potędze UFO. W UFO nikt już nie wierzy, w intelektualistów wierzą jeszcze niedobitki. Ci, którym wstyd własnej niewiedzy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2006