Nowy Śląsk

Ślązacy budują współczesną tożsamość. Ani niebezpieczną, przez skojarzenia z Niemcami, ani przaśno-życzeniową.

31.10.2017

Czyta się kilka minut

Katowice, Zielona Dolina zwana  Strefą Kultury na terenie  Międzynarodowego Centrum Kongresowego / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
Katowice, Zielona Dolina zwana Strefą Kultury na terenie Międzynarodowego Centrum Kongresowego / BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Najpierw żeńskie trio Frele udostępnia na YouTubie przeróbkę „Hello” Adele w wersji śląskiej: „Achim, kaj żeś jest, jo już siedza tu za dugo, ciebie czekom fest”. Jest przebój, za którym podążają następne „fest szlagiery po naszymu”, tysiące udostępnień, koncerty, występy w telewizji, ogólnopolska sława. Po przeróbce wakacyjnego hitu „Despacito” na „Dejta cicho” mody na Frele zaczyna mieć dość pisarz Szczepan Twardoch, który stwierdza, że to „najgorsze, co przytrafiło się Śląskowi od czasu Krzysztofa Hanke w roli Bercika w »Świętej wojnie«” – kolejny przyczynek do utrwalenia skojarzeń śląskości z przaśnym kabaretem. Śmieszne, bo po śląsku: jak wspomniany Bercik, Masztalscy, przeróbki tytułów filmowych – z „Przeminęło z wiatrem” na „Pitło z luftem” czy „Mamma Mia” na „Ło pierona”, albo memetyczna kariera słowa „żodyn”. „Śląsk powinien zniknąć, bo nie zasługuje na istnienie, skoro jedyną formą, w jakiej się masowo spełnia, jest prymitywny kabaret, którego komizmu istotą jest śląskość sama” – pisał rozgoryczony Twardoch. Obrońcy Frel tłumaczyli, że zawsze to promocja śląskiej mowy, i że również taka rozrywka jest potrzebna; zresztą słuchając szlagierów w lokalnym radiu i telewizji, też można z grubsza podzielić je na sentymentalne, rodzinno-hajmatowe albo z drugiej strony – na wice właśnie.

Gorolskie stereotypy

Zamieszanie wokół Frel świadczy o tym, że debata o śląskiej tożsamości ciągle trwa. Bo w debacie ogólnopolskiej śląskość bywa, w zależności od tego, skąd wiatr wieje, albo potencjalnie niebezpieczna (straszenie separatyzmem i widmem związków z Niemcami; jeszcze w tym roku ten temat-zombie starała się odgrzać TVP), albo życzeniowa (bajkowy ludek, poczciwy i prosty), albo – właśnie – unieszkodliwiana przy pomocy śmiechu, osadzenia w roli dyżurnego głupka.


Czytaj także:


– Górny Śląsk w oczach Polaków to sitcomowy konstrukt, złożony ze śmiesznej gwary, pracowitych ludków, szeroko­biodrych kobiet i kopalnianych krajobrazów zasnutych wiecznym smogiem – mówi Marceli Szpak, tłumacz, dziennikarz katowickiego miesięcznika „Ultramaryna”. – Możemy istnieć tylko wtedy, gdy jesteśmy zabawni i mówimy z ciężkim akcentem, w przeciwnym wypadku nie przyznaje się nam odrębności. Ślązok mo być robotny, pobożny, nojlepiej lekko niedomyty, żeby podkreślić odwieczną przynależność do klasy robotniczej – innych klas społecznych oczywiście wśród Ślązaków nie ma – a jego rola w polskim krajobrazie etnicznym to rola dzikiego, uciesznego Murzinka, którego można nauczyć ogłady i wysławiania się po polsku. Świetnie to chwyta pewien katowicki wlepkarz, którego wielkoformatowe Murzinki przypominają, jak jesteśmy widziani z zewnątrz.

Ale Szpak uważa, że nie jest to tylko wina goroli (czyli nie-Ślązaków). – Sami też to sobie robimy – dodaje. – Od Masztalskiego po Gryfnie, od Francka Buły po nieśmieszne reklamy z Piotrem Cyrwusem, współtworzymy obraz śmiesznych ludzików ze skażonych terenów, umorusanych wonglem i zakochanych w krupnioku, podawanym koniecznie w akompaniamencie piwa i zicpolek. Radio Katowice, Radio Piekary i już na szczęście prawie martwa redakcja TVP Katowice od lat realizują program przedstawiania Ślązaków jako rzadko trzeźwiejących prostaków, dla których wice i gorzoła to jedyna rozrywka, a jakiekolwiek wyjście poza ten format, próby przedstawienia skomplikowanych losów i kultury tych terenów rozbijają się najczęściej o mur niezrozumienia.

Nos ino sondzom

Ten mur niezrozumienia ma nawet swoją nazwę – śląska krzywda. To poczucie bycia traktowanym jako gorszy obywatel, traktowanym instrumentalnie przez państwo, w którego granicach Śląsk się znajduje, czy to dawne Prusy, czy Polska; bycia obiektem narodowego przeciągania liny i walki o rząd dusz, a potem – niewdzięczności i nieufności.

Happening „Ślonski Godkomat” Stowarzyszenia Ślonsko Ferajna, promujący lokalną gwarę. Katowice, 19 lutego 2016 r. / MACIEJ JARZĘBIŃSKI / FORUM

– My robiymy swoje, żyjemy u siebie, a nos ino sondzom – przytacza typową wypowiedź badacz tej postawy, etnograf Marian Grzegorz Gerlich. Na pograniczu tożsamość regionalna, poczucie bycia sobą, stąd i u siebie, działa jak kotwica pewności, zwłaszcza gdy niewystarczająco pasuje się do standardu.

Nietrudno tu natknąć się na jedną z wielu podobnych historii. Lata 60., chorowite dziecko ze Śląska jedzie na długi turnus do sanatorium w Rabce. W domu używa się godki, więc malec nie potrafi porozumieć się z innymi dziećmi, które żartują sobie z jego dziwnej mowy. Szybko opanowuje literacką polszczyznę, żeby dopasować się do reszty, i kiedy po kilku tygodniach wraca do domu, okazuje się, że teraz tam z kolei nie jest rozumiany. Takie wspomnienie jest na Górnym Śląsku dość typowym scenariuszem. Sama słyszałam go od wielu osób w rozmaitych wariantach.

Cholonek tragiczny

To poczucie niepasowania nigdzie oprócz swojego własnego świata dobrze podsumowywał jeden z najsłynniejszych autorów piszących również o Śląsku, Janosch, sam urodzony w familoku w Porębie, dzielnicy Zabrza (wówczas Hindenburga, najmłodszego miasta Niemiec). „Moi dziadkowie nie znali niemieckiego, moja babcia i dziadek mieli praniemieckie nazwisko Eckert. Nie znali oni szczoteczki do zębów, ale oboje mieli zdrowe uzębienie. Drudzy dziadkowie mieli polskie nazwisko Głodny, ale nie mieli ani jednego zęba, jednak rozumieli język niemiecki. To jest jednak dzieło czystego przypadku, jak gdyby Bóg tu, nad Czarniawką, zrobił kilka głupich dowcipów” – opowiadał swojej biografce, Angeli Bajorek. A w swoim słynnym „Cholonku”, opowieści z dziejów familokowej biedoty i aspirujących mieszczan z Hindenburga, był dla swoich rodaków bezlitosny, ale jednocześnie czuły; pokazywał ich najgorsze strony – konformizm, tępą agresję, podatność płytkiego drobnomieszczanina na uwiedzenie przez nazizm – ale też wytrwałość, zaradność wykluczonych, dystans i umiejętność przetrwania w niełatwych warunkach.

Gdy w latach 70. ukazał się polski przekład książki, jedni chcieli widzieć w niej celowy spisek w celu zmącenia idealnego obrazu Ślązaków znanego z filmów ­Kutza, a inni z kolei szukali w nim treści antypolskich, bo na kartach „Cholonka” wątku prześladowań polskich patriotów nie ma. Gdy czytano książkę Janoscha w Warszawie, brano ją za pyszną groteskę i zaśmiewano się z jej języka, ale Ślązacy, czytając czy oglądając późniejszą adaptację „Cholonka” na deskach katowickiego teatru Korez (2004), śmiali się przez łzy, bo wiedzieli, że to historia tragiczna.

Kraina bez klisz

– Górny Śląsk nie jest Krainą Nod. Na Ślązaków patrzy się wyłącznie przez stare klisze komunistyczne (dostatnio żyjący górnik) i przez nowe klisze (separatyści nielubiący Polski). A my, Ślązacy, chcemy zostać zobaczeni takimi, jakimi jesteśmy. Nie chcemy być parkiem etnograficznym ze sterczącymi szybami ani potencjalną wylęgarnią radykalnych wrogów polskiego państwa, choć to państwo ignoruje bezczelnie swoich śląskich obywateli – mówi Zbigniew Kadłubek, profesor Uniwersytetu Śląskiego, filolog klasyczny, literaturo­znawca i specjalista od spraw śląskich. – Chcemy symetrii z Polską, z nowoczesnym globalnym światem, z nowoczesnymi technologiami, a nie tylko ze śląską tradycją; nowy Górny Śląsk to sztuka, która wymaga nowoczesnych rozstrzygnięć, pracujących w niepewności, etyce, demokracji – dodaje, przestrzegając przed pułapką skansenu, a może raczej sklepu z designerskimi, nowoczesnymi, ale nadal konfekcyjnymi gadżetami.

Z atrybutów historycznej śląskości łatwo bowiem zbudować z jednej strony mit na własny temat (a mit ma za zadanie porządkować niezrozumiały świat, ale też krzepić, dostarczać odpowiedzi, najlepiej pochlebnej, na pytania o sprawy podstawowe dla tożsamości); z drugiej – łatwo przeobrazić je w gadżet. Czynnych kopalń i hut jest już dziś niewiele (brutalna dezindustrializacja po 1989 r. doskonale wpisuje się zresztą w przekonanie o śląskiej krzywdzie), ale górniczy pyrlik i szyb kopalniany, nawet przeobrażone w komiksowy wizerunek czy w postaci biżuterii z węgla, funkcjonują jako oczywisty i mocny symbol etosu pracy.

Nie nerwuj hanysa

Pozytywny autostereotyp Ślązaka nie zmienia się bowiem od lat: porządny, pracowity, rzetelny, rodzinny, konkretny. Tak lubimy myśleć o sobie. Teraz coraz częściej do tego zestawu cech dołącza jeszcze wyraźnie artykułowany patriotyzm lokalny – i próby wynalezienia się na nowo, umknięcia przed niebezpieczeństwem skansenu, o którym wspomina Zbigniew Kadłubek (choć przecież częścią auto­stereotypu Ślązaków jest też przekonanie o oczywistej europejskości regionu: że Śląsk był już dawno cywilizacyjnie tam, dokąd inni musieli dopiero dołączać).

Mieszkam więc w okolicy, w której motyw żółto-niebieskiej śląskiej flagi pojawia się na samochodach i w ogródkach. Regionalna odrębność jest podkreślana na różne sposoby – tu i ówdzie widuję graffiti: „Godej!” czy wrzuty Franka Myszy opatrzone komentarzem w godce. Mnóstwo ludzi na ulicach nosi koszulki i torby z lokalnymi symbolami, choć, owszem, w większości to motywy kabaretowe, nudelkula, „wylyź” i „nie nerwuj hanysa”. Jednak od kiedy godka, ten „język serca”, doczekała się skodyfikowanego zapisu, ukazują się książki po śląsku – kryminały z komisarzem Hanusikiem czy przekłady klasyki, powstaje też śląski przekład Biblii. Można korzystać ze śląskiej wersji Face- booka i oprogramowania na smartfony. Biuro tłumaczeń „Po Naszymu” tłumaczy na śląski przeróżne materiały – od restauracyjnych kart dań po kampanie billboardowe. Godka wychodzi więc ze sfery prywatnej i staje się coraz mocniej widoczna w publicznej przestrzeni, w tym w Katowicach, budujących swój wizerunek miasta supernowoczesnego.

Godka nas myśli

A ponieważ swoistość mowy jest istotnym składnikiem tożsamości śląskiej, nietrudno dokonać szerszej refleksji: to tożsamość szybko ewoluująca, próbująca dopasować się do „dzisiaj”.

– Tożsamość śląska ma większą powierzchnię i głębię niż jakakolwiek tożsamość regionalna w Polsce i w Europie Środkowej. Co więcej: jest to tożsamość o zupełnie niezwykłej plastyce. Nie ma ona jednak pokory gliny, ponieważ na naszych oczach, dzisiaj, teraz, Ślązacy próbują siebie ulepić jako nową istotę. Wyłaniamy się ze zgliszczy chyba. Ze zgliszczy przeznaczenia tego miejsca, jakim jest Śląsk, skolonizowany i zgwałcony. Ale my usiedliśmy na żółto-niebieskim obłoku. I bujamy się radośnie – mówi prof. Kadłubek, optymistycznie, choć nie bez krytycyzmu.

– I chcemy uznania języka śląskiego za język regionalny [obecnie ma jedynie status etnolektu, czyli zespołu gwar – przyp. OD]. Będziemy się tego domagać, delikatnie i całkiem niedelikatnie – kontynuuje filolog. – Bo, jak mówił Jean Baudrillard, język myśli nas i myśli za nas. Śląskie słowa rodzą i niosą idee, i my naprawdę czujemy, że są to różne dobre idee: dla Śląska, dla Polski, dla świata. I są to idee potrzebne nam, na Górnym Śląsku. ©

Autorka jest dziennikarką, etnolożką i tłumaczką. Opublikowała m.in. „Duchologię polską. Rzeczy i ludzie w czasach transformacji”. Mieszka w Mikołowie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2017