Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mój znajomy, który jest teraz u władzy, westchnął:
– Ależ to wszystko przypomina XVIII wiek, nie?
– W jakim sensie?
– No, w każdym. Targowica ogólna, nie?
Przez głowę przemknęły mi slajdy. Oto stoję na rynku w Beresteczku. Ledwie zaświtało. Ja oparty o ścianę kościoła Trójcy Świętej. Nie dzieje się kompletnie nic. Najpierw jedzie drabiniasty wóz, potem cysterna z mlekiem. Ludzie zaczynają wychodzić z domów. Noga za nogą, zapuszczonymi uliczkami idą do pracy. Za chwilę zasmarkane dzieciaki pobiegną z krzykiem w kierunku szkoły. A tutejszy pijak wychynie zza węgła i miękko się zatoczy ku sklepowi z gorzałą. Kwadrans na dziewiątą. Chyba się będę zbierał w drogę.
Nie bardzo chciałem. Wiedziałem, że gdy tu wrócę za kilka lat, z kościoła zostanie tylko fundament i legendy: fresku, na którym odmalowano naszą wiktorię, i szabli Jeremiego Wiśniowieckiego, którą skradli Sowieci. Reszta zawali się, rozsypie. W przyspieszonym tempie. Jakby sama świątynia wiedziała, że nie pasuje do tego miejsca, że nikt go tu nie chce i on też nie ma ochoty tu stać.
A slajdy pędziły dalej. Oto wchodzę na Wysoki Zamek we Lwowie. Płuca mnie bolą, stawy kręcą, ale idę, klnąc w żywy kamień. I jestem dumny, że mogę poczuć się jak Dulski. A teraz jestem w Charkowie, to idę, katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny nie jest specjalnie ładna, ale tak... przyzwyczaiłem się, to przychodzę. Następny obraz? Na rynku w Drohobyczu czekam na Lonię Golberga. Siwobrody dżentelmen, który zna wszystkie języki świata, podejdzie do mnie powoli. Uśmiechnie się i zapyta najczystszą polszczyzną:
– Czym mogę panu służyć?
– Chciałem zobaczyć to miejsce, w którym Bruno Schulz…
– Doskonale się składa, bo ja znam wszystkie miejsca, w których Bruno Schulz…
Idziemy, a koniak i wieczorne zmęczenie sprawiają, że uliczki robią się kręte i zwodnicze.
Następny obraz to wieś Żółte Wody – specjalnie skręciłem z trasy. Dziś nie potrafiłbym odpowiedzieć rozsądnie na pytanie – w jakim celu? Ani co szczególnego tam zobaczyłem, prócz szpetnego pomnika i panoramy dawnej, zapomnianej już klęski. Szwendałem się po Ukrainie jak wściekły. Ale żeby zajechać do Targowicy, nie przyszło mi do głowy!
Błąd, błąd, błąd! I właśnie teraz, nareszcie te wschodnie wycieczki mogłyby się na coś przydać! W eleganckim gabinecie błysnąłbym bon motem lub geograficzną obserwacją: „dziura zapluta, piłem tam piwo z sołtysem!”. Może znam coś w pobliżu tej Targowicy? To koło Iwano-Frankowska. Zaraz, ale jak oni chcą przykleić Targowicę do dzisiejszej sytuacji? – kołatało mi po głowie.
Partia władzy? Jasne! To reformatorzy Rzeczypospolitej, na miarę twórców majowej Konstytucji. Która to też – nota bene – przyjmowana była z naginaniem prawa. Ale kto dziś pamięta, że procedowano w nocy? Że nie chciano słuchać przeciwników? Ma kto za złe te postępki marszałkowi Stanisławowi Małachowskiemu? Skoro tak, to i marszałkowi Kuchcińskiemu historia wybaczy wyłączenie mikrofonów! A malkontenci, strażnicy marazmu i chaosu? Tu jak ulał pasują opozycjoniści! Ryszard Petru jak Szczęsny Potocki (w końcu najbogatszy magnat Rzeczypospolitej). Grzegorz Schetyna jak hetman koronny Branicki, a Władysław Kosiniak-Kamysz jak hetman polny Rzewuski (obaj, zdaje się, są herbu Krzywda). Ci trzej i ich stronnicy knują w hotelu sejmowym, a potem jeżdżą za granicę szukać protektorów. Znajdują swoją Katarzynę, choć nie w Petersburgu, a w Strasburgu, a na imię jej Juncker! Zawierają z nią i z nim zdradziecką konfederację. Niestety, sprawujący najwyższy urząd w kraju król Staś złamie się pod naciskiem zagranicy. Przystanie do zdrajców w chwili słabości. No, ale króla mamy młodego, nieopierzonego. Niestety – okazało się, że była to nieszczęsna elekcja. Król był uśpionym stronnikiem tamtych.
Na szczęście w odwodzie mieliśmy bohatera. Nie należał on do ludzi towarzyskich, mówił niewiele i wygląd miał raczej niepozorny. Wzrost średni, za to żelazny duch i niezłomna wola! Kto pasuje do roli generała Kościuszki? Oczywista oczywistość! On i jego wierni kosynierzy – gotowi są do każdych poświęceń od ulicy Wiejskiej po ulicę Woronicza…
– A wiesz, to się trzyma kupy! – powiedziałem.
– Masz! – odparł znajomy z nieukrywaną dumą.
– A ta Targowica…
– No, no! – popatrzył zainteresowany.
– Niestety nie byłem.
– Aha – powiedział rozczarowany i spojrzał na zegarek. Pomyślałem, że pora mi iść. ©℗