Nostalgia i ironia

Śpiewak, aranżer, autor piosenek, aktor, konferansjer. W każdym ze swoich wcieleń Max Raabe zachwyca bezbłędnym wyczuciem formy i umiejętnością subtelnego tej formy przełamywania.

19.05.2009

Czyta się kilka minut

Muzyka od dnia swoich narodzin wiąże się z kwestiami ludzkiego przeznaczenia i osobistymi tragediami. Ale kogo to właściwie obchodzi?" - nonszalancko zapowiada jedną ze swoich piosenek Max Raabe. Pewnie niewiele osób odważy się głośno przyznać mu rację; ale ci, którzy głębiej zastanowią się nad tym paradoksem i spróbują przyjąć jego perspektywę -po części kpiącą i autoironiczną, po części nostalgiczną - mają szansę na wzięcie udziału w fascynującej artystycznej przygodzie.

Raabe - chudy, gładko uczesany szatyn o kamiennej twarzy i tyleż oszczędnych, co wyrazistych gestach, który wygląda i porusza się tak, jakby urodził się we fraku i cylindrze - od 20 lat tworzy fascynujący teatr muzyczny jednego aktora. Teatr przywołujący aurę Berlina czasów Republiki Weimarskiej - kiczowatego i dekadenckiego, gdzie ironia maskowała melancholię, a frywolność - tragiczne przeczucia. Teatr, który wyrasta ze wspaniałej tradycji niemieckiego kabaretu, muzyki ery charlestona, fokstrota i tanga, wczesnych filmów dźwiękowych, rozkwitu sztuki satyry i karykatury. Śpiewak, aranżer, autor piosenek, aktor, konferansjer - w każdym ze swoich wcieleń Raabe zachwyca bezbłędnym wyczuciem formy - i umiejętnością bardzo subtelnego tej formy przełamywania.

***

Max Raabe urodził się w 1962 roku w niedu­żym Lünen w Westfalii. Pierwsze kroki w świecie muzyki stawiał jako śpiewak chóru chłopięcego w lokalnym kościele. Jako dziesięciolatek fascynował się potężną ekspresją symfonii Beethovena i oper Wagnera, prędko odkrył jednak, że równie silnie fascynują go zupełnie inne formy muzyczne - kabaretowe i filmowe szlagiery lat 20., zwłaszcza z repertuaru słynnego sekstetu rewelersów Comedian Harmonists. Kunsztownie zaaranżowane wokalnie opowieści o miłosnych i artystycznych rozterkach, pełne wyolbrzymionych emocji i karkołomnych popisów melodycznych, śpiewane z łezką w jednym, a ironicznym błyskiem w drugim oku, zachwyciły go swym ogromnym dramatycznym potencjałem.

W latach 80. Raabe rozpoczął w Berlinie wymarzone studia śpiewu operowego. By je sfinansować, zmuszony był podejmować się różnych prac - z początku fizycznych, później coraz częściej robiąc to, co wychodziło mu najlepiej - śpiewając podczas różnych wydarzeń i uroczystości. W 1986 roku postanowił spełnić swoje marzenia o reaktywowaniu brzmień szalonych berlińskich lat 20. i 30. Zebrał stały zespół: 12-osobową Palast Orchester, składającą się z niezwykle wszechstronnych młodych muzyków (każdy z nich gra na kilku instrumentach, w tym tak nietypowych jak saksofon basowy, poza tym niektórzy z powodzeniem wspierają lidera w popisach wokalnych). Najtrudniejszym zadaniem okazało się stworzenie odpowiedniego repertuaru i opracowanie aranżacji - Raabe pragnął jak najdokładniej odtworzyć specyficzne brzmienie, z maksymalną wiernością oddać dawny sposób instrumentacji i wszelkie niuanse sposobu śpiewania. Dzięki poszukiwaniom w bibliotekach, antykwariatach, pchlich targach, archiwach radiowych udało się jednak w niedługim czasie zgromadzić odpowiednią liczbę partytur i nagrań, by przygotować dla Palast Orchester szeroki repertuar.

Tak szczegółowe, niemal muzykologiczne badania sprawiły, że Raabe w krótkim czasie stał się specjalistą od muzyki (czy szerzej - kultury) Berlina ery weimarskiej. Wraz z naturalnym talentem do pastiszu i parodii umożliwiło mu to nie tylko wierne odtwarzanie dawnej muzyki, ale też tworzenie nowych utworów na wzór szlagierów Friedricha Holländra czy Willy’ego Rosena. Tak powstał pierwszy wielki przebój Raabego, który w 1992 roku z powodzeniem (i ku wielkiemu zaskoczeniu autora) konkurował z piosenkami pop na niemieckich listach przebojów, "Kein Schwein ruft mich an" ("Żadna świnia do mnie nie dzwoni").

Artysta wspomina, że był to żart: coś w rodzaju kukułczego jaja podrzuconego do słowiczego gniazda. Nonsensowna i niestroniąca od wyrażeń nieparlamentarnych piosenka o frustracji rodzącej się z bezczynnego oczekiwania na telefon, wykonywana ze śmiertelną powagą, we fraku, w kunsztownej aranżacji orkiestrowej, wplatana na koncertach pomiędzy filmowe standardy, zaskakiwała czy wręcz szokowała dojrzałą, snobistyczną, śmiertelnie serio go traktującą publiczność, oczekującą eleganckiej rozrywki w stylu retro, a równocześnie przysporzyła Raabemu szerokie grono nowych, młodych duchem wielbicieli, ceniących kontrasty, dysonanse, gry z muzyczną tradycją. To z myślą o nich powstaną w kolejnych latach arcyzabawne aranżacje współczesnych hitów pop zorkiestrowanych i zaśpiewanych na modłę lat 20. - od piosenek ABBY, Queen i Phila Collinsa po Manu Chao, Robbiego Williamsa i Britney Spears.

***

Pierwszym ze składników sukcesu Raabego jest bez wątpienia jego niezwykle elastyczny głos. Gruntownie wykształcony baryton (okazjonalnie zdarza mu się występować w projektach "poważnych" - między innymi jako solista w wykonaniu "Carmina Burana" Carla Orffa) śpiewając przedwojenne piosenki zmienia się w tenora i przyjmuje charakterystyczną dla lat 20. manierę wokalną: jego głos staje się drżący, nosowy, nieco kobiecy, "bezcielesny", jakby osłabły, co jednak raz po raz przełamywane jest efektownym popisem udowadniającym absolutne panowanie nad strunami głosowymi: a to zjazdem w matowy bas, a to wzlotem w falsetowe tryle.

Jeszcze ważniejsza jest jednak teatralna strona interpretacji. Raabe jest świetnym aktorem, co zresztą zostało szybko dostrzeżone przez środowisko teatralne i filmowe i zaowocowało takimi propozycjami, jak nagranie roli Mackiego Majchra w realizacji Brechtowskiej "Opery za trzy grosze" dokonanej w 1999 roku przez słynny Ensemble Modern (partnerował tam m.in. Ninie Hagen jako Celii Peachum) czy rola w filmie "Niezwyciężony" Wernera Herzoga. Raabe jest nie tylko świetnym aranżerem, kompozytorem i wykonawcą, ale też znakomitym konferansjerem, wskrzeszającym wielką tradycję przedwojennych kabaretowych mistrzów ceremonii. Cudownie autoironiczny, do granic możliwości elegancki, to do bólu manieryczny, to manieryczność ową przełamujący nagłym dystansem i chłodem, Raabe sypie jak z rękawa anegdotami, żartami, sarkastycznymi komentarzami. Ma przy tym absolutne wyczucie rytmu i czasu - znaczące pauzy między opowiastką a puentą trwają dokładnie tyle, ile trwać powinny, by trzymana w napięciu publiczność wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, staccato zapowiedzi płynnie przechodzi w rytm prologu piosenki. Wystudiowane miny i pozy niczym z przedwojennego kina - gdy bez cienia uśmiechu opowiada komiczne anegdotki, ironizuje, z udanym zdziwieniem unosząc jedną brew, czy rzuca dwuznaczne aluzje, uwodzicielsko spoglądając spod przymkniętych powiek na publiczność - stanowią tyleż właściwą oprawę dla wykonywanych piosenek, co część gry z towarzyszącymi muzykami (również obdarzonymi rzadko spotykaną świadomością teatralno-kabaretowej formy i tworzącymi barwny ensemble wyrazistych typów ludzkich), a także zupełnie suwerenny show, autoironiczny monodram ubrany w kostium retro. Jak słusznie zauważył jeden z krytyków, wyjątkowość Maxa Raabe polega przede wszystkim na tym, że potrafi on siebie samego zmienić w dzieło sztuki. Na scenie i poza nią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2009