Nigdy więcej zdrady

Bezprawna aneksja Krymu przez Rosję to test dla Zachodu: czy dotrzyma obietnic danych Europie Wschodniej, czy ponownie ją opuści? Fińska pisarka demaskatorsko o kraju Putina.

05.05.2014

Czyta się kilka minut

Rosja i Krym – „Na zawsze razem”. Mural na budynku w Moskwie, 24 marca 2014 r. / Fot. Alexander Nemenov / AFP / EAST NEWS
Rosja i Krym – „Na zawsze razem”. Mural na budynku w Moskwie, 24 marca 2014 r. / Fot. Alexander Nemenov / AFP / EAST NEWS

Codziennie rano budzę się i zastanawiam, czy to dziś jest ten dzień, kiedy Europa Wschodnia zostanie ponownie sprzedana? Sprawdzam wiadomości w telefonie komórkowym; kiedy spostrzegam, że nie ogłoszono jeszcze nic szczególnie niepokojącego – nawet jeśli doniesienia nie są zbyt pocieszające – włączam komputer i przeglądam nagłówki, wciąż zastanawiając się, czy zdarzy się to dziś, czy jutro.

Dzień, w którym z wiadomościami będę mogła sobie poradzić, wyłącznie obserwując swoje – oraz ludzi wokół – reakcje, gdyż obowiązkiem pisarza jest zapamiętywanie przełomowych chwil w historii.

Rozpoczęła się już nowa era. Skończył się okres między-zimnowojenny: 1989–2014.

Rosyjskie wcielenia

Ostatnim razem Europę Wschodnią i kraje bałtyckie sprzedano Związkowi Radzieckiemu z chwilą podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, który pomógł sowieckiemu imperium dojść do szczytu potęgi. Bezpłatną siłę roboczą zamknięto w niewolniczych obozach Gułagu. Dziś – słowem i czynem – Rosja jasno dała do zrozumienia, że ma zamiar przywrócić imperium jego dawną chwałę. Władimir Putin przejął i uaktualnił doktrynę Breżniewa.

Rosja uważa dziś, że ma prawo interweniować w sprawy wewnętrzne niepodległych państw, jeśli te oddalają się od niej w stronę Zachodu – i jeśli sama uzna, że posiada upoważnienie do działania na terytorium, o które chodzi.

Duma wprowadza właśnie przepisy mające ułatwić wcielenie do Rosji regionów, które wcześniej były częścią Związku Radzieckiego, a mieszkańcy Europy Wschodniej i krajów bałtyckich zastanawiają się w tym czasie, czy aby jeszcze raz nie uwierzyli w Zachód nadaremnie. W ciągu ostatniej dekady Zachód nie zwracał zbytniej uwagi na Europę Wschodnią – jeśli nie liczyć pochodzącej stąd taniej siły roboczej czy znajdujących się tu dochodowych centrów produkcji.

Bezprawna aneksja Krymu ma wielki wymiar symboliczny: to pierwszy od czasów sowieckich region, który został zabrany niepodległemu państwu i wcielony do Rosji. To równocześnie test, próba rozpoznania wyrozumiałości i moralności Zachodu: czy odważy się on bronić obietnic, które złożył – czy też ponownie zdradzi Europę Wschodnią?

Demokracja z przymiotnikiem

Kontratak przegranego imperium rozpoczął się w 2005 r., kiedy Putin ogłosił, że upadek ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku. Jedną z metod rozpowszechniania tej tezy – tezy wstecznej, motywowanej przez interesy geopolityczne, której celem jest zbudowanie patriotycznej bariery przed Zachodem – jest sposób, w jaki uczy się historii. Taka właśnie narracja jest zamierzona: służy ponownemu rozbudzeniu rosyjskiej dumy narodowej i przypomnieniu, że przynależność do tego imperium była dla innych narodów dobroczynna.

Rzecz w tym, że dawne kraje wasalne prezentują zgoła odmienny punkt widzenia.

Przez lata na Zachodzie uprzejmie oklaskiwano Putina, gdy ten mówił o „demokratycznym rozwoju” swojego kraju. Model społeczny Rosji określał mianem „sterowanej” demokracji. Jego rządy nie są demokracją – tego jednak Zachód już nie wyjaśniał; podobnie jak zawiódł w tłumaczeniu innych eufemizmów rodem z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (następczyni KGB). Miały one uśpić czujność świata, podczas gdy elita władzy na Kremlu przygotowywała podwaliny nowego wspaniałego świata Władimira Putina.

W Rosji zrehabilitowano Związek Radziecki. Wybór kariery dziennikarza stał się niemal równoznaczny z decyzją o dokonaniu samobójstwa. Począwszy od 2012 r. elita Putina wycofywała z Zachodu swój majątek – po to, aby zapewnić sobie niezależność.

Propaganda bez wstydu

Jedna z najważniejszych zasad UE mówi o tym, że z błędów popełnianych w przeszłości należy przynajmniej spróbować wyciągnąć wnioski. Propagowana przez koterię wśród putinowskiej elity władzy Unia Euroazjatycka różni się pod tym względem diametralnie. Ufundowano ją na starannie wybranych nurtach stalinizmu i nacjonalizmu, których propaganda jest bez ustanku naśladowana. Na taki rodzaj sprawowania władzy budżet państwa jest nieograniczony.

W celu służenia propagandzie Putina w 2005 r. założono angielskojęzyczną telewizję Russia Today, której budżet przekracza 300 milionów dolarów. Ponieważ emitowane przez nią audycje przypominają informacje, wszyscy wierzą, że to rzeczywiście są informacje – choć w istocie stacja skupia się na rozpowszechnianiu rosyjskich „prawd” na Zachodzie.

Dopiero podczas kryzysu na Ukrainie rosyjska propaganda stała się na tyle bezwstydna, że zaprzestała ukrywania swoich intencji przed Zachodem, tak jak to czyniła poprzednio. To znacząca zmiana.

Mistrzowie z Kremla

Aby opublikować artykuł jak najbardziej zbliżający się do prawdy, redaktorzy gazet na Zachodzie zbierają opinie wielu stron. Ta strategia zawodzi jednak, gdy jedna z nich otwarcie kłamie. W dodatku sprawia, że zachodnie media powtarzają posłanie „siłowików” z Kremla (dosłownie: „ludzi władzy”; termin opisujący wysokich rangą polityków związanych dawniej ze służbami).

W centrum polityki Kremla jest wojna informacyjna, pełna pretensji i roszczeń. To najtańszy sposób prowadzenia wojny i zajmowania terytoriów bez stosowania czołgów. Strach, prowokacja, przewidywanie przyszłych zdarzeń i propaganda – w tych sprawach elita Kremla to prawdziwi mistrzowie. Tych właśnie rodzajów broni używa ona zawsze do usprawiedliwienia rosyjskich okupacji, zarówno przed swoimi rodakami, jak i całym światem.

Drugi Anschluss

Z aneksją Półwyspu Krymskiego – zgodnie z prawem należącego do Ukrainy – w samej Rosji łatwo było dojść do porządku dziennego. Inwazja obyła się bez ofiar, które mogłyby sprawić, że na ulice wyjdą matki zabitych. Na Zachodzie udało się ją zaprezentować przy pomocy narracji, zgodnie z którą zajęcie Krymu mogło nawet wydawać się zrozumiałe, skoro duża część jego mieszkańców mówi po rosyjsku.

Jednak większość tej ludności przybyła na Krym w rezultacie masowych przesiedleń, których celem było zróżnicowanie narodowościowe krajów wasalnych Związku Radzieckiego – oraz rusyfikacja regionu. Podobne terytoria znajdują się w wielu częściach Europy Wschodniej. Dziś tych ludzi wykorzystuje gang Putina. Zaś o pierwotnych mieszkańcach Krymu – Tatarach – już zapomniano. Ich doświadczenie polityki ludnościowej Stalina jest doświadczeniem ludobójstwa.

W dniach, w których piszę te słowa, domy Tatarów na Krymie są znaczone krzyżami. Czy nie brzmi to znajomo?

Rosja od dawna próbuje kwestionować niezależność Europy Wschodniej i krajów bałtyckich. W 2008 r. Władimir Putin mówił, że Ukraina jest sztucznym państwem. Rosja podważała prawo Ukrainy do nienaruszalności jej granic, a przy pomocy zmyślnie budowanych kłamstw sprawiła, że kraj ten wyglądał niemal na rosyjski. Nie ma w tej strategii nic nowego: to samo zdarzyło się kiedyś Austrii, która dzięki nazistowskiej propagandzie w 1938 r. padła ostatecznie ofiarą Anschlussu.

Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa

W krajach bałtyckich od lat wysłuchuje się rosyjskiej retoryki w tym stylu. Świat stosunkowo słabo zna te państwa – podobnie zresztą jak Ukrainę. To sprawia, że rosyjskie zamiary są całkiem możliwe do realizacji.

Wśród treści pojawiających się w rosyjskich mediach od dawna można znaleźć historie o Rosjanach przetrzymywanych w obozach koncentracyjnych w Estonii (kłamstwo to pochodzi z 2007 r.). A także o tym, że z hoteli w Finlandii – którą historycznie uznaje się za przynależną Rosji – porywane są rosyjskie dzieci (rocznik kłamstwa: 2013).

Skoro tego rodzaju przekaz emituje się w eter rok po roku, nie może zaskakiwać, że coraz więcej Rosjan zaczyna przyjmować pełne podejrzeń nastawienie do Zachodu. To właśnie jest celem propagandy. W ten sposób można mobilizować do wojny umysły ludzi, a nastawione dotąd do siebie przyjacielsko grupy etniczne – podjudzać przeciw sobie.

FSB ponad prawem

To właśnie wymyślonych wrogów potrzebuje klika prezydenta Putina, aby podtrzymywać w narodzie swoją popularność, a także ocalić majątek, który nabyła w mocno wątpliwy sposób. Utrata władzy mogłaby wydobyć na światło dzienne praktyki korupcyjne, dzięki którym elita gromadziła swoje bogactwa. Dokładnie coś takiego przytrafiło się obalonemu prezydentowi Janukowyczowi.

Na razie rosyjskie przywództwo jest skupione w rękach niewielkiej grupy „siłowików”. Putin – najbogatszy człowiek Europy i Rosji – jest tej grupy emanacją. Doświadczenie i przeszłość jej członków są różne niż u polityków zachodnich, u jej podstaw jest FSB i KGB. Dziś w rosyjskiej hierarchii nie można mieć wyższej pozycji. W czasach ZSRR wyżej od KGB była przynajmniej partia.

Każdy, kto jeszcze wierzy, że celem polityki Federacji Rosyjskiej jest rzeczywiście ochrona interesów etnicznych Rosjan za granicą, powinien przypomnieć sobie sposób, w jaki Adolf Hitler używał pojęcia „etnicznych Niemców”.

Każdy, kto choć raz był w Rosji, wie, jak mało jej władze dbają o swoich obywateli. To właśnie rosyjskie działania – podejmowane pod płaszczykiem „pomocy humanitarnej” – pozostawiły Osetię Południową w tak nieszczęsnym stanie, w jakim terytorium to znajduje się obecnie.

Nieudane zjednoczenie

Kreml nie jest zbyt szczęśliwy, obserwując rozmaite „kolorowe” rewolucje w krajach sąsiednich. Dlatego więc w rządach państw przeżartych korupcją instaluje ludzi skłaniających się ku Rosji.

Kiedy na Ukranie rządził Wiktor Janukowycz, zdarzało się, że nakazywał aresztowania historyków zajmujących się zbrodniami z czasów ZSRR. Osobiście też kwestionował Hołodomor – katastrofalny Wielki Głód, który w istocie był ludobójstwem, do którego doszło z inicjatywy Sowietów na początku lat 30. Janukowycz ograniczał wolność słowa oraz posługiwał się propagandą homofobiczną. Działał w sposób, którego oczekuje się od przywódcy sponsorowanego przez Moskwę. Jednak ukraiński naród zaprotestował i popsuł bardzo już zaawansowany plan Putina – plan cichego zjednoczenia Ukrainy z Rosją.

Co by było, gdyby...

Dla Zachodu przyszedł teraz czas, aby sprzeciwić się zamiarom Rosji powiększenia terytorium o obszary leżące poza jej granicami.Tego nie da się osiągnąć przy pomocy dialogu dyplomatycznego.

Negocjacje z przeciwnikiem, który cały czas kłamie o swoich zamiarach, są niemożliwe. Rosja pokazała już, że strategię „fasadowej dyplomacji” stosuje tylko po to, aby zyskać czas na przetransportowanie ciężkiej broni nad swoją granicę. A także – na uchwalenie praw wspierających marionetkowe reżimy.

Jak dotąd Zachód starał się zrozumieć politykę Kremla. Nie ma jednak żadnej potrzeby rozumienia kolonializmu. Jest to zwykła chciwość, którą trzeba powstrzymać.

Czy próbowalibyśmy okazać zrozumienie królowej Elżbiecie II, gdyby zdecydowała się na powrót do kolonializmu? Czy staralibyście się zrozumieć sposób myślenia Angeli Merkel, gdyby zagroziła światu przywróceniem do istnienia niemieckiej Rzeszy? Co by było, gdyby niemiecka telewizja nadawała programy dziecięce, w których zabawki biorą udział w wojnie? A krajem tym rządzili ludzie z korzeniami w gestapo? Jak byście się czuli, gdyby mieszkańcy Niemiec uważali Hitlera za jednego ze swoich najwybitniejszych rodaków w historii – podobnie jak w Rosji poważa się dziś Stalina?

Co by było, gdyby Niemcy ogłosiły, że Europa (albo „Gejropa”, jak przezywają ją Rosjanie) jest rządzona przez sprzysiężenie homoseksualistów – tak jak było to niedawno przedstawiane w Rosji, gdzie wprowadzono ustawy zabraniające „propagandy gejowskiej”? Czy ktokolwiek pamięta dziś, kto utrzymywał, że zachodnie zwyrodnienie jest efektem żydowskiego spisku?

Tego nikt, nawet przez chwilę, by nie tolerował. Wiecie dobrze, że nie ma żadnego sposobu, aby kiedyś móc odpowiedzieć waszym wnukom, gdy zapytają was: „Dlaczego do tego dopuściliście?”.


Przełożył MARCIN ŻYŁA


SOFI OKSANEN jest fińską pisarką i publicystką, od wielu lat znaną czytelnikom w Skandynawii i Stanach Zjednoczonych. Jej najsłynniejsza powieść, „Oczyszczenie” – w której autorka przedstawiła ciało kobiety jako metaforę okupowanego kraju – została przetłumaczona na 26 języków, w tym polski. Ojciec pisarki jest Finem, matka – Estonką, która w 1970 r. wyemigrowała do Finlandii. Książki i artykuły Oksanen cechuje ostra krytyka sowieckiego i postsowieckiego imperializmu: w 2008 r. antologia tekstów o radzieckiej okupacji Estonii, której była współautorką („Poza wszystkim był strach. Jak Estonia straciła swoją historię i jak może ją odsyskać”), zapoczątkowała debatę historyczną w Finlandii i Estonii – wzbudziła też protest proputinowskiej partii Jedna Rosja. Najnowsza książka Oksanen (tytuł oryginalny „Kun kyyhkyset katosivat”) ukaże się w Polsce w przyszłym roku nakładem wydawnictwa Czarne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2014