Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W' środowisku dziennikarskim z satysfakcją przyjęty został werdykt sądowy, który, odrzucając wcześniejszy wyrok skazujący gazetę „Zycie” za zniesławienie prezydenta, orzekł, iż dziennikarz nie może odpowiadać za krzywdy wyrządzone komukolwiek, jeśli pracował rzetelnie, a tylko przesłanki, na których się oparł, okazały się mylne. I w istocie precedens stworzony tym orzeczeniem będzie miał dla wolności słowa w Polsce skutki bardzo daleko sięgające. W kontekście ostatnich awantur z przedstawicielami władzy, to obrażającymi dziennikarzy, to wystawiającymi im zróżnicowane świadectwa moralności, tym ostatnim wręczona została broń, której znaczenia nikt nie będzie usiłował pomniejszyć.
Ale ja myślę o czasie, który przecież prędzej czy później nadejdzie na pewno. Zmieni się władza, jej filozofia, jej zasady i program. Być może u steru pojawią się ludzie diametralnie odmiennych przekonań. Wielu dziennikarzom, także tym najgorliwszym i najbardziej ideowym, będą oni wreszcie bliscy. Czy nigdy nie pojawi się pokusa, by rozprawiać się z - na pewno już niesłusznym - przeciwnikiem, ba, wrogiem po prostu, jak najskuteczniej i jak najpospieszniej? Skoro można będzie oskarżać nawet najciężej, w dodatku w przekonaniu, że to dla wspólnego dobra publicznego, czy zawsze oskarżenia będą podbudowane stuprocentową rzetelnością, tą zapewniającą bezkarność nawet w sytuacji ewidentnie wyrządzonej krzywdy? A zresztą, co to za usprawiedliwienie - rzetelność tego, który się omylił? Po drugiej stronie może być krzywda nie do odrobienia: zniszczone nieodwracalnie dobre imię, kariera, a może także czyjeś życie?
Poczucie władzy, jakie ma dziennikarz zwracający się do tysięcy i milionów odbiorców, pokazujacy palcem na twarze i nazwiska, upubliczniajacy nie tylko fakty, ale także podejrzenia, przypuszczenia, cienie przypuszczeń, zarysy podejrzeń - takie poczucie władzy może służyć dobru publicznemu, ale także czasem może oszałamiać i fascynować samo dla siebie. A cóż dopiero mówić o
lokalnych stosunkach międzyludzkich, gdzie, niezależnie od zmiany władzy, pozostaną ludzkie przywary, takie jak zawiść i pragnienie odegrania się jednych na drugich...
Piszę o tym dlatego, że już teraz doświadczamy bardzo dotkliwie, iż z najpiękniejszej ideowości wynikają postawy nie tylko różne, ale głeboko niekonsekwentne. Gorliwość religijna, wyrażająca się w wierności praktykom, nie musi przekładać się na miłość bliźniego. Żarliwe protesty przeciw złu jakoś zupełnie nie wykluczają twardości serca. Patos wielkich uniesień sąsiaduje na stronach tych samych pism i na tych samych falach radiowych z seansami agresywnych ataków na ludzi najbardziej nawet zasłużonych, a współczucie i okrucieństwo mają po prostu za przedmiot różne istoty żywe i godzą się ze sobą w tych samych umysłach i sumieniach.
Kiedy w dyskusji telewizyjnej słyszę, jak poseł LPR z oburzeniem komentuje francuskie prawo zabezpieczające samotne matki jako niecny przykład niszczenia rodziny, kiedy czytam przedrukowywany paszkwil na Jana Nowaka-Jeziorańskiego, którym prawicowy dziennik „czci” jego jubileusz, kiedy zasłużony tygodnik diecezjalny nie potrafi zaprzestać ataków na moje własne pismo (choć już nawet nie bardzo wiadomo, o co), myślę, że niebawem możemy stanąć przed egzaminami trudniejszymi niż te, których doświadczamy teraz, w sporze z lewicą tak niby to potężną. I że dla dziennikarzy otworzą się nowe próby i nowe pułapki. A gwarancja niewinności, przyznana precedensowym wyrokiem sądowym, może się czasem okazać źródłem ryzykownego poczucia bezkarności.
Za nieumyślny wypadek sprawca też jakoś odpowiada. Stanie przed sądem nauczyciel-przewodnik tragicznej wycieczki na Rysy. Czy dziennikarz, wyrządzający krzywdę nie idei - niesłusznej, nie programom - sobie obcym, ale żywemu człowiekowi, naprawdę powinien być z reguły rozgrzeszany?