„Niech Imię Pana będzie błogosławione”

Hiobie, Hiobie, wołał Kierkegaard, pytając „czy nie rzekłeś nic więcej ponad te wspaniałe słowa: Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione.

12.08.2013

Czyta się kilka minut

Nic nie powiedziałeś więcej? Czy tylko to powtarzałeś w chwili swojego upadku?... Gdy całe twe życie upadło w gruzy i leżało wokół ciebie jak gliniane skorupy, czy od razu znalazłeś ten nadludzki spokój, od razu poznałeś wytłumaczenie miłości, lekkości zaufania i wiary?” (tł. Bronisław Świderski).

Hiob wypowiada te słowa, które stają się w jego ustach, w jego sytuacji niezwykłe. Wszak te same słowa powtarzają uroczyście naburmuszeni mistrzowie ceremonii, co to nauczają maluczkich, by odpowiednio się zachowali w chwili upadku. W ustach Hioba stały się jednak wołaniem uciemiężonego, krzykiem zalęknionego, „pocieszycielem tych, którzy w ciszy chowają ból”. Tymi słowami godził się z Bogiem, po to, by wejść z Nim w spór. Hiob wypowiadał pierwsze dwie frazy, które zakończył: Błogosławione Imię. Tak do dzisiaj wierzący Żydzi dziękują Bogu za wszystkie dobre dary i błogosławią Go w chwili nieszczęścia. Wypowiadają błogosławieństwo wina, chleba, tęczy, księżyca, katastrofy i śmierci. Mówią: Baruch HaSzem, czyli Błogosławione Imię. Nie mówią: Bóg. Nie używają żadnego ze znanych biblijnych imion Pańskich. Mówią tylko Imię, jakby ono samo wystarczyło, bo wskazuje na coś niedostępnego i być może groźnego, szaleńczego, a zarazem majestatycznego.

Błogosławieństwo Imienia jest zatrzymaniem. Zatrzymaniem myśli przed Bogiem, który niezależnie od tego, co się zdarzyło, pozostaje jedynym i tym samym. Wskazuje na konieczność skupienia, spoczynku niezbędnego myśli. Z tych słów dowiadujemy się, że Bóg nie zabrał wszystkiego Hiobowi. Nie odebrał okazji do sławienia Go, nie zniszczył ładu serca i szczerości wiary. Pozostało w nim tak jak przed katastrofą zaufanie do Boga. Być może stało się jeszcze pewniejsze, bo już nic nie mogło odwrócić uwagi Hioba od jego Boga. Wszystko, co miał, wziął Pan. Jego domem była boleść, ale w tym domu była też radość, bo miał w sobie moc wypowiedzenia „Błogosławione Imię”. To był głos pogodzenia i pocieszenia, głos, który drży w bólu, a zarazem oznajmia radość ducha. Wyjątkowym nauczycielem był Hiob, twierdził Kierkegaard. Nie sposób go uniknąć. Nie można o nim zapomnieć.

W jednym z listów, które tworzą całość zwaną „Powtórzenie”, filozof pisał, że Księgi Hioba nie czyta wieczorem oczami, jak zwykłą książkę, ale czyta ją oczami duszy. W tym dziele każde słowo jest odkryciem, pokarmem, wyzwaniem. Każdym słowem budzi człowieka z letargu. To tak potężne dzieło, że tylko z nadzieją można pytać, czy zna je Bóg. Bo jeśli je zna, jeśli je przeczytał, tak jak Kierkegaard, to znaczy, że rozumie ludzkie cierpienie. Nawet jeśli Hiob był poetycką imaginacją, jeśli nikt nie mówił w ten sposób, to i tak jego słowa pozostają dla ludzi i Boga prawdą. Bo w całym Starym Testamencie, zapewnia nas Søren Kierkegaard, nie ma „nikogo, do kogo człowiek może się uciec z większym zaufaniem, szczerością i wiarą. Wszystko w nim jest tak ludzkie(...) Nigdzie na świecie cierpienie nie znalazło takiego wyrazu”.

Bóg może się wiele od Hioba dowiedzieć. Może go czytać jak dziecko i zadawać sobie pytanie, dlaczego cierpią dorośli. Może, czytając Księgę, rozpoznać twarz i obolałe ciało Hioba siedzącego przy ognisku. Nikt przy nim nic nie mówi. Cisza kryje wszelkie tajemnice. Bóg może czytać jego krzyk i pytać, czy powinien on prawować się z Panem? Czy jest jak ludzkie dziecko, które kłóci się na podwórku z rówieśnikami?

Nie wiemy, co Bóg wie, czy chce wiedzieć o Hiobie. Nie wiemy, co wie o ludzkim cierpieniu. Nie śmiemy o tym myśleć. Jedno zdaje się być w miarę pewne: Pan nie może się obejść bez ludzkiej racji, bez tego wybuchu gniewu, emocji, bez krzyku. Potrzebuje ludzkich słów, bo te są repliką słowa Bożego.

Kierkegaard na koniec jednego z listów pisał: „Mój niezapomniany dobroczyńco, cierpiący Hiobie! Chcę się przyłączyć do Twojej grupki i słuchać Ciebie. Nie odsyłaj mnie”. Podnieś głos, krzycz, bo wszystko, co powiesz, nawet jeśli rani słuchaczy, jest lepsze „od czczej miejskiej paplaniny o sprawiedliwej opatrzności, wymyślonej przez ludzką mądrość i powtarzanej przez staruchy i półmężczyzn”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2013