Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po pierwsze, mogą zaprzeczać: odmówić badania sprawy, minimalizować jej charakter, ignorować bądź obwiniać ofiary. Po drugie, mogą zareagować: ustanawiając komisje do weryfikacji takich skarg, zapewniając ofiarom pomoc, a duchownych--przestępców odsuwając od kontaktu z nieletnimi, a nawet laicyzując. Po trzecie, mogą działać proaktywnie i prewencyjnie, reformując struktury formacji w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko wyświęcenia na księży osób z zaburzoną orientacją psychoseksualną. Po czwarte, mogą wprowadzić inicjatywy oparte na strategicznym planowaniu oraz zasadach postępowania, tak aby nie tylko słaba selekcja kandydatów do kapłaństwa, ale również struktury władzy kościelnej i mentalność korporacyjna nie przyczyniały się do "zamiatania spraw pod dywan" bądź "zaradzania kryzysowi" jedynie w celu uniknięcia zgorszenia.
Sprawa szczecińska pozostaje otwarta zarówno z prawnego, jak duszpasterskiego powodu. Nie chodzi
o doprowadzenie księdza D. "na szafot" - chodzi o zdrowie psychiczne, duchowe i moralne tych, którzy czując się przez niego wykorzystani, zostali pokrzywdzeni postępowaniem prokuratury i nie są pewni, czy Kościół stoi teraz po ich stronie. Bezpieczeństwo, którego tak bardzo potrzebują ofiary wykorzystania seksualnego, to coś więcej niż niebycie molestowanym. Pouczające w tym względzie powinny być inne przypadki, o jakich słyszeliśmy w ostatnich latach, a także ostatnie przemówienia i gesty
Benedykta XVI w stosunku do ofiar. Proces kanoniczny księdza Andrzeja jest w toku; on sam do niczego się nie przyznaje. Nie wydając wyroku, pozostaję jednak zdziwiony postawą prokuratury. Doświadczenie kliniczne i życiowe podpowiada mi, żeby sprawy nie uważać za wyjaśnioną. Ofiarom należy się prawda...