„Nie rób tego więcej"

ILONA SOBCZYK: - Dla Polaków Turkmenistan to kraj egzotyczny. Jak Pan znalazł się na tych ziemiach i jakie są na nich losy Polaków?

04.07.2006

Czyta się kilka minut

WALERY TYSZKIEWICZ: - Urodziłem się z Zdolbunowie, to dziś Ukraina, w 1946 r. Całą moją rodzinę zesłano do Turkmenistanu. Przewożono nas z miasta do miasta. Od 1961 r. mieszkamy w Aszchabadzie. Rodzice już nie żyją. Córki, dorosłe, wyjechały do Polski.

Jeśli chodzi o polskich zesłańców w Turkmenistanie i w ogóle w Azji Środkowej, to dopiero w czasach Nikity Chruszczowa można było wyjechać na utracone ziemie rodzinne, teraz na Ukrainie, Białorusi, Litwie. Niestety niewielu Polaków wiedziało o tej możliwości. Większość tu została.

- Po rozpadzie ZSRR Turkmenistan stał się państwem najbardziej bodaj zamkniętym na wpływy zewnętrzne z całego byłego "bloku" socjalistycznego. Dyktatorskie rządy prezydenta Saparmurata Nijazowa zabraniają działalności pozarządowym organizacjom. Jak w takim systemie politycznym zrodziła się idea utworzenia Centrum "Polonia Turkmeńska"?

- Podczas pierestrojki, w drugiej połowie lat 80., otrzymaliśmy szerszy dostęp do mediów i informacji. Dowiedzieliśmy się, że w innych krajach istnieją związki polonijne. To był pierwszy impuls. Rozpoczęliśmy starania o utworzenie związku u nas. Jednak wolność z czasów pierestrojki szybko się skończyła. W 1991 r. powstał niepodległy Turkmenistan. Wielokrotnie zwracaliśmy się do nowych władz z wnioskiem o zarejestrowanie Centrum. Zawsze nam odmawiano. Do dziś jesteśmy niezarejestrowani i działamy właściwie w podziemiu.

- Czym władze turkmeńskie uzasadniały odmowę rejestracji?

- Powodu nigdy nie podawano. Poinformowano nas tylko, że jeśli nie chcemy mieć kłopotów, mamy więcej nie pisać wniosków. Obecnie jesteśmy największą w Turkmenistanie organizacją pozarządową, jednak w sensie prawnym nie istniejemy. Bo w Turkmenistanie nie ma żadnej zarejestrowanej organizacji pozarządowej.

Działalność rozpoczęliśmy z wielkim trudem w 1991 r., jako ośrodek kulturalno-oświatowy "Polonia Turkmeńska", liczący może 25 osób. Baliśmy się reakcji władz. Do dziś wśród nas są osoby dbające, abyśmy czegoś niewłaściwego nie powiedzieli, czym moglibyśmy się narazić władzy. Tymczasem nie zajmujemy się polityką, krytykowaniem. Naszym celem jest nauczanie języka polskiego, polskiej historii, kultury i literatury. W 1993 r. zostaliśmy niejako zaakceptowani przez ówczesnego konsula generalnego z Moskwy, bo w Turkmenistanie polskiej placówki dyplomatycznej nie ma. Podczas jego wizyty w Aszchabadzie uzyskaliśmy pozytywną odpowiedź od władz turkmeńskich dotyczącą rejestracji ośrodka, ale zaraz po jego wyjeździe okazało się, że rejestracji nie będzie.

- Jak zorganizowano pierwsze spotkania Centrum?

- Wziąłem książkę telefoniczną i dzwoniłem do osób o nazwiskach brzmiących po polsku. Nie wszyscy przyznawali się do swoich korzeni. Niektórzy mówili: nie dzwoń więcej. Kiedy odbywały się pierwsze spotkania, część obecnych stała w drzwiach i patrzyła. Nie chcieli wejść do środka. Obecnie na terenie Turkmenistanu mieszka 5 tys. Polaków i osób polskiego pochodzenia, z czego około 1,5 tys. jest związanych z Centrum.

- Jak wygląda pomoc ze strony Polski?

- Do 1998 r. pomocy prawie nie dostawaliśmy. Od 1994 r. pojedynczy studenci zaczęli wyjeżdżać do Polski na stypendia rządowe. W 1998 r. Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" zaprosiło kilkuosobową grupę dzieci na kolonie letnie. Od tej pory "Wspólnota Polska" wspiera nas materialnie, pokrywa koszty biura, przeznacza pewne środki na organizację imprez. Jesteśmy niezarejestrowani, placówki dyplomatycznej nie ma, dlatego nie możemy zorganizować Domu Polskiego w Turkmenistanie. Przez to nie otrzymujemy pieniędzy.

- Z jakimi organizacjami polonijnymi współpracujecie?

- Wsparła nas Polonia z Francji. W 1996 r. dla Polaków z Turkmenistanu zebrano 40 kartonów z darami, wysłano je drogą dyplomatyczną przez Moskwę. Dwa lata czekaliśmy na dary, one jednak do nas nie dotarły. Później pomagała nam Australia i Kanada.

- Prawie 90 proc. mieszkańców Turkmenistanu to wyznawcy islamu. W konstytucji z 1991 r. podkreślono wolność wyznania. Jak przedstawia się sytuacja Kościoła katolickiego?

- Kościół katolicki nie jest zarejestrowany. Kiedyś, do 1917 r., Polacy wybudowali tu pięć kościołów w największych miastach obwodu zakaspijskiego. Główna katedra, w stylu neogotyckim, była wzniesiona w Aszchabadzie ze składek zebranych od Polaków. W 1997 r. ustalono stosunki dyplomatyczne pomiędzy Watykanem i Turkmenistanem. W Aszchabadzie otwarto nuncjaturę i choć Kościół jako organizacja religijna nie istniał, mogliśmy skorzystać z wewnętrznej kaplicy nuncjatury. Obecnie w Aszchabadzie przebywa dwóch księży.

Kiedy na spotkaniu z Papieżem Janem Pawłem II zapytano mnie, jak można pomóc Polonii z Turkmenistanu, odpowiedziałem, że nie można nam w żaden sposób pomóc, bo pomoc i tak by do nas nie dotarła.

- Jak Pan może podsumować 15 lat działalności Centrum?

- Po wielu latach znowu można było usłyszeć w Turkmenistanie polski i to najważniejsze osiągnięcie. Podstawowe wykształcenie z języka polskiego otrzymało ponad 350 osób. Ponadto udało nam się wysłać ok. 30 studentów na polskie uczelnie. Obchodzimy polskie święta narodowe i religijne. Chcemy dokształcać dzieci, bo nie mają szans na zdobycie tu dobrego wykształcenia. Np. w Turkmenistanie nikt nie uczy angielskiego.

- Czy myślicie o repatriacji do Polski?

- Żadna polska rodzina nie uzyskała możliwości wyjazdu do Polski w ramach repatriacji. W Polsce mało kto wie o istnieniu Turkmenistanu, a tym bardziej o tutejszej Polonii. Panuje opinia, że w Azji Centralnej Polacy mieszkają jedynie w Kazachstanie. W Turkmenistanie nie ma polskiej placówki dyplomatycznej, więc ludzie nie mogą złożyć wniosku o repatriację. A wyjazd za granicę nie jest prostą sprawą. Od nas można wylecieć jedynie samolotem, co jest kosztowne. Właśnie rozpoczęcie procesu repatriacji jest teraz najważniejszym celem naszego Centrum.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2006