Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ostatnie miesiące przyniosły pogorszenie - i tak już wcześniej niełatwej - sytuacji organizacji pozarządowych (tzw. NGO’sów, popularnie zwanych “trzecim sektorem" - po “pierwszym", czyli instytucjach państwa, oraz “drugim", czyli instytucjach publicznych) w regionie Azji Centralnej: w Turkmenistanie warunki dla funkcjonowania organizacji pozarządowych są bardzo złe od dawna. W Uzbekistanie w ciągu ostatniego półtora roku znacznie się pogorszyły; w Kazachstanie wedle świadectw tamtejszych działaczy “pozarządówki" są one obecnie najgorsze od dekady. Władze mnożą trudności formalno-prawne i przeprowadzają rozmaite działania, które utrudniają funkcjonowanie trzeciego sektora. Podobna jest zresztą sytuacja NGO’sów na pozostałym obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw, w szczególności na Białorusi i w Rosji.
Na pewno dużą rolę w zaostrzeniu polityki władz w stosunku do tych organizacji odegrały kolejne “kolorowe" rewolucje w krajach postsowieckich. Poza tym wzmożenie działalności ograniczającej możliwości NGO’sów widać szczególnie w okresach przedwyborczych - np. przed wyborami parlamentarnymi wiosną tego roku w Kirgistanie czy w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi (jesień 2005) w Azerbejdżanie.
Ale nie tylko wtedy. Majowe protesty w autorytarnym Uzbekistanie oraz groźba rozprzestrzenienia się ich na inne kraje regionu sprowokowały kolejne represje wobec “pozarządówki" w Azji Centralnej. Nasilenie działań przeciw NGO’som jest szczególnie niepokojące w najbogatszym kraju regionu - Kazachstanie. Tym bardziej, że władze w Astanie nie mają potrzeby uciekać się aż do takich środków - w Kazachstanie brak poważnej opozycji, a rewolucyjna zmiana władzy jest mało realna.
Wysłannicy Zachodu
Z punktu widzenia władz krajów Azji Centralnej organizacje pozarządowe to w ogóle byt dosyć kuriozalny, bo nie mieszczący się ani w kategoriach postsowieckich, ani w logice reżimów autorytarnych. Ich sposób działania, niezależność, zdecentralizowana struktura, niska zyskowność oraz proponowana ideologia stoją w sprzeczności z zasadami, na jakich w regionie tym funkcjonuje władza. Jednocześnie NGO’sy jawią się rządzącym jako sprzymierzeniec - a czasem nawet swoisty wysłannik - świata zachodniego. Obecność ich - abstrahując nawet od celów i sfer działalności poszczególnych organizacji - ma więc od początku “posmak" polityczny.
Nastawienie władz republik centralnoazjatyckich do organizacji pozarządowych ewoluowało w ciągu minionych kilkunastu lat niepodległości. Ich sytuacja była i jest różna w każdym z pięciu krajów regionu (Kazachstan, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgistan), jednak zjawiskiem wspólnym była i jest ambiwalencja władz wobec NGO’sów oraz ograniczenia prawne i kontrolowanie ich funkcjonowania.
Pamiętając o sowieckiej historii regionu, oczywista jest nieufność władz w stosunkach z sektorem pozarządowym. Każda forma niezależnego i nie kontrolowanego przez państwo stowarzyszania się obywateli może stanowić konkurencję dla rządzących. “Konkurencja" ze strony organizacji, które chcą promować demokrację i społeczeństwo obywatelskie, bywa postrzegana przez mniej lub bardziej autorytarnych prezydentów Azji Centralnej jako zagrożenie dla niepodzielności ich rządów. Podejrzliwość ta związana jest także z ich prawie wyłącznie zagranicznymi rodowodami i zewnętrznymi (niezależnymi od państwa) źródłami finansowania.
Najbardziej jaskrawym i krańcowym przykładem takiej nieufności jest Turkmenistan, gdzie do dziś obowiązuje sowieckie prawo o stowarzyszeniach i gdzie wszechwładza rządzącego krajem Saparmurada Nijazowa wyklucza możliwość jakiejkolwiek niezależnej działalności.
Z drugiej jednak strony - i niejako równolegle do utrzymującej się podejrzliwości - władze zaczęły zauważać korzyści płynące z działalności niektórych organizacji pozarządowych, mogących stanowić uzupełnienie działalności państwa - głównie w polityce społecznej. “Pozarządówka" przyczynia się też do przyspieszania niektórych niezbędnych - prawnych czy instytucjonalnych - zmian systemowych.
Dobroczynne skutki zaangażowania NGO’sów widać zwłaszcza w krajach najbiedniejszych, gdzie struktury państwowe są słabe - w Azji Centralnej takim krajem jest Tadżykistan. Po tadżyckiej wojnie domowej (1992-96), wobec rozpadu starych i braku wykształcenia nowych struktur władzy, władze w Duszanbe pozwoliły na dosyć swobodne zaangażowanie zagranicznych organizacji. Zaczęły one działać przede wszystkim w sferze socjalnej w regionach zniszczonych i skłóconych po wojnie, drastycznie zubożałych, cierpiących na bezrobocie, przestępczość i korupcję (m.in. w położonym w tadżyckim Pamirze Górno-Badachszańskim Okręgu Autonomicznym), przyczyniając się z czasem do spadku napięć społecznych.
Strach przed rewolucją
Punktem zwrotnym w relacjach między władzą a NGO’sami w krajach postsowieckich była gruzińska “Rewolucja Róż" jesienią 2003 r. Gruziński wariant sukcesji władzy - pokojowe obalenie autorytarnego prezydenta Eduarda Szewardnadze i wygrana opozycji w wolnych wyborach - był ostrzeżeniem dla pozostałych krajów regionu.
Tymczasem informacje podawane przez część światowych mediów wskazywały na powiązania gruzińskiej opozycji z finansowanym przez USA międzynarodowym środowiskiem pozarządowym, w tym przede wszystkim z fundacjami George’a Sorosa i amerykańskim NDI (National Democratic Institute). Pojawiły się plotki o organizowanych (pośrednio lub bezpośrednio) przez te instytucje szkoleniach dla rewolucjonistów i młodzieżówki gruzińskiej opozycji (“Kmara"), które rozrosły się do podejrzeń o to, że rewolucje są inspirowane przez USA i finansowane przez Sorosa. Bez względu na prawdziwość tych insynuacji, dały one do myślenia władzom sąsiadujących z Gruzją krajów Kaukazu Południowego i całej WNP - i wpłynęły na wzmożenie działań, uprzedzających potencjalny “eksport" rewolucji.
Wkrótce potem Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie jesienią 2004 r. potwierdziła realność zagrożenia innych krajów postsowieckich zmianami rewolucyjnymi i prodemokratycznymi. W Azji Centralnej wpłynęła ona bezpośrednio na dalsze pogorszenie sytuacji sektora pozarządowego: władze zaczęły wprowadzać dodatkowe wymogi rejestracji NGO’sów i innych międzynarodowych organizacji (w Uzbekistanie nie uzyskały ponownej rejestracji m.in. Internews, Human Rights Watch i Fundacja Sorosa) oraz prowadzić działania wymierzone przeciw konkretnym instytucjom (m.in. Fundacji Sorosa w Kazachstanie).
Wreszcie, wydarzenia kirgiskie z marca tego roku - tzw. “Rewolucja Tulipanów" - pokazały centralnoazjatyckim prezydentom, że zmiany mogą być tuż za progiem. To między innymi takie przekonanie oraz strach przed kolejnym “kolorowym" przewrotem musiały wpłynąć na decyzję uzbeckiego prezydenta o krwawym stłumieniu majowych protestów w Andidżanie, jako potencjalnego zarzewia zmian.
Casus Kazachstan
Najbardziej niepokojące są zmiany w sytuacji sektora pozarządowego w Kazachstanie. Ta największa republika centralnoazjatycka wyrosła na lidera regionu, szczególnie w sferze gospodarczej. Mimo problemów społecznych i trudności związanych z transformacją, poziom życia Kazachów jest wyższy niż w krajach sąsiednich - z czego zdają sobie oni sprawę.
W Kazachstanie nie istnieje silna opozycja dla rządzącego od kilkunastu lat prezydenta i nie ma też - przynajmniej w najbliższym okresie - perspektywy na rewolucyjną zmianę władzy.
Tym bardziej niezrozumiałe są coraz ostrzejsze działania Astany, drastycznie ograniczające działania opozycji: sprawy karne przeciw jej działaczom, zdelegalizowanie Demokratycznego Wyboru Kazachstanu (najważniejszej partii opozycyjnej), zamknięcie największej gazety opozycyjnej i posunięcia przeciw NGO’som i innym międzynarodowym organizacjom zaangażowanym w kraju - oskarżanym o pośrednictwo w finansowaniu przyszłej rewolucji.
Od kilku miesięcy w kazachskim ustawodawstwie wprowadzane są zmiany, które mają zapewnić całkowitą kontrolę państwa nad finansami i sposobem działania organizacji pozarządowych. Trwa nagonka organów kontroli finansowej, podatkowej i prokuratury na kilkadziesiąt organizacji, przede wszystkim finansowanych z pieniędzy amerykańskich (Fundacja Sorosa w Kazachstanie oskarżana jest o zaleganie z podatkami, wytoczono jej sprawę karną) i przeciw konkretnym osobom związanym z “pozarządówką". Efekt: kazachska społeczność NGO’sów jest coraz bardziej zastraszona.
Tylko czy władze Kazachstanu - mające ambicje reformować kraj, m.in. w oparciu o dochody z odkrytych niedawno wielkich złóż ropy - zdają sobie sprawę, że centralizując kraj i wzmacniając kontrolę nad społeczeństwem, mogą zaprzepaścić część osiągnięć ostatnich 10 lat? Ataki na zagraniczne organizacje - a także na zagranicznych inwestorów - mogą bowiem doprowadzić do zahamowania kazachskiej transformacji.