Nie ma mądrych

Polska gospodarka spowalnia. Zauważył to już nawet rząd i zweryfikował prognozy budżetowe na 2013 r. Nowe założenia i tak mogą się okazać zbyt optymistyczne. Utrzymanie wskaźnika bezrobocia poniżej 13 procent należy uznać za duży sukces.

10.09.2012

Czyta się kilka minut

Rząd zakłada, że wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie w przyszłym roku 2,2 proc. To znacząca zmiana, bo jeszcze w czerwcu była mowa o wzroście o 2,9 proc. Z kolei bezrobocie ma wynieść 13 proc., wobec wcześniejszej prognozy na poziomie 12,4 proc. To najważniejsze dane, które pokazują, że powinniśmy się przygotować na trudniejsze czasy. – Założenia są dość konserwatywne. Nie uważam, by na obecną chwilę były zbyt optymistyczne. Wiele zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja gospodarcza w strefie euro – przyznaje Jan Krzysztof Bielecki, szef Rady Gospodarczej przy gabinecie Donalda Tuska.

W podobnym tonie wypowiada się wiceprzewodniczący PO Grzegorz Schetyna. – Już od dłuższego czasu spodziewaliśmy się, że budżet na 2013 r. będzie najtrudniejszym w ostatnich latach. Przyjęte założenia są bardzo dokładnie przemyślane – przekonuje.

NA TLE EUROPY POLSKA I TAK WYPADA NIEŹLE

Cięcie prognozy wzrostu PKB aż o 0,7 punktu procentowego można jednak uznać za spore zaskoczenie. Teraz zbliżyła się ona do tego, co przewiduje Narodowy Bank Polski, według którego gospodarka w przyszłym roku urośnie o 2,1 proc. – W obu przypadkach to dość racjonalny wariant. Ale należy pamiętać, że najbliższe miesiące mogą przynieść konieczność dalszej obniżki prognoz. Na pewno nie będzie lepiej – mówi prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Ekonomiści podkreślają, że największy wpływ na polską gospodarkę będzie miał rozwój sytuacji w strefie euro. A w porównaniu do niej nawet polskie 2,2 proc. wzrostu PKB wygląda imponująco. Wiele wskazuje bowiem na to, że Euroland w przyszłym roku jeszcze nie wyjdzie z recesji, notując spadek PKB o około 0,2 proc.

– Ostatnie dane o PKB w drugim kwartale pokazały znaczący wkład eksporterów we wzrost gospodarczy. Gdyby nie on, PKB by wręcz minimalnie spadł. Eksport to w tej chwili główny motor napędowy gospodarki – ocenia Jacek Adamski, zastępca dyrektora generalnego PKPP Lewiatan.

Z naszego punktu widzenia najważniejsza będzie sytuacja w Niemczech, dokąd trafia ponad jedna czwarta polskiego eksportu (z czego większość to komponenty przeznaczone do dalszej produkcji). Zatem jeżeli niemieccy przedsiębiorcy nie przestraszą się kryzysu, polski przemysł nie powinien znacząco ucierpieć na spowolnieniu i tym samym nie będzie miał wpływu na spowolnienie w całej gospodarce. Zagrożenie jest jednak gdzie indziej.

BEZROBOCIE Z PEWNOŚCIĄ WZROŚNIE. NAWET BARDZIEJ, NIŻ PRZEWIDUJE RZĄD

Niezwykle trudne będzie bowiem utrzymanie wskaźnika bezrobocia poniżej poziomu 13 proc. – Obawiam się, że bezrobocie w przyszłym roku może w Polsce przekroczyć nawet 14 proc. – mówi prof. Noga. A to z kolei może spowodować, że Polacy będą bardziej oszczędzać, mniej kupować, i w rezultacie doprowadzi nas to do spowolnienia tzw. konsumpcji prywatnej. A to właśnie ona była w ostatnich latach jednym z głównych motorów naszej gospodarki i chroniła nas przed kryzysem.

Teraz jednak sytuacja jest poważniejsza. Wszystko zaczęło się od kłopotów w kluczowej dla gospodarki branży budowlanej. Firmy wpadły w tarapaty w ogromnej mierze przez inwestycje związane z Euro 2012. Duża konkurencja zmusiła je bowiem do znaczącego cięcia marż przy jednoczesnym wzroście cen surowców. Specjaliści szacują, że kryzys w tym sektorze może pozbawić pracy co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób.

Ponadto rząd zapowiedział znaczące ograniczenie inwestycji z pieniędzy publicznych. Do 2015 r. mają one spaść z 5,6 do 2,8 proc. PKB. Przykładowo do tej pory na budowę dróg w Polsce rząd przeznaczał ok. 30 mld zł rocznie. Od przyszłego roku ta kwota może spaść nawet o połowę. Jak ocenia Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, cięcie inwestycji publicznych w Polsce może w przyszłym roku odjąć ok. 0,5 punktu procentowego od wzrostu PKB.

Trzeba pamiętać, że załamanie w branży budowlanej może się odbić na pozostałych sektorach gospodarki. Wystarczy wspomnieć chociażby o branży finansowej: można się spodziewać, że banki wciąż bardzo ostrożnie będą podchodzić do udzielania kredytów przedsiębiorcom. A brak kredytów oznacza z kolei spowolnienie w inwestycjach i ograniczanie zatrudnienia.

BĘDZIEMY PŁACIĆ WYŻSZE PODATKI?

I podczas gdy dla pracowników kluczowe będzie utrzymanie swoich miejsc pracy, rząd w przyszłym roku znów będzie musiał zmierzyć się z problemem dziury w kasie państwa. Zgodnie z przyjętymi założeniami deficyt budżetowy nie przekroczy kwoty 35,6 mld zł w porównaniu do 35 mld zł zaplanowanych na ten rok. Z kolei deficyt całego sektora finansów publicznych nie powinien w tym roku przekroczyć 3,5 proc. PKB, co – jak zaznaczył minister Jacek Rostowski – w przyszłym roku pozwoli Polsce wyjść z tzw. procedury nadmiernego deficytu.

– O deficyt byłbym spokojny. Od dziesięciu lat nie zdarzyło się, by kiedykolwiek został przekroczony. Każdy rząd przyjmuje deficyt na takim poziomie, by potem nie było problemu z realizacją planu – podkreśla prof. Noga.

Rząd może mieć jednak problem ze ściągnięciem zaplanowanej kwoty podatków. W przyszłorocznym budżecie wpisano bowiem, że dochody wyniosą nieco ponad 299 mld zł, przy czym same wpływy podatkowe to ponad 266 mld zł. Rząd zakłada, że o ponad 6 proc. w porównaniu do tego roku wzrosną wpływy z podatku dochodowego PIT, o ponad 4 proc. wzrosną dochody z VAT, a wpływy z CIT będą wyższe aż o 11 proc.

Jeżeli spowolnienie gospodarcze będzie się nasilać, zrealizowanie tego planu może być trudne. Wówczas minister finansów będzie musiał znaleźć dodatkowe pieniądze. W grę wchodzi albo podniesienie podatków, albo szukanie środków w dochodach niepodatkowych.

Tutaj możliwości jest sporo. Rząd będzie mógł liczyć np. na wyższe od zaplanowanych (5,8 mld zł) dywidendy ze spółek Skarbu Państwa. Dotychczas rekordowy pod tym względem był rok 2009, gdy rządowi udało się wycisnąć z zysków spółek aż 7,8 mld zł. Plan na ten rok jest również ambitny, bo zakłada przekroczenie 8 mld. Kwotę zaplanowaną na przyszły rok można więc uznać za dość ostrożną. Drugim źródłem istotnego dochodu, którego nie uwzględnia się w planach wydatkowych, będzie wypłata z zysku Narodowego Banku Polskiego.

Jak zapowiedział premier, w przyszłorocznych planach nie ma podwyżek podatków. Można więc spodziewać się, że stawki podatków PIT, CIT i VAT nie wzrosną. Trzeba jednak pamiętać, że to nie są wszystkie zobowiązania wobec państwa. W kieszeniach odczujemy zapewne chociażby wzrost podatków i opłat lokalnych.

BEZ POPRAWY W STREFIE EURO TRUDNO MYŚLEĆ O WZROŚCIE

Jacek Rostowski, odnosząc się do zweryfikowanych założeń budżetowych, powiedział, że obecna sytuacja gospodarcza w Polsce przypomina tę z 2008-09. Był to okres, gdy świat wszedł w okres kryzysu spowodowanego załamaniem rynku finansowego w USA. Teraz źródłem problemów jest zadłużenie państw strefy euro, które znacząco wpłynęło na pogorszenie sytuacji gospodarczej w Europie.

Dziś nie ma mądrego, który byłby w stanie jednoznacznie stwierdzić, jak w przyszłym roku rozwinie się sytuacja w Eurolandzie i jaki będzie miała wpływ na polską gospodarkę. Niedawno prezes Europejskiego Banku Centralnego stwierdził, że za wszelką cenę trzeba walczyć o ratunek dla wspólnej waluty, co zdecydowanie poprawiło nastroje na rynkach. Problem w tym, że o ile politykom łatwo idzie definiowanie problemów, o tyle żaden z nich nie znalazł jeszcze na nie recepty. Stąd można mieć obawy, że im dłużej taka sytuacja będzie trwała, tym większe prawdopodobieństwo, że spowolnienie gospodarcze w Polsce będzie znacznie silniejsze od obecnie przewidywanego. 


ŁUKASZ PAŁKA jest analitykiem portalu finansowego Money.pl. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2012