Nicea: argument słabości

Choć pierwszy etap konferencji międzyrządowej w sprawie konstytucji Unii Europejskiej służył jedynie prezentacji stanowisk, to z oficjalnych i nieoficjalnych wypowiedzi wynika coraz jaśniej, że nicejski system liczenia głosów, przy którym upiera się Polska, ma marne szanse na utrzymanie. Polscy negocjatorzy w swym nieprzejednaniu są coraz bardziej osamotnieni, a nasz sojusz z Hiszpanią narażony na rozpad, choćby z powodu przyszłych ustaleń budżetowych, w których oba kraje okażą się rywalami o unijne pieniądze.

12.10.2003

Czyta się kilka minut

O wyższości zapisu konstytucyjnego nad traktatem nicejskim i bezsensie polskiego uporu powiedziano wszystko. Ale argumenty te nie dotarły do polskich polityków - i z rządu, i z opozycji. Więcej: ich żądania nie kończą się na Nicei. Chcemy jeszcze rozmawiać o systemie prezydencji grupowych, utrzymaniu zasady “jeden kraj - jeden komisarz", wprowadzeniu zapisu o chrześcijaństwie w preambule i gwarancji, że polityka obronna UE nie stanie się konkurencją dla NATO. Wszystkie te postulaty mają może nawet większe znaczenie - praktyczne czy symboliczne - niż utrzymanie systemu nicejskiego. Lecz z pewnością nie uda się ich wszystkich przeforsować. Polska dyplomacja będzie musiała przegrywać (chyba, że poszczególne, korzystne także dla siebie, zapisy wywalczą inne kraje). Ponieważ kwestię nicejską wyniesiono na poziom równy walce o niepodległość i w takich kategoriach przedstawiono społeczeństwu (poseł Rokita: “Nicea albo śmierć"), to pewnie upór przy niej będzie najtrwalszy kosztem innych zagadnień. I tak, gdy inne kraje załatwiać będą interesy, my z ułańską fantazją ginąć będziemy za straconą sprawę.

Można najwyżej liczyć, że politycy UE, świadomi, jakie kłopoty ściągnie na siebie w kraju premier Leszek Miller, gdy wróci z negocjacji na tarczy (Lech Kaczyński już mówi o wyprowadzaniu ludzi na ulice), wykażą wystarczająco dużo inwencji, by pozwolić Polsce uratować twarz i wymyślą dla niej jakiś sukces negocjacyjny. Po raz kolejny okaże się więc, że argumentem polskich polityków będzie - jak to nazwał w rozmowie z “TP" (39/03) Włodzimierz Cimoszewicz - “polska rzeczywistość polityczna". Specyficzna to dyplomacja, której siłą - miast pozycji gospodarczej i znaczenia międzynarodowego - okazują się problemy wewnętrzne kraju.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2003